Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*74*

Katsuki zsunął z siebie koszule, razem z krawatem.  Westchnął zmęczony i od razu rzucił się na łóżko. Nie miał siły na nic. Było grubo po dwudziestej drugiej a jego męża dalej nie było.  Sięgnął po telefon, ale nie musiał dzwonić, bo chłopak wszedł do sypialni. Przystanął, a potem wszedł na łóżko od strony nóg. Chyba myślał, że Katsuki śpi, bo zaczął go rozbierać.

- Aż taki na seks jesteś chętny? - zamruczał cicho i spojrzał na niego, a ten musnął jego policzek. - A więc tak?

- Nie. Mogę zrobić ci masaż. Jesteś zmęczony, co?

- Na seks zawsze znajdę siłę - szepnął cichutko, a ten się uśmiechnął. Usiadł na jego tyłku i delikatnie zaczął masować jego plecy. - Chce twój tyłek...

- Jesteś zmęczony. Pokochamy się jak się porządnie wyśpisz, dobrze? - zapytał i znalazł się pod mężczyzną.

- Długo nie było seksu. Albo cię tyłek bolał, albo mi odmawiałeś. Nie możliwe, że  nie jesteś napalony. - oznajmił i zsunął się nisko do jego krocza.

- Kacchan. Jak się wyśpisz, będziesz mógł mnie poprosić o seks. Nie teraz. Zejdź ze mnie.  - zwalił go z siebie i usiadł na nim. - Masz być w pełni sił by zadowalać swoją Lune. Rozumiesz?

- Rozumiem. Jestem w pełni sił.

- Kłamczuch. Dzwoniłeś do Kirishimy? - zapytał, a ten spochmurniał.

- Nie. Nie będę dzwonić. Czy ty musisz zawsze próbować zgasić mój żar!? - prychnął.

- Cii. Kacchan, jestem na ciebie napalony, ale i zmęczony. Jutro będziesz mógł  wsunąć go we mnie. - powiedział i prz cytulił się delikatnie.  - Rano się wykąpie. Jestem zmęczony jak cholera.

- Musimy cię zabrać do królewskiego krawca z samego rana, więc bądź gotowy o dziewiątej wyjechać z domu. - mruknął przytulając go mocno do siebie. Zaczął muskać jego policzek, kiedy ten się wygodnie układał. - Nie kręć się tak. Chce się popieścić.

- Nie dziś, proszę - mruknął cichutko i wtulił się w jego klatkę. - Jutro - szepnął cichutko i zamknął oczy. - Pięknie pachniesz, Kacchan... Uwielbiam twój zapach  - szepcze cichutko.

Następnego dnia rano w pośpiechu opuścili dom główny.  Na szczęście zdążyli do krawca, bo Bakugo ostrzegł swojego partnera, że jak nie pasuje coś temu krawcowi to potrafi bluzgać i być nie miłym. Deku nie umiał pozować do przymiarek, dlatego nie raz poczuł igłę na swoim ciele, albo słyszał mruczenie niecenzuralnych słów. Bolały go już ręce, od trzymania ich po bokach, ale nie chciał narzekać. Potem, gdy krawiec będzie miał jego wymiary, uszyje wstępny projekt, będą wtedy dopinać wszystko na ostatni guziczek.  Tak przynajmniej sądził zielonowłosy, ale niestety, krawiec na nim zaczął ciąć materiały, zaznaczać je i spinać.

- Niewymiarowa ta Luna. Większych barków nie mógł mieć? Jak to wygląda, w ogóle nie wygląda na królową! - mamrotał stary zgorzkniały mężczyzna. - I co to za figura? Będzie trzeba optycznie mu powiększyć biodra, co to za Luna bez bioder!? - warczał do siebie i zapisywał coś na kartce. - Okropne te uda. Muszę zrobić spodnie w stylu dzwonów, by zakryć te mięśnie. Okropne. - mamrotał nadal. - Za mocno rozbudowane, jak to wygląda?!  - Deku dzielnie to znosił, nie mówiąc ani słowa.  Patrzył na Katsukiego, którego mierzyła małżonka mężczyzny, ale ta była już dużo milsza. Zrobił to specjalnie, gnojek jeden.

- W nagrodę chodźmy na lody - powiedział Katsuki, gdy wyszli z pracowni. Znajdowała się ona w mieście, więc dookoła siebie mieli ogrom atrakcji.

- Dobrze. - powiedział Izuku. - Jednakże wolałbym iść na obiad... - mruknął cichutko i złapał go za dłoń. Pociągnął  go do najbliższej knajpki i usiedli do stolika. Zielonowłosy, kiedy się najadł, to z uśmiechem na ustach zabrał Katsukiego na obiecane lody. Zapłacił i ruszyli w stronę parku, do ławek. Bakugo pomyślał, że to od razu dobra okazja do randki, bo jak wszyscy wiedzą, im szczęśliwszy Omega tym większe prawdopodobieństwo na ruchańsko.  Nie spodziewali się, że jakieś dziecko na nich wpadnie, ale to było tak małe, że  ledwo to odczuli.  Jednakże coś było nie tak. Dziwnie się poczuli, jakby byli oby w jakiś sposób w swoich ciałach.

- Przepraszam! - krzyknęła matka malucha. - Proszę usiąść może wam się kręcić w głowie - oznajmiła, a Izuku powiedział, że nic im nie jest, ale jego głos... Był inny. - Moje dziecko na zdolność zamiany ciał. Prawdopodobnie się zamieniliście - oznajmiła i złożyła ręce by przeprosić. - Efekty trwają do trzech dni. Proszę, wybaczcie mi - szepnęła, a oni oniemieli.




Wkradło nam się trochę akcji w koncu w rozdziały. Izuku w końcu musi zacząć poważnie pracować jako królowa stada.

No i ta zamiana ciał... Jak myślicie? Jak sobie z tym poradzą? Izuku z charakterem Kacchana i Bakugo z charakterem Izuku? Mogą sobie w sprawach nieźle namieszać, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro