Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•Prolog•

Zakuro jak każdego poranka, szykowała się do szkoły, jednak nie miała jakoś szczególnie dobrego humoru. Ubrała się, zjadła szybko śniadanie i zarzucając plecak na ramiona, ruszyła w stronę szkoły. Mijała wielu ludzi, od tych zabieganych, spieszących się, po tych spokojnych, spacerujących. Pierwszy dzień szkoły nigdy nie był bezstresowy. To musiała przyznać. Czasami wzdychała, chcąc nabrać jak najwięcej świeżego powietrza zanim wejdzie do zatłoczonego budynku.

Stanęła przed liceum, łapiąc mocniej za ramiona plecaka i ruszyła ku wejściu. Już na starcie wielu uczniów patrzyło na nią z zaciekawieniem, przez co stresowała się nieco bardziej. Z reguły była raczej poważną i spokojną osobą, możliwe, że przez to nie miała zbyt dobrych relacji z rówieśnikami. Jednak to jej nie obchodziło, miała pasję i chciała ją rozwijać, a do tego nie potrzebni jej byli rówieśnicy.

Usłyszała dzwonek, więc zaczęła szukać klasy, w której miała odbyć jej pierwsza lekcja, czyli język Japoński. Znalazła ją przy pomocy jednego ze starszych uczniów, który zauważył jej zagubienie.

- Bardzo dziękuję. - Odparła sztywno, kłaniając się w pas.

- Nie ma sprawy, w razie czego, jestem do dyspozycji. - Czarnowłosy łagodnie uśmiechnął się do dziewczyny i odszedł w stronę hali sportowej.

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. - Rzekła spokojnie, patrząc na młodego mężczyznę swoimi czarnymi tęczówkami, gdy weszła do sali lekcyjnej.

- Nie szkodzi. Jeśli się nie mylę, nazywasz się Serizawa Zakuro.

- Tak.

- Dobrze, nie będę cię stresować przedstawianiem się i innymi duperelami, proszę, zajmij wolne miejsce. - Wskazał dłonią na klasę.

Czarnowłosa zajęła miejsce obok niezbyt miło wyglądającego blondyna, jednak on wydawał się jej najlepszą osobą, z którą mogłaby usiąść. W końcu nie chciała za bardzo z nikim rozmawiać, a przynajmniej na chwilę obecną. Blondyn co jakiś czas spoglądał na nową uczennice, której twarz zasłaniały czarne włosy, związane w dwa luźno opadające warkocze. Kyōtani przeniósł po chwili wzrok na okno, gdzie klasa Tooru i Hajime miała właśnie wf.

- Gdzie mamy następną lekcje? - Spytała cicho, wpatrując się w zeszyt, który przed nią leżał.

- Huh? - Kentarō odwrócił głowę w jej stronę - Po co chcesz to wiedzieć?

- Jestem tu dopiero pierwszy raz...Nie chce się zgubić. - Sprostowała, a chłopak skrzywił się na swoją głupotę.

- No tak...Prosto i w prawo, pierwsza sala od zakrętu. - Wytłumaczył, a ona pokiwała głową, jeżdżąc długopisem po zeszycie.

Nie miała talentu do rysowania, jednak na chwilę obecną innego ciekawego zajęcia nie znalazła. Kiedy zabrzmiał dzwonek, wyszła z sali i stanęła, zastanawiając się, w którą stronę ma iść. Osoby z jej klasy szły i w prawo, i w lewo, kompletnie ją dezorientując. W pewnym momencie poczuła jak ktoś kładzie dłoń na jej plecach.

- Idź do przodu, zaprowadzę cię pod salę. - Blondyn z ławki dziewczyny, popchnął ją nieco do przodu.

Szła sztywno, wyprostowana na struna i rozglądała się, chcąc zapamiętać drogę powrotną. Minęło ich dwóch chłopców przebranych w stroje sportowe, w jednym z nich rozpoznała chłopaka, który odprowadził ją pod salę. Kolega czarnowłosego widząc, że jego przyjaciel przygląda się nieznanej mu dziewczynie, zatrzymał się i zerknął na nią przez ramię. Długo się nie zastanawiał i podszedł do dwójki drugoklasistów.

- Yaho!

Dziewczyna spojrzała w górę na chłopaka i nabrała nieco powietrza, a potem zaczęła kaszleć. Oikawa zmarszczył brwi.

- Mógłbyś zainwestować w nieco delikatniejsze perfumy. - Mruknęła i wyminęła go razem z nowo poznanym chłopakiem.

Tooru rozchylił usta, patrząc z urazą na czarnowłosą. Iwaizumi parsknął śmiechem i pokręcił ze zrezygnowaniem głową. Położył mu dłoń na ramieniu.

- Musisz się pogodzić, że nie każda dziewczyna jest twoją fanką. Ruszaj się, idziemy do automatu i wracamy na hale.

Drugoklasiści zatrzymali się przed salą.

- Dzięki. - Mruknęła smętnie, siadając pod ścianą - Tak przy okazji, co to był za chłopak?

- Oikawa Tooru, rozgrywający i kapitan drużyny siatkarskiej. Typowy laluś, do którego kleją się wszystkie dziewczyny. - Prychnął, siadając obok niej.

- Widzę, że ładne masz o nim zdanie. Jest starszy, prawda?

- Tak.

- Rozumiem... - Spojrzała przed siebie na wianuszek dziewcząt, które podążały za Oikawą - Ciekawe czy fajnie być takim sławnym... - Westchnęła, opierając brodę na dłoni.

- Czy ja wiem? Na każdym kroku łazi za tobą chociaż jedna osoba, nie ma się w ogóle prywatności.

- W sumie...

Zakuro była zdziwiona, jak łatwo rozmawiało jej się z blondynem. Może to dlatego, że byli tak samo poważni i na chwilę obecną, spokojni?

~•••~

Wszystkie lekcje minęły jej całkiem sprawnie i bezstresowo...No może za wyjątkiem sytuacji, kiedy Oikawa ją nachodził w czasie przerw. To ją irytowało, nie wiedziała dlaczego się jej tak uczepił. Czy to dlatego, że chciał ją zdenerwować, czy może dlatego, że ona nie okazywała zainteresowania jego osobą? Nie wiedziała, a teraz wracała do domu i modliła się w duchu, by starszy chłopak jej nie zaczepił.

- A może tymi perfumami uraziłam jego dumę? - Spytała cicho sama siebie, drapiąc się po podbródku.

W pewnym momencie poczuła gwałtowne popchnięcie, przez co poleciała do przodu na twardy chodnik, razem ze sprawcą owego wypadku. Syknęła, czując pieczenie na dłoni i przeniosła na niąwzrok. Była zdarta, krew również się pojawiła. Burknęła pod nosem kilka siarczystych przekleństw i podniosła wzrok na nikogo innego jak Tooru. Siatkarz również rozwalił sobie dłoń, jednak zdążył już wstać. Wyciągnął rękę w stronę Zakuro, a ona po chwili wahania, przyjęła ją. Jednak całkowicie zapomniała, by podać mu zdrową dłoń. Ze skrzywioną miną podniosła się i spojrzała na skórę, gdzie było jeszcze więcej krwi, przy okazji chłopaka również.

- Fuj. - Mruknęła, przyglądając jej się - Mógłbyś uważać jak chodzisz. - Spojrzała na niego ostro.

- Przesadzasz, nic nam się poważnego nie stało...To tylko małe zadrapania. - Wzruszył ramionami - Chciałem tylko cię odprowadzić.

- Dlaczego się mnie tak uczepiłeś? - Spytała żałośnie - Przecież niczym ci nie zawiniłam.

- No pewnie, że nie. - Wzruszył  ramionami - Po prostu wydajesz się interesująca. - Schylił się, ale czarnowłosa natychmiast go od siebie odepchnęła - Jak na dziewczynę to masz dużo siły.

- Gdybym była facetem już dawno leżałbyś spowrotem na chodniku. - Zmrużyła gniewie oczy.

- Za to ja gdybym był kobietą, wiedziałbym o co ci chodzi. - Prychnął, prostując się - Więc ani ja się nie dowiem, ani ty mnie nie pobijesz.

- Denerwujesz mnie. - Przyznała, zaciskając pięści. Już nawet nie zwracała uwagi na dłoń, której krew przy okazji została na koszulce Oikawy, gdy go odepchnęła.

- Do jutra, Zakuro-Chan. - Przeszedł obok niej i odszedł jak gdyby nigdy nic.

- Chan? - Spytała sama siebie - Głupiec. - Prychnęła i również poszła do domu.

~

Zmęczona, wykąpana i senna jak nigdy, położyła się na łóżku i zakopała w kołdrze. Zamknęła oczy i nim się obejrzała, zasnęła.

~

Uchyliła powieki i przekręciła sie na bok, ziewając cicho. Podniosła się w łóżka i wyszła na oślep z pokoju, by pójść do toalety. Trochę się zdziwiła, gdy łazienka zamiast być po lewej, była po prawej, ale była tak zaspana, że po prostu stwierdziła, że to mózg płata jej figle. Weszła do pomieszczenia i stanęła przed lustrem, schylając się i odkręcając wodę w zlewie. Przemyła twarz i opierając dłonie po bokach umywalki, spojrzała w swoje odbicie. Zmarszczyła brwi, gdy nie zobaczyła siebie.

- Co to? - Spytała, dotykając palcem odbicia - Lustro się zepsuło? - Jej zaspanie mogło wydawać się zabawne, lecz sytuacja, w której się znalazła, już niekoniecznie.

Dziewczyna spojrzała w dół i zmrużyła oczy, gdy nie dostrzegła ani swoich ubrań, ani swojego biustu. Gwałtownie przycisnęła dłonie do swojej klatki piersiowej, ręce też miała jakieś takie duże. Zamrugała powoli, aż nagle zaczęła skakać z przerażenia i krzyczeć jak nienormalna.

- Co mi się stało?! - Złapała się za twarz, patrząc w lustro - Mój Boże...

Zajrzała sobie pod koszulkę i patrzyła na ładnie wyrzeźbiony i umięśniony brzuch, puściła materiał i złapała się za głowę.

- Ja chyba śnie. - Mruknęła i zemdlała.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro