Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*115*

Katsuki leżał w łóżku, pilnując, by nikt nie kłopotał Luny, która spała obok niego.  Chwilę temu był u nich lekarz, który sprawdził stan blondyna.  Z nim wszystko w porządku, ale Deku ewidentnie się  przepracowywał przez te dwa tygodnie.  Stary Alfa ostrzegł go, że to może źle wpłynąć na ich potomka, więc teraz nie może pozwolić, by ten nadmiernie pracował. Planował się tego trzymać, bo to przez niego właśnie  tak się stało. Zdawał sobie sprawę, że spieprzył. Cholernie spieprzył sprawę, wataha mu już tak nie zaufa, przynajmniej niektórzy. Był młodym, gniewnym władcą. Opętał go demon, bo nie mógł sobie poradzić z narastającą w nim presją. To z jednej strony obowiązki, z drugiej mąż i chęć spędzenia z nim czasu.
Niedługo na świat przyjdzie jego córka, albo syn. I co? Nie czuł się gotowy. Deku odnajdywał się idealnie w roli Luny, a nawet matki. Instynkt macierzyński rozwinął mu świadomość, więc na pewno wiedział, co będzie robić.
On jakiś nie umiał uwierzyć, że sobie poradzi. Bał się jednej rzeczy. Że będzie uciekał przed rodziną do pracy, a powinien odwrotnie. Dla wilka, Omega czekająca w domu, czy dziecko powinno być czymś do czego chce się wracać, a nie widać gdzie pieprz rośnie. No cóż. Wszystko okaże się z czasem.

Elis w tym czasie smarował Shoto brzuszek. Na szczęście nie miał on rozstępów na nim, więc gdy balonik zejdzie, nie będzie się wstydził. Będzie musiał pamiętać, by powtarzać mu codziennie, że jest seksowny i piękny.
Ciężarny patrzył na niego, zajadając się lodami sorbetowymi. Zastanawiał się nad pewną sprawą, ale nie chciało mu się czekać, więc postanowił wyjść przed szereg.

- Jak twój penis?

- Nie rozumiem? - blondyn uniósł brew, patrząc na niego. - Nie byłem w niego ranny. Wszystko z nim w porządku.

- A chcesz się kochać? - przekrzywił głowę, a ten się chwilowo zapowietrzył po czym zmarszczył brwi. - Wystarczy jedno słowo. Nie długi wywód. Rozmawiałem z lekarzem. Sperma w niczym nie przeszkadza. Ani sam stosunek.  Możesz go we mnie wsadzić, nie bojąc się, że skrzywdzisz dziecko. To chcesz, czy nie?

- Oczywiście, że chce.. Jednak...

- Kochanie, żadnego jednak. Od czasu zdarzenia z Jess mnie nie tknęłeś. Zaraz rodzę, a podczas ciąży ma się olbrzymi apetyt na penisa swojego alfy. - wytłumaczył mu. - Dlaczego nie chcesz seksu? - zapytał zakładając ręce na piersi.

- Chce! Tylko... Spuszcze się po pół minucie... - mruknął cicho. - Nie dam rady cię zaspokoić w ciągu tego czasu. Przez długi okres bez seksu, jestem tak na ciebie napalony, że wziąłbym cię nawet w powietrzu. Rozumiesz? Ale jak się szybko spuszcze... Wyśmiejesz mnie jak nic.

- Oj, głupi ty.... - westchnął ciężko chłopak.  - Po tylu latach małżeństwa się tego boisz? - zapytał i uśmiechnął się. Cofnął się, by wygodnie położyć na poduchach i zachęcająco rozłożył nogi. Ten usiadł między nimi i zaczął głaskać uda Omegi. - Nawet jak spuścisz się szybko, nie oznacza to dla nas końca zabawy, prawda?

- Nie zakończy się na jednym. Jesteś tego świadom. Jestem tak wypłoszone, że chciałbym brać cię do rana. - oznajmił i wygłodniałym wzrokiem spojrzał na jego bokserki. Shoto uśmiechnął się. Seks jest czymś, co ewidentnie dawało im radość i pozwoliło się odprężyć.
Gdy Omega przypomina sobie ich piękny pierwszy raz, to  miała ochotę zachichotał. Elis zmienił się od tamtego... Nieporadnego zdarzenia.

- Od naszego pierwszego seksu, zmieniłeś się nie do poznania, kochanie. Twoja technika i to, jak mnie dotykasz. Uwielbiam ciebie, gdy jesteś nieśmiały, ale i uwielbiam, gdy bierzesz mnie bez opamiętania. Kocham, gdy pchasz go we mnie, że tracę oddech, ale lubię też te nieśmiałe chwilę uniesień. Gdy prosisz o szybki numerek, albo ja zaciągam cię do ubikacji. - oznajmił z czułym uśmiechem i pisnął go, ten zerwał z niego bokserki. Chyba jego słowa zadziałały na jego ego, bo zerwał je z niebywałą lekkością.  Shoto z uśmiechem szczerzej otworzył przed nim nogi, a ten spojrzał na niego. Zadrżał mocno, gdy dwa palce zaczęły jeździć wokół wrażliwego wejścia. W końcu tyle czasu... - Nie chce więcej się wibratorami zadowalać - jęknął w przypływie czegoś nie zrozumiałego. Krzyknął, gdy ten gwałtownie wsunął w niego dwa palce.

- Używałeś zabawek, gdy masz mnie obok? - zapytał mruczącym tonem, po czym przygryzł mu małżowinę uszną. Ciężarny sapnal głośno, o nie,nie,nie. Jego wejście teraz.... Ono było za bardzo spragnione, by zareagować inaczej niż ogromną porcją śluzu. Jęknął cicho na jego pytanie, po czym zasłonił usta, gdy poruszał dwoma paluszkami głęboko w nim.  - Twoimi zabawkami mogą być tylko wyłącznie moje palce, albo mój kutas, rozumiesz? - spytał, patrząc mu w oczy. Ten ogarnięty mgiełką pożądania, głośno zajęczał.

- Tak. Tak. Tak! - ryknął głośno, patrząc na niego. - Wsadź go już we mnie. Błagam niech twój penis mnie... Ah, zaspokoi.... - wystękał, a ten uśmiechnął się. Pragnął mu wydawać polecenia. Chciałby dać mu klapsa, za to, że masturbował się jakimś gównem, chciałby by ten najpierw wziął go do ust i przyjął pierwszą porcję spermy wprost do żołądka... Ah, marzenia.  Zaspokoją się teraz nawzajem, a może  potem wdrążyć któreś że swoich zboczeń w życie.  Wyciągnął paluszki i oblizał je na oczach ukochanego. Przesunął palcami po jego udach, by lekko podnieść jego tyłek, po czym wsunąć się w niego. To nie wątpliwie ich noc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro