*60*
Deku przez ostatnie kilka dni, biegał z miejsca na miejsce. Latał to do Todorokiego, to miał rozmowy z lekarzem, Shoto zajmował się pilnowaniem zwiedzanego domu i zbierał pieniądze i pod koniec tygodnia miał mu je przynieść, a rozmawiał z lekarzem na temat jak pomóc Denkiemu. Minął około miesiąc od rui Omegi.
W końcu mógł pójść do pary. Zapukał do sypialni i przygryzł wargę. Nie wiedział czy powiedzieć im, że podsłuchał ich rozmowę, czy po prostu przekazać im nowinę.
- Luna? O co chodzi? - Shinso wyszedł i zamknął za sobą drzwi. - Bakugo wzywa?
- Nie... Ja do was oboje. Do ciebie i Denkiego. - powiedział spokojnie i uśmiechnął się do zdziwionego chłopaka. Denki nie jest pracownikiem ani Alfy ani Luny. Był bohaterem, więc nigdy go nie wzywano.
- O co chodzi, Midoriya? - zapytał spokojnie wychodząc z pokoju.
- Wiecie, może to nie moja sprawa, ale słyszałem, że staracie się o dziecko. Dobrze słyszałem? - podpytał delikatnie.
- Tak. Właśnie tak.
- Stwierdziłem, że skoro będziecie się starać, powinniście się do tego dobrze przygotować - powiedział. - podpytałem mamę i powiedział, że w waszym wypadku powinniście zmienić otoczenie, nie zmuszać się do seksu, musicie odpocząć i się zrelaksować, bo obsesyjność w próbie zapłodnienia źle działa...
- Słyszałeś nas, gdy rozmawialiśmy o niepłodności Denkiego, tak? Słyszałeś, że nie może zajść? - zapytał Shinso i pomasował skronie. - Luno...
- Nie chciałem podsłuchiwać! Poważnie! - powiedział.
- Nie jesteśmy źli. Po prostu ... Lekarz mówił, że powinniśmy się dostać do Lekarza królewskiego, a my nie mamy odpowiednich kwalifikacji by o cokolwiek prosić.
- To z nim tak naprawdę rozmawiałem. Powiedział, że gdy mocno się para stara, często stres Omegi nie pozwala na zapłodnienie. Dlatego powinniście zmienić otoczenie.
- To raczej nie możliwe... - westchnął Kaminari.
- To tutaj mam dla was niespodziankę! - powiedział Izuku. - Jako prezent ślubny, dostaliśmy domek nad wodą. Mała prywatną wyspa, niedaleko od stałego lądu. Chcę was tam wysłać. Odpoczniecie sobie, będziecie mogli się zrelaksować i dobrze bawić. Wszystkim się zajmę.
- Naprawdę!? - blondyn podskoczył. - Izuku, jesteś najlepszą Luną pod słońcem! - krzyczał i zaczął go przytulać mocno do siebie. Nawet Hitoshi uniósł koncie ust.
Zielonooki, zadowolony położył się do łóżka. Uśmiechał się do siebie, bo ma nadzieję, że to pomoże parze.
- Czemu się szczerzysz? - zapytał Katsuki, kładąc się obok. - jak ci minął dzień? - zapytał.
- No... Wysłałem Shinso i Kaminariego na wakacje. Przepraszam, zabrałem ci ochroniarza, ale starają się o dziecko i potrzebują zmiany otoczenia.
- A jak mi zrekompensujesz, że nie mam ochrony? - blondyn uniósł brew. Poczuł usta na swoich, więc złapał Omegę mocno i przysunął. - Mało. Dawno się nie pieprzyliśmy. Daj mi dziś cię wypieprzyć - powiedział i zaczął wsuwać mu ręce pod piżamę.
- Hm? - zamruczał i wtulił się w niego. - Niedługo będę miał ruję...
- No to co? I tak się przemeczasz, więc co ci szkodzi numerek? - wyskoczył, bo myślał, że ten chce mu odmówić.
- My też powinniśmy się postarać o dziecko. - parsknął. - Zaczęłem tego pragnąć. To takie niezrozumiałe uczucie wewnątrz mnie, ale chcę tego. - powiedział cicho i położył mu dłoń na klatce, powalając go na łóżko i siadając na nim. - Pragnę dziecka, z tobą, ale na moich zasadach. - powiedział i musnął jego usta. - Żadnych zakazów..będę się słuchał tylko lekarza.
- Ah tak? Tak cię wyrucham, że będziesz grzeczny - oznajmił. - Spróbujmy czegoś, skoro mam cię zapłodnić. Może cię zwiąże? Będąc bezbronnym, będziesz skazany na mnie i mojego kutasa.
- Przerażasz mnie, Katsuki - zaśmiał się chłopak..- Może po porodzie. Na razie nie mam ochoty próbować tego. Ale jestem chętny na nową pozycję. - szepnął cichutko mu do ucha.
- Sprośny się zrobiłeś, gnoju. Twój tyłek będzie tak wyruchany, że nie wstaniesz! - powiedział i powalił go na plecy. Izuku nie protestował. Chciał zobaczyć, czy ten faktycznie sprawi mu ból, jeżeli nie będzie protestował. Jak narazie czuł jedynie, że ten bardzo szybko go rozbierał. - Nie wiem czy lubię ciebie sprośnego czy nieśmiałego.
- Może powinienem połączyć obie te rzeczy? - zapytał a ten warknął i złapał jego ręce nad głową i przycisnął do materaca.
- Nie odzywaj się przez chwilę - mówi i przywarł do jego ust, wolną ręką rozsuwając mu nogi. Zamruczał czując, że ten jest mokry. Od razu wsunął w niego dwa paluszki i zaczął masować ścianki. Praktycznie zjadł jęk z jego słodkich ust, wpychając dalej i mocniej palce.
- K-Kacchan, głębiej, och! - jęknął zielonooki, odchylając głowę do tyłu. Czuł przyjemność, gdy ten masował go od środka.
- Nie mam tak długich palców, gnomie - warknął cicho i wyciągnął rozciągacze. Korzystając z okazji, wsadził je w usta chłopaka. Ten zajęczał i próbował wyrwać ręce, by go odepchnąć, ale ten mocniej docisnął jego nadgarstki. - Nie będziesz ssał, nie dojdziesz. - powiedział, a Izuku spojrzał na niego obrażony, ale zamknął usta i zaczął ssać. On mu pokaże! Robić Lunie coś takiego! - Wystarczy, bo je połkniesz - oznajmił blondyn, napawał się tym widokiem, co go jeszcze mocniej podniecało. - Na kolana, wypnij się - oznajmił puszczając jego ręce, a ten podniósł się na łokciach, w chwili, gdy Bakugo zrzucał ubranie.
- Nie. Straciłem ochotę - powiedział oblizując usta i zsuwając się z łóżka, ruszył do szafy, ale został dociśnięty w ścianę.
- Wkurwiłeś mnie w tym momencie. Po co ze mną igrasz? Naprawdę chcesz zobaczyć moją złą stronę? - warknął niskim tonem, przez co Omega zadrżała. Nie odpowiedziała, tylko wypiął tyłek, odsuwając go trochę od siebie i zdążył się przekręcić przodem do napastnika, gdy znowu zderzył się ze ścianą. - Ty mała szujo - warknął głośno i napadł na jego usta, gwałtowanie łapiąc go za tyłek i podnosząc do góry. Mocno napierał na wargi męża i w tym czasie ustawiał się by w niego wejść. Izuku zaplótł nogi na jego biodrach i głośno zajęczał, niechcący przygryzając przy tym męża usta, gdy wsunął się w niego.
- P-Przepraszam, nie chciałem - jęknął głośno i złapał jego twarz, próbując całować krew.
- Pierdolenie - oznajmił blondyn i przeniósł go na łóżko, wcale z niego nie wychodząc. Gdy ustawił się w dobrej pozycji, to trzymając go za pośladki, zaczął go pieprzyć.
- G-Głębiej, nie tam, Kacchan! - jęczał Deku wbijając paznokcie w jego ramiona. Jęczał głośno, nie będąc w stanie powstrzymać łez przyjemności i głosu. W końcu nastąpiła ta chwila, gdy doszli. Chłopak wyrzucił klatkę w górę, krzycząc w unienieniu.
I co myślicie o rozdziale?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro