Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*2*

(AKCJA ROZGRYWA SIĘ JUŻ PO OTRZYMANIU QUIRK)

Od połknięcia włosa, Izuku zaczął się z dnia na dzień coraz gorzej czuć. Czasem brakowało mu tchu, a innym razem musiał brać silne leki przeciw wymiotne, bo potrafił wymiotować całe dnie. Wszystko się odbijało  na zdrowiu rzecz jasna, a to samo w  sobie prosiło się o kłopoty. 
Jak co rano musiał iść pobiegać, aby pozbyć się nudności, więc wyszedł po cichu z domu i ruszył do lasu na terenie Akademii.  Jak co dzień po dwu godzinnym bieganiu musiał podejść do sklepu, by kupić sobie wody i zjeść coś na szybko. Przeglądał półki w poszukiwaniu czegoś lekkiego i sycącego, ale wiedział, że nie znajdzie. Po śniadaniu w szkole będzie musiał wziąć kolejną porcję tabletek na dolegliwości jakie go nawiedzają. 
Ruszył w  drogę powrotną powoli popijając wodę, błagając w myślach, by żołądek przestał mu się wykręcać na drugą stronę z głodu. 

- Łapcie go - usłyszał i zdążył się odwrócić, a dwóch facetów go wciągnęło do furgonetki, która zwolniła, aby było to możliwe. Nie był w stanie się wyrywać, bo po pierwsze, był wykończony, po drugie, bez jedzenia zawsze był  osłabiony, po trzecie  ktoś przyłożył mu  szmatkę do ust i nosa z znaną substancją. Osłabiony organizm padł od razu, mimo że podświadomość i sam Izuku chciał walczyć. 

Ocknął się w jakimś białym namiocie. Rozejrzał się i dostrzegł kroplówkę, oraz kilka innych osób. Były to kobiety i mężczyźni w podobnym wieku do niego, przynajmniej tak podejrzewał. Usiadł powoli, ale od razu poczuł i to wyraźnie, że już nie jest taki zmęczony. To przez to, że był nieprzytomny? Nie... Nie ważne ile odpoczywał, to nic nie dawało. Musiało być coś w kroplówce. Rozejrzał się i potarł oczy, bo miał jakieś je przewrażliwione na słońce ostatnio. 

- Tak, przywieźli ich o wiele więcej niż ostatniej pełni  - oznajmił ktoś spokojnie i zasłona imitująca wejście ruszyła się, po czym ukazała się niska sylwetka dość młodej kobiety. Jej fioletowe oczy od razu spadły na chłopaka, do którego ruszyła powolnym krokiem.  - Dzień dobry skarbie, jak się czujesz?  - zapytała, biorąc taboret, który stał pomiędzy  łóżkami i usiadła na nim, dokładnie przed chłopakiem. 

- J-Ja... Dobrze... Ale... Gdzie ja jestem? - zapytał patrząc na nią. Nie miał pojęcia skąd, ale wiedział, że nie zrobi mu krzywdy. Czuł się w jej obecności spokojny. Było to dziwne, bo został porwany. 

- Dobrze. Opowiem ci wszystko, ale w między czasie będę się badać  - powiedziała i wyciągnęła notatnik. 

- Zaraz... Ile byłem nieprzytomny?  - zapytał i zaczęła wzrastać w nim panika. Gdy dowiedział się, od zupełnie spokojnej kobiety, że dwa dni, to szerzej otworzył rzeczy z przerażenia. - J-ja... Ja jestem nieuleczalnie chory, ja co rano musze brać tabletkę, inaczej mogę umrzeć, ja muszę do domu, nawet nie wiem jak ten lek się nazywa ... Cholera.... 

- Mówisz o tym? - zapytała wyciągając woreczek z  jedną tabletką.  Chłopak poznał, że to ta. Miała specyficzny wzorek na powierzchni i nie typowy kolor.  Izuku pokiwał głową i wyciągnął rękę po nią, ale ona nie dała mu jej.  - One nie są ci potrzebne. - oznajmiła, a Deku spojrzał na nią zszokowany. - Ona miała zablokować twoje naturalne instynkty. Jak masz na Imię?

- Izuku Midoriya. - powiedział odruchowo, nie rozumiał co ta miała na myśli, pragnął się tego dowiedzieć. 

- Posłuchaj słoneczko. - oznajmiła. - To co ci teraz powiem, będzie naprawdę trudne do  uwierzenia. Nie przerywaj mi, a  po moim tłumaczeniu na wszystko odpowiem - obiecała spokojnie, a ten przełknął ślinę i pokiwał głową. Zaczęła więc mówić. - Jak pewnie wiesz, na świecie istnieją ludzie obdarzeni i nieobdarzeni. - kiwnął głową. - Zwykli ludzie nie wiedzą, ale na świecie istnieją też osoby obdarzeni inaczej. Mają swoje Quirk - pokazała jak na jej dłoni wyrasta mały kwiat, który zerwała i włożyła mu za ucho. - ale nie tylko to. - po powiedzeniu tego otworzyła usta, ukazując ostre kły, jej paznokcie zrobiły się jak szpony. - Mamy w sobie geny wilków. - oznajmiła patrząc na niego. - Możesz się zastanawiać,  co to ma do rzeczy, są ludzie wyglądający jak jaszczurki, czy ptaki, więc co w  tym dziwnego? Różnica jest taka, że jesteśmy rasą pierwotnych wilków, to znaczy, że potrafimy zmienić w się całkowicie w to zwierzę. - spokojnie patrzyła jak oczy chłopaka, które otwierają się jeszcze szerzej. - Masz co do tego jakieś pytania, czy mogę kontynuować? - zapytała, a on pokręcił głową. -  Żyjemy głównie w lasach, bo tutaj czujemy się najlepiej, ale nie jesteśmy zacofani.  Czasem żyjemy pośród ludzi, ale o tym dowiesz się na zajęciach objaśniających. Powinnam ci opowiedzieć o historii naszej watahy...  Szesnaście lat temu miało miejsce zdarzenie nazywane krwistą rzezią. - wzdrygnęła się na te słowa. -  Wtedy na naszą wioskę najechali ludzie, wojska ludzi konkretnie. Dorosłe wilki, które chroniły swoich dzieci były zabijane, często przed tym katowane, by się nie rzucały, bo dzieci do roku czasu były zabierane do furgonetek.  Mamy bardzo silne uczucia, względem dzieci, gdy trzeba, oddajemy za nie życie, stąd to rzucanie się do ludzi. - mruknęła i spojrzała na mężczyznę, który poruszył się na łóżku i wróciła wzrokiem do Izuku.  -  Szesnaście lat temu, po tym wydarzeniu inne plemiona  postawiły się zemścić, przez co zaczęliśmy wojnę z ludzkim pokrojem. Mieliśmy mądrego Alfę, dlatego udało nam się ludzi zmusić do klęknięcia przed nim. Oddali nam dzieci, które zabrali, ale nie wszystkie. - oznajmiła. - Faszerują was tym gównem dawni ludzie podłego władcy ludzkości. - mówiła. - Ale raz na jakiś czas czuć zapach, wasz zapach, który pokazuje, że jesteście nasi. - zakończyła. Cóż... Izuku musiał przyznać, że kobieta za cholerę nie umiała opowiadać, ale w miarę zrozumiał.  

- Zaraz, bo ja nie do końca chyba .... Mówisz, że  ci teraz faceci porwali nas, bo jesteśmy potomkami pierwotnych wilków? - zapytał, a ta kiwnęła głową - Faszerowano nas tabletkami... Byśmy się nie dowiedzieli o tym? - znowu kiwnęła głową, a ten potarł palcami brodę. - Ja... Nie mogę uwierzyć. - powiedział, a  ona zaśmiała się.

- Nikt nie wierzy, skarbie, więc nie przejmuj się.  -  powiedziała ciepło i pogłaskała go po głowie.  - Przynieść ci coś do jedzenia? No tak, oczywiście, że tak. - zaśmiała się i popukała w głowę. - Ale najpierw badania, ok? I tak się rozgadałam  - uśmiechnęła się delikatnie do niego, a on kiwa głową.

Co tu się porobiło. 








Cześć! Co sądzicie o tym rozdziale i o samym pomyśle na opowieść? 

Nie umiem opowiadać na raz wszystkiego, zawsze coś pokręcę, więc pytanie do was, zrozumieliście wypowiedź kobiety?  Jak macie wątpliwości, to nie krępujcie się, uczę się tak naprawdę opowiadać  historie (wiecie, dużo wątków i zawsze albo za dużo coś, albo za mało). 

Jakieś pytania?

Zostawcie komentarz i gwiazdkę!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro