*73*
Deku wyszedł na śniadanie. Katsuki zrobił mu pyszne naleśniki, więc usiadł do stołu i zaczął zajadać. Patrzył na dziwnie cichego i przygaszonego blondyna. Biedactwo, musiał zdać sobie sprawę, że źle zrobił i nie potrafił sobie tego wybaczyć. Izuku połknął ostatni kawałek i przytulił się do męża.
- Powinieneś iść do niego i przeprosić, Kacchan... - mruczy. - Widzę, że cierpisz, bo nie przemyślałeś tego. Wystarczy jedno słowo, porozmawiacie, dacie sobie rękę na zgodę...
- Nie potrzebuje go. - oznajmił czerwonooki i odwrócił głowę. - To tylko sługa. Tak jak cała reszta.
- Kłamiesz kochanie. Sam siebie kłamiesz, wiesz? - pyta i całuje go w policzek. - Sam musisz się z tym zmierzyć, ale jakbyś potrzebował rozmowy, to jestem - uśmiechnął się do niego. - Idę zobaczyć jak wygląda nasz domek. Zobaczę ile zrobili robotnicy. Już nie mogę się doczekać aż wstawimy to duże łóżko z dawnego domu głównego. - mówi i uśmiecha się. - Masz dziś kilka spraw, prawda?
- Deku - zamruczał cicho blondyn i otulił go ramionami. - Będziemy wieczorem dziś uprawiać seks? - zamruczał cicho, a zielonooki czuł, że ten jest przygnębiony.
- Dobrze... - szepnął. - Chociaż może bardziej potrzebujesz masażu i rozmowy - oznajmił i objął go ramionami. - Dobrze, wieczorem w sypialni kochanie się tobą zajmę. - szepcze. Katsuki właśnie tego teraz potrzebował. Postarał się ogarnąć, bo słyszał kroki, dał mężowi klapsa w momencie, gdy do kuchni wszedł Shinso. Zaczął dostrzegać niewygodę mieszkania z współlokatorami. Przed nimi nie będzie wyglądał tak żałośnie.
- Idź robić co masz robić, a wieczorem cię zerżnę - oznajmił i odsunął się. - Mam dziś kilka spotkań. Będziemy poszerzać tereny, więc muszę cię zabrać na zakupy po szaty królewskie. Nie przytyj.
- Nie lubię cię takiego - Deku się odsunął i złapał termos z herbatą i koszyk z jedzeniem dla robotników. Schował drugi termos z kawą do koszyka i ruszył do wyjścia. Dzień był dość wietrzny i miało padać, więc szybko udał się do środka budynku. Spędził z robotnikami kilka godzin, a nawet pomagał przy sprzątaniu, bo chciał się czymś zająć. Dopytał o wszystko i zebrał pomiary kuchni i łazienki, bo te dwa pomieszczenia muszą ogarnąć jako pierwsze. Podziękował chłopakom i zostawił im to co przyniósł i wrócił do domu. Przedzwonił do Elisa.
- Heh, głupia sprawa... - mruknął po przywitaniu. - Chciałbyś mnie podrzucić do miasta? Obiecuje, że zabiorę się za prawko. - powiedział, a ten się zaśmiał.
- Jasne, podrzucę, mam akurat dwie godziny wolnego zanim będę musiał być na kolejnym spotkaniu z Bakugo. Todoroki się pyta czy może pojechać z tobą.
- Jasne. To za chwilę będę u ciebie - oznajmił i się rozłączył. Przyszedł do swojego szofera i zastał małżeństwo w ciekawej pozycji na kanapie. - Przepraszam, pukałem, ale nikt nie otworzył - oznajmił spokojnie, patrząc jak Elis wtula się w brzuch Omegi.
- Nie szkodzi. Musi się pożegnać z dzieckiem - Todoroki się uśmiechnął i wziął koszulkę w dół, by ten skończył już. - Powiedziałem mu wczoraj i dostał jobla na tym punkcie. - powiedział i uśmiechnął się, gdy dostał buziaka w policzek. - Idę się rozejrzeć za jakąś wyprawką. Będziemy remontować pokój. - oznajmił, a Izuku pokiwał głową.
- Ja też muszę poszukać farb i mebelków. Ale najpierw meble i glazura do łazienki i kuchni. Jeżeli mi pomożesz, ja też pomogę tobie - uśmiecha się delikatnie, a ten się zgodził.
- Chcesz moja kartę, myszko? - zapytał Elis i objął męża od tyłu, całując go w kark delikatnie. - Mogę ci ją dać i zapisać pin. - szepcze cichutko i całuje go znowu w to samo miejsce.
- Nie dziękuje. Mam swoje - powiedział i wtulił się w niego od tyłu.
- Na pewno? W takim razie weź paragony, oddam ci później pieniądze - mruczy Alfa z uśmiechem i pocałował go w ucho. - I nie dźwigaj. Nie przeciążaj się.
- Pamiętasz, że też jestem mężczyzną, Elis? - zapytał z uśmiechem i musnął go w nos.
- Ale jesteś w ciąży. - zamruczał. - Nie dźwigaj dla naszego maleństwa. Są Alfy w budowlanych, oni ci pomogą. - obiecał.
- Mam patrzeć jak pracują? Wiele z nich nie nosi koszulek... Mają ładne mięśnie... - szepcze cichutko, a Elis szerzej otworzył oczy. Mocno zacisnął ramiona nad jego brzuchem i ugryzł go w ucho.
- Jesteś mój. Moja Omega. - warknął cichutko w jego szyję. Polizał oznaczenie chłopaka, przez co przeszedł go dreszcz.
- Nie podniecaj mnie w ten sposób. Izuku stoi przed nami. - szepnął cichuteńko lekko się rumieniąc. Deku zrozumiał i wyszedł z salonu, a Elis oblizał usta. Zassał się na oznaczeniu i wsunął dłoń pod koszulkę Omegi.
- Zawsze ty mnie na siebie napalasz. Chce się odwdzięczyć. Zemścić, za te wszystkie zdjęcia twojego tyłka w spodniach, gdy byłem w pracy. Będziesz myślał o mnie i o tym co mam w spodniach cały dzień - szepnął i złapał w palce jego sutek.
- N-Nigdy się nie pokazałeś od tej strony - jęknął cichutko i próbował zdjąć jego rękę. Czuł, że jego wejście zaczyna robić się mokre. Poczuł, że mężczyzna pochyla go nad kanapą, by się wypinał. Drżał na całym ciele, a ten bezczelnie zaczął ocierać się o jego pośladki swoim kroczem. - P-Przestań. Izuku czeka - szepnął, ale mimo to nie chciał by ten go zostawił w tym stanie. Mówił to tylko z przyzwoitości.
- Masz rację. Nie każ Lunir stada czekać. - oznajmił i puścił go.
- D-Draniu - szepnął Todoroki i spojrzał na niego. - Nie jesteś twardy? Myślałem, że...
- Oh, nie martw się kochanie. Podniecasz mnie jak nikt, ale to ma być twoja kara. - szepnął mu w ucho. - Leć do autka - dał mu klapsa i ruszył do kuchni po kluczyki.
Elis pokazuje nam swoją drugą twarz. Myślicie, że potrafi tak zostawić niezaspokojoną Omegę? Niedobry... Biedny Todoś będzie cały dzień myślał o spełnieniu.
Oj,oj, a Deku? Jak myślicie, co myślał o tej sytuacji? W końcu Elis zaczął się dopierac do męża przy nim.
No i zachowanie Kacchana. Takie różnie przy różnych ludziach... Straszne, że jest taki dwulicowy.
Chciałam was przetrzymać bez rozdziału z dobry tydzień ale nie umiem.. dlatego dajcie mi dużo komentarzy, by nigdy taka głupota więcej do głowy mi nie przyszła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro