*57*
Deku postanowił nie czekać, aż Katsuki się ogarnie. Todoroki mu zaproponował, by zajęli się sprzątaniem, aby nie myśleć o tym. To mogło chwilę potrwać, więc zajęli się ponownie sypialniami. praca szła im sprawnie, bo oni obrabiali jedną, drugą Kaminari z Shinso a Kirishima... To w ogóle nie przyszedł. Napisał jedynie sms'a, że coś okropnie ważnego mu wyskoczyło i że przeprasza za to. No nic. Luna stada była wyjątkowo wyrozumiała.
- Deku - zielonooki odwrócił się przodem do drzwi i przygryzł wargę widząc poobijaną twarz męża. Elis zdecydowanie miał parę w łapie. Bakugo podszedł do niego i mocno przytulił do siebie. - Przepraszam... o mało cię nie zgwałciłem - mruknął i stali tak, Izuku gnieciony przez silne ramiona, a Katsuki, przeżywający to.
- Musisz... Iść do lekarza z tym, wiesz? - zapytał chłopak i niepewnie położył mu na głowie dłoń. - Może chodźmy do domu, opatrzę ci rany i odpoczniesz trochę. - powiedział, ale on warknął tylko cicho, na myśl, że miałby go teraz puścić.
- Elis poszedł po apteczkę. Nigdzie nie idziemy - odezwał się po dłuższej chwili. - Chce czuć twój zapach, uspokaja mnie. - oznajmił poważnie.
- Dobrze... Ale ledwo stoisz, usiądź - powiedział i przesunął się z nim w stronę łóżka. - Puść mnie, siadaj, usiądę szybko przy tobie i będziesz mógł się przytulać... - powiedział.
- ICY-HOT - odezwał się Katsuki. - wyjdź - powiedział po prostu, a Todoroki westchnął. Wyszedł, ale nie zamknął drzwi. Po tym puścił zielonookiego i pokazał mu łóżko. Ten usiadł, a Katsuki od razu położył się na boku, z głową na udzie chłopaka, twarzą do jego ciała. Może nie wyglądał, ale potrzebował tego ciepła, by wziąć się w garść. Przy kimś, nawet zaufanej osobie, nie jest taki miły, a gdy są sami, potrafi się naprawdę pozbyć tej skorupy.
- No już - szepcze cichutko Izuku i gładzi go po głowie. - Chciałbyś mieć już dziecko?
- Oczywiście - mruknął cicho. - Chciałbym trójkę, może piątkę. - mruknął.
- A te twoje napady zniknął, gdy będziemy mieli już dziecko? - zapytał spokojnie, patrząc na niego, dalej przeczesując jego blond kosmyki.
- Tak... następne, to już pójdzie gładko. - szepnął cicho i mruczy. - Będąc ojcem jednego, nie będę czuł aż tak ogromnej potrzeby się rozmnażać.
- Oh... Czyli zrobimy sobie dziecko i nie będziesz chciał tyle razy uprawiać seksu? - zapytał, a Katsuki się podniósł.
- Nie myśl sobie, że nie będę brał twojego tyłka. Tak kurewsko dobrze mi się w tobie spuszczać, że mam ochotę robić to codziennie - mówi i unosi brew. Powalił go na łóżko i złapał go za biodra. - Chce się z tobą bzykać dwadzieścia cztery na siedem, chce mieć ciągle swojego kutasa w tobie - powiedział, a zielonooki zarumienił się, przygryzając wargę. - Chce cię teraz...
- Ale miałeś ten napad...
- Przeszło mi - powiedział. - Mój napad to tak jak twoja ruja. Ty podczas niej zachęcasz moją alfę do zapłodnienia cię. Ja podczas dni Alfy i napadów chce zmusić ciebie, byś mi je urodził. Tak jak jeszcze dni Alfy mogę jakoś kontrolować, to napadów nie potrafię o własnej sile woli.
- Niedługo będzie moja ruja, wiesz? - zapytał zielonooki. - Jak myślisz, jakim byś był ojcem? - zapytał.
- Nie wiem. To świeża sytuacja. - powiedział.
- Jeżeli obiecasz... że nie będziesz mnie zmuszał do niczego, ani nie będziesz ode mnie za wiele wymagał... Myślałem... Że to może czas? W końcu po porodzie nie będzie tak, że całe życie będę siedział w domu. Odchowam dziecko i wrócę do bohaterstwa, no i zajmę się sprawami watahy... - mamrotał, a Katsuki zasłonił mu usta.
- Zrobię ci dziecko - powiedział z uśmiechem diabła. - Będę cię pieprzył, aż padniesz ze zmęczenia. - szepnął z uśmieszkiem. - Oh, cholera, zacznijmy już dziś! - powiedział ściągając swoją koszulkę.
- Hej, nie, nie, nie, nie tutaj! - powiedział i popchnął go. - Chciałeś robić dziecko na tym łóżku, prawda? Musisz zdążyć je kupić, więc lepiej pośpieszmy się z sprzątaniem, byś zdążył je zakupić. - powiedział, a Katsuki warknął.
- Ty mały, wredny, podstępny... - mówił z uśmieszkiem i połączył ich usta. Syknął cicho, bo cała jego twarz bolała od ciosów drugiego blondyna.
- Opatrzę ci twarz i chodźmy sprzątać.
- Chce cię pieprzyć. - powiedział poważnie, ale podniósł się i pomógł podnieść się Omedze.
- Pomyślę, może jutro wieczorem. Jak zabierzesz mnie gdzieś. - powiedział i z szczególną delikatnością pocałował go w usta.
Cześć skarby!
Słuchajcie, mam ważne pytanie:
Jak wiecie i czytacie, w powieści są różne shipy, oprócz tego głównego. Mam dla was propozycję. Chcecie po jednym-dwóch - rozdziale odnośnie pary (np wiecie, jak się żyje, co porabiają za dnia i nocy...) Jeżeli nie chcecie tego w powieści, mogę stworzyć osobną powieść, specjalnie do dodatkowych rozdziałów z danym shipem.
Jak wolicie? Co mam robić? Dostosuje się do was.
Jak już będziecie pewni, to kolejne pytanie? W jakiej kolejności rozdziały o nich wstawiać?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro