Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*105*

Pewna postać, stojąca w zimnym, ciemnym lochu, przyglądała się zimno dwóm mężczyznom. Jego wzrok mroził krew w ich żyłach, bo każdy wiedział jaki będzie wyrok.

- Zabić - oznajmił czerwonooki blondyn, po czym ruszył schodami w górę, zostawiając za sobą krzyki, przerażone błaganie dwóch Alf. Nigdy by im nie wybaczył, gdyby stracił dziecko, a jeden z nich próbował do tego doprowadzić. Wspiął się po schodach i wszedł do swojej sypialni, Izuku spał, z jedną nogą na pościeli, bo na udzie miał poważną, głęboką ranę.

Gdy stali na podeście i Luna przemawiała, winny wyjął z kieszeni kieszonkowy scyzoryk. Nikt nie zdążył zareagować, oprócz Izuku, bo ten akurat patrzył w tę stronę. Całe szczęście, że zdążył się przesunąć o kilka centymetrów, inaczej broń byłaby wbita w jego brzuch. Dostał w udo, po czym boleśnie upadł na ziemię z głośnym krzykiem, defacto, pchnięty przez napastnika. Dla takich Katsuki nie miał żadnych skrupułów. Nie wiedział, jak udało mu się trafić w   tętnicę, ale gdyby nie szybka reakcja królewskiego lekarza, który był blisko, mogło się to skończyć wykrwawieniem. Mógł stracić i męża i potomka. Nie przeżyłby tego, więc teraz, chodźbmy nie wiadomo co się działo, nie pozwoli nikomu dotknąć jego ukochanego. Od razu postawił przed domem głównym więcej straży, która, każdego kto do niego wchodził, i wychodził, kontrolowała. Nikt nie miał prawa wejść z czymś co można użyć jak broń.  Deku dostanie także ochronę. Dwóch ochroniarzy, którzy będą za nim chodzili krok w krok. Wiedział, że to się może nie spodobać młodej Lunie, ale nie ugnie się.

Patrzył na swoją Omegę i delikatnie gładził go po policzku. Spał na lewym boku, na specjalnej poduszce, dla ciężarnych, bo to prawe udo ucierpiało.  Lekarz był cały czas w którymś z pomieszczeń, bo blondyn kategorycznie zabronił mu wychodzić. Miał czuwać i co równo dwie godziny sprawdzać stan rany.

Elis próbował przemówić mu do rozsądku, że to lekka przesada z tym wszystkim, bo kazał nawet kobietom, które przybyły do nich w gości, wynieść się do hotelu, do miasta. Mało brakowało, by kazał i drugiemu blondynki wypierdalać.

Był zwyczajnie wściekły, że znowu nie był w stanie obronić swojego małżonka przed niebezpieczeństwem. To jego wina. To on nie postawił straży, która by obmacała każdego, kto dostał zaproszenie na bankiet. Wierzył, że każdy kocha Izuku, tak mocno jak on sam. Był ich Królową! Chciał dla wszystkich dobrze, zrobił tyle dobrego! Nawet dla dzieci z domu dziecka stworzył nowy, bezpieczny i odpowiednio duży dom, by mogły żyć szczęśliwie! Nie musiał tego robić, w końcu stary dom główny watahy należał tylko i wyłącznie do niego.

Postanowił sobie, że nie zostawi tego tak. Może przemawiały nim emocje, może strach o jego ukochanego, a może zwykła chęć zemsty na innych Alfach. Wstał, by znaleźć kawałek papieru, aby napisać nowe prawo, które skutecznie wszystkich zaboli. Tak jak jego zabolało to, że ktoś zaatakować kogoś, kto należy do niego.

- Katsuś? - usłyszał cichy szept i cała złość z niego wyparowała. Wrócił na swoje krzesło i spojrzał na senne oczy męża, które pocierał pięścią. Bakugo nie był w stanie się odezwać, bo co miał zrobić? Przeprosić za to, że nie dopilnował wszystkiego?  Czy za to, że nie zdążył przyjąć ciosu na siebie? Był beznadziejny i dopiero to zauważył. - Myślę, że nasze maleństwo chciało by, byś z nim porozmawiał. - szepnął po czym dłonią, podpięta do kroplówki, złapał za nadgarstek męża i przesunął do maleństwa. - Kopnęło, czujesz? Dawno nie słyszało twojego głosu, potrzebuje go, by spokojnie spać. - oznajmił, a w oczach mężczyzny było widać, że się złamał. Jak jedno zdanie sprawiło, że miał ochotę płakać jak dziecko? Upadł na kolana, przytulając się do brzuszka i chowając twarz w nim, by Deku nie widział łez ulgi. Ulgi, ponieważ jego dziecko było bezpieczne, tak jak mąż. Ulgi, bo ich miał przy sobie. Ulgi, bo z serca spadł mu ciężar. Jedno cholerne zdanie, wystarczyło, by Katsuki rozkleił się jak dziecko, szepcząc przez łzy do maleństwa, że tak bardzo je kocha i nie pozwoli nigdy więcej, by ktoś choćby próbował je skrzywdzić. Zielowołosy tylko delikatnie głaskał go po głowie. Słyszał wszystkie jego myśli, ich umysły były połączone przez więc, więc gdy nie blokował ich, słyszał wszystko doskonale.

- Nigdy was nie oddam. Jesteście tylko i wyłącznie moi. - oznajmił z śladem łez na bladych ze strachu o nich, policzkach.

- Nigdy nie będziesz musiał, skarbie. Jesteśmy z tobą. Twoi. - przytaknął cicho chłopak i uśmiechnął się rozczulony. - Jestem tylko twój. Tak samo jak nasze maleństwo. Przyrzekam.



Dowiedzieliśmy się co się stało, że Izuku został zaatakowany przez jedną z Alf oskarżonych o gwałt. Na szczęście nic się dziecku nie stało.

Widzimy też, że Katsuki mocno, emocjonalnie przeżywa co się stało. Najwyraźniej uzbierało się w nim zbyć dużo wszystkiego.

Co myślicie? Zastanawia mnie czy znowu nie wypadłam z opowieści, jak przytoczyła jedna z czytelniczek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro