Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*27*

Half and Half siedział i popijał letnią herbatę, obok siedział Deku, a przed nimi Siedzieli Elis i Bakugo. Deku wszystkich zebrał, bo musieli porozmawiać o doradcach.

- Rozmawiałem z Todorokim i zgodził się być moim doradcą. - oznajmił spokojnie patrząc na blondynów. - A moja propozycja, to by Elis został doradcą Bakugo. Czytałem o tym, jest starszy, bardziej stonowany, ma sporo rodziny wokół, więc może też przeprowadzać uliczne sondy. - mówi spokojnie.

- Ten... Jest moim rywalem, więc absolutnie! - warknął czerwonooki.

- Nie jest. Więc uspokój się.

- Jest. Pocałował cię. Zabrał twój pierwszy pocałunek. - warknął głośno.

- Skąd o tym wiesz? - zerknął na Todorokiego i poprawił swoje włosy. - To co się działo przed naszym randkowaniem nie powinno cię obchodzić Kacchan. - oznajmił. - Nie patrz na mnie tak. Powiedziałem ci coś. Nie obchodzi mnie twoja zazdrość. Nic między nami nie ma i nie będzie.

- Co ty pierdolisz?! Patrzył na ciebie jak zwierzę wtedy, chciał cię zerżnąć!

- Powstrzymał się wtedy na karaoke! Myślisz, że to jest zabawne do cholery?! Przestań po nim jechać! Sam byś mnie 'zerżnął' i jesteś w tym bliżej niż on, kiedykolwiek! 

- Rozjebałbym mu wtedy łeb, gdyby cię dotknął!

- Jesteś od niego słabszy! Gdyby chciał to by mnie zgwałcił, a ty byś nie był w stanie go powstrzymać! - wrzasnął. Nastała bardzo długa cisza. Bakugo poczuł wściekłość, bo jego przyszła Luna powiedziała mu, że nie jest w stanie jej obronić. Gdy Deku wychodził z salonu, chciał iść za nim, ale Todoroki go zatrzymał.

- Nie idź do niego. Chcesz usłyszeć więcej o swoich słabościach? - zapytał. - Oboje się musicie uspokoić, więc nie idź.

- Wypierdalaj mi stąd Elis. - oznajmił poważnie Bakugo, patrząc na blondyna. - Wynoś się! - wrzasnął i chciał rzucić się na niego z pięściami. To przez niego. To wszystko przez niego!

- Dość - Todoroki postawił przed nim ścianę z lodu. Tylko na tyle by Elis zdążył wyjść. Jakby nie patrzeć , Bakugo nie wiedział, że mężczyzna znalazł sobie mate. To mogło tylko podsycać jego zazdrość. Ta myśl, że mężczyzna jest wolny, a Deku widział w nim partnera. Potencjalnego ojca swoich dzieci.

- Ty też wypierdalaj. Pokaże mu do kogo on należy. - oznajmił i ruszył do sypialni. Nie bawił się w pukanie, tylko uderzył w drzwi z buta. Był zbyt wściekły, by być miłym.

- Co ty robisz?! Wyjdź! - oznajmił chowając do  szafki coś z prędkością światła. Kacchan to wychaczył i ruszył w jej stronę, ale ten go zatrzymał. - Wyjdź!

- Co to kurwa ?! Pokaż! Zdradzasz mnie z czym kurwa?! - pyta i odsuwa go z takim impetem, że ten się podknął i wylądował na łóżku. - Co to jest?! - zapytał pokazując mu tabletki.

- Jestem przeziębiony! Jesteś kurwa przewrażliwiony! - krzyknął. - Wynoszę się stąd, a ty nawet nie próbuj się do mnie odzywać. Mam dość twoich humorów! - warknął głośno, a ten uderzył go. Tak. Izuku dostał w twarz. Został spoliczkowany.

- Chyba sobie kurwa żartujesz - zaśmiał się Katsuki. - Nigdzie nie idziesz. Jesteś mój. - oznajmił, a Midoriya, zaczął iskrzeć. Był tak wściekły, że wystarczył jeden cios i Katsuki poleciał na szafę. Zielonowłosy wybiegł z pokoju czym prędzej. Może i uciekał, ale miał do tego prawo. Blondyn był okropny. Próbował ograniczyć mu wolność! Sukinsyn!

***
Katsuki patrzył na swój telefon w pełnym skupieniu. Czekał, nadal czekał aż Izuku mu odpisze. Po ich kłótni, okazało się, że musi zostać w watasze, więc nie widział go już od tygodnia i dostawał szału. Okej. Zrobił za dużo, ale Deku też nie był święty, okej? Wszystko działo się za szybko, miał za dużo na głowie.

- Wyjdź - oznajmił, nawet nie patrząc na Kirishimie, który wszedł. Nie dopuszczał do siebie nikogo, po za tym nawet mało co jadł, bo... Czuł się winny. Okej? Też miał uczucia.

- Mówiłem ci. On nie chce. Od wczoraj  nie tknął jedzenia. Pomóż mu Izuku, albo się zagłodzi - usłyszał blondyn i poderwał się do góry. Ruszył szybkim krokiem do drzwi i prawie wyrwał je z zawiasów, a gdy zobaczył za nimi swojego mate, to nogi się pod nim ugięły.

- D-Deku... - powiedział, a chłopak podszedł do niego bez słowa i przytulił go, wcześniej klękając. - Przepraszam za tamto. Wariuje bez ciebie... I przy tobie, bo myśl, że nadal ktoś może mi cię odebrać....wkurwia mnie. - oznajmił, a ten westchnął.

- Oj, Kacchan. - westchnął. - Do letnich wakacji już niedługo. Prawie wszystko ogarnięte do ślubów, a ty mnie tak potraktowałeś. Miałem prawo się wkurzyć. Musimy porozmawiać, więc wstań, idziesz coś zjeść i potem się przespać, albo wróce do domu. - powiedział poważnie. - Tęskniłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro