*110*
Shoto usiadł ciężko na łóżku. Było ogromne, więc bez zbędnych roszczeń zaczął zdejmować spodnie i koszulkę. Czuł wzrok Elisa na sobie, ale nic sobie z tego nie zrobił. Wtargnął pod kołdrę i westchnął zadowolony.
- A ty co? Chodź tutaj, jesteśmy po jedzeniu, potrzebuje drzemki. - oznajmił. - Rozbieraj się. Do bokserek. - mruknął i zamknął oczy, gdy ten się do niego przysunął, to chłopak zatrzymał go dłonią, by bliżej się nie przysuwał, ale za to położył jego dłoń na swoim brzuszki i zamruczał zadowolony, gdy ten go głaskał.
Posiłek, na który zabrał go Elis nie był zwyczajny. Znaczy, tak, był, ale miejsce było cudowne. Mieli stolik na balkonie, gdzie było pełno róż, pnące się, stojące w wazonie, oraz czerwone kwiatki w doniczkach na pięknych, powykręcanych metalowych prętach, które robiły jako ogrodzenie tarasu, by nie wypaść. Jednakże, mimo tak pięknej scenerii, jedli w zupełnej ciszy. Trochę znał swojego męża. Wiedział, że temu było zwyczajnie głupio i nie wiedział co powiedzieć. Teraz też milczeli, dopóki nie poczuli TEGO.
Elis zabrał rękę, będąc w szoku, a Shoto otworzył oczy. Oboje spojrzeli na brzuszek.
- K-Kopnął mnie! - powiedział Alfa i uśmiechnął się szeroko, kładąc obie dłonie na balonik. - Matko, kochanie! Kopnęło! - oznajmił i złożył na brzuszku pocałunek. Jego ręce drżały, gdy ten przesuwał nimi po brzuszku. Todoroki przygryzł wargę. To był piękna reakcja. Naprawdę cudowną, aż zachciało mu się płakać że szczęścia, gdy usłyszał jego słowa.
- Mówiłem, że jest z nim dobrze - oznajmił starając się być twardym, ale parsknął cicho i wziął jego dłoń i przytulił sobie do policzka. - Wolniej się rozwija, ale żyje i ma się dobrze - szepnął cichutko i zamknął oczy.
Bakugo otworzył drzwi łokciem, wnosząc na rękach swojego męża. Ich wargi mocno ocierały się o siebie. Po wspólnej kolacji i kąpieli nabrali na siebie naprawdę ogromną ochotę, która wręcz z nich emanowała. Izuku był już mokry, cholernie mokry, jego bokserki miały na sobie ogromną plamę z tyłu oraz z przodu, gdyż już doszedł. Trudno się było do tego przyznać, ale ocieranie o twardą wypukłość mężczyzny jego życia sprawiło, że spuścił się w własne majtki.
- N-Nie, czekaj, aż, przestań! - jęknął głośno, gdy się od niego oderwał. Mąż go ugryzł, dość delikatnie w oznaczenie, by podniecić go jeszcze mocniej. Przymierzał się do rzucenia na łóżko Omegi i w końcu to zrobił, będąc tuż nad nim.
Nagle Katsuki zdębiał, gdy usłyszał głośne miałknięcie i syk. Odsunął się od zielonowłosego, gdy spod pościeli wyskoczył kociak. Taki... Ile on mógł mieć? Pewnie dopiero co zabrany od mamy. - D-Dlatego poprosiłem byś przestał. - zarumienił się zielonooki i wziął maleństwo na ręce. Mała ruda kulka wskoczyła na ramiona chłopaka i przytuliła się do jego policzka, domagając się pieszczot.
- Przygarnęłeś kota? - zapytał starając się nie wybuchnąć. Chciał się na niego rzucić i zerżnąć. Oboje byli twardzi. Rozejrzał się szybko, by przestudiować pomieszczenie.
- Jesteś zły? - zapytał od razu, podnosząc się do siadu. Ten spojrzał na niego.
- Oczywiście, że nie. - oznajmił i złapał kocie za skórę na szyi, przez co te się uspokoiło. - Spokojnie, nie boli go to - oznajmił widząc wzrok męża. - Kotki tak przenoszą swoje młode - zaniósł malucha na posłanie, które stało niedaleko łóżka, po czym wrócił do ukochanego. Ten pisnął głośno, gdy został pociągnięty za nogi, po czym pozbawiony bokserek.- a teraz wrócimy do tego co przerwaliśmy - uśmiechnął się wrednie i rozwiązał jego szlafrok, zdejmując swoje majtki, wyrzucając je gdzieś za siebie.
- W - W ten sposób? - , spytał zarumieniony, a ten się zaśmiał kładąc jego nogi sobie na barki.
- Nie martw się. Mamy całą noc, by rżnąć się w najróżniejszych pozycjach - uśmiechnął się wrednie po czym Omega wyrzuciła klatkę w górę, bo ten się wsunął w niego do końca. Krzyknął z ogarniającej go przyjemności, bo mężczyzna od razu zaczął się w nim poruszać. Blondyn kochał to, gdy kochanek musiał łapać w pięści pościel za sobą, w geście uniesień i przyjemności. Kochał patrzeć jak ten się wił od jego kutasa. Tak, dokładnie tak.
- O-Oh! Punkt! W punkt! - pisnął głośno i gdy dostał to czego chciał to zaczął krzyczeć, unosząc do góry całe swoje ciało, gdy ciepłe strugi spermy strzelały w przestrzeń, by finalnie opaść na jego brzuch. - Dziękuję.
- To nie koniec, Nerdzie! Mamy całą noc! - syknął mu w ucho i ten znowu mógł poczuł jak to jest być w raju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro