Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*108*

Izuku pożegnał przyjaciela późnym wieczorem. Było grubo po dziesiątej, gdy ten wyszedł. Luna nie czekała długo, by blondyn zastąpił mężczyznę, bo od razu pojawił się w drzwiach. Był już wykapany, w samych bokserkach. Chłopak uśmiechnął się do niego, a ten odpowiedział tym samym. Leniwie uniósł kącik i podszedł do szafki.

- Zmienię ci opatrunek, dobrze, kochanie? - zapytał i usiadł przy nim wyjmując potrzebne rzeczy. Ten pokiwał głową. Milczeli przez większość czasu, ale w końcu czerwonooki przerwał to. - Rozmawiałem z lekarzem o twoim stanie. - oznajmił i gdy zdjął stary opatrunek, to zaczął delikatnie obmywać ranę, oczywiście wedle poleceń lekarza. Po chwili, gdy ją otarł to zaczął wmasowywać maści wokół rany.  - Zgodnie zdecydowaliśmy, że nie powinieneś już zajmować się sprawami watahy. Dużo się działo od kiedy zaszedłem w ciążę. To może negatywnie wpłynąć na ciebie i maleństwo.

- Naprawdę? Ale to trzeci miesiąc. Jeszcze dwa... - powiedział i westchnął. - Ale skoro lekarz mówi, że nie powinienem... Chcę dobrze dla maleństwa.

- Wiem, kochanie. Dlatego wyśle cię do najlepszego spa w kraju. Zajmą się tam tobą, będziemy się widzieć co tydzień, oraz będziemy często rozmawiać, przez telefon.

- Chcesz się mnie pozbyć? - parsknął cicho śmiechem, a ten się uśmiechnął rozczulony. Jego zachowanie wydawało mu się strasznie słodkie.

- Doskonale wiem, że gdybym pozwolił ci zostać, w końcu byś mnie przekonał bym pozwolił ci działać dalej jako Luna. Tak, jak będę cię ograniczenie widzieć będziesz miał mniejszy wpływ na mnie. - pogłaskał go po policzku i przygotował jego mogę do snu. Nie bandażował jej na noc. Lekarz tego nie polecał. Rana miała mieć dostęp do powietrza. - Weźmiesz ze sobą Todorokiego, okej? - zapytał, a ten myślał przez dłuższą chwilę.

- Dobrze... - mruknął i musnął jego usta - Ale obiecaj mi, że co tydzień będziemy się kochać. Skoro nie będziemy się widzieć, chce cię czuć... - oznajmił, a ten pokiwał głową, znowu rozbawiony. To zabawne jak to ta słodka istota go rozbawiala, a reszta wkurwiała na potęgę.

- Obiecuje. O ile się nie zranisz. Nic ci nie będzie i będziesz się dobrze czuł.  -  postawił mu ultimatum, które ten przyjął bez szemrania. - Wyjedziesz pojutrze. Spakujemy ci jakieś ciuszki jutro. Spędzimy cały dzień razem.

- Oh... A kiedy wrócę? - zapytał spokojnie. Wygodnie ułożył się na boku, z zraniona nogą na poduszce po czym poczuł, że mężczyzna kładzie się i otula go ramionami od tyłu.

- Po porodzie. Niedaleko jest świetna klinika, więc będziesz w najlepszych rękach. Zdążę dotrzeć do ciebie zanim krzykniesz, więc niczego nie przegapię.

- To dobrze. - zaśmiał się chłopak i zamruczał cichutko. - Jak myślisz... Będzie chłopiec? Czy dziewczynka?

- Zapewne dziewczynka. Silna piękna Alfa, która nie da frajerom sobą pomiatać. Albo synek, Alfa. Będzie najprzystojniejszy i przejmie po nas watahę. - oznajmił pewny swojego a chłopak parsknął.

- No jasne. - przyznał i przytulił się do jego dłoni. Nie wiedział jaki jest prawdziwy powód wywiezienia go do spa, ale wierzył, że chodzi jedynie o bezpieczeństwo jego i dzieciątka..

Shoto otworzył cicho drzwi i zamknął je zaraz za sobą. Podskoczył, gdy jego mąż przyparł go do ściany. Trzymał ręce po obu stronach jego głowy, będąc wściekłym. Gwałtowanie złapał go za głowę i odsunął ją w bok, by mieć dostęp do szyi. Przysunął do niej nos, zaciągając się zapachem. Szukał woni jakiegoś innego alfy, albo Bety. Wyczuł tylko Izuku, więc dobrze. nawet Katsuki się nie kręcił w pobliżu.

- To bolało, odsuń się. - zepchnął jego głowę masując kark. Ewidentnie coś w nim strzyknęło. - Co cię napadło, hm? - zapytał. Był daleki do jakichkolwiek uczuć. Nawet strachu. Stał i patrzył w oczy wyższego osobnika.

- Musisz dać się zbadać lekarzowi. Niech on potwierdzi, że jesteś w ciąży.  - oznajmił dalej trzymając go w kleszczach, a ten westchnął.

- Nie, Elis. Nie będę chodził do lekarza, bo masz jakieś widzimisię niepotwierdzone w żaden sposób. - oznajmił i wysunął się z jego pułapki.

- Masz iść! - usłyszał ryk i znowu został przyszpilony do gładkiej powierzchni.

- Puść mnie. Nigdzie nie pójdę. - powtórzył ponownie.

- Ty... Ono jest martwe! Miałem rację! Ukryłeś to przede mną! Gdyby żyło to byś się przebadał! Zdejmij ten sztuczny brzuch! Już! - ryknął zaczynając podnosić mu bluzę. Tutaj Todoroki już nie wytrzymał. Wymierzył mu mocny policzek.

- Mam cię dość. Nie odzywaj się do mnie. Nie chcesz mi wierzyć to nie. - oznajmił i nie próbował się prześcignąć do sypialni. Wiedział, że mężczyzna by go dopadł. Jego oczy wyrażały szok, ale zaraz zmieni się to w jakiś gniew, bo 'go oszukuje'. - Wychodzę. Nie wrócę na noc. - oznajmił i wyszedł, po raz kolejny z jego pułapki i trzasnął za sobą drzwiami wejściowymi. W oczach Omegi było widać łzy. Słone krople zaczęły spływać po policzkach  chłopaka, ale tylko do momentu, gdy wszedł na podwórko domu głównego. Starł je i stanął przed Alfami przy wejściu. Akurat na straży stał Shinso i jakiś inny wielki wilk. Rozłożył ręce na boki pozwalając się obmacać.

- Nie wygłupiaj się. Wejdź. - oznajmił spokojnie fioletowo włosy. - Zostajesz na noc? - zapytał, a ten skinął głową.  - Oh, w takim razie idź do Denkiego, po zapasową pościel, bo wszystkie z gościnnych poszły do pralni. - wzruszył ramionami, a ten podziękował skinieniem głowy i wszedł do środka. Zastanawiał się, czy iść do zielonowłosego, ale ten pewnie już spał... Porozmawia z nim rano. Szczególnie o tym, czy może tu zostać na kilka dni.


Jak widzimy... Nie układa się za dobrze Todorokiemu i Elisowi. Jakby... I Katsuki i Elis oszaleli. O co chodzi? Dlaczego się tak strasznie zachowywali?

Czekam na wasze spekulacje!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro