Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8 Wesołe Miasteczko

Zaśmiałam się szyderczo. Dźwięk mojego głosu odbił się echem w pomieszczeniu.

- Ty naprawdę sądzisz, że nade mną zapanujesz? Tym bardziej teraz, kiedy uwolniliście mnie na dobre? - prychnęłam.

Mówiłam wszystko to, co tamta siła mi nakazywała. Nie potrafiłam się nawet ruszyć sama z siebie. Jedyne, co mi pozostało, to moje myśli.

- Ależ tak, moja droga - odparł Slenderman. - Ty sobie nawet nie zdajesz sprawy, jak bardzo jestem potężny.

- Słuchaj, chłopczyku. To, że pomogliście mi się uaktywnić nie oznacza wcale, że będę działać dla was. Sprawiliście mi przysługę i powinnam zostać waszą dłużniczką, ale darowanie wam życia w tym momencie, będzie myślę odpowiednią spłatą długu.

- Ach tak? Jeszcze się przekonamy, kto tu jest wyżej.

- Ależ zapraszam do zabawy - powiedziałam rozbawionym tonem.

Zauważyłam, że w moją stronę z nadzwyczajną szybkością wystrzeliły macki. Wyglądały na silne i były najprawdopodobniej zbudowane z samych mięśni. Jednak gdy tylko dotknęły mojej skóry, zmieniły się w proch. Najwyraźniej Slenderman, będąc zbyt pewnym siebie, nie odczytał myśli tego, co we mnie wstąpiło. Wiedziałby wtedy, jak bardzo to coś jest potężne.

- I co? Kto jest wyżej, hm? - zapytałam.

- Przecież... To nie było możliwe... Nex, rozpraw się z nią - rozkazał Slenderman chłopakowi.

- Wiesz, w tej postaci nie muszę wykonywać twoich poleceń - odpowiedział na to Nex, tonem filozofa. - Bo widzisz, jestem po stronie niewinnej i bezbronnej osóbki, która przecież jest o wiele słabsza od ciebie. Więc czemu sam jej nie załatwisz, o wszech potężny Slendermanie?

- Jeszcze się policzymy - syknął Slenderman i chyba zamieżał się teleportować, jednak szybko złapałam go za ramię i nic nie zrobił. - Puść mnie.

- Poczekaj chwileczkę, mam dla ciebie mały prezencik.

Słenderman wcale się nie ruszał. Najwidoczniej mój dotyk działał na niego paraliżująco. Uśmiechnęłam się złowieszczo, po czym przyłożyłam to jego ,,twarzy" swoją dłoń. Moje paznokcie po przemianie stały się na tyle ostre, że z łatwością przecinały białą skórę, zostawiając ranę w kształcie uśmiechu. Zaskoczył mnie jednak widok jego krwi. Była całkowicie czarna.

- No, czy teraz nie wygląda on lepiej? Sam powiedz, Nex.

- Wygląda olśniewająco. Do twarzy ci z tym.

- I sam powiedz, nigdy nie marzyły ci się prawdziwe usta? Teraz je masz dzięki mojej dobroci. Nawet dla takich niedobrych podrzędnych istot jestem taka dobroduszna i miłosierna. Oj, jaka ja jestem wspaniałomyślna, prawda Slendermanie?

Nic nie odpowiedział. Czułam, że gotuje się w środku, jednak wciąż nic nie mógł zrobić. Zmarszczyłam brwi i zacisnęłam dłoń na jego szyi.

- Zadałam ci pytanie. Jestem wspaniałomyślna, prawda?

Wciąż milczał, a moja dłoń zaciskała się na nim.

- Dajmy jeszcze troszkę pożyć temu czemuś - odezwał się Nex. - Nie brudź sobie rąk byle czym. Nie opłaca się marnować siły na takie coś.

- Masz rację. Poczuj moją dobroć jeszcze raz. Więc do zobaczenia mój kochany przyjacielu! - powiedziałam, po czym go puściłam.

Zauważyłam na jego szyi czarne ślady po duszeniu. U normalnego człowieka byłyby czerwone, ale jak wiadomo, on nie jest normalny, więc miał czarne.

- Jeszcze mnie popamiętasz - powiedział z trudem, po czym teleportował się.

- I co, mój drogi? - zwróciłam się do Nexa. - Jakie są plany na teraz?

- Takie, jakie najbardziej lubisz. Niszczenie ludziom życia.

- Ty to jednak mnie znasz.

Nex podszedł i złapał mnie za rękę, po czym znaleźliśmy się w jakimś wesołym miasteczku. Było w nim całkowicie pusto, co z resztą wcale nie dziwiło, gdyż był środek nocy. Chłopak poprowadził mnie za jakąś atrakcję. Po chwili usłyszeliśmy głosy nastolatków.

- I wiesz co, Zuza? - odezwał się teatralnym szeptem chłopięcy głos. - Rzeczywiście, na sto procent ktoś tutaj jest i się na nas czai. Może nawet... Za tobą!

Ostatnie słowa krzyknął tak głośno, że dało się słyszeć odgłos odlatujących ptaków, rozbudzonych nagłym hałasem. Na to dziewczyna zapiszczała przeraźliwie. Chwilę później usłyszeliśmy śmiech.

- Już nigdy nigdzie z wami nie pójdę! - krzyczała przerażona, a za razem zła dziewczyna. - Żeby w tym wieku przychodziły wam do głowy takie głupstwa! A jakby na prawdę tam ktoś był? Nie byłoby wam wtedy tak do śmiechu!

- Zluzuj, Zuzka - powiedziała rozbawionym tonem inna dziewczyna. - Przecież sama chciałaś z nami iść.

- Wy mi kazaliście! To nie było z własnej woli!

- A jakby Rafał powiedział ci, żebyś skoczyła z mostu? No właśnie. Nie zrobiłabyś tego. Więc nie mów teraz, że ci rozkazaliśmy.

- Eh... No dobra. Niech wam będzie. Ale błagam, nie straszcie tak więcej. Na zawał można zejść.

- No ale serio, twoja mina była bezcenna. Szkoda, że siebie nie widziałaś. Ale spoko, jak już koniecznie musimy być sztywniakami, to nimi będziemy. Sir Dawid, jak panu minął ten przepiękny dzień?

- Ależ znakomicie, me lady - powiedział piskliwy męski głos.

- Ej, przestańcie! - zawołała Zuza rozbawionym tonem. - Przyszliśmy tu nie po to, by cyrki odstawiać! I lepiej się pośpieszmy, bo o tej porze to ja w łóżku powinnam być.

- Okej, spoko, przyjęto, odbiór. No, to kto pierwszy chętny wejść do domu strachów?

- Nie powinnno was tu być - odezwał się Nex mrożącym krew w żyłach głosem.

- Rafał, jeżeli to kolejny głupi żart, to od razu przestań. To już nie jest śmieszne - powiedziała poważnie Zuza.

- Ale tym razem to nie ja...

- W jakim celu wkroczyliście na to terytorium bez jakiejkolwiek zgody? - zapytał Nex jeszcze straszniejszym tonem niż poprzednio.

- Kto do nas mówi? - zapytał z lekkim strachem jeden z chłopaków.

- Dlaczego wkradliście się na ten teren?

- Proszę sobie nie robić z nas żartów. My możemy już sobie pójść...

Nex złapał mnie za rękę i pojawiliśmy się tuż przed nastolatkami, wywołując tym niekontrolowame piski.

- Już stąd nie wyjdziecie. Zostaniecie na zawsze, a my się już wami zaopiekujemy.

- W nogi! - krzyknęła jedna z dziewczyn.

- Nie tak prędko - powiedziałam, a wokół dzieci pojawiła się klatka, zamykając je w środku.

- Ej, serio jak robicie sobie próby przed Halloween, to ekstra macie przedstawienie, ale teraz już nas wypuśćcie - odezwał się najprawdopodobniej Rafał, próbując udawać twardziela.

- Cisza - rzekł Nex. - Od tej pory to my będziemy decydować o tym, co się z wami stanie. To kto na pierwszy ogień? Może Zuza, hmm?

- Nie! - dziewczyna zaczęła piszczeć. - Zostawcie nas w spokoju! Nie dam wam się!

- Cisza - powiedziałam.

Klatka otworzyła się na chwilę, a ręka Nexa przedłużyła się na tyle, by mógł chwycić dziewczynę. Wrzeszczała niemiłosiernie, że nie było słychać własnych myśli. Gdy została wyciągnięta, klatka ponownie się zatrzasnęła.

Czy Nex i to, co we mnie wstąpiło chcieli te niewinne osoby... Zabić? Nie mogłam na to pozwolić, by moimi rękami została popełniona zbrodnia. Skupiłam całą siłę woli na tym, aby przejąć kontrolę nad własnym ciałem, ale nie przyniosło to żadnych efektów. Błagam, by moje przypuszczenia okazały się błędne...

- A więc jak myślisz, moja droga, co na początek? - zapytał mnie Nex. - Może pozbędziemy się uszu, co ty na to? Aby choć trochę jej umilić śmierć, by nie słyszała, co mówimy albo robimy?

- Znakomity pomysł.

Ku mojemu negatywnemu zaskoczeniu, to nie Nex miał to zrobić, ale ja. Podeszłam do niej i choć starałam się z całej siły zamknąć oczy, nie udawało mi się to. Tymi ostrymi paznokciami zaczęłam odkrawać dziewczynie ucho. Łamało mi się serce, gdy słyszałam jej krzyki bólu i rozpaczy, ale nie mogłam nic zdziałać. Pozostałe osoby patrzyły w ciszy na to wszystko. Po skończonej pracy Nex wziął ode mnie jedno ucho, po czym je zjadł. Ja niestety zrobiłam to samo z drugim.

- A teraz wy coś zaproponujcie! - rozkazałam uwięzionym, jednak oni milczeli. - No dalej, ukrócicie jej cierpienia, jeśli szybko się zdecydujecie.

- Co wam tak nagle mowę odebrało, co? - zadrwił Nex. - Jeszcze nie dawno tak się śmialiście między sobą, a teraz? Oj, chyba będziemy musieli wam języki poodcinać, skoro i tak z nich nie korzystacie.

- No to oczy weźmy, najsmaczniejsze są - zaproponowałam i szybkim ruchem wyrwałam dziewczynie gałki oczne z oczodołów.

Jej wycie mieszało się z dławiącymi łzami. Tak okropnie było mi jej żal. Przyszła ze swoimi przyjaciółmi, aby spędzić fajnie czas, a spotkało ją takie coś. Byłam tym wszystkim bardzo zbulwersowana i zdenerwowana, a o wszystko obwiniałam siebie. Gdybym bardziej starała się przy próbach samobójczych, takie coś nigdy nie spotkałoby tych niewinnych ludzi. A teraz zostałam opętana i nic nie mogę na to poradzić. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak wielki ból mógł towarzyszyć tej dziewczynie.

Nex zaczął wyrywać jej włosy tak, że po chwili była już całkowicie łysa. Czasami zrywał razem z nimi kawałki skóry z głowy, przez co widać było mięso. Połamałam jej palce u rąk i wykrzywiłam w nienaturalny sposób.

Błagałam tą siłę znajdującą się we mnie, by przestała i ukróciła dziewczynie cierpienia. Wątpiłam, czy cokolwiek dociera do niej tego, co myślę, jednak warto było spróbować.

,,Zabijcie ją już, błagam!", krzyczałam w myślach.

Ku mojemu zaskoczeniu, nagle znieruchomiałam. Może jednak coś dotarło do tej siły?

- Twoja bezbronna istotka zachęca nas do zabicia Zuzi - powiedziałam do Nexa z uśmiechem. - Kończymy zabawę?

- W końcu nadeszły zamierzone efekfy! Jeszcze parę razy, a zrozumie jakie to fajne, zabijać innych dla zabawy. A więc droga całkowicie bezbronna osóbko, przystajemy na twoją propozycję. Dostaniesz to, czego chciałaś.

Nex podniósł rękę. Pojawił się w niej krótki nóż. Nie zwlekacjąc ani chwili, wbił go dziewczynie w tchawicę, tworząc fontannę krwi. Moje duchowe oczy zaszły łzami.

- To kto chce następny? - zapytał Nex całkowicie opryskany krwią.

W wesołym miasteczku spędziliy jeszcze ze dwie godziny, aż w końcu zaczęło świtać. Pozostałe osoby zginęły z mojej ręki. Przepraszałam ich w duchu za to, co ich spotkało. Nie wyobrażałam sobie, jak bardzo musieli cierpieć. Gdybym ja musiała patrzeć na śmierć własnych przyjaciół... Nie wiem, co wtedy bym zrobiła. Choć na pewno całkowicie załamałabym się psychicznie.

Gdy słońce całkowicie wzeszło, Nex złapał mnie za rękę i znaleźliśmy się w zupełnie innym, nieznanym dla mnie miejscu.

Czy to było Piekło?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro