Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•Rozdział 6•

*tydzień później*

- Ale zrozum, że musimy razem przebywać, żeby poznać swoje charaktery! - Oikawa spojrzał na swoje ciało z urazą - Nie zachowujesz się w ogóle tak, jak ja.

- Niezbyt mnie to obchodzi. Staram się unikać rozmów ze wszystkimi spoza drużyny, więc nikt się nie zorientuje, o to się nie martw. - Uspokoiła go, siadając na kanapie.

- Nie rozumiem, jak można być tak gburowatym człowiekiem jak ty! Jesteś gorsza od Iwa-Chana! - Wskazał na nią palcem, a ona odpowiedziała prychnięciem - Mogłabyś się czasami chociaż uśmiechnąć, czy ty wiesz, jaka twoja twarz jest sztywna?!

- Przymknij się. - Mruknęła, zamykając oczy i oparła się wygodniej o oparcie kanapy.

- Nie, nie przymknę się! Powinnaś zachowywać się jak nastolatka, a nie jak antyspołeczny, chamski gbur! - Tooru wskoczył na nią, siadając na jej biodrach i przyszpilił dłońmi jej ramiona do kanapy, by się nie wyrwała.

- Zejdź ze mnie. - Powiedziała, nie otwierając oczu.

- To wreszcie zacznij zachowywać się jak człowiek!

- Lubię siebie taką, jaka jestem i nic ci do tego. A teraz ze mnie zejdź. - Wyprostowała się, będąc twarzą w twarz ze swoim ciałem - Chyba, że mam załatwić to inaczej.

Oikawa wpatrywał się w nią, a wtedy na jego policzkach powstały rumieńce. Zakuro prychnęła na to kpiąco i jednym, silnym ruchem, zrzuciła go na bok. Wylądował na kanapie, odbijając się od poduszek na niej się znajdujących.

- Jesteś bezuczuciowym potworem. - Jęknął żałośnie, leżąc.

- Dziękuję.

Oikawa wpatrywał się w nią, jednak ona nawet na niego nie spojrzała. Była obojętna, co go irytowało, pragnął uwagi z jej strony, ale nie wiedział jak sprawić, by zaczęła go bardziej zauważać. W końcu zdecydował się na bardzo radykalny pomysł. Stanął na kolanach i kładąc dłoń na policzku swojego dawnego ciała, wpił się w usta Zakuro. Ona jednak już dawno przejrzała jego zamiary i po prostu siedziała, dalej patrząc w telewizje. Wiedziała, że nie może zareagować, a wtedy chłopak da jej spokój. Oikawa zirytowany się od niej odsunął.

- Jak możesz nawet na to nie reagować?! - Zbulwersował się do tego stopnia, że cała jego twarz poczerwieniała.

- Jesteś obrzydliwy. - Powiedziała i delikatnie się krzywiąc, wytarła usta - Więcej tego nie rób, bo chce mi się rzygać. - Wstała i wyszła z salonu, idąc do łazienki, by przepłukać usta.

Tooru siedział jak słup soli ze zdziwionym wyrazem twarzy i zrezygnowaniem w oczach. Skoro to nie zadziałało, to co innego miał zrobić? Serce biło mu strasznie szybko, a to właśnie Zakuro za to obwiniał. To ona to wszystko zaczęła, tydzień temu. Ten pocałunek. Pamiętał to dokładnie. Ale skąd ona mogła wiedzieć, że dała mu tym nadzieje? Chociaż gdyby się o tym dowiedziała, najprawdopodobniej by go wyśmiała, aniżeli zrobiła coś w tym kierunku. Uważała Oikawe za idiotę i nie zanosiło się na to, by swoje zdanie zmieniła.

~•••~

- Jesteś upierdliwy. - Powiedziała, gdy towarzystwo chłopaka zaczynało już ją denerwować.

- Ja? Nie prawda! - Oburzył się, robiąc zdenerwowaną minę.

- Prawda. Od pół godziny mi się przyglądasz, daj sobie spokój i tak nie mam zamiaru się z tobą dogadać. - Dokończyła i spojrzała na kolejną krwawą, która ukazała była w telewizorze.

- Czemu ty mnie tak w ogóle nie lubisz?

- Mam wiele powodów, ale jeśli myślisz, że ci powiem, to jesteś głupszy, niż myślałam. - Wyjęła telefon z kieszeni i pisała ze swoim przyjacielem z miejscowości, w której kiedyś mieszkała.

- Co robisz? - Oikawa zajrzał jej przez ramię.

- A co cię to obchodzi? Nie twój interes. - Odsunęła się od niego, żeby móc w spokoju pisać.

- Iwa-Chan zaraz przyjdzie. - Powiedział, kładąc się wygodniej na kanapie i położył nogi na udach Zakuro.

Ta burknęła coś pod nosem i zrzuciła stopy swojego dawnego ciała, ale Tooru sie nie poddawał. Potem postanowił położyć głowę na jej udach.

- Masz pięć sekund na ewakuowanie się z tego pomieszczenia, w przeciwnym razie spuszczę ci niezłe manto. - Pogroziła, a Oikawa nie potraktował jej słów poważnie.

Wtedy złapała za poduszkę i z całej siły uderzyła nią w głowę Tooru, który zdezorientowany spadł z kanapy. Gruchnął o ziemię z taką siłą, że po całym domu rozszedł się huk. Akurat wtedy do budynku wszedł Iwaizumi.

- Zakuro, Oikawa, już... - Uciął, gdy zobaczył jak ową dwójka się ze sobą niej - Jestem... - Dokończył, upuszczając sportową torbę na podłogę - Oi! Co wy robicie?! - Podbiegł do nich i starał się rozdzielić.

Po kilku chwilach mu się to udało, odepchnął ich od siebie, a sam stanął pośrodku. Spojrzał na każde z nich i zacisnął pięści.

- Co w was wstąpiło?! - Spytał zdenerwowany.

- Ostrzegałam tego kretyna, nie moja wina, że jest taki tępy! - Zakuro wycelowała palcem w Oikawe.

- Ta małpa się na mnie rzuciła! - Tooru był równie wściekły, co ona - Nie mam zamiaru z nią gadać!

- I vice versa, gnido! - Odwróciła się do niego plecami, co zrobił i on.

- Zachowujecie się jak dzieci.

- I dobrze! - Krzyknęli w tej samej chwili - Tch! - Syknęli na siebie.

Zakuro poszła na górę do pokoju, a Oikawa ruszył do przedpokoju, by się ubrać i wyjść.

- O nie, nie ma mowy. Nie będziecie się zachowywać jak rozpuszczone bachory. - Iwaizumi przerzucił sobie Oikawe przez ramię i ruszył na górę - Ja już was pogodzę.

- Iwa-Chan! Puszczaj mnie! Ja nie chce!

- Nie obchodzi mnie to! Macie się pogodzić, a jak to zrobicie, to już nie moja sprawa! - Wrzucił go do pokoju i zamknął drzwi.

- Wypuść mnie, Iwa-Chan!

- Możecie się tam nawet pozabijać! - Krzyknął zza drzwi - Jak się nie pogodzicie, to nie myślcie nawet o wyjściu z tego pokoju!

Zakuro spojrzała złowrogo na, a ten wzdrygnął się i zaczął uderzać pięściami w ścianę.

- Iwa-Chan, wypuść mnie! Błagam, ona mnie zabije!

Ta prychnęła w odpowiedzi i otworzyła balkon, wychodząc na zewnątrz i siadając na podłożu. Oparła się plecami o ścianę domu i obserwowała widok z góry, nie chcąc w ogóle rozmawiać z osobnikiem, przebywającym w jej pokoju, a raczej tymczasowo jej.

Tooru usiadł na swoim dawnym łóżku i zaczął rozmyślać, może faktycznie działania Iwaizumi'ego były potrzebne? W końcu raczej sami nie dojdą do porozumienia, ktoś w końcu musiał ich do tego zmusić. Jak się okazało, padło na Hajime.

Oboje siedzieli oddzielnie przez następne trzy godziny, aż zrobiło się ciemno i zimno. Serizawa westchnęła cicho i objęła podciągnięte kolana swoimi ramionami. Było jej zimno, ale nie miała zamiaru wracać do środka, nie gdy Oikawa tam był. Za to Tooru zaczął trochę przejmować się nią i wyjął ze swojej szafy bluzę, wyjrzał na balkon i podszedł do niej.

- Idź sobie. - Warknęła, nawet nie niego nie patrząc.

- Chciałem tylko...

- Nie obchodzi mnie, co chciałeś. Odejdź. - Jej głos był smutny, słyszał to. Widocznie coś ją gryzło.

- Ale... - Spróbował po raz kolejny.

- Odejdź! - Podniosła głos, a Oikawa położył na barierce bluzę, by następnie opuścić balkon i wejść spowrotem do środka.

Zakuro zgryzła dolną wargę i zacisnęła mocno powieki, ta cała sytuacja zaczęła ją powoli przerastać. Chciała wrócić do swojego ciała i mieć z tym wszystkim święty spokój, doprowadzało ją to do szału. To użeranie się z Oikawą i ciągłe kłótnie, nie była stworzona do przyjaźni, wolała żyć w samotności i tego chciała się trzymać, ale chłopak zdecydowanie jej tego nie ułatwiał. Koniec końców wzięła bluzę, przykryła się nią i zamknęła oczy. Nie była w stanie nawet zauważyć, kiedy zasnęła.

- Wiem, że nie chcesz ze mną gadać, ale może jednak powinniśmy się... - Spojrzał na swoje śpiące ciało - Pogodzić...Oh... Już śpisz.

Wrócił do środka, zabrał koc i wyszedł na dwór, siadając obok niej. Przykrył ich oboje i po chwili zastanowienia, dużo ryzykując z resztą, podniósł jej ramię i przytulił się do niej. Nie wiedział, co nim kierowało, po prostu czuł, że tego potrzebuje. A chwilowo nieświadoma Zakuro była idealnym grzejnikiem dla Oikawy.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro