166
*Anna siedzi z Cudką przy stole. Cudka jest zamyślona*
Anna: Cudko...
Cudka: Przepraszam Pani
Anna: Nie martw się on wróci...wróci cały i zdrowy i przywiezie twojego ojca
Cudka: Pojechał sam jak na zatracenie...dlaczego mi nic nie powiedział ?.. Tamtej nocy leżał tak blisko mnie jak by był zupełnie obcy
Anna: Nie chciał Cię martwić bo jesteś brzemienna. Bo miłuje Cię ponad wszytsko
Cudka: Kiedyś też tak myślałam...ale teraz...ciagle znika, milczy coś przede mną ukrywa. Tak nie powinno być między żoną a mężem...jestem pewna Pani, że twój mąż król jest wobec Ciebie szczery....Jak się na was patrzy to... radość przepełnia serce
Anna: Nikt nie wie jak jest pomiędzy małżonkami poza nimi samymi * trochę smutna*
Cudka : Ja wiem Pani, że król nigdy nie okłamał by Cię jak Niemierza mnie...( NO TO GRUBO SIĘ MYLISZ)
Anna: Nie wolno Ci tak mówić!...o swoim mężu...Niemierza zrobił by dla Ciebie i dla twojego ojca wszystko musisz w to wierzyć...* Annie łamie się trochę głos*
Cudka: Pewnie masz rację Pani..
Anna: Cudko...my nie mamy innego wyjścia..musimy być przy mężach nie zależnie od tego jak bolesne są ich czyny...jesteśmy to winne naszym dzieciom...
Cudka: Chciała bym mieć tyle siły co ty Pani...i taką wiarę w to co mówisz...
Anna: Znajdziesz ją w sobie
NO TUTAJ MI SIĘ ŁEZKA W OKU ZAKRĘCIŁA....WIDAĆ, ŻE ANNA BARDZO CIERPI...ALE TEŻ JEST BARDZO MOCNA
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro