*65*
Katsuki uśmiecha się delikatnie, patrząc na mężczyznę swojego życia. Był rano na treningu, więc porządnie się zmęczył, by nie zamęczyć chłopaka. Gdy był po ciężkich ćwiczeniach fizycznych, nie miał ochoty na seks, ani inny wysiłek. Nie może tego spieprzyć, więc się przygotował. Czekał, aż zielonooki zje, po czym powie mu, że go zabiera na randkę.
- Deku - mruknął, bo było za dużo ludzi wokół. Był miły, gdy byli sami, nie jak ktoś go widział. - Żryj szybciej. I idziesz ze mną - oznajmił poważnie i opierał się o stół. Ten uniósł brew, ale nic nie powiedział, zjadł i dopił herbatę.
- Coś się stało? - zapytał patrząc na niego, odchodząc od stołu.
- Nie powinno cię to obchodzić. Ani tych gumowych uszów - warknął na Denkiego. Złapał męża za rękę i wyciągnął przed dom. Dał mu w ręce kask i założył swój, wsiadając na swoją maszynę. Jego motor prezentował się dumnie, ładnie się błyszczał.
- To ten z naszej randki sprzed małzeństwa? - zapytał, a ten pokiwał głową. Założył kask, a blondyn mu go zapiął i dopasował. - To teraz też będzie randka? - zapytał.
- Zobaczysz. - oznajmił i wsiadł. - Przytul się. - rozkazał, a ten to zrobił ufnie. Katsuki się uśmiechnął. Chłopak ufał mu, więc był szczęśliwy. Nie był najmilszy dla innych, ale dla Izuku... Chcę go rozpieszczać. Chcę być dobry. Ruszył już po chwili wyjeżdżając na autostradę. Pędzili przed siebie, a Katsuki był bardzo skupiony. Dopiero gdy zaparkowali przy plaży, to się rozluźnił. Gdy jeździł sam był lekkim duchem, ale miał przy sobie Omegę, więc musiał być uważny.
- Wow. Czy to dzika plaża? - zapytał, q ten pokiwał głową i złapał go za dłoń. Zabrał go w stronę wody, bo był tam ogromny koc, a na nim jedzenie, okryte przed robactwem, drobne przekąski, wino i jakiś sok.
- Byłem ostatnio dość oschły, więc postanowiłem ci to wynagrodzić. Dawno nie byliśmy na randce, a że chce być z tobą w dobrych stosunkach, byś nigdy nie przestał mnie kochać, to będę cię częściej gdzieś zabierał - wymamrotał zakłopotany. Nie przywykł do takich mów. No nie był w tym perfekcyjny, niestety.
- Ja też chcę cię gdzieś zabierać na wycieczki - mówi Izuku, całując go delikatnie w policzek.
- Nie wydawaj na to swoich pieniędzy. Będę doceniał jeżeli po prostu zrobisz mi dobrą kolację w domu i spędzimy wieczór w domu. - mruknął przytulając go delikatnie do siebie. - Jest środek lipca. Chodźmy popływać. - oznajmił i zrzucił koszulkę. - Chodź Nerdzie. Opal troszkę te wyrobioną dupcie - wymruczał. Izuku się zarumienił rozbierając się do bokserek.
- To zrobię ci dziś dobrą kolację. - oznajmił z uśmiechem na ustach i pociągnął go do wody, bo ten zdążył się rozebrać do bokserek. Zabawa w wodzie nie miała w sobie żadnych podtekstów. Szturchali się, śmiali i ścigali. Miło spędzili czas, więc gdy wyszli, byli głodni, więc napadli na jedzenie. Wina nikt nie tknął, za to drugie picie poszło bardzo szybko.
- Cudownie - zamruczał cichutko Kacchan, bo leżeli na kocu, przytulając się do siebie, patrząc w gwiazdy. Izuku się do niego przytulał, okryty koszulką dominata.
- Tak, dziś było super. - potwierdził brokuł i pocałował Kacchana w policzek. - Powinniśmy wracać? - zapytał. - Masz jutro coś ważnego do załatwienia?
- Owszem. Muszę cię znowu porwać ze sobą. Chcę ci coś pokazać. - wymruczał muskając jego usta, a ten pokiwał głową i wtulił się w niego mocno.
- Dziękuję za dzisiaj... Za te randkę... I nawet się do mnie nie dobierałeś. - zaśmiał się, a ten ścisnął jego dłoń na swojej klatce.
- Mocno się powstrzymuje, więc nie zaczynaj. - oznajmił zły, ale ten zaśmiał się cichuteńko. Leżał sobie z uśmiechem, wsłuchując się w rytm, jakie wystukiwało serce męża. Przy tym dźwięku przymknął oczy i nawet chyba przysnął, bo po chwili się ocknął, czując, że coś dotyka jego pleców. Odwrócił się i dostrzegł kociaka. Był mały, brudny i przestraszył się gwałtownego ruchu Izuku.
- Kacchan, spójrz - szepnął cicho i podniósł się. - Hej... Chodź do mnie kociaku. - powiedział i usiadł na piętach. Kot podszedł do niego niepewnie i się wtulił w chłopaka
- Przyszedł do ciebie, bo czuję że jesteś Omegą. Czuje się przy tobie bezpiecznie jak przy matce. Chociaż, musi czuć, że jesteś wilkiem, a mimo to przyszedł do ciebie...
- Dlaczego? - zapytał, gładząc małe zwierzątko po główce.
- Masz delikatny słodki zapach, delikatną aurę, emanujesz spokojem i troską. To dlatego - powiedział Katsuki. - Chcesz go zabrać z nami?
- Mogę? - zapytał, a ten pokiwał głową. - Zajedziemy jutro z nim do weterynarza. - oznajmił i pocałował męża. - Kocham cię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro