Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Koszmar nr 6

Zdarzały się koszmary gdzie Nico nie był ofiarą, biernym widzem czy nie przeżywał na nowo swoich najgorszych wspomnień, które umiały powtarzać się w zapętleniu przez całą noc. Śmierć mamy. Śmierć Bianki. Moment, gdy trafił do Tartaru.

Czasami był katem. Mordercą. Znajdywał na rękach krew osób, które zabił z maniakalnym uśmiechem na ustach i demoniczną precyzją, wykonując ostatnie pchnięcie. Widział jak z ich ciała ucieka życie i umiał określić co do sekundy kiedy umrą.

W tych snach, czuł się jak rośnie z każdą śmiercią, która dokonała się z jego winy. Czuł się potężniejszy z każdym zabitym. I nie mógł przestać. Nie chciał.

I gdy budził się w salonie Percy'ego pod świeżą pościelą w kwiatki, którą dostał od jego mamy, był moment, że chciał wstać, sięgnąć po miecze i tym razem poczuć to uczucie w rzeczywistości, nie tylko we śnie. Pragnął – przez krótką chwilę, ale za to jak przerażającą – zabić ich wszystkich i pozwolić tej mocy przepłynąć przez jego ciało.

A potem przychodziło otrzeźwienie.

***

– Pamiętam jak raz znalazłem cię skulonego w przedpokoju i trzęsącego się z mieczami porzuconymi obok. Miałeś obłęd w oczach.

– Nie pamiętam kiedy to było – Nico zmarszczył brwi kiedy próbował umieścić to w czasie. Jego wspomnienia nie były do końca wyraźne jeśli chodziło o to co robił i jak się zachowywał po przebudzeniu z koszmarów. Sny mieszały się z rzeczywistością.

– Tuż przed tym jak na stale przeprowadziłeś się do mojego pokoju.

– Tak, a potem przyjechała Annabeth.

Percy skrzywił się dotknął prawą ręką miejsca tuż pod mostkiem, gdzie dostał swój pożegnalny prezent od Annabeth. Dziewczyna go dźgnęła po tym jak wykrzyczał jej prosto w twarz, że nie chce dłużej z nią być. Naprawdę urocze zakończenie związku. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro