Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*107*

Blondwłosy mężczyzna mamrotał pod nosem przekleństwa. Do jego łóżka wpakował się właśnie pewien dupek, który zagarnął całą uwagę jego męża. Nie dość, że przyszedł do niego wyglądając jakby miał się załamać, przez co, oczywiście, jego Omega zaczęła się martwić, a nie wolno jej, absolutnie, to jeszcze dodatkowo zrobili sobie z czerwonookiego jakiegoś kelnera.
Oczywiście, dla Luny przyniósłby i swoje serce na tacy, ale nie chciał usługiwać jego przyjacielowi. Prychnął i przystanął, bo zobaczył czerwonowłosego smoka, który kucał przy stole w kuchni.

- Czemu nie jesteś na straży? - zapytał, a ten spojrzał w górę, bo obejmował ramionami swoje kolana, bujając się do przodu i do tyłu jak jakiś dzieciak. Wkurwiało to Katsukiego, wszyscy albo niepokoili jego małżonka, albo byli niekompetentni!

- Przepraszam. Mam przerwę. - odpowiedział i westchnął chowając twarz w kolanach. Bakugo chciał go zignorować. Nie pogodzili się, niewiele rozmawiali, mimo że Kirishima próbował zagadywać. Fakt, dał jemu i Yui błogosławieństwo, ale to nie znaczyło, że mu wybaczył. Zaczął robić herbatę i wyjął z lodówki jakieś gotowe przekąski. Zaczął je kroić, układając na talerzu. Jakieś kabanosy, sery, czy jakieś warzywa.

- Co się kurwa stało, że wyglądasz tak żałośnie? - zapytał przewracając oczami, jednak jego ciekawość nie pozwoliła mu  nie zadać tego pytania.

- Nie... Nie ważne. Nie. Nie chcę o tym teraz myśleć. To w końcu nie jest możliwe. - oznajmił i podniósł się z podłogi opierając się o stół. - To po prostu błędne wyniki i tyle. - mamrotał pod nosem, jakby próbował przekonywać sam siebie.

- O co chodzi? Nie powtórzę. - oznajmił Katsuki, zirytowany odmową. Nienawidził się powtarzać, do cholery!

- Nie ważne! - powiedział Kirishima. Było to trochę głośniejsze od poprzedniego, więc blondyn spiorunował go wzrokiem, a jego twarz nie wyrażała nic dobrego.

- Masz mi powiedzieć! - syknął, a ten uderzył w stół.

- Nie udawaj, że cię to obchodzi, Bakugo. Nie obchodzę cię ja, moje problemy, ani nasza przyjaźń. Źle mi, że tak późno to zrozumiałem, ale widocznie musiałeś mnie przez tyle czasu zlewać bym przejrzał na oczy. - stwierdził i odwrócił się do niego plecami.

- Jestem twoim królem, głupi plebsie! - warknął głosem Alfy. Widział, że Kirishima zacisnął pięści, ale nie spojrzał na niego. - Masz mi być posłuszny!

- No jasne. Posłuszny. - zaśmiał się mężczyzna i ruszył do wyjścia. - Obyś królu nie został sam. Wątpię, że Luna tego stada będzie z takim tyranem. - wyszedł z kuchni, a ten uderzył pięścią w blat.

Co się stało z tymi wszystkimi idiotami?! Dlaczego do kurwy nędzy nikt się go nie słuchał!? Jak mogli stracić szacunek?! Dlaczego nie czują respektu przed nim?!

Bali się go! I to jedyna słuszna emocja jaka powinna ich wypełniać, inaczej straci nad nimi panowanie. Dosyć tego. Dość mania Króla w dupie. Będą chodzić jak w zegarku. Nie zamierza pozwolić im gardzić tym, który wyciągnął ich z bagna.

- Ty! - syknął na Shinso, który schodził z góry, najpewniej po jedzenie, bo do jego zmiany było jeszcze kilka godzin. - Zanieś to Lunie i wypierdalaj na wartę - syknął mając na myśli tace z jedzeniem i herbatami, po czym udał się do biura.
Usiadł do biurka i odpalił laptopa. Zaczął pisać coś w dokumencie. Pisał naprawdę szybko, był wściekły i przez mgiełkę  furii, która w nim rosła, bo oczywiście sam się nakręcał,  mało co widział. Robił błędy, ale to nie ważne.  Ktoś je poprawi.
Najważniejsze było zrobienie piekła w  watasze, by wrócił strach w oczy poddanych, gdy będzie przechodził.

Ale najpierw... Trzeba się zająć Izuku. Nikt go nie powstrzyma oprócz zielonowłosego, więc musi go odgrodzić od wiadomości z zewnątrz.

Tak, już wiedział co musi zrobić.
Porzucił pisanie i wszedł w internet, by od razu zarezerwować mu najlepsze spa w kraju, daleko od watahy. Będąc dobroduszny, wyśle tam też Shoto. Bo ten by wszystko donosił Omedze, a ona ma być nieświadoma. Dopiero na koniec zobaczy efekty, to jak znowu będzie miał należytą władzę w rękach. Jego dziecko będzie się wychowywało w miejscu, gdzie wiedzą co to znaczy chwała Królowi.














Katsuki oszalał.

Dla Midoriya a dla poddanych... Dwie różne osoby, ale dlaczego?

Mężczyzna naprawdę dziwnie się zachowuje... Myślicie, że naprawdę zrobi piekło na ziemi swoim poddanym? Jest do tego zdolny?

Kirishima powiedział mu trochę do słuchu. Ale to smutne, że Bakugo zamknął się nawet ja najlepszego przyjaciela. Czerwonowłosy stracił nadzieję.
A jak myślicie? Jaki problem ma Kiri?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro