Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*69*

Katsuki chodził pod drzwiami gabinetu. Mężczyzna miał taki w domu, gdzie stała niezbędna aparatura, a zresztą, kto co tam wie. Chciał tam wejść, do Deku, do męża, bo martwił się. Coś nie dawało mu spokoju.  Wkurwiony już miał nacierać na drzwi, ale te się otworzyły. Wpadł do środka, o mało się nie przewracając, a siedzący na łóżku szpitalnym Deku, zachichotał. Lekarz zostawił ich samych, więc chłopak przywołał do siebie Bakugo. Złapał go za bluzkę i delikatnie musiał jego usta, dosłownie trwało to chwileczkę, bo mężczyzna się oderwał. Izuku wskazał mu krzesło, ale ten klęknął na podłodze i wtulił się w jego brzuch.

- Wiesz... Wolałem się najpierw upewnić, dlatego tutaj przyjechaliśmy.  - zaczął trochę nieśmiało. - Wybacz, że wcześniej ci nie powiedziałem. Spędziliśmy naprawdę przyjemną i intensywną ruję, więc pewnie się domyślasz co chce ci powiedzieć - oznajmił, ale mężczyzna się nie odezwał, tylko patrzył.  - Dzień po niej, Shoto powiedział mi, że pachnę dzieckiem. - wydukał bawiąc się palcami, a Katsuki zaciągnął się jego zapachem mimowoli. Poczuł piękny, słodki i dobrze wyczuwalny zapach. Czy to znaczyło...?

- Ty jesteś...?

- Tak. Nosze w sobie  dziecko - powiedział że łzami w oczach, oczywiście takimi ze szczęścia, a Katsuki poderwał się do góry. Złapał go mocno i przytulił do siebie, zaczynając obcałowywać jego twarz i szyję. Nic nie mówił, bo był w szoku, ale biła od niego aura szczęścia i dumy. Chłopak zaśmiał się, jak ten mocno zaciągnął się zapachem  i westchnął rozanielony.  - Cieszę się, że się cieszysz.

- Cieszę się? Chce wyć z euforii! Moje dziecko, będę miał szczeniaka. Z tobą, z moją Luną! - powiedział szczęśliwy i zaczął się śmiać. - Tak się bałem, że coś jest nie tak, a ty ... Urodzisz mi dziecko!

- Tak... Tak będzie - zachichotał głośno zielonowłosy, przytulając się do niego. - Dlatego prosiłem o własny kąt. Już wtedy czułem, przeczuwałem...

- Dlatego mój Alfa szalał... Nie mógł się doczekać aż mi powiesz. Twoja Omega mu już powiedziała... - oznajmił szczęśliwy, sadzając go na łóżku i podciągając jego koszulkę. Zaczął obcałowywać cały jego brzuszek. - Mój aniołek, mój następca, mój pierworodny! - mamrotał szczęśliwy, a chłopak głaskał go po głowie.

- Możemy wrócić do domu. - szepnął. - Jeżeli chcesz wszystkim powiedzieć, podzielić się naszym szczęściem... Możesz to zrobić.

- Moje - mruknął łącząc to z cichym warknięciem. - Aż nie mogę się doczekać ich miny... Oni wszyscy...

- Tak - zaśmiał się i pocałował go w głowę. - Chce do domu. Ten dzień jest intensywny - szepcze cichutko z delikatnym uśmiechem na ustach. Delikatnie przeczesał mu włoski i pomógł wstać. Ruszyli do autka, a Bakugo prawie że merdał ogonem. Zawiózł go do domu i wpuścił go pierwszego. Gdy zielonowłosy przeszedł przez próg, dostał w nos konfetti. Podskoczył zaskoczony, a wszyscy zebrani wybuchli śmiechem. Rozległo się głośne sto lat.

- Wszystkiego najlepszego, skarbie - oznajmił Bakugo cicho i pocałował go w ucho. - Dziś jest twój dzień... Dobrze go wykorzystajmy - szepnął, a ten uśmiechnął się szeroko.

- Oh... Jesteście wspaniali - zaśmiał się jubilat i podszedł do wszystkich, by podziękować każdemu z osobna.  - Kaminari! Shinso! - uśmiechnął się szeroko. - Jak wasze wakacje? - zapytał i podziękował za prezent. Odłożył go, obiecując, że obejrzy go po przyjęciu.

- Dzięki tobie dużo zrozumieliśmy - powiedział Shinso, otulając swoją Omegę w pasie. - Powiesz mu?

- Nie chcemy mieć dzieci - powiedział blondyn. - Przynajmniej na razie. Nie jestem na nie gotowy. Zawsze miałem mniej poważną duszę niż wy, więc pewnie później dojdę do tego, że macierzyństwo sprawi mi przyjemność. Wcześniej próbowałem na siłę. Byłem przekonany, że to musi być teraz, byłem też ciśnięty od strony rodziny. Nie chcę pakować się w coś, w co nie jestem gotowy.

- Bardzo dobrze - odpowiedziała Luna z uśmiechem. - Korzystaj z życia, ciesz się jego pełnią i  rób to co chcesz robić, co kochasz. - oznajmił z uśmiechem i przytulił go. - Ważne byś był szczęśliwy z mężem.

- Tak właśnie będzie. Będziemy szczęśliwi i nikt nie będzie nas cisnął. - oznajmił Shinso i pocałował Kaminariego w policzek.  - Dziękujemy za pożyczenie nam domku i wyspy. Jest tam naprawdę cudownie.

- Jeszcze nie mieliśmy okazji się tam wybrać z Katsukim, ale napewno to zrobimy, gdy Alfa północy z swoją Omegą nas opuszczą. Jak narazie, gościmy ich i nie wypada nam.

- W takim razie życzę szybkiego wyjazdu jednostek. Trzymaj się - Shinso poklepał go po ramieniu, a chłopak się uśmiechnął. Czuł się jakby był wśród rodziny. Ogromnej, zgranej rodziny.










DEKUŚ JEST W CIĄŻY AAAAAAAAAA

Shinso i Kaminari wrócili i szokująca informacja nad zastała, ale ja rozumiem Kaminariego. 19 lat dla kogoś z dziecka mentalnością to nadal dzieciństwo.

Impreza niespodzianka! Deku napewno był w szoku. Wow.

Wszystko idzie gładko. A kiedy się popsuje?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro