Rozdział 7 Ceremonia
Zupełnie nie wiedziałam, czy Nex mnie okłamywał, czy nie. Zapewne miał jakieś nieczyste sekrety, co by wyjaśniało, że wie o rzeczach, których tylko ja byłam świadkiem, na przykłam o moim śnie. Nie mogłam wcale rozgryźć tego chłopaka. Skoro niby potrafił czytać w myślach, to chyba był na tyle silny, aby oprzeć się Slendermanowi. To wszystko wcale nie trzyma się kupy. Lepiej będzie, jeżeli póki co nie będę mu w nic wierzyć.
Przez następne parę dni praktycznie nie wychodziłam z pokoju, a do Nexa ledwo co się nie odzywałam. Nie zamierzałam dać się zmanipulować w żaden sposób. Stałam się o wiele bardziej podejrzliwa. Przemknęło mi nawet przez myśl, że być może zaczynam chorować na coś z psychiką, ale chwilę później Nex powiedział, że wszystko ze mną jest w porządku. W tym jednym postanowiłam mu zaufać.
Gdy pewnego wieczoru leżałam sobie spokojnie na łóżku i rozwiązywałam krzyżówki, poczułam nagle przeszywające zimno. Odruchowo spojrzałam na okno, które okazało się być zamknięte. To zimno było jednak dosyć dziwne, aż nienaturalne. Z każdą chwilą nasilało się coraz bardziej i nawet okrycie się kocem nic nie pomogło. To pewnie kolejna sprawka Slendermana.
,,Jakaś ty bystra", usłyszałam w głowie ten znienawidzony przeze mnie głos.
- Czego chcesz? - zapytałam twardo.
,,Ciebie"
- O, to nie będzie Ci tak łatwo mnie opanować. Jaka szkoda, naprawdę mi przykro.
,,Jeszcze się o tym przekonamy"
Nagle pojawił się przede mną i zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować, chwycił mnie za rękę. Po dosłownie sekundzie znalazłam się w dziwnym miejscu, przypominającym trochę jakieś średniowieczne katakumby. Przede mną stał ołtaż, wokół którego nakreślony był czerwony pentagram. Dookoła stały zapalone świeczki. Na ścianach gdzieniegdzie zawieszone były pochodnie palące się czerwonawym płomieniem.
Zdecydowanie nie podobał mi się ten widok. Czy oni naprawdę chcieli odprawiać jakieś zakazane rytuały? Na... mnie?
- Witaj, moja droga przyjaciółko - usłyszałam za sobą znajomy głos. Jednak było w nim coś bardziej groźnego niż zwykle. Jednak nie odwróciłam się.
- Jak ci się podoba twe nowe łoże? Być może ostateczne, jeśli nie będziesz współpracować, bezbronna istotko?
- To tobie przypadnie zaszczyt przeprowadzenia rytuału? - zapytałam, ciągle stojąc przodem do ołtarza.
- Ależ tak, moja śliczna. Dzięki temu staniesz się taka jak my. Rządna krwi, bezduszna, bez żadnych skrupułów i wyrzytów sumienia... Jednym słowem idealna. A teraz pozwól, że rozpoczniemy ceremonię.
Poczułam, że oplatają mnie złote nici. Z całej siły próbowałam się im zaprzeć, by nie zaprowadziły mnie na ołtarz. Jednak były silniejsze niż zwykle. Coś o wiele potężniejszego nimi kierowało. Jedynym skutkiem moich wysiłków było dopadające mnie zmęczenie.
Łzy zaczęły mi cieknąć z oczu. Ja nie chciałam być taka jak oni. Nie chciałam zabijać ludzi, czy niewinnych czy winnych. Żadnych. Chciałam, by oni zabili w końcu mnie, by w końcu pozwolili mi umrzeć.
- Zabijcie mnie od razu! - krzyknęłam wściekła.
- Ależ nie można tak od razu, najpierw trzeba potorturować trochę, a co wyjdzie, to zobaczymy.
- A ja ci uwierzyłam! Jak mogłam być taka głupia?! - krzyknęłam i w końcu zdedydowałam się spojrzeć na Nexa.
W żadnym stopniu nie przypominał siebie. Był o wiele wyższy niż wcześniej, a skórę miał całkowicie czarną, pokrytą czerwonymi symbolami. Z jego pleców wyrastały dwie pary ogromnych nietoperzych skrzydeł. Jedynym co pozostało z Nexa, którego znałam, były oczy. Te same czarno-niebieskie oczy, które tak doskonale pamiętałam. Jednak było w nich coś niepokojacego. Czarne wydawało się być do bólu przesiąknięte złem i nienawiścią, natomiast w niebieskim dostrzegłam cierpienie, żal i bezbronność aniołka.
- Jesteś podłym kłamcą - wysyczałam przez zęby. - A jeśli można wiedzieć to czym ty tak właściwie jesteś?
Sznurki przestały mną iść do przodu, jednak mimo wszystko nie mogłam się ruszyć.
- Szatanem we własnej osobie, moja ty diablico mała. Panem Piekieł, Hadesu, Podziemi, Pośmiertnego Świata... Wybierz coś sobie, co ci tam będzie najbardziej pasować. A teraz, czy patrząc na mnie, nie przypomina ci to czegoś? A raczej kogoś?
Przypomniała mi się ta mroczna siła, która parę razy we mnie wstąpiła. Ale przecież to chyba nie jest możliwe? Czy to Nex we mnie tą energię wysyłał? Za pierwszym razem jak to się stało, to jeszcze nie był moim wspólokatorem, o ile mnie pamięć nie myli.
- To nie do końca jest tak jak myślisz - powiedział tonem rzeczoznawcy. - To nie ja w Ciebie wysłałem tą siłę.
Podszedł do mnie na tyle blisko, bym poczuła się skrępowana, jednak nie okazywałam mu tego. Nauczyłam się już radzić z takimi sytuacjami.
- To była twoja siła. Moja ty Pani Piekieł.
- Chcesz mi wmówić że jestem jakimś demonem? Serio? - zrobiłam kpiącą minę.
- Właśnie po to nam ten rytuał, aby tą demonicę, tą ciemność wyzwolić z ciebie na dobre - uśmiechnął się zadziornie. - No więc bez zbędnego już przedłużania, zaczynajmy.
Klasnął w dłonie i oddalił się odrobinę, patrząc na mnie z góry i uśmiechając się tym razem złośliwie. Tymczasem złote nici szarpnęły mną tak mocno, że od razu wylądowałam na ołtarzu. Próbowałam się wyrwać, jednak ani drgnęłam.
Nex zamknął oczy i zaczął wypowiadać słowa w niezrozumiałym dla mnie języku. Zaczął mnie przeszywać okropny ból tak wielki, jakiego jeszcze nigdy nie czułam. Zaczęłam wrzeszczeć, by przestał. Każda komórka mojego ciała wydawała się rozdzierać na milion kawałeczków. Każdy milimetr skóry palił niemiłosiernie. Każdy neuron był atakowany przez tysiące negatywnym bodźców z zewnątrz.
Nagle ból minął. Zaskoczona spojrzałam na Nexa. Ciągle wymawiał jakieś zaklęcia, jednak chyba przestały działać. Mimo to nadal nie mogłam się ruszyć. Ku mojemu zdziwieniu zauważyłam, że z jego błękitnego oka wypłynęła łza, która po chwili upadła na ziemię.
O co w tym wszystkim chodziło? A może po prostu Nexem kierował Slenderman? Wiele by to wyjaśniało. Ale nadal pozostawał fakt tego jego szatańskiego wcielenia. Czy to napewno był on?
Już nie słyszałam, by Nex wypowiadał jakieś słowa. Spojrzał na mnie i lekko zmarszczył brwi, jednak po chwili uśmiechnął się złośliwie.
Wtem poczułam to okropne uczucie, tą złą siłę w sobie. Zaczęła mnie całą ogarniać. Starałam się jej nie poddawać, ale była zbyt potężna. Po chwili moje ciało poderwało się w górę.
- Powiedz mi Panie co mam uczynić, a to z przyjemnością zrobię - z moich ust mówił całkowicie obcy głos, który na pewno nie należał do mnie.
Za Nexem pojawił się Slenderman. Ta bezduszna istota, której tak bardzo nienawidziłam, mimo braku ust wydawała się uśmiechać z wyższością.
- I widzisz? Jednak jesteś całkowicie moja - powiedział przeraźliwie zimnym głosem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro