*71*
Katsuki leżał w łóżku, wkurzony. Nie mógł spać, a było już naprawdę późno. Nie chciał ściągać do domu Deku, w końcu to były jego urodziny, niech się bawi. Po chwili drzwi się otworzyły i do środka, bardzo cicho weszła Luna. Bakugo podniósł się i zobaczył jak mąż zrzuca z siebie ubrania. W samej bieliźnie wsunął się pod kołdrę i przytulił do męża.
- Jesteś lodowaty - szepcze blondyn i mocniej go przytulił. - Co robiliście tyle czasu?
- Wpadły dzieci z domu dziecka, no i staruszki, śpiewali mi sto lat, świetnie się razem bawiliśmy... - wymruczał cichutko i wtulił się w niego. Milczał dłuższą chwilę. - Zamierzasz przeprosić Kirishimę? - zapytał patrząc na niego, a ten zacisnął zęby. - Katsuś, to jest twój przyjaciel... Robisz coś czego będziesz później żałował... - szepcze cichutko i pocałował go w policzek. - Jutro do niego zadzwonisz, okej?
- Ale on złamał nasze prawo, wiesz co grozi takim jak on? - warknął cicho, a Izuku się podniósł.
- Ty też je złamałeś - szepnął cicho i musnął jego wargi. - Niecnie wykorzystałeś moje usta podczas rui. Byłeś świadomy, mogłeś przestać... - wymruczał cicho.
- Ale...
- Skarbie. Nie ma "ALE", Kirishima twój najlepszy kumpel na pewno źle się czuł z łamaniem zasad, ale to Yui go wykorzystał. Przyznał się do tego, nie? - zapytał cicho i pocałował go znowu. - Ogrzej mnie, jest mi zimno - wymamrotał i wsunął zimne dłonie w jego majtki. - Cieplutkie...
Elis szedł powoli w stronę domu, trzymając męża za rękę. Ten nie wyglądał na zmęczonego, wręcz przeciwnie, miał sporo energii. Obserwował go, dopóki nie zamknęły się drzwi ich domku, bo potem Omega złapała go za dłoń.
- Zrób nam herbaty, dobrze? - zapytał. - Muszę się wykąpać. Kaminari wylał na mnie sok. - powiedział i pocałował go w policzek. Wrócił po chwili. - Zaskoczyła cię wiadomość o ciąży Izuku, prawda? - zapytał, a ten pokiwał głową.
- Tak... Ale się cieszę, naprawdę. Wataha będzie miała następce. Katsuki nie będzie szalał i nie zrobi krzywdy Deku. - oznajmił z delikatnym uśmiechem.
- Wiesz... Mam nadzieje, że z naszego też będziesz się cieszyć - powiedział i przygryzł wargę.
- Oczywiście, własny szczeniak to coś cudownego. - powiedział i napił się herbaty. Dopiero po chwili ogarnął co jego Omega chce mu przekazać i zrobił wielkie oczy. - Chcesz mi powiedzieć, że ty też?
- Tak - szepnął i został porwany w ramiona. Stęknął przez silne ramiona mężczyzny i roześmiał się, wtulając w niego delikatnie. - To koniec czwartego tygodnia, tak jak u Izuku. Mamy podobne terminy, więc i urodzimy w podobnym czasie - szepcze, a potem został mocno pocałowany przez swojego mężczyznę.
- Czyli jeszcze pięć miesięcy i będziemy mieli szczenię? Tak się cieszę! - krzyknął i obkręcił ich wokół własnej osi. - Musimy zrobić wyprawkę, łóżeczko i w ogóle remont pokoju dziecka! Tyle roboty tak mało czasu! - szepnął cicho i usłyszał cichy śmiech mężczyzny swojego życia.
- Zdążymy - obiecał i musnął jego usta. - Musimy powiedzieć moim rodzicom.
- A moi wiedzą? Moja mama będzie w szoku! - szepnął i mocno go ścisnął.
- Twoja mama jest moim lekarzem prowadzącym głuptasie. Ona wiedziała pierwsza, ale obiecała ci nic nie mówić. Twój ojciec też wie. - zaśmiał się w jego miny.
- Ale zdrajcy - mruknął i musnął usta Omegi. - Tak się ogromnie cieszę, że nie wiem co mam powiedzieć. - szepcze i stawia go na podłodze. Klęknął i przytulił się do jego podbrzusza. - Cześć maleństwo... Jestem twoim tatą... - szepcze z uśmiechem i głaszcze materiał koszulki. - Nie mogę się doczekać aż wyjdziesz na świat. Chce ci wszystko pokazać! - mówił do płodu, a Todoroki zasłaniał usta ręką.
- Oj, Elis. Będziesz cudownym ojcem - szepnął i spojrzał w bok. Na szczęście mężczyzna był zajęty brzuchem i nie widział tej jednej łzy niepewności, która poleciała po policzku Omegi. Nie mógł powiedzieć, że będzie dobrą matką. Nie miał za dobrych wspomnień ze swoją... Nie wiedział jak miał postępować i co robić, gdy coś się stanie... Co jeżeli to wszystko go przerośnie? Tego wkrótce się dowie.
W poprzednim rozdziale dowiedział się Bakugo, teraz Elis. Fabuła leci do przodu, ale nie martwcie się, jeszcze dużo do napisania mam i zrobię to. Nie zdziwię się jak ta książka będzie miała sto rozdziałów.... Jestem do tego zdolna ok.
Komentarzyk? Teoria spiskowa? Obelga Cokolwiek?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro