Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*131*

Katsuki po porannej grze z Kirishimą wziął się do pracy. Siedział w biurze, przeglądając wytyczne i papiery, które kazał Elisowi przynieść. Mieli dość sporo ludzi, którzy mogą walczyć. Osiemdziesiąt procent populacji watahy. Pozostałe dwadzieścia to Omegi i dzieci. Bety, zarówno kobiety jak i mężczyźni byli brani pod uwagę do walki. Wynikało z tego, że muszą popracować nad populacją i zachęcić wilki do kopulacji. Jednak to po wojnie, będzie na to czas. Teraz musiał się skupić na przeszkoleniu.  Wyznaczył terminy i napisał rozporządzenia, od razu pakując je w koperty i podpisując. Następnego ranka je wyśle, bo było na to zbyt późno. Dopiero późnym popołudniem wrócił do domu. Chciał jeszcze posiedzieć z synem i mężem, zanim pójdą spać. W końcu nie wiadomo co będzie po wojnie. Lepiej korzystać teraz. Wszedł do domu i poczuł, że ktoś na niego skoczył. Ciemnozielony szczeniak merdał ogonkiem, patrząc na ojca, gdy udało mu się usiąść.  Ten zaśmiał się i wziął syna na ręce, ruszając do kuchni. Wydobywał się z tamtąd przepiękny zapach.

- Oh, więc poleciał do ciebie? - zaśmiał się Deku i podszedł do męża. Chwilę się nad czym zastanawiał po czym stanął na palcach i musnął jego usta. Katsuki był zaskoczony. - Dobrze, że jesteś. Siadaj, zjedz, a za dwie godziny wychodzimy - oznajmił spokojnie biorąc małego syneczka na rączki.

- Gdzie? - zapytał, siadając do stołu, gdy Deku podawał mu talerz  i położył na desce mały garnek z zupą, a na drugi od razu zaczął wykładać ziemniaki. Blondyn nałożył sobie pierwsze danie i zaczął jeść, przyglądając się mężowi, który zwlekał z odpowiedzią przez kręcące się szczenię. W końcu postawił je na podłogę, a to pobiegło w stronę salonu.

- Do teatru - oznajmił. - Dostaliśmy zaproszenie od Momo. Okazało się, że gra w Romeo i Julii, oraz bardzo chce byśmy zobaczyli jej debiut na scenie. Po za tym, przyda nam się lekko odchamić.

- A co z Arte? - zapytał, a ten wystawił w śmieszny sposób język, gdy wykładał z piekarnika gorące naczynie żaroodporne, by wyjąć z niego mięso.

- Moja mama się nim zajmie. - nałożył na talerz nogę kurczaka, po czym jeszcze sałatkę i podmienił mu talerze, bo ten z zupą był pusty.  - Czemu się tak na mnie patrzysz?

- Czy to randka? - zapytał zamiast odpowiedzieć a chłopak się zarumienił i kiwnął głową na tak. - Cieszę się, że wyszedłeś z inicjatywą. - wstał i przyparł męża do blatu. Izuku zaczęło bić mocniej serduszko, gdy czerwonooki oblizał usta i się pochylił nad niższym. Omega poczuła jego obezwładniający zapach tak blisko, że  nogi mu wyraźnie zmiękkły i gdyby nie to, że ten go przypierał do blatu, zjechałby na kolana. Mocno się zarumienił, a gdy poczuł usta, które rozpoczęły czuły pocałunek, coś w jego środku eksplodowało. Dawno nie czuł tego uczucia wewnątrz. Może dlatego, że popadli w rutynę, przestał odczuwać tyle rzeczy podczas zbliżeń już dawno temu. Jakoś tak cieszył się, że to wróciło. Przymknął oczy, zaciskając pięści na jego ubraniu i zmiękł całkowicie w jego silnych ramionach. Kradł mu oddech, ale gdy tak musnął jego wargi... Mógłby mu oddać cały świat. - Dziękuję kochanie. - oznajmił w końcu mężczyzna i spojrzał w dół, bo szczeniak, który próbował go odepchnąć od matki, nie był zadowolony, że ten jest tak blisko. W końcu małe wilki nie lubiły się dzielić mamami. Często, gdy Alfa próbował Omedze skraść całusa, albo dwa, te stawały na drodze. Katsuki przykucnął i wziął syna na ręce, by usiąść z nim do stołu i poczęstować mięskiem. Izuku stał tam dalej, zarumieniony i z przygryzioną wargą. Chyba już wiedział dlaczego tak cholernie pożądał tego mężczyzna i nie odpuści mu tej nocy. Nawet jeżeli będzie musiał go wyrwać siłą.

****
Deku poprawił koszulę i  zerknął w lustro, czy dobrze się prezentował. Było jak najbardziej okej, więc wyszedł z łazienki. Ucałował syna w czoło, bo ten był w ludzkiej formie, bo tata po obiedzie pomógł mu się zmienić, no i był teraz na rękach babci.  Deku początkowo nie był pewien, czy go nie zabrać ze sobą. To pierwszy raz, jak nie będzie nikogo na zawołanie, bo wcześniej, jak Todoroki go pilnował, zapach Katsukiego nadal się unosił i ten był na górze w biurze, co jakiś czas schodząc i pokazując się synowi.

- Dziękuję mamo, że się nim zajmiesz. Na pewno nie będzie to dla ciebie problem? Masz chyba jutro do pracy? - zapytał zmartwiony.

- Nie,nie kochanie. Jutro niedziela. Przedszkola nie pracują. A to będzie sama przyjemność się z nim pobawić.

- Jeżeli chcesz, możesz spać u niego w pokoiku, jest tam kanapa, ostatnio wstawiliśmy, położyłem tam pościel. Jeżeli nie, są sypialnie na górze, ale jak wrócimy i będziesz chciała, Katsuki cię odwiezie do domku. - oznajmił łapiąc ją za dłoń, a ta pokręciła głową.

- Będę spała u małego na kanapie. Jeżeli macie ochotę, możecie zostać w jakimś hotelu.  - spojrzała raczej sugestywnie na zięcia, a ten uśmiechnął się kpiąco. - Tej nocy ja będę na straży, więc będziecie mogli się wyspać. Macie i tak dużo obowiązków.

- Dziękuję. Wrócimy do domu pewnie przed północą. - oznajmił i przytulił mamę i jeszcze raz pocałował synka, który potarł właśnie oczy. - Jakby co, jestem pod telefonem. Dla bezpieczeństwa wezwałem ochroniarzy do naszego powrotu.

- No co ty, synku... Nic nam nie będzie. - zaśmiała się. - Odwołaj ich. Ewentualnie mogę zgodzić się na jednego, ale i tak wyślijcie go do domu jak tylko wrócicie.

- To odwołam Kiriego, Yui wolałby mieć go w domu. Przyjdzie Shinso i  będzie tutaj siedział. Okej? Czy ma stać przed domem?

- No co ty, nie każ dzieciakowi stać na dworze, synku. - parsknęła śmiechem. - Zrobię mu mocną kawę i z pewnością nie będzie przeszkadzał.

- Dobrze. Będę spokojniejszy. Jeszcze raz dziękuję mamo - oznajmił z uśmiechem na ustach i  wziął portfel i telefon, a także klucze. - No to pod telefonem. Pa! - ucałował jeszcze raz synka i ruszył do wyjścia a za nim mąż. Może trochę .... Dramatyzował, ale poczuł się lepiej, gdy Shinso wszedł do domu, gdy tylko wyszli. Czerwonowłosego przeprosił i wysłał do ciężarnego narzeczonego.  Spojrzał na blondyna, gdy ten go objął.

- Nic się nie stanie. Nikt nie wie, o tym, że wychodzimy, twoja matka i nasz syn ma dobrego ochroniarza. Nikt nie będzie ich niepokoił. - oznajmił, a ten westchnął i kiwnął głową. Może był tak znerwicowany przez nadchodzącą wojnę. - Odpręż się i wsiadaj do autka. Jedziemy posłuchać o tragicznej miłości - parsknął śmiechem, ale  zielonooki przez to się lekko rozluźnił. Musnął jego polik i usiadł od strony pasażera.










O. Deku zaczyna działać. I widzimy, że zaczął dostrzegać po raz kolejny także rzeczy jak zapach ukochanego, nawet nogi mu wiotczały. Może ich miłość lekko przygasła by teraz odżyć? Kto wie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro