Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*129*

Todoroki przebierał właśnie malucha na przebieraku w salonie, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Odwrócił się w ich stronę, zaciągając się zapachem. Po nim wiedział, że to był Izuku z synem. Głośno powiedział, że drzwi są otwarte i może wejść, a po chwili ten stał już obok niego.

- Cześć - oznajmił zielonooki z delikatnym uśmiechem, bo dzieci, do tej pory ciche, gdy zobaczyły siebie nawzajem zaczęły radośnie krzyczeć. Luna zaśmiała się cicho, bo Arte próbował wyrwać się z ramion matki, tylko by być bliżej Alfy.

- Cześć, cześć. Ale te nasze maluchy się polubiły, co? - zapytał z uśmiechem na ustach i nałożył Severusowi rajstopki, po czym położył go do kojca. Tak naprawdę, to były takie do kolana  płotki, które ułożone były w prostokąt na dywanie, a zajmował on praktycznie cały salon. Todoroki wzorował się  na koreańskich patentach, bo ci mają takie kojce rozłożone cały czas. Było tam wszystko, zabawki a nawet kącik na szybką drzemkę. Przede wszystkim, dzieciak miał dużo miejsca do biegania, ale nie trzeba było się bać, że wyjdzie z "zagrody" Małe wilki w szczególności uwielbiały biegać po całym domu, w swojej wilczej formie, gdy miały okazję, więc to, trochę pomoże. Izuku także posadził maluszka w kojcu i uśmiechnął się, gdy  maleństwa od razu czy to pełzając na brzuchu, czy to w wilczej formie podeszły do siebie, by się obwąchać. - Oh, widzę, że twoja Alfa już  ładnie ogarnia zmianę.

- Wydaje mi się, że jeszcze nie... wie jak się zmienić w wilka, ale nie bardzo wie co potem. Jednak chyba mu to nie przeszkadza, bo lubi to ciałko - oznajmił zielonooki i usiadł sobie na kanapie, bo przyjaciel mu ją wskazał.

- Zrobię nam herbaty i śniadanie. Jestem pewien, że nie jadłeś, w końcu jest po siódmej - oznajmił dwu kolorowo oki i zaśmiał się z rumieńców  wstydu przyjaciela.

- No tak... Przepraszam, że przyszedłem tak wcześnie. - szepnął i zdjął kapciuszki przed "zagrodą" i wszedł do środka, by pomóc małemu Severusowi usiąść, bo ten aktualnie leżał na brzuszku, irytując się przez to.  Mały wilczek skakał wokół dziecka  z językiem na wierzchu, oraz machając ogonem, pokazując jak bardzo się cieszy.
Zerknął na Shoto, gdy kładł na stoliku  kanapki, oraz herbatę na tacy, a także ciasteczka, by zjeść po śniadanku. Ten nagle wskazał ręką dzieci i Deku mógł zobaczyć moment, gdy mały Alfa zmienia się w wilka. Akurat tego sierść była szara. Za to Arte miał bardzo ciemną zieloną. To była kwestia sporna. Sierść u malutkich wilków mogła się zmieniać kilka razy w ciągu miesiąca nie wiadomo dlaczego.

- Kochanie! - krzyknęła Omega i wskoczyła do kojca łapiąc szarego maluszka i przytulając do piersi. Wilczek popiskiwał zadowolony machając ogonem. - Mamusia jest dumna, kochanie - szepnął chłopak, uśmiechając się delikatnie do maleństwa i głaszcząc go po sierści, całując w pyszczek co chwilę. Spojrzał w dół, bo ktoś go ewidentnie drapnął. - Nie dasz mi się nacieszyć moją dumą, co? - zapytał, patrząc jak Arte czeka, aż ten postawi wilka na dywanie. Izuku wstał z klęczek i patrzył jak mały Sev robi pierwsze kroki w nowej formie.

- Niezwykłe, prawda?

- Tak - odezwał się cicho dwu kolorowo oki  i usiadł na kanapie z uśmiechem na ustach. - Mój synek...  Jestem z niego taki dumny..  - rozczulił się na moment, obserwując obydwa maluchy. Podgryzały się właśnie po uszach, w ramach zaczepki. - Jedzmy. Niech dzieci się bawią - spojrzał na Deku, a ten zaśmiał się  cicho i się zgodził.

****

Katsuki i Kirishima siedzieli naprzeciw siebie na kanapie. Blondyn ostatnio rozmawiał z Izuku, przeprowadzili bardzo poważną rozmowę i ten powiedział mu jasno. Powinien się pogodzić z czerwonowłosym. Tylko jak? Nienawidził przepraszać. Nadal nic nie wymyślił, więc dlaczego zaprosił go tutaj z samego rana, gdy tylko Deku wyszedł?! A no tak. Chciał to zrobić jak najszybciej.

- Posłuchaj. Nie zamierzam się przed tobą kłaniać, byś mi wybaczył... - zaczął cicho, ale Kiri mu przerwał.

- Może napijemy się kawy? - zapytał, a gdy ten skoncentrowany kiwnął głową i zrobił im ją, to ten nie dał mu kontynuować. - Masz dalej konsolę? - gdy uzyskał odpowiedź uśmiechnął się szeroko. - To dawaj pady i zagramy - oznajmił zacierając rękę. Mężczyzna był zdziwiony, ale nie oponował. Przyniósł im przekąski, gdy mężczyzna podłączał sprzęt. Z początku było sztywno. Grali cicho, bez słów, ale gdy zaczynały się pierwsze akcje nie dali rady nie krzyczeć na telewizor, albo powstrzymać docinek w swoją stronę typu 'Już po tobie'. Pozwoliło im się to rozluźnić, co było im potrzebne. Po dwóch godzinach grania, zaczęli pić już zimną kawę.

- Przepraszam - oznajmił nagle Bakugo. Zdecydował się. Kiri zrobił dla niego tyle, że był mu to winien. - Za to jak się zachowywałem... Co... Co u Yui?

- Ciąża rozwija się prawidłowo - oznajmił i przymknął oczy, patrząc na niego. - Wybaczę ci, ale musisz mi coś obiecać - oznajmił spokojnie, podpierając się łokciem o kanapę, bo tak się składało, że siedzieli na ziemi.

- Co? - zapytał blondyn. Chciał się pogodzić, ale jeżeli ten rzuci mu jakąś obrzydliwą, albo niegodną moralnie propozycją... Nie. Co on sobie myśli? Przecież to Kiri. Jego przyjaciel. On nie mógłby zrobić takich rzeczy. - Obiecuje - oznajmił. Ryzykownym było powiedzieć to w ciemno. Jednak ufał mu, że ten nie wpieprzy go na minę.
Czerwonooki uśmiechnął się szeroko.

- Cieszę się, że bedziesz - oznajmił szczerząc swoje ostre białe ząbki, wręczając mu zaproszenie na ślub jego i Yui.






Jak widzimy, a może i nie, Bakugo chciał naprawić swoje błędy. Deku po koszmarze poszedł odpocząć na herbacie u Todorokiego i zapewne zwierzyć się mu. A może nie? Może zostawi sobie sen dla siebie? To będzie w następnym rozdziale.
A do rewelacji... Yui i Kiri się pobierają, mają już datę i zaplanowaną ceremonię, bo rozdają zaproszenia. Pewnie zbliżającą wojna sprawiła, że chcą mieć to szybko za sobą. Kto wie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro