Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*50*

Katsuki stał w przedpokoju, rozmawiając z Kirishimą i Shinso.  Wczoraj się trochę napili, więc od nich chciał się dowiedzieć co on kurwa wyprawiał, że dziś rano zobaczył w łóżku Urarakę w bieliźnie, a nie swojego męża. Właściwie, gdzie był Izuku? Miał drugą zmianę, prawda? Dlaczego nie wrócił na noc?
W tym momencie drzwi otworzyły się i z  impetem uderzyły w ścianę. Katasuki uśmiechnął na widok męża, bo miał na sobie czarne, obcisłe skórzane spodnie i koszulę, w kolorze ciemnej czerwieni, wyglądał jak bóg seksu...  jego chód był szybki i stanowczy, tak jak jego mina. 

- Gdzie ona jest?! - zapytał głośno, a Katsuki zdołał zapytać jedynie "Kto", gdy poczuł mocne uderzenie z  przysłowiowego liścia od męża. Głowa mu odskoczyła, przez co zobaczył, że ten  się nawet nie zatrzymał, tylko poszedł na piętro po schodach. 

- Bro... Wszystko w porządku? - zapytał niepewnie Kirishima. 

- Żesz kurwa.... podnieciłem się - powiedział blondyn i szeroko otworzył oczy, gdy Midoriya ciągnął Urarakę za ramię, ściskając je mocno, w  stronę drzwi. Dziewczyna miała na sobie tylko spodenki, więc  nie zdążyła się ubrać.... wybiegł za mężem, bo ten pchnął dziewczynę na ziemię, przed domem. 

- Jeszcze raz się zbliżysz do mojego męża, a powyrywam ci wszystkie włosy, t-ty ladacznico - powiedział poważnie. Miał nadzieje, że dziewczyna się przestraszy i ucieknie, nie chciał używać na niej przemocy. Zaczęli zbierać się wilki wokół widowiska. Mógłby mieć złą reputację jako Luna i nie będą się czuć z nim  bezpieczni. Chciał, by zwracali się do niego po rady, po pomoc, a nie się go bali. Usłyszał szalony śmiech brunetki. Naprawdę był straszny, aż kilka Alf z  przodu odsunęło swoje dzieci. 

- Co ty niby możesz mi zrobić? - zapytała, podnosząc się. Stanęła prosto i rozmasowała ramię. - Jesteś nędznym szczurem, Luno -  oznajmiła poważnie.  - Jesteś beznadziejnym okazem. BEZNADZIEJNYM - podkreśliła. - Miałaś opiekować się watahą. Zamiast tego, spełniasz się w roli bohatera. Miałaś wysłuchiwać skarg. Ludzie się nie skarżą, bo wiedzą, że nic nie ugrają. Miałaś urodzić potomka Alfie stada! Dwa lata już na to czekamy! I co? Jeżeli jesteś bezpłodny, jesteś bezużytecznym workiem na spermę. Potrzebujemy silnej Omegi, która urodzi silne szczeniaki. Ty taki nie jesteś - plunęła mu w  twarz.  Gdzieś z tyłu, Katsuki chciał na nią ruszyć, bo naprawdę wkurwiła go ta gadka, ale Kirishima i Shinso go powstrzymali. Wszyscy w napięciu  patrzyli na Lunę stada, która stała z opuszczoną głową. Izuku poczuł pieczące łzy pod powiekami. Nie. Nie da jej wygrać. 

- Mylisz się - oznajmił, unosząc głowę. wytarł dłonią twarz i spojrzał jej w  oczy. 

- Co? - warknęła na niego, ale nie spodziewała się, że chłopak ją uderzy. Tak, uderzył kobietę, Omegę, z otwartej dłoni. 

- Opiekuje się watahą.  - oznajmił patrząc na jej zszokowaną twarz. - To ja pilnuje pieniędzy w stadzie, ja je rozdaje dla potrzebujących. - powiedział. - Z własnych pieniędzy, z pracy bohatera, dokładam do skarbu watahy. - powiedział. - Nawet jeżeli jestem bezpłodny, zresztą, nie ważne, czy ja czy inna Omega, nie jesteśmy workami na spermę. Nie jesteśmy dziwkami i nie jesteśmy słabe. Posłuchaj mnie - powiedział poważnie. - Te bezużyteczne worki na spermę, którymi określiłaś Omegi zajmują się dziećmi w  domie dziecka.  Pracują ciężko, by dzieciom, których nigdy nie będą mieć, było dobrze, same je przygarniają, by miały dom i rodziców. Pomagają dla potrzebujących, serwując im ciepłe posiłki. Pomagają w polu, by odciążyć swoich mężów.  A ty? Co ty zrobiłaś dla watahy, ty użyteczna Omego? - zapytał. - Gówno. - powiedział wściekły. - Nie pokazuj mi się nigdy więcej na oczy. Wyrzucam cię z watahy.

- Nie możesz! - wrzasnęła. 

- JESTEM LUNĄ TEGO STADA! - oznajmił. - Bronie dzieci, Omegi, Bety i Alfy przed tak toksycznymi ludźmi jak ty. - powiedział, patrząc jej prosto w oczy. - Nie będziesz zaniżać nikogo wartości. Każdy jest wyjątkowy! A ty nie masz prawa tego nikomu odbierać swoją pieprzoną gadką.  Skazuje cię na dożywotnią banicję - oznajmił, a brunetkę zmroziło. 

- A-Ale... Alfo... - spojrzała na Katsukiego, szukając pomocy. Miała chyba nadzieje, że ten każe Lunie przestać. 

- No! Katsuki - zielonooki się odwrócił do męża. - CO ty o tym powiesz? - zapytał. Tak na prawdę, w tym momencie go testował. Od tego, jaką teraz decyzję podejmie, zależało ich dalsze życie. 

- Słowa Luny mają taką samą moc jak moje - powiedział, podchodząc do Deku i obejmując go w pasie. - Zostałaś banitą - potwierdził z dumnie uniesionym podbródkiem. - Jeżeli jeszcze ktoś będzie śmiał w ten sposób obrazić mnie, Lunę, bądź kogokolwiek ze stada, wymierzeniem kary zajmę się osobiście z moją Omegą przy boku. - skierował swoje słowa do tłumu, który zaczął szeptać między sobą.  Kiwnął palcem na swoich Ochroniarzy, więc Kirishima zmienił swoją postać. Po chwili stanął przed nimi piękny, dumny siebie czerwony smok.  Zamachnął skrzydłami, wzbijając się w powietrze. Shinso przytrzymał Ochacko, by Kirishima mógł złapać ją w swoje szpony i odlecieć z nią za horyzont. 






Uhhh, takie emocje przeżywałam pisząc ten rozdział, że mnie normalnie palce bolą od stukania w klawiaturę. 

Mamy rozwinięcie i zakończenie akcji z Uraraką. Nie było wyrwanych włosów, ale mam nadzieje, że jesteście usatysfakcjonowani. 

Co możecie mi powiedzieć o rozdziale? Podoba wam się?


Komentarz, please?


Jak myślicie, czy Katsuki też dostanie jakąś karę za to, że pocałował Urarakę? Hmmm?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro