Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✏11✏

Prov.Weroniki.
Obudziłam się na łóżku.Ale ja przecież zasnełam na podłodze przy Remku. Kiedy próbowałam wstać to zakręciło mi się w głowie i upadłam bezwładnie na łóżko. Bardzo źle się czułam, nie jem od prawie 2tygodnie i nie piję. Cały czas chce mi się spać. Wolę już taką śmierć niż żeby oni mnie zabili. Kiedy znowu zamknęłam oczy, to usłyszałam jak drzwi się otwierają.
-Księżniczko śpisz?-rozpoznałam głos. To Rezigiusz. Słyszałam jak podchodzi do mojego łóżka. Ja dalej miałam zamknięte oczy i udawałam że śpię.-Wiem że nie śpisz-Słyszałam jak się zaś miał. Ale przecież skąd on wiedział? Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam chłopaka jak kuca przede mną.
-Choć zjeść-powiedział jakby z troską
-Nie-powiedziałam ledwo co.
-Weronika musisz coś jeść. Bo się wykończysz. Ja nie chce mieć żadnego trupa w moim domu-powiedział bardzo poważnie, jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, a jego oczy wywierały dziurę w moich.
-Zostaw mnie
-Jak po grzeczności nie chcesz to Cię zmuszę.-Kiedy to powiedział wziął mnie na ręce.Nawet nie walczyłam bo nie miałam sił.Oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Szliśmy na dół po schodach, a potem byłam z nim w kuchni. Posadził mnie na krześle. Ledwo co siedziałam. Nagle podał mi ziemniaki, z kurczakiem i z sorówką. Usiadł koło mnie na krześle i czekał aż zacznę jeść.
-Jedz-powiedział stanowczo, ale ja dalej siedziałam uparcie patrząc na jedzenie. W brzuchu mi zaburczało, ale byłam uparta.
Nagle wycelował we mnie bronią spojrzałam na niego.
-Jedz!-krzyknął. Kiedy dalej nic nie zrobiłam odespieczył broń.-Proszę grzecznie jedz-Powiem tak, zaczęłam jeść.Podałam się. Wiedziałam że się uśmiecha zwycięsko. Kiedy skończyłam jeść, a to długo nie trwało bo zjadłam w ciągu 10minutach. Rezi odłożył pistolet. Cały czas patrzyłam się na talerz. Żeby uniknąć z nim kontaktu wzrokowego.
Ale on był cwany. Podniósł mój podbródek tak żebym na niego spojrzała. Kiedy spotkałam jego oczy zaczął mówić.
-Żeby był to ostatni raz. Masz jeść normalnie. Zrozumiano?-Wróciłam głowa do stołu nic nie mówiąc.
-Zrozumiano!?-podniósł głos. Ja wystraszona kiwnełam głową na tak.
-Teraz szybko wypijesz wodę z witaminami i idziemy się kompać-kiedy to powiedział zaczęłam pić wodę. O co chodziło MY idziemy się kompać? Kiedy całą zawartość kupka była wypita przez ze mnie, to brunet wziął mnie na ręce.
-Gdzie idziemy?-powiedziałam cichutko.
-Myć się-powiedział tak bez uczuć.BOJĘ SIĘ. Jak mam się myć to tylko w ciuchach. Nie będę naga przy nim.
-Sama chcę się umyć.-powiedziałam pewna siebie.
-Ale ty ledwo stoisz na nogach. Bez gadania, decyzja została ustalona.
Nic dalej nie mówiłam. On wszedł do "mojego" pokoju a potem do łazienki. Posadził mnie na pralce. Zaczął wlewać wodę do wanny.
-zaraz przyjdę
Poszedł, a po kilku minutach wrócił z męskimi ciuchami. Kiedy woda była już nalana, podszedł do mnie i chciał ściągnąć mi podkoszulek.
-N nie do dotykaj mnie-zająknełam się. Ja się wstydzę swojego ciała. A mam być naga przed swoim porywaczem i modercą.
-Musisz się umyć-powiedział łagodnie.
-Ale..-nie zdążyłam dokończyć.
-Żadne ale. Ja to zrobię.
Nie miałam sił. Podałam się znowu. Ściągnął mi podkoszulek a potem spodnie. Byłam w samej bieliźnie. Związał mi włosy. Kiedy to zrobił, zaczął rozpinać mi stanik. Odruchowo złapałam jego rękę i wzięłam głęboki oddech. Spojrzałam na niego przestraszona.
-Ciii. Nic ci nie zrobię.-kiedy to powiedział puściłam jego rękę. Kiedy nie miałam stanika chciałam się zasłonić ale złapał mnie za ręce
-Nie wstydz się jesteś piękna-kiedy to powiedział puścił moje ręce i zaczął ściągać moją dolną bieliznę. Po sekundzie byłam całkiem naga. Jego twarz nic nie wyrażała. Żadnych uczuć. Wziął mnie na ręce i po chwili byłam w wannie w ciepłej wodzie.
-Jak coś będę w pokoju obok. Przyjdę za 30minut.-a potem go nie było.

Hej hej. PRZEPRASZAM że nic nie dodawałam ale moi nauczyciele robią nam kartkówki w dzień w dzień tak samo jak spr.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro