Cz. II Prolog
- Tam jest. - Iwaizumi ruchem głowy wskazał miejsce - Tylko jej nie przestrasz.
Tooru zwrócił tam swoją uwagę i zobaczył, jak stała przed szkołą, żegnając się ze swoją przyjaciółką. To była jego szansa.
- Życz mi powodzenia, Iwa-Chan. - Wziął głęboki wdech i ruszył powolnym krokiem w jej stronę.
Kiedy był już wystarczająco blisko niej, ona odwróciła się i zrobiła krok. Wpadła w jego tors i zachwiała się do tyłu. Oiakawą odruchowo złapał ją w talii i przyciągnął do siebie.
- Uh... Uważaj, jak chodz... - Urwała, gdy zobaczyła, kto taki ją złapał - Oh... To ty. - Mruknęła z mniejszym zapałem.
- Um...Tak, to ja. - Uśmiechnął się do niej miło.
- Bardzo inteligentna odpowiedź. - Odsunęła się od niego - Przepraszam, że na ciebie wpadłam. - Mruknęła na odchodne i chciała już odejść.
Tak naprawdę jej przyjaciółka, pisząc o niej opowiadanie nieco zmieniła jej charakter i historię. Zakuro nie była aż taką suką, miała uczucia. Ale po prostu była... Cicha? Tak to można uznać. Nie lubiła rozgłosu.
- Hej, zaczekaj... Zakuro, tak? - Spytał dla pewności, łapiąc ją za nadgarstek, by się zatrzymała.
Kiwnęła mu w odpowiedzi głową.
- Oikawa Tooru. - Puścił ją, po, czym wystawił dłoń z nadzieją, że czarnowłosa ją uściśnie.
- Serizawa Zakuro. - Odpowiedziała cicho i złapała delikatnie za jego dłoń.
Poczuł chłód. Miała niewyobrażalnie lodowate dłonie.
- Wiem, że nasze wcześniejsze spotkanie mogło być dla ciebie niekomfortowe... - Zaczął, pocierając dłonią kark - Ale chciałbym przeprosić cię za swoje zachowanie. Nie było na miejscu...
- To prawda.
Cholera... Myślałem, że przynajmniej jakoś mnie pocieszy.
Skrzywił się nieznacznie, jednak czarnowłosa zdawała się tego nie brać pod uwagę.
- Więc... - Spojrzał gdzieś w bok, pierwszy raz od dawna naprawdę stresował się w rozmowie z dziewczyną - Może wyszlibyśmy na kawę? - Zaproponował.
- Nie sądzę.
Oikawie zrzedła mina.
- Chce odkupić swoje winy. - Dalej przekonywał.
- Nie jestem materialistką.
No co za uparta kobieta.
- No to... Pójdźmy do kawiarni, ale każde z nas zapłaci za siebie. - Miał nadzieję, że wybrnął z sytuacji.
- Nie uważasz, że brak ci taktu, kiedy zapraszasz dziewczynę do kawiarni i każesz jej za siebie płacić? - Podniosła jedną brew ku górze.
Oikawa miał ochotę się rozpłakać.
Iwa-Chan, potrzebuję pomocy! - Zawołał rozpaczliwie w myślach.
Zakuro wypuściła powietrze z ust i delikatnie się uśmiechnęła. Odwróciła się i zaczęła odchodzić.
- Pospiesz się, jeśli faktycznie chcesz iść ze mną na kawę. - Odezwała się, nawet na niego nie patrząc i nie zaprzestając marszu.
Oikawa podniósł głowę rozanielony.
- H-Hej, zaczekaj na mnie! - Podbiegł do niej, nie mogąc przestać się uśmiechać.
*************
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro