Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*73*

Deku wyszedł na śniadanie. Katsuki zrobił mu pyszne naleśniki, więc usiadł do stołu i zaczął zajadać. Patrzył na dziwnie cichego i przygaszonego blondyna. Biedactwo, musiał zdać sobie sprawę, że źle zrobił i nie potrafił sobie tego wybaczyć. Izuku połknął ostatni kawałek i przytulił się do męża.

- Powinieneś iść do niego i przeprosić, Kacchan... - mruczy. - Widzę, że cierpisz, bo nie przemyślałeś tego. Wystarczy jedno słowo, porozmawiacie, dacie sobie rękę na zgodę...

- Nie potrzebuje go. - oznajmił czerwonooki i odwrócił głowę. - To tylko sługa. Tak jak cała reszta.

- Kłamiesz kochanie. Sam siebie kłamiesz, wiesz? - pyta i całuje go w policzek. - Sam musisz się z tym zmierzyć, ale jakbyś potrzebował rozmowy, to jestem - uśmiechnął się do niego. - Idę zobaczyć jak wygląda nasz domek. Zobaczę ile zrobili robotnicy. Już nie mogę się doczekać aż wstawimy to duże łóżko z dawnego domu głównego. - mówi i uśmiecha się. - Masz dziś kilka spraw, prawda?

- Deku - zamruczał cicho blondyn i otulił go ramionami. - Będziemy wieczorem dziś uprawiać seks? - zamruczał cicho, a zielonooki czuł, że ten jest przygnębiony.

- Dobrze... - szepnął. - Chociaż może bardziej potrzebujesz masażu i rozmowy - oznajmił i objął go ramionami.  - Dobrze, wieczorem w sypialni kochanie się tobą zajmę. - szepcze. Katsuki właśnie tego teraz potrzebował. Postarał się ogarnąć, bo słyszał kroki, dał mężowi klapsa w momencie, gdy do kuchni wszedł Shinso. Zaczął dostrzegać niewygodę mieszkania z współlokatorami. Przed nimi nie będzie wyglądał tak żałośnie.

- Idź robić co masz robić, a wieczorem cię zerżnę - oznajmił i odsunął się. - Mam dziś kilka spotkań. Będziemy poszerzać tereny, więc muszę cię zabrać na zakupy po szaty królewskie. Nie przytyj.

- Nie lubię cię takiego - Deku się odsunął i złapał termos z herbatą i koszyk z jedzeniem dla robotników. Schował drugi termos z kawą do koszyka i ruszył do wyjścia. Dzień był dość wietrzny i miało padać, więc szybko udał się do środka budynku.  Spędził z robotnikami kilka godzin, a nawet pomagał przy sprzątaniu, bo chciał się czymś zająć. Dopytał o wszystko i zebrał pomiary kuchni i łazienki, bo te dwa pomieszczenia muszą ogarnąć jako pierwsze.  Podziękował chłopakom i zostawił im to co przyniósł i wrócił do domu. Przedzwonił do Elisa.

- Heh, głupia sprawa... - mruknął po przywitaniu. - Chciałbyś mnie podrzucić do miasta? Obiecuje, że zabiorę się za prawko. - powiedział, a ten się zaśmiał.

- Jasne, podrzucę, mam akurat dwie godziny wolnego zanim będę musiał być na kolejnym spotkaniu z Bakugo. Todoroki się pyta czy może pojechać z tobą.

- Jasne. To za chwilę będę u ciebie - oznajmił i się rozłączył.  Przyszedł do swojego szofera i zastał małżeństwo w ciekawej pozycji na kanapie. - Przepraszam, pukałem, ale nikt nie otworzył - oznajmił spokojnie, patrząc jak Elis wtula się w brzuch Omegi.

- Nie szkodzi. Musi się pożegnać z dzieckiem - Todoroki się uśmiechnął i  wziął koszulkę w dół, by ten skończył już. - Powiedziałem mu wczoraj i dostał jobla na tym punkcie. - powiedział i uśmiechnął się, gdy dostał buziaka w policzek. - Idę się rozejrzeć za  jakąś wyprawką. Będziemy remontować pokój. - oznajmił, a Izuku pokiwał głową.

- Ja też muszę poszukać farb i mebelków. Ale najpierw meble i glazura do łazienki i kuchni. Jeżeli mi pomożesz, ja też pomogę tobie - uśmiecha się delikatnie, a ten się zgodził.

- Chcesz moja kartę, myszko? - zapytał Elis i objął męża od tyłu, całując go w kark delikatnie. - Mogę ci ją dać i zapisać pin. - szepcze cichutko i całuje go znowu w to samo miejsce.

- Nie dziękuje. Mam swoje - powiedział i wtulił się w niego od tyłu.

- Na pewno? W takim razie weź paragony, oddam ci później pieniądze - mruczy Alfa z uśmiechem i pocałował go w ucho. - I nie dźwigaj. Nie przeciążaj się.

- Pamiętasz, że też jestem mężczyzną, Elis? - zapytał z uśmiechem i musnął go w nos.

- Ale jesteś w ciąży. - zamruczał. - Nie dźwigaj dla naszego maleństwa. Są Alfy w budowlanych, oni ci pomogą. - obiecał.

- Mam patrzeć jak pracują? Wiele z nich nie nosi koszulek... Mają ładne mięśnie... - szepcze cichutko, a Elis szerzej otworzył oczy. Mocno zacisnął ramiona nad jego brzuchem i ugryzł go w ucho.

- Jesteś mój. Moja Omega. - warknął cichutko w jego szyję. Polizał oznaczenie chłopaka, przez co przeszedł go dreszcz.

- Nie podniecaj mnie w ten sposób. Izuku stoi przed nami. - szepnął cichuteńko lekko się rumieniąc. Deku zrozumiał i wyszedł z salonu, a Elis oblizał usta. Zassał się na oznaczeniu i wsunął dłoń pod koszulkę Omegi.

- Zawsze ty mnie na siebie napalasz. Chce się odwdzięczyć. Zemścić, za te wszystkie zdjęcia twojego tyłka w spodniach, gdy byłem w pracy. Będziesz myślał o mnie i o tym co mam w spodniach cały dzień - szepnął i złapał w palce jego sutek.

- N-Nigdy się nie pokazałeś od tej strony - jęknął cichutko i próbował zdjąć jego rękę. Czuł, że jego wejście zaczyna robić się mokre. Poczuł, że mężczyzna  pochyla go nad kanapą, by się wypinał. Drżał na całym ciele, a ten bezczelnie zaczął ocierać się o jego pośladki swoim kroczem. - P-Przestań.  Izuku czeka - szepnął, ale mimo to nie chciał by ten go zostawił w tym stanie. Mówił to tylko z przyzwoitości.

- Masz rację. Nie każ Lunir stada czekać. - oznajmił i puścił go.

- D-Draniu - szepnął Todoroki i spojrzał na niego. - Nie jesteś twardy? Myślałem, że...

- Oh, nie martw się kochanie. Podniecasz mnie jak nikt, ale to ma być twoja kara. - szepnął mu w ucho. - Leć do autka - dał mu klapsa i ruszył do kuchni po kluczyki.














Elis pokazuje nam swoją drugą twarz. Myślicie, że potrafi tak zostawić niezaspokojoną Omegę? Niedobry...  Biedny Todoś będzie cały dzień myślał o spełnieniu.

Oj,oj, a Deku? Jak myślicie, co myślał o tej sytuacji? W końcu Elis zaczął się dopierac do męża przy nim.

No i zachowanie Kacchana. Takie różnie przy różnych ludziach... Straszne, że jest taki dwulicowy.

Chciałam was przetrzymać bez rozdziału z dobry tydzień ale nie umiem..  dlatego dajcie mi dużo komentarzy, by nigdy taka głupota więcej do głowy mi nie przyszła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro