Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*60*

Deku przez ostatnie kilka dni, biegał z miejsca na miejsce. Latał to do Todorokiego, to miał rozmowy z lekarzem, Shoto zajmował się pilnowaniem zwiedzanego domu i zbierał pieniądze i pod koniec tygodnia miał mu je przynieść, a rozmawiał z lekarzem na temat jak pomóc Denkiemu.  Minął około miesiąc od rui Omegi.
W końcu mógł pójść do pary. Zapukał  do sypialni i przygryzł wargę. Nie wiedział czy powiedzieć im, że podsłuchał ich rozmowę, czy po prostu przekazać im nowinę.

- Luna? O co chodzi? - Shinso wyszedł i zamknął za sobą drzwi. - Bakugo wzywa?

- Nie... Ja do was oboje. Do ciebie i Denkiego. - powiedział spokojnie i uśmiechnął się do zdziwionego chłopaka. Denki nie jest pracownikiem ani Alfy ani Luny. Był bohaterem, więc nigdy go nie wzywano.

- O co chodzi, Midoriya? - zapytał spokojnie wychodząc z pokoju.

- Wiecie, może to nie moja sprawa, ale słyszałem, że staracie się o dziecko. Dobrze słyszałem? - podpytał delikatnie.

- Tak. Właśnie tak.

- Stwierdziłem, że skoro będziecie się starać, powinniście się do tego dobrze przygotować - powiedział. - podpytałem mamę i powiedział, że w waszym wypadku powinniście zmienić otoczenie, nie zmuszać się do seksu, musicie odpocząć i się zrelaksować, bo obsesyjność w próbie zapłodnienia źle działa...

- Słyszałeś nas, gdy rozmawialiśmy o niepłodności Denkiego, tak? Słyszałeś, że nie może zajść? - zapytał Shinso i pomasował skronie. - Luno...

- Nie chciałem podsłuchiwać! Poważnie! - powiedział.

- Nie jesteśmy źli. Po prostu ... Lekarz mówił, że powinniśmy się dostać do Lekarza królewskiego, a my nie mamy odpowiednich  kwalifikacji by o cokolwiek prosić.

- To z nim tak naprawdę rozmawiałem. Powiedział, że gdy mocno się para stara, często stres Omegi nie pozwala na zapłodnienie. Dlatego powinniście zmienić otoczenie.

- To raczej nie możliwe... - westchnął Kaminari.

- To tutaj mam dla was niespodziankę! - powiedział Izuku. - Jako prezent ślubny, dostaliśmy domek nad wodą. Mała prywatną wyspa, niedaleko od stałego lądu. Chcę was tam wysłać. Odpoczniecie sobie, będziecie mogli się zrelaksować i dobrze bawić. Wszystkim się zajmę.

- Naprawdę!? - blondyn podskoczył. - Izuku, jesteś najlepszą Luną pod słońcem! - krzyczał i zaczął go przytulać mocno do siebie. Nawet Hitoshi uniósł koncie ust.

Zielonooki, zadowolony położył się do łóżka. Uśmiechał się do siebie, bo ma nadzieję, że to pomoże parze.

- Czemu się szczerzysz? - zapytał Katsuki, kładąc się obok. - jak ci minął dzień? - zapytał.

- No... Wysłałem Shinso i Kaminariego na wakacje. Przepraszam, zabrałem ci ochroniarza, ale starają się o dziecko i potrzebują zmiany otoczenia.

- A jak mi zrekompensujesz, że nie mam ochrony? - blondyn uniósł brew. Poczuł usta na swoich, więc złapał Omegę mocno i przysunął. - Mało. Dawno się nie pieprzyliśmy. Daj mi dziś cię wypieprzyć - powiedział i  zaczął wsuwać mu ręce pod piżamę.

- Hm? - zamruczał i wtulił się w niego. - Niedługo będę miał ruję...

- No to co? I tak się przemeczasz, więc co ci szkodzi numerek? - wyskoczył, bo myślał, że ten chce mu odmówić.

- My też powinniśmy się postarać o dziecko. - parsknął. - Zaczęłem tego pragnąć. To takie niezrozumiałe uczucie wewnątrz mnie, ale chcę tego. - powiedział cicho i położył mu dłoń na klatce, powalając go na łóżko i siadając na nim. - Pragnę dziecka, z tobą, ale na moich zasadach. - powiedział i musnął jego usta. - Żadnych zakazów..będę się słuchał tylko lekarza.

- Ah tak? Tak cię wyrucham, że będziesz grzeczny - oznajmił. - Spróbujmy czegoś, skoro mam cię zapłodnić. Może cię zwiąże? Będąc bezbronnym, będziesz skazany na mnie i mojego kutasa.

- Przerażasz mnie, Katsuki - zaśmiał się chłopak..- Może po porodzie. Na razie nie mam ochoty próbować tego. Ale jestem chętny na nową pozycję. - szepnął cichutko mu do ucha.

- Sprośny się zrobiłeś, gnoju. Twój tyłek będzie tak wyruchany, że nie wstaniesz! - powiedział i powalił go na plecy. Izuku nie protestował. Chciał zobaczyć, czy ten faktycznie sprawi mu ból, jeżeli nie będzie protestował. Jak narazie czuł jedynie, że ten bardzo szybko go rozbierał.  - Nie wiem czy lubię ciebie sprośnego czy nieśmiałego.

- Może powinienem połączyć obie te rzeczy? - zapytał a ten warknął i złapał jego ręce nad głową i przycisnął do materaca.

- Nie odzywaj się przez chwilę - mówi i  przywarł do jego ust, wolną ręką rozsuwając mu nogi. Zamruczał czując, że ten jest mokry. Od razu wsunął w niego dwa paluszki i zaczął masować ścianki. Praktycznie zjadł jęk z jego słodkich ust, wpychając dalej i mocniej palce.

- K-Kacchan, głębiej, och! - jęknął zielonooki, odchylając głowę do tyłu. Czuł przyjemność, gdy ten masował go od środka.

- Nie mam tak długich palców, gnomie - warknął cicho i wyciągnął rozciągacze. Korzystając z okazji, wsadził je w usta chłopaka. Ten zajęczał i próbował wyrwać ręce, by go  odepchnąć, ale ten mocniej docisnął jego nadgarstki. - Nie będziesz ssał, nie dojdziesz. - powiedział, a Izuku spojrzał na niego obrażony, ale zamknął usta i zaczął ssać. On mu pokaże! Robić Lunie coś takiego! - Wystarczy, bo je połkniesz - oznajmił blondyn, napawał się tym widokiem, co go jeszcze mocniej podniecało.  - Na kolana, wypnij się - oznajmił puszczając jego ręce, a ten podniósł się na łokciach, w chwili, gdy Bakugo zrzucał ubranie.

- Nie. Straciłem ochotę - powiedział oblizując usta i zsuwając się z łóżka, ruszył do szafy, ale został dociśnięty w ścianę.

- Wkurwiłeś mnie w tym momencie. Po co ze mną igrasz? Naprawdę chcesz zobaczyć moją złą stronę? - warknął niskim tonem, przez co Omega zadrżała.  Nie odpowiedziała, tylko wypiął tyłek, odsuwając go trochę od siebie i zdążył się przekręcić przodem do napastnika, gdy znowu zderzył się ze ścianą. - Ty mała szujo - warknął głośno i napadł na jego usta, gwałtowanie łapiąc go za tyłek i podnosząc do góry.  Mocno napierał na wargi męża i w tym czasie ustawiał się by w niego wejść. Izuku zaplótł nogi na jego biodrach i głośno zajęczał, niechcący przygryzając przy tym męża usta, gdy wsunął się w niego.

- P-Przepraszam, nie chciałem - jęknął głośno i złapał jego twarz, próbując całować krew.

- Pierdolenie - oznajmił blondyn i przeniósł go na łóżko, wcale z niego nie wychodząc.  Gdy ustawił się w dobrej  pozycji, to trzymając go za pośladki, zaczął go pieprzyć.

- G-Głębiej, nie tam, Kacchan! - jęczał Deku wbijając paznokcie w jego ramiona. Jęczał głośno, nie będąc w stanie powstrzymać łez przyjemności i głosu. W końcu nastąpiła ta chwila, gdy doszli. Chłopak wyrzucił klatkę w  górę, krzycząc w unienieniu.








I co myślicie o rozdziale?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro