✏18✏
3dni później.
Prov. Weronika
Nie wiem od kiedy tu jestem, ale wiem że BARDZO długo. Remigiusz i Multi bardzo dziwnie się zachowują. Są bardziej skryci i bardziej mnie pilnują. Zeszłam do salonu żeby coś sobie obejrzeć. Kiedy byłam w pomieszczeniu spotkałam ich obydwoje. Nagle przestali mówić kiedy mnie zauważyli. Znowu to samo.
-O czym wy mówiliście?
-O niczym- opowiedzieli w tym samym czasie.
-Aha-bardzo dokładnie patrzyłam się na nich.
-A może pójdziemy na pizze?-powiedział Remek.
-spoko- przyjaciel jest zza.
-Naprawdę?!- byłam szczęśliwa. Wreszcie wyjdę poza teren domu. I będę.mieć szansę na ucieczkę.
-Noo-uśmiechnął się brunet.
-To ja zaraz przyjdę.-pobiegłam do góry i szybko się ubrałam i ułożyłam włosy. Zeszłam na dół.
W drodze do pizzerie byłam bardzo podekscytowana, i szczęśliwa.
Na miejscu już weszliśmy i zajęliśmy stolik, a potem zamówiliśmy jedzenie i napoje. Remek cały czas się rozglądał i dokładnie patrzył się na ludzi.
-O co chodzi?-spojrzałam na niego. On spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Nic kotku-uśmiechnął się
-Nie mów tak do mnie-powiedziałam spokojnie. Nagle weszła duża grupka mężczyzn ubranych na czarno. Remek i Michał spojrzeli na siebie a potem na nich.
-Oo i tu jest mój Remóś. Czas twój mija Joke.-i zaczeli strzelać.
Remek złapał mnie za rękę i schowaliśmy się za ścianą z drugim chłopakiem. Michał zaczął do nich strzelać.
-Kochanie. Spokojnie. Ochronię Cię. -po tych słowach sam zaczął strzelać. Ja siedziałam skulona i przestraszona.
-Dobra Weronika. Musimy tam pobiec.
-Ja nie dam rady na drugi koniec sali pobiec. To jest zbyt daleko.
-Ale musisz. Na trzy ze mną.-złapał mnie za rękę. -Raz, trzy-pociągnął mnie i ruszyliśmy na drugi koniec pokoju. Remek strzelał do nich. Byłam strasznie przerażona. Zbiegliśmy na dół po schodach.
-Schowaj się tam- pokazał na tył szafy.
-A ty?
-Idz.
-Boję się.
-Nie bój się. Poprostu schowaj się i bądź cichutko-po tych słowach schowałam się a on gdzieś pobiegnął
🌟-lubię
💬-kocham
~Wi~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro