*30*
Podobał mi się wasz odzew, ale czy jest wystarczający? Tak myślisz?
Deku wtulił się w Bakugo, wiedząc co się zaraz stanie był poddenerwowany. Cholera jasna, no, miał mu się oddać, wiedząc, że on tylko na to czekał i ludzie tego oczekują? To nie w jego stylu.
- A-A... Możemy zostać? Proszę. - szepnął cicho, na co Katsuki popatrzył na niego z niedowierzaniem. - W-Wiem, że nie od razu trzeba iść do łóżka. Sam mi tłumaczyłeś - powiedział zaciskając ręce na jego koszuli.
- Jasne - postawił go, ale po jego minie widać było, że jest niezadowolony. - W takim razie idziemy do stołu na ucztę, potem weselne zabawy - oznajmił i ruszył sam, szybkim krokiem w stronę jedzenia.
- Nie przejmuj się tym. Będzie wkurzony, napalił się podczas oznaczenia - powiedział Elias, znajdując się przy nim. - Alfy też się podniecają - oznajmił spokojnie. Ten kiwnął głową. - Jak chcesz, możesz się przebrać z tych mokrych ubrań. - oznajmił. - Zawołam Bakugo, by też przyszedł. - machnął i po chwili sam Bakugou skierował się do domu głównego. Midoriya, bo nie chciał przejąć nazwiska Katsukiego, wszedł do sypialni z przygotowanymi ubraniami. Zrzucił już z siebie marynarkę, koszule i krawat, gdy do pomieszczenia wszedł Alfa. Spojrzał się na swojego męża, gdy ten był pół nagi i nie wytrzymał. Podszedł do niego i rzucił na łóżku.
- C-Co ty?! - zapytał, a on zrzucił z siebie mokre ubranie.
- A jak myślisz? Jesteś moim mężem. Teraz mogę cię posiąść. Tak długo na ciebie czekałem, a ty co? Chcesz dalej czekać?
- Kacchan, przestań, przerażasz mnie! - oznajmił, gdy ten rozpiął spodnie od garnituru. Pozbył się ich i był całkiem nagi, a Izuku naprawdę zaczął się bać. Rzucał się, gdy ten zdejmował mu dół, ale tylko my pomógł w tym tak naprawdę. Patrzył na ich nagie ciała że lzami w oczach. - Chcesz mnie zgwałcić, bo jesteśmy po ślubie!? - zapytał. - Jesteś podłym sukinsynem! - wrzasnął. Izuku naprawdę rzadko przeklinał, tylko, gdy był bardzo wkurzony.
- Chyba cię pojebało. Sam będziesz prosił o to bym w ciebie wszedł. - oznajmił i patrząc mu w oczy wysunął język i przesunął nim od mostka aż do penisa, biorąc go do ust i to bez żadnych zachamowań. Deku zasłonił usta dłonią.
- Kacchan, proszę przestań! - poprosił bliski płaczu. - Nie chce ci się oddać! - krzyknął.
- Że co?! - zapytał blondyn, odsuwając się od niego. - To po chuj zostałeś Luną mojego stada?! Po chuj przyrzekałeś mi wierność i to, że urodzisz mi dzieci, skoro nie zamierzasz?!!? - warknął głośno.
- Nie chce ci się oddawać teraz! - oznajmił. - Chce w spokoju spędzić te kilka godzin. Zjeść i napić się z tobą. Z przyjaciółmi. W życiu nie chodzi o seks.
- Nie mogłeś tak od razu? - zapytał zły, zaczynając się ubierać. - Przestań robić taką minę, tylko się ubieraj. Idziemy na imprezę weselną - oznajmił i pocałował go.
*****
Wilki, mając okazję bawić się, robiły to bardzo... Głośno. Tańce, śpiewanki, picie... No i w krzakach czyste szaleństwo, jak jakaś para poczuje chęć na barabaszki. Nie było na to rady, po prostu już tak było. Szczególnie, jak byli na weselu Alfy i Luny.
- Zaprowadziłem Izuku do domu, bo nie czuł się najlepiej. Idź do niego - odezwał się nagle Todoroki. - Przy okazji, powiedział mi, co próbowałeś zrobić. - oznajmił. - Uspokoiłem go trochę. Tylko nie bierz go za mocno. - oznajmił. - Możesz mi podziękować później. - Katsuki nie miał pojęcia o co chodzi temu durniowi, ale poszedł do domu. Wszedł do sypialni i stanął w progu. Zielonowłosy chłopak zarumienił się mocno, przygryzając wargę.
- Chciałem cię przeprosić za tamto... Ja się po prostu boje tego wszystkiego. No bo to pierwszy raz.
- I postanowiłeś przeprosić tym strojem? - mówił o półprzezroczystej narzucie i stringach z koronką.
- Tak. - szepcze i klepie miejsce obok siebie. Katsuki podszedł do niego i pocałował go.
- Jesteś pewny? - pyta spokojnie, ale nie mogł się przestać uśmiechać.
- Tak, Katsuki. Tylko bądź delikatny. Proszę.
- Oczywiście. Będziesz krzyczał z czystej przyjemności. - powiedział z szerokim uśmiechem i pocałował go.
I co? Myślicie, że taki mały odzew wystarczy? Zróbcie mi duży spam skarby. Wtedy dostaniecie czego chcecie. Obiecuje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro