*14*
Czerwonooki stał pod drzwiami sypialni swojego przyjaciela. Próbował się tam dostać, bo słychać było z niego dziwne i niepokojące dźwięki. Nie mógł pozwolić, aby Król zrobił sobie krzywdę, więc wezwał Shinso. Kaminari zadowolony nie był, że ktoś mu zabrał chłopaka z łóżka, ale była to konieczność.
- Katsuki otwórz! - powiedział Shinso pukając do drzwi. Młody mężczyzna głupi nie był. Nie odpowiedział, więc fioletowowłosy spróbował czegoś innego. - Mam zawołać Midoriye, by cię stamtąd wyciągnął?
- Zamknij kurwa ryj! - wrzasnął blondyn przez drzwi, ale to starczyło, by po chwili otworzył drzwi pod wpływem mocy. Pan niewyspany mógł ją na nim stosować tylko wtedy, kiedy ten mógłby sobie zrobić krzywdę, a patrząc na niego w tym momencie, dziw, że jeszcze tego nie zrobił. - Wypierdalajcie mi stąd! - wrzasnął starając się trzasnąć, ale Kiri zatrzymał go.
- O co chodzi, Bakugo? - zapytał. - Co się stało? Chodzi o rodziców? Watahę? Izuku? - zapytał, a Katsuki spojrzał na niego z mordem w oczach. - A więc o Izuku. Co się stało? Odpowiedz. - oznajmił zakładając ręce na piersi. - Shinso, dziękuje, możesz wrócić do Denkiego. - powiedział, a niewyspany zrozumiał, że przyjaciele muszą być sami, dlatego się ewakuował. - Więc?
- Przegrałem - powiedział nagle, a czerwonooki czekał na szczegóły. - Z jakimś pierdolonym Alfą...
- Izuku został oznaczony? - zapytał zszokowany, a Bakugo warknął.
- Nie kurwa! Nie! Ale wkrótce to też się stanie! Weźmie sobie jego ciało, dusze, miłość, spłodzi mu dzieci! Mojemu mate! - powiedział bliski rozpaczy. Poczuł dość mocne uderzenie w policzek. Nie był na niego gotowy, więc głowa mu odskoczyła. Poczuł metaliczny smak krwi na języku.
- Jeszcze z drugiej poprawić? Zachowuj się jak Król, a nie jak pizda - oznajmił poważnie Kiri. - Jeszcze nie przegrałeś. Weź się w garść. Takiego żałosnego ciebie nikt nie zechce. Pokaż, że jesteś warty swojego miana.
**********
Deku wracał do domu zamyślony i to wcale nie szczęśliwy. Trochę się pośpieszyli z Elisem. Oboje. Musiał to sobie przemyśleć, ale to może już po gorącej kąpieli. Inaczej zwariuje. Tak, kąpiel, kolacja i rozmyślanie. Jutro, po oczyszczeniu ciała będzie już na coś zdecydowany.
Jak pomyślał, tak też zrobił.
Następnego dnia wieczorem, stresował się jak nigdy, ale wiedział co i jak, więc o godzinie dziesiątej udał się na polane. Usiadł na jednym z koców i niepewnie uśmiechnął się do Kaminariego, który przypilnuje go tej nocy. Dlaczego blondyn? Nie chciał mieć blisko Alfy, miał wrażenie, że to może być zobowiązujące. Równo o północy, po dwugodzinnym wyciszaniu swoich organizmów dostali po fiolce. Izuku szybko ją łyknął i położył się, bo każdy ma inne skutki. Jego złapał okropny ból, przez co się skulił. Zaczął krzyczeć, ale nim się spostrzegł, przestało go boleć. Było to zaskakująco szybkie. Do jego uszu dobiegł krzyk i jęk innych. Były strasznie głośne, przez co musiał zakryć uszy. Kaminari wiedząc jak powinien zareagować (został przeszkolony), złapał go za dłonie i odciągnął je od uszu przyjaciela.
- Patrz na mnie Izuku. Słuchaj mojego głosu, skup się na nim. Twój umysł musi się przyzwyczaić do super słuchu, musi sam zacząć ignorować bodźce, nie panikuj. - mówił do niego, bardzo cicho, by ten skupił się tylko na jego głosie. Chyba się udało, bo chłopak po pewnym czasie się uspokoił i nie machał głową na prawo i lewo. - Dobrze, siedź wygodnie, a teraz spójrz w dal, tak... Tak, niech twój wzrok wyostrzy się w ciemności. - powiedział, patrząc na iskrzące się zielone tęczówki. Te chodziły od prawej do lewej, fakt, za dużo bodźców. Nie może mu pozwolić wstać, dopóki tego nie opanuje. Po długiej chwili, chłopak spojrzał na blondyna. - Już? - zapytał.
- Twoja twarz jest tak wyraźna, Denki... Twoje oczy, lśnią... - powiedział cicho Izuku, ale jego głowa poleciała w bok, bo poczuła zapach, drażniący, przez co z jego gardła wyrwało się warknięcie.
- Patrz na mnie Izuku. Tu jestem - złapał jego twarz w dłonie. - Skup się na moim zapachu, skup się, co czujesz?
- Cy...cytrusy. Czuje cytrusy. i jaśmin... - powiedział i zmarszczył nos. Zamknął oczy, starając się wyczuć jakiś ładny zapach, a gdy mu się udało, poczuł, że coś jest nie tak... Jakby... Zmieniła mu się perspektywa.
- Zmieniłeś się w wilka Izuku, zachowaj spokój. - poprosił, a ten kiwnął łbem. Stał prosto, lekko zgarbiony, bo gdyby chciał zrobić krok, upadłby. Spojrzał w najgłębsze czeluście lasu, dostrzegając wśród drzew oczy. Krwistoczerwone oczy, które mówiły mu, by przyszedł do nich. Chciał to zrobić, ale jego wilcze nogi się pod nim ugięły i upadł pyskiem w trawę. Zapiszczał żałośnie, a oczy, które się w niego wpatrywały jakby zapłonęły. Zaczęły się przybliżać do niego. Okazało się, że to wielki czarny basior zmierzał w jego stronę. Stanął nad nim i pochylił głowę, gdy Deku udało się stanąć na drżących łapach. Zapiszczał do wilka, a ten uniósł dumnie łeb i przesunął językiem po jego zielonej sierści, był to znak dla Kaminariego, że Alfa zaopiekuje się Omegą. Midoriya był bezbronny, więc bez jakiejkolwiek pomocy by miał spory problem, ale czarny basior pomógł mu, za pomocą pyska, podnieść się na łapy, gdy znowu upadł. Wilk zaczął prowadzić Deku, w stronę gęstego lasu, pomagał mu, kiedy plątały mu się łapy, więc jakoś dotarli do linii drzew i zniknęli w ciemności.
Jak myślicie, kim był tajemniczy basior, który zabrał Izuku? Izuku jest bezbronny, basior to wykorzysta? Czy zaopiekuje się nim?
Co sądzicie o tym?
Proszę o komy. Nie śpię po nocach, aby wam to ładnie napisać, opisać... Doceńcie to;
No i wattpad coś popsuł i nie mogę odpisać wam na komentarze, ale każdy czytam i doceniam skarby, pamiętajcie o tym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro