*68*
Katsuki patrzył na szczęśliwą Omegę. Podszedł do niego i pocałował w kark. Ten gadał ciągle o tym co by zrobił, a co jest złym pomysłem. Kochał te jego gadanie, mógł wtedy być blisko i słuchać jego głosu. Jego słuchowisko przerwał telefon. Izuku odebrał, a po zakończeniu połączenia, mógł zapytać o co chodziło.
- Jedźmy do weterynarza. Powiedział, że mają problem i musimy zdecydować co zrobić razem. - oznajmił spokojnie, ale przejęty i wziął go za dłoń. - Dziękuję za niespodziankę. Jest cudowna. Kocham cię. Będziesz mi pomagał wybierać farby i meble. - powiedział z uśmiechem.
- Jak będę miał czas - odpowiedział mu i zabrał go do auta. - Na pewno ci się podoba? - dopytał.
- Tak... Bardzo mi się podoba, szczególnie balkon. Jest taki duży i zasłania taras. Nie będzie padało na taras, więc nawet podczas deszczyku będziemy mogli tam spędzać czas - oznajmił spokojnie i wyszczerzył się do męża. - Pokoje są dość duże i kuchnia ogromna...
- Miałem na uwadze to, że będą duże blaty, bo zamierzam cię na nich brać ile sił. - oznajmił spokojnie, kierując auto, ale kontem oka widział, że chłopak bardzo mocno się zarumienił.
- J-Jesteś dziwny. - mruknął i przestał mówić jak by chciał dom urządzić. Milczał, dopóki nie przyszli do weterynarza. Weszli do środka, kotek właśnie spał w koszyku, w którym go przynieśli. Był już czysty, więc przynajmniej nie będą musieli go wykąpać.
- Mamy problem proszę państwa.- powiedziała kobieta. Podała im wyniki badań kotka. - Widzisz Luno ten wskaźnik? - zapytała patrząc na niego, wskazując na kartce, a ten pokiwał głową.
- To kotołak. - powiedziała. - To znaczy, że nie jest to zwierzak, to człowiek. Tylko pod postacią kota.
- Jak to? Znaleźliśmy go na plaży, nikogo nie było wokół - powiedział Deku, a Kacchan złapał go delikatnie w pasie.
- Prawdopodobnie się zgubił, odłączył od matki i był zbyt przerażony, by zmienić postać. - wytłumaczyła. - Daliśmy specjalne ogłoszenie. Ktoś musi się nim zaopiekować, dopóki matka się nie znajdzie.
- A skąd pewność, że się znajdzie? - zapytał Katsuki.
- Kotołaków jest bardzo mało na świecie. Matka nie porzuca młodego, a nawet jeżeli to zrobi, kociątko musi trafić do rodziny zastępczej kotołaków, by się wpasowało. Jeżeli macie ochotę, możecie go wziąć do siebie, po miesiącu, gdy nic się nie zmieni, czyli nie znajdziemy matki, zabierzemy go do rodziny zastępczej.
- Oh... Ale czy to będzie dobre? - zapytał. - Takie przerzucanie z rodziny do rodziny? - zapytał zielonooki, przygryzając wargę. Cieszył się, że będzie miał zwierzątko, koteczka, ale nie mogą zabrać do siebie kotołaka. Słyszał o tym, Luna stada nie może zaadoptować dziecka innej rasy, dopóki nie urodzi pierwszego, wilczego potomka. Co za tym idzie... Kociak nie może iść z nimi.
Gdy wysłuchał kobiety, powiedział, że powinna od razu go dać do rodziny zastępczej. Jak w amoku zapłacił rachunek za leczenie i wykupił leki dla maleństwa i prosił panią doktor, by przekazała je nowej rodzinie.
Wrócili do auta, a Deku był naprawdę cichy.
- Deku. Kochanie. Skarbie. Omego... - Katsuki próbował zwrócić uwagę męża, ale ten zamyślony nie reagował. Dopiero gdy stanęli pod knajpką to złapał go za twarz. - Chciałbyś zwierzaka, skarbie? - zapytał, ten przygryzł wargę i pokiwał głową.
- W takim razie, weźmiemy jakiegoś ze schroniska - obiecał z a ten zgodził się w milczeniu. - A teraz, chodź, idziemy coś zjeść. Marnie wyglądasz.
- Nic mi nie jest... - powiedział i zarumienił się. - Możemy podjechać do lekarza? - zapytał, a Katsuki niemal stanął na baczność w aucie.
- Coś jest nie tak. Co się dzieje? Powiedz mi. Źle się czujesz? Zrobiłeś sobie coś?
- Kacchan, uspokój się. - zaśmiał się cicho. - Obiecuje, że nic mi nie jest. Zawieź mnie do niego proszę.
- Natychmiast. - oznajmił Alfa poważnie i odpalił auto. Gdy jechali i stali na światłach, podgryzał kciuk, bo jego Omega nie powiedziała mu o co chodzi. Próbował podpytać Alfy, ale ten oznajmił mu, że Omega w Izuku jest zajęta czymś innym. Gdy wjechali na podwórko, agresywnie uderzał w drzwi, dopóki Deku nie złapał go za rękę.
- Uspokój się. On też ma prywatne życie. - oznajmił i ukazała im się w wejściu młoda Omega, troszkę starsza od nich, z brzuchem ciążowym. Przetarła koncik ust i chciała klęknąć, ale Deku ją powstrzymał. - Jesteś przy nadziei, nie klękaj, nie musisz - powiedział, a ona się uśmiechnęła.
- Przepraszam Luno, Alfo - lekko się pokłoniła. - Zapraszam. Już wołam męża. Wybaczcie, że musieliście się fatygować, pewnie nie odbierał... Zasiedliśmy do stołu i kazałam mu wyciszyć telefon. Proszę o wybaczenie.
- Spokojnie, Jane. - powiedział Deku i przytulił ją serdecznie. Zapamiętał jej imię, bo raz lekarz się o niej rozgadał. Kobieta była zaskoczona. - Dokończcie obiad. To nie jest sprawa, która wymaga niezbędnego kontaktu - uśmiechnął się.
-Oh... W takim razie proszę, Luno, Alfo, wejdźcie, zaparze wam herbaty i podam coś na przegryzkę i popędzę męża.
- Dziękuję, ale na spokojnie. Herbatą nie pogardzę. - oznajmił zielonooki i wszedł do pomieszczenia. Dostali do przegryzki takie mini hamburgerki, jeszcze były gorące, bo pani domu powiedziała, że szykowała je na drobne przyjęcie rodzinne. Deku pochwalił ją, bo był w szoku. Zrobiła własne bułeczki, więc poprosił ją też o o przepis. Po piętnastu minutach, lekarz wyszdł z kuchni.
- Luno... Wybacz, że czekałaś. - oznajmił i uklęknął.
- Oby mi to było ostatni raz. Jak będę cię pilnie wzywał to też dokończysz obiadek? - warknął Katsuki, zniecierpliwiony.
- Kacchan! - zielonowłosy się oburzył. - Masz natychmiast przestać - oznajmił cicho patrząc na niego spod byka. - Albo nic ci nie powiem. Dostaniesz figę z makiem.
- Jak sobie chcesz. Kazałeś mi się tutaj przywieźć, nie mówiąc dlaczego. Denerwuje się, a ten spokojnie jadł sobie obiad!
- Po pierwsze - Luna wyglądała na naprawdę złą w tym momencie. - Wjechaliśmy mu na kwadrat, bez zapowiedzi. Po drugie, przestań gadać głupoty, bo sprawiasz, że ta Omega pod ścianą i dzieci zza niej, mają ciarki i się boją. Po trzecie, powiedziałem, że nic się nie stało. - oznajmił patrząc mu w oczy. Katsuki siedział. Ten nie żartował, więc musiał przystopować.
- Jasne. - warknął i objął go w pasie. - Możecie zacząć? - zapytał, a Izuku wstał.
- Poczekaj tutaj na mnie. Lekarz cię zawoła. - powiedział i pocałował go. Katsukiemu wyskoczyła żyłka na czole. Pierdolony Nerd.
Cześć! Co tam u was? Co myślicie o rozdziale? Jakieś teorie spiskowe? Po co Deku udał się do lekarza?
Katsuki się zdenerwował. Nie jest typem, który na wszystko mavhnie ręką, co widzimy.
No i sprawa z kotkiem. Wow, poznaliśmy nową rasę. Kotołaka. Niezwykłe, prawda?
Hej, proszę, niech aktywne osóbki ze snapa się do mnie odezwą. Będziecie współtworzyć ze mną rozdział, odpowiecie mi na pytanko, każda inne i wasze odpowiedzi będą umieszczone w rozdziale.
Buźki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro