*44*
Katsuki siedział na fotelu i patrzył na swojego przyjaciela. Ten pocierał swoje skronie. Shinso obok niego zastanawiał się nad czymś bardzo poważnie. Gdy przyszedł do niego Kaminari, to złapał go za dłoń.
- Co byś zrobił, gdybym cię wziął, mimo twojej woli? - zapytał, a Denki zarumienił się speszony.
- C-Chodzi o wczorajszą zabawę? - zapytał i przygryzł wargę, a ten pokręcił głową.
- Nie mówię o improwizacji scenkowej. Tylko o tym, gdybym nagle cię złapał i powiedział, że cię wezmę. Wyszedłbym bez rozciągania, a jedyny mój argument to by był 'jesteś mokry, wejdzie bez problemu' - powiedział a Kaminari się zastanowił.
- Ja lubię... Ale czekaj. Chcesz mi powiedzieć, że to dlatego Izuku w nocy siedział w łazience i płakał? Znaczy nad ranem. - zapytał i spojrzał na Kacchana. - Zdajesz sobie sprawę, Alfo, że twój mate to delikatna istota? Nie jest dziwką, byś mógł mieć w dupie jego zdanie. Ba! Nawet z dziwkami nie możesz robić tego czego chcesz bez ich pozwolenia - oznajmił poważnie. Chyba się zirytował. - Nie bierz z niego przykładu, bo cię pierdolne prądem - oznajmił do Shinso, a ten uniósł brwi.
- Wiesz, wkurzyłeś mi męża - stwierdził fioletowowłosy patrząc na blondyna.
- Nie dobijajcie go. - poprosił Kirishima. - Chcesz iść poćwiczyć? Pozwoli ci to się rozładować emocje. - oznajmił i wstał. - Chodź. Przyda ci się rozruch - powiedział i utwardził swoje ciało, uderzając pięściami o siebie. - Czekam na dworzu! - oznajmił, a gdy Bakugo wyszedł, udali się w stronę polany w lesie. Uwielbiali tam ćwiczyć, bo mogli dać upust wszelkim emocjom, nie martwili się, że kogoś skrzywdzą i mogli na siebie krzyczeć.
Ich wrzaski i bijatykę można było usłyszeć już na skraju lasu, więc najwyraźniej Bakugo tego naprawdę potrzebował.
Wyszli zza drzew, cali w czerwonej cieczy z przeciętych ramion, czy siniakach na policzkach, ale wyglądali na zrelaksowanych. Po szybkich prysznicach znowu usiedli na kanapie.
- Minęło kilka godzin... Gdzie on może być? - zapytał blondyn i odsunął od siebie talerz. - Sam chciał, dlaczegóż się tak wścieka? - zapytał i westchnął. - To wszystko jest do dupy! Jeszcze uciekł i nie mogę z nim pogadać!
- Myślę, że musisz przeprosić. - oznajmił Kirishima.
- Ja?! Ja?! - oburzył się. - To on się nie sprecyzował! - warknął. - Sam nie wiedział czy chce czy nie! Po za tym miałem prawo uprawiać z nim seks! Jest moim mężem! - warknął.
- Ale ty jesteś powalonym idiotą - usłyszał od strony drzwi, więc warknął na ciepło-zimno. Za nim stał Elis. - Pomijając to, że nie masz prawa go tak traktować, nie masz prawa go też brać jak ci się podoba, to pamiętasz swoje słowa z nocy, w której okazałeś mu zainteresowanie przed wszystkimi? - zapytał siadając pewnie na fotelu. Blondyn usiadł obok Kirishimy na kanapie.
- Do czego kurwa zmierzasz? I po co ci ten pieprzony ochroniarz?! - warknął głośno.
- Elis pomógł mi uspokoić Izuku. - oznajmił, po czym założył nogę na nogę. - Nie chce cię widzieć przez co najmniej tydzień. Tak nam przekazał. - powiedział. - Więc, pamiętasz, co mu wtedy naopowiadałeś? - zapytał.
- Czego ty kurwa chcesz?! - zapytał zły. Todoroki pomasował swoją skroń i wyciągnął kartkę.
- Moje ciało i dusza, należą do ciebie. Tylko do ciebie. Ty decydujesz co będę robił z twoim ciałem, mogę ci dać prawdziwą rozkosz, albo ból. Ty decydujesz jak zadowolisz mnie.Ty decydujesz kiedy i ile razy będziesz mi pozwalał, nie zamierzam cię do niczego zmuszać, będę cię chronił. Jednak... Wiedz, że gdy staniesz się mój, nie wypuszczę cię z ramion. Nie oddam cię żadnemu innemu Alfie. Zabije każdego, kto będzie chciał ci mnie odebrać. Zamorduje własnymi rękoma każdego, z którym mnie zdradzisz... Ale myślę, że nie będziesz czuł potrzeby by to zrobić. Będziesz moją królową. - przeczytał i złożył kartkę.- Dawałeś mu takie obietnicę, a potem je bezczelnie złapałeś. Nie minął miesiąc od ślubów, a ty robisz co chcesz. Jesteś pizdą nie Alfą, skoro nie potrafisz dotrzymać danego słowa - oznajmił poważnie chłopak. - Izuku będzie na moim ślubie. Jednakże nie próbuj się do niego zbliżać. - oznajmił. - Albo własnoręcznie cię zamrożę.
- Zaczęliście się za bardzo spoufalać - warknął na nich. - Wypierdalajcie mi z domu głównego! Wszyscy! Jazda, wynocha! Nie będziecie stawiać mi warunków, sukinsyny jebane! - wrzasnął. Gdy ci wstawali i wychodzili, warczał głośno przez zaciśnięte zęby. Jak oni śmiął go krytykować?! Jest Królem! Gdyby nie on nie istnieliby!
Katsuki nadal nic nie zrozumiał. Widać, że jest jeszcze dzieckiem. Nie potrafi poważnie podejść do problemu tylko się wścieka. Nie chcę przyjąć pomocy i wkurza się na przyjaciół... Jak będzie tak dalej postępował to pewnie go zostawią prędzej czy później.
Co myślicie o rozdziale? Todoroki powiedział mu trochę do słuchu, co?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro