Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*20*

- Tak! Naprawdę! - zaśmiał się Izuku głośno. Zjedli sobie przekąski z koszyka i rozmawiali patrząc na ocean. W pobliżu były lampy uliczne, bo to plaża przy drodze, więc nie było aż tak ciemno.  - Pamiętam. Tak, jak byliśmy mali, wtedy ciagnęłeś mnie za rękę i mówiłeś, że 'Moja królowa!' - zachichotał znowu. Przytulił się do swoich kolan wspominając piękne dzieciństwo, przed tym jak dowiedział się, że nie ma Quirk.

- Od kiedy masz moc? - zapytał go Katsuki. Jakby wiedział o czym myśli.- Nie miałeś jej. - oznajmił. - Wtedy chyba dlatego cię gnębiłem.

- Dostałem. - nie potrafił go okłamać. - Ale to musi zostać tajemnica. Została mi powierzona moc, by uratować życie wielu osobom.

- Przejebane. A kiedy chcesz mieć własne dzieci? - zapytał Katsuki patrząc na niego. - Chce co najmniej dwójkę. - oznajmił. - I seks codziennie, rano, wieczorem... - zamruczał, zbliżając się do niego. Poczuł dłonie na klatce i został odepchnięty. - Kurwa! Nie odpychaj mnie - warknął.

- Kacchan. To co mówiłem do tej pory nie zniknęło. Jestem wolny, nie muszę cię wybrać. Jeżeli naprawdę chcesz bym z tobą został... Udowodnij to.

- Jestem gotów złożyć przyrzeczenie już i teraz - oznajmił. - Daj mi szansę. Zostańmy parą, zadbam o jakieś te randki, czy co tam sobie wymyślisz. - oznajmił.

- Dobrze. - wzdycha chłopak. - Dziękuję za dzisiaj. Musimy już wracać. - oznajmił całując go w policzek, a Bakugou warknął i pocałował go w usta z namiętnością i agresją.

- Pamiętaj, by nigdy mi nie odmawiać pocałunku, bo się wkurwie.

- Właśnie o tym mówię. Wracamy do domu, chodź. - oznajmił zielonowłosy. - Jeżeli... Będziesz się starał nie będę miał powodów, by ci odmawiać. Ale jak narazie jesteś zaraz za startem jak pionek. Nie jesteś nawet w połowie planszy. To potrwa.

- Jak chcesz - warknął i patrzy na niego. - Daj mi buziaka. - mruknął marszcząc brwi, a chłopak się uśmiechnął i pocałował go w polik.  - Okej. Wracamy do domu.

****

Todoroki siedział w swoim pokoju, obracając w rękach kartką z numerem. Nie wiedział czy napisać do Elisa, czy nigdy więcej się z nim nie spotkać. Przez swojego ojca, musiał udawać Alfę. Cała rodzina Alf i jedna Omega. Nie był z tego powodu zadowolony.
Usłyszał pukanie, więc podniósł się.

- Midoriya? Cześć, wejdź. - cofnął się. Każdy wiedział, że Izuku jest Omegą, że Bakugo jest jego mate i jak drą koty przez to.
Minął tydzień od oczyszczającej nocy (Todoroki od zawsze wiedział, że jest Omegą, więc nie brał w niej udziału), o Katsukim i Izuku było głośno, bo na treningach potrafili ze sobą walczyć, a po szkole znajdowało się ich razem uczących się u któregoś w pokoju. Musiał to być sposób na rozładowanie stresu, najwyraźniej Bakugo nie mógł usiedzieć, gdy miał idealnego partnera obok siebie.

- Mam coś dla ciebie - mówi i wyjął zza pleców torbę prezentową. Todorokiego zlał pot. Jeżeli ten facet tak nieostrożnie przekazał go Deku... - Widzę stres na twojej twarzy. Nie martw się Shoto - odłożył prezent i wziął jego dłonie w swoje. - Powiedział mi, ale nie musi cię to martwić. Nikomu nie pisnęłem słowa. On także. Po prostu się zastanawia dlaczego nie napisałeś.

- Nie powinien był tobie mówić. - mówi spokojnie i odsunął się. -Wierze ci, że nie powiesz, ale teraz..

- Todoroki. Miej gdzieś swojego ojca. - powiedział nagle Deku. - Masz prawo żyć jak chcesz. Z tego co wiem, kiedy Alfa cię oznaczy, twoi rodzice nie mają wpływu na ciebie, ani na twoje wybory. A Elis nie będzie cię trzymał na smyczy.

- Naprawdę? Znasz go na tyle? - zapytał biorąc prezent do ręki.

- Tak. Dużo się widywaliśmy i nadal to robimy jako znajomi. Opowiada mi o świecie wilków, bym nie zrobił jakiejś wtopy. Ale nie może się powstrzymać przed rozmawianiem o tobie. Oczarowałaś go. - mówi. - W następny weekend jadę do watahy. Chcesz jechać ze mną?

- zastanowię się nad tym- obiecał i spojrzał na paczkę. Odłożył ją w bezpieczne miejsce. - Dobrze, usiądź, przyniosę herbaty. A teraz mi powiedz, co zamierzasz. Widać po Bakugo, że jest coraz bardziej napalony, musi znaleźć sobie narzeczonego przed siedemnastym rokiem życia, albo wezmą pierwszą lepszą  Omegę z dobrym rodowodem.

- Oh, nie wiedziałem - podrapał się po głowie. - Chce by się starał. Nie może dostać wszystkiego od tak. - mruknął. - Ale pewnie się zgodzę. Czuje, że dostałbym szału, gdybym nie widział go kilka dni. - oznajmił spokojnie. - To chyba przez więź. Też tak czujesz?

- Ciągnie mnie, ale ja jeszcze nie miałem fizycznego kontaktu z nim, dlatego nie potrzebuje go do życia. Myślę, że powinieneś się zgodzić jak najszybciej. We dwoje będziecie silniejsi. To nie jest obowiązek od razu spłodzić dzieci. Możecie poczekać do końca szkoły z tym, a w międzyczasie zająć się sprawami watahy.

- Dziękuję za radę, Shoto. Zostawię cię samego z prezentem od Elisa. - mówi i rusza do wyjścia. - dziękuję za radę.





Dziś taki spokojniejszy, bo nie zawsze będzie akcja przecież, dowiedzieliśmy się trochę o Todorokim i jego uczuciach.

Czy ten rozdział był nudny?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro