Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*57*

Deku postanowił nie czekać, aż Katsuki się ogarnie. Todoroki mu zaproponował, by zajęli się sprzątaniem, aby nie myśleć o tym. To mogło chwilę potrwać, więc zajęli się ponownie sypialniami. praca szła im sprawnie, bo oni obrabiali jedną, drugą Kaminari z Shinso a Kirishima... To w ogóle nie przyszedł. Napisał jedynie sms'a, że coś okropnie ważnego mu wyskoczyło i że przeprasza za to. No nic. Luna stada była wyjątkowo wyrozumiała. 

- Deku - zielonooki odwrócił się przodem do drzwi i przygryzł wargę widząc poobijaną twarz męża. Elis zdecydowanie miał parę w łapie.  Bakugo podszedł do niego i mocno przytulił do siebie. - Przepraszam... o mało cię nie zgwałciłem - mruknął i stali tak, Izuku gnieciony przez silne ramiona, a Katsuki, przeżywający to. 

- Musisz... Iść do lekarza z  tym, wiesz? - zapytał chłopak i niepewnie położył mu na głowie dłoń. - Może chodźmy do domu, opatrzę ci rany i odpoczniesz trochę. - powiedział, ale on warknął tylko cicho, na myśl, że miałby go teraz puścić. 

- Elis poszedł po apteczkę. Nigdzie nie idziemy - odezwał się po dłuższej  chwili. - Chce czuć twój zapach, uspokaja mnie. - oznajmił poważnie. 

- Dobrze... Ale ledwo stoisz, usiądź - powiedział i  przesunął się z nim w  stronę łóżka. - Puść mnie, siadaj, usiądę szybko przy tobie i będziesz mógł się przytulać... - powiedział. 

- ICY-HOT - odezwał się Katsuki. - wyjdź - powiedział po prostu, a Todoroki westchnął. Wyszedł, ale nie zamknął drzwi.  Po tym puścił zielonookiego i pokazał mu łóżko. Ten usiadł, a Katsuki od razu położył się na boku, z głową na udzie chłopaka, twarzą do jego ciała. Może nie wyglądał, ale potrzebował tego ciepła, by wziąć się w garść. Przy kimś, nawet zaufanej osobie, nie jest taki miły, a gdy są sami, potrafi się naprawdę pozbyć tej skorupy. 

- No już - szepcze cichutko Izuku i gładzi go po głowie. - Chciałbyś mieć już dziecko?

- Oczywiście - mruknął cicho. -  Chciałbym trójkę, może piątkę.  - mruknął. 

- A te twoje napady zniknął, gdy będziemy mieli już dziecko? - zapytał spokojnie, patrząc na niego, dalej przeczesując jego blond kosmyki. 

- Tak... następne, to już pójdzie gładko. - szepnął cicho i mruczy.  - Będąc ojcem jednego, nie będę czuł aż tak ogromnej potrzeby się rozmnażać. 

- Oh... Czyli zrobimy sobie dziecko i nie będziesz chciał  tyle razy uprawiać seksu? - zapytał, a Katsuki się podniósł. 

- Nie myśl sobie, że nie będę brał twojego tyłka. Tak kurewsko dobrze mi się w tobie spuszczać, że mam ochotę robić to codziennie - mówi i unosi brew. Powalił go na łóżko i złapał go za  biodra. - Chce się z  tobą bzykać dwadzieścia cztery na siedem, chce mieć ciągle swojego kutasa w tobie - powiedział, a zielonooki zarumienił się, przygryzając wargę. - Chce cię teraz...

- Ale miałeś ten napad...

- Przeszło mi - powiedział. - Mój napad to tak jak twoja ruja. Ty podczas niej zachęcasz moją alfę do zapłodnienia cię. Ja podczas dni Alfy i napadów chce zmusić ciebie, byś mi je urodził. Tak jak jeszcze dni Alfy mogę jakoś kontrolować, to napadów nie potrafię o własnej sile woli. 

- Niedługo będzie moja ruja, wiesz? - zapytał zielonooki. - Jak myślisz, jakim byś był ojcem? - zapytał. 

- Nie wiem. To świeża sytuacja. - powiedział.

- Jeżeli obiecasz... że nie będziesz mnie zmuszał do niczego, ani nie będziesz ode mnie za wiele wymagał... Myślałem...  Że to może czas? W końcu po porodzie nie będzie tak, że całe życie będę siedział w domu. Odchowam dziecko i wrócę do bohaterstwa, no i zajmę się sprawami watahy... - mamrotał, a Katsuki zasłonił mu usta.

- Zrobię ci dziecko - powiedział z uśmiechem diabła. - Będę cię pieprzył, aż padniesz ze zmęczenia. - szepnął z uśmieszkiem. - Oh, cholera, zacznijmy już dziś! - powiedział ściągając swoją koszulkę. 

- Hej, nie, nie, nie, nie tutaj! - powiedział i popchnął go. - Chciałeś robić dziecko na tym łóżku, prawda? Musisz zdążyć je kupić, więc lepiej pośpieszmy się z sprzątaniem, byś zdążył je zakupić. - powiedział, a Katsuki warknął. 

- Ty mały, wredny, podstępny... - mówił  z uśmieszkiem i połączył ich usta. Syknął cicho, bo cała jego twarz bolała od ciosów drugiego blondyna.  

- Opatrzę ci twarz i chodźmy sprzątać. 

- Chce cię pieprzyć. - powiedział poważnie, ale podniósł się  i pomógł podnieść się Omedze. 

- Pomyślę, może  jutro wieczorem. Jak zabierzesz mnie gdzieś. - powiedział i z  szczególną delikatnością pocałował go w usta. 




Cześć skarby! 

Słuchajcie, mam ważne pytanie:

Jak wiecie i czytacie,  w powieści są różne shipy, oprócz tego głównego. Mam dla was propozycję. Chcecie po jednym-dwóch - rozdziale odnośnie pary (np wiecie, jak się żyje, co  porabiają za dnia i nocy...) Jeżeli nie chcecie tego w powieści, mogę stworzyć osobną powieść, specjalnie do dodatkowych rozdziałów z  danym shipem. 

Jak wolicie? Co mam robić? Dostosuje się do was. 


Jak już będziecie pewni, to  kolejne pytanie? W jakiej kolejności rozdziały o nich wstawiać? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro