Christmas Colab
Udział w tym przedsięwzięciu biorą z:
Zagubionego umysłu - Lucretia, Tetsuya i ich dzieci
How Not to Be a Medium - Camilla i Tristan
Three Means Coffee - Błażej i Makary
Bond (tytuł roboczy, w trakcie pisania) - Athena, Robbie i Olivier
Lucretia pogoniła swoje dzieci, aby poszły się przebrać w odświętne stroje, zanim przybędą goście, których spodziewała się na świątecznym obiedzie. Bliźnięta Hana i Hiroshi niechętnie posłuchali się mamy, ale po chwili stwierdzili, że będą się ścigać, które z nich zrobi to szybciej. Kobieta przewróciła oczyma i oparła się o wyspę kuchenną, wycierając dłonie w ręcznik. Przemieszała też w garnku sos i spojrzała, czy pieczeń wygląda wciąż dobrze. Gdyby to były ciastka nie wątpiłaby w swoje umiejętności, ale przy gotowaniu stresowała się o wiele bardziej, chociaż nie powinna i cieszyła się, że ktoś przejmie część tych obowiązków.
Nie spodobał jej się odgłos, jakby ktoś upadał i wybiegła z domu, by zobaczyć co się stało. Zobaczyła swojego męża leżącego pod drabiną, na której jeszcze przed chwilą stał, aby przymocować ostatnie lampki na domu.
- Nic ci nie jest? – zapytała z troską, pomagając mu wstać, nie wyglądał jakby stało mu się coś poważnego. – Z jak wysoka spadłeś?
- Tak wszystko w porządku, ominąłem tylko jeden stopień – mruknął Tetsuya, obrażony lekko, że była świadkiem jego nieudolności.
- Jesteś pewny, że nie trzeba jechać do szpitala, w końcu niewiele ci brakuje do czterdziestki i już jesteś nieco kruchy – zaśmiała się z niego ze złośliwym uśmiechem.
- Od kiedy to ty się droczysz?
- Uczę się od ciebie.
Tetsu nieco urażony tym, że młodsza o pięć lat żona wypomniała mu jego wiek poszedł się również wyszykować. Dzieci widząc w jak jest złym humorze nie odezwały się do niego i skupiły się na pomocy przy przygotowywaniu stołu. Wiedziały, że lepiej przeczekać aż rodzice się pogodzą, albo przynajmniej nie będą na siebie wściekli. Bliźnięta nie miały się o co martwić, obserwując jak ich ojciec stanął na środku, dumnie się prezentując. Lucretia uniosła brwi i uśmiechnęła się, rumieniąc się nieco.
- I co nadal wyglądam świetnie, nawet jak na prawie czterdzieści lat – oznajmił, podkreślając słowo prawie.
- Oczywiście, żadna by ci się nie oparła – potwierdziła kobieta.
- Zależy mi tylko, żebyś ty mi się nie mogła oprzeć.
- Od początku nie potrafiłam walczyć w twoim urokiem.
- Przestańcie! – wykrzyknęły nagle dzieci, widząc, że rodzice zbliżają się do siebie i zamierzają się pocałować. – Jesteście obrzydliwi.
Dorośli zaśmiali się nieco i zagonili dzieci, aby nakryły stół. Bliźniaki tym razem chętniej zabrały się do pracy, podekscytowane zbliżającą się wizytą gości. Wyliczyły, ile będą potrzebowali kompletów, nieświadome, że uszykowały ich o trzy za dużo. Mama twierdziła, że potrzebują jednego dodatkowego talerza, ponieważ miała przeczucie, że będzie potrzebny. Lucretia przyszła zobaczyć, jak im idzie i z westchnieniem oznajmiła, że dwójka z gości nie przybędzie.
- Kto nie przyjedzie? – zapytała zmartwiona Hana.
- Wujek Victor i Alex.
- Dlaczego? Oni zawsze dają najlepsze prezenty – zezłościła się dziewczynka.
- W Świętach nie chodzi tylko o prezenty głupia – oznajmił Hiroshi, który zawszy chciał wydawać się starszy i dojrzalszy od siostry.
- Sam jesteś głupi!
- Nie, bo ty!
- A właśnie, że ty!
- Dzieci spokój – powiedział Tetsuya, kładąc ręce na ich głowach, co miało według wystarczającą siłę upomnienia.
Bliźniaki spojrzały na niego zszokowane, a potem przeniosły wzrok na siebie i zaśmiały się.
- Nie udawaj teraz surowego, tylko dlatego, że mama patrzy – żachnęła się Hana, a Hiroshi jej tylko przytaknął.
Od kolejnej strofy uratował ich dzwonek do drzwi, obwieszczający przybycie pierwszych gości. Dzieci szybko pobiegły otworzyć drzwi, uradowane, że im się upiekło. Dorośli ruszyli za nimi, Lucretia w międzyczasie wytłumaczyła mężowi, że jej brata oraz jego partnera nie będzie, ponieważ mama tego drugiego ich zaprosiła do siebie w ostatniej chwili. Dla Alexa była to wielka szansa by się pogodzić z własnymi rodzicami i nie chciał zmarnować tej okazji. Kiba który zaczynał powoli oszczędzać siły na starość również podszedł do drzwi się przywitać.
Camilla nieco cofnęła się zaskoczona radością z jaką rzuciły się na nią bliźniaki, a ledwością dała radę schować za plecami prezenty, które dla nich miała. Tristan był nieco urażony, że nikt jeszcze nie zainteresował się, czy on również jest obecny. Męczył już swoją dziewczynę, żeby oznajmiła wszystkim, że on również przybył, ale szybko przestał, kiedy zobaczył, że dzieci przestępują z nogi na nogę i od dłuższej chwili patrzą się w podłogę.
- Możemy zobaczyć, gdzie jest duch? – wypaliły w końcu, na co Camilla spojrzała na Lucretię, szukając wyjaśnienia.
- Pytają się, czy mogę na tobie korzystać ze swoich mocy – odpowiedziała matka dzieci z uśmiechem. – Wciąż pracujemy nad pełną kontrolę, ale nie powinni zrobić nic groźnego.
- Pewnie – odpowiedziała Camilla i przesunęła się bliżej przyjaciółki. – Dzieci wierzą jeszcze w Świętego Mikołaja? – zapytało medium, wykorzystując okazję, że dzieci są zajęte witaniem się z Tristanem.
Hana i Hiroshi wystawiły ręce do piątki, a duch z radością je im przybijał, śmiejąc się, kiedy narzekały jak zimny jest jego dotyk. Medium przekazało ukradkiem prezenty Tetsuyi, który szybko poszedł postawić je pod choinką razem z resztą, po tym jak zrozumiała, że przy tych dzieciakach nie było sensu nawet próbować udawać.
- Potrzebujesz pomocy?
- Nie, nie trzeba. – Uśmiechnęła się Lucretia. – Zresztą wszystko jest niemal gotowe, a... – Spojrzała na Camillę, która na chwilę odwróciła wzrok i przypatrywała się swojemu partnerowi. – Cami, wiesz, że nie potrafię czytać w myślach duchów, ale niepotrzebnie się martwisz, porozmawiajcie o tym. A co do tego, to wydaje mi się, że to dobry pomysł, tylko ustal szczegóły z Tetsu.
- Czasem zapominam, jak potężna jesteś – zaśmiała się Camilla.
- A co chodzi? – zapytał Tetsu, zawsze wyczuwając, kiedy była mowa o nim.
W tej chwili ponownie rozległ się dzwonek do drzwi. Lucretia poszła je otworzyć, kiedy medium przedstawiała swój plan jej mężowi. Dzieci jednak ją uprzedziły i przez to zostały obarczone od razu garnkami z jedzeniem. Ostrożnie zaczęły zmierzać z nimi w stronę kuchni. Kobieta zaproponowała, że również że weźmie jeden, ale Makary jej na to nie pozwolił, tylko poprosił, żeby prowadziła do kuchni. Kilka minut później dołączył do nich Błażej, również niosąc jedzenie i postawił ja obok reszt garnków.
- Już przejął kuchnię? – zapytał ostatni z gości, obserwując biedną Lucretię zmuszoną przedstawić lokalizację wszystkich kuchennych przyrządów. – Najlepiej go zostawić w spokoju – powiedział Błażej, wzruszając ramionami. – Jak będzie potrzebował pomocy to poprosi. Dzieci już zdążyły ewakuować się do salonu, który pełnił również funkcję jadalni, obawiając się, że Makary wymyśli im jakieś niekoniecznie ciekawe zajęcie. Błażej przywitał się tam z resztą i poprosił Tetsu na słówko na osobności.
- W samochodzie mam jeszcze prezenty dla dzieciaków? Masz jakąś opracowaną metodę, żeby ich za szybko nie zauważyły, kiedy będę je wnosić?
- Poproszę Tristana, żeby zajął ich przez chwilę – powiedziała Camilla, która akurat stała na tyle blisko, by to usłyszeć. – Taki przynajmniej był mój plan, ale z ich mocami, nie wiem, czy się i tak nie dowiedziały, że coś dla nich mamy.
Dorośli wprowadzili plan w życie, a Błażej musiał przypomnieć sobie, kim jest Tristan i że właśnie towarzystwo, w którym przyszło mu się znaleźć, nie składa się wyłącznie z ludzi. Makary wydawał się nie być tym zrażony przyzwyczajony zresztą do głośnych i nieprzewidywalnych spotkań rodzinnych. Błażej, kiedy przytłaczały go nieco niecodzienne cechy tego grona trzymał się blisko Tetsuyi, który zresztą często podkreślał, że cieszy się, że mają również całkowicie ludzkich przyjaciół. Młody mężczyzna zauważył, że od jakiegoś czasu przyglądają mu się bliźniaki.
- Mama mówiła, że jesteście jak wujkowie Victor i Alex, ale tak nie jest – oznajmiła Hana, przyglądając mu się z jeszcze większym zaciekawieniem i kiwając głową, jakby odkrywała przy tym jakiś sekret.
- Co masz na myśli? – zapytał Błażej, kucając, aby znaleźć się na jej poziomie.
- Jest miłość, ale nie ma związku – mruknął Hiroshi. – Nie do końca to rozumiemy, ale to oczywiste co czujecie do siebie, kiedy o sobie myślicie, ale to nie wygląda tak samo jak u wujków.
- Czasem mnie przerażacie – westchnął ciężko Błażej i spojrzał nieco w górę. Zauważył wściekłą minę Lucretii, nagle dzieci znalazły się za nim, prosząc, aby je teraz chronił przed ich własną mamą.
- Przepraszam – zwróciła się do niego kobieta ze smutnym uśmiechem. – Na pewno nie zapytały cię o zgodę, czy mogę sobie pozwolić na czytanie w twoich myślach. Są bardzo ciekawskie i bezpośrednie niestety.
- Nic się nie stało – powiedział Błażej i roześmiał się nagle serdecznie, przypominając sobie z kim ma do czynienia i że są na świątecznym spotkaniu. – Po prostu niech ograniczą to do minimum, możemy się tak umówić? – zwrócił się do bliźniaków, które ochoczo się na to zgodziły i przeprosiły za swoje zachowanie.
Makary chwilę potem zaczął wołać wszystkich do posiłku, Błażej i Tetsu pomagali zanosić kolejne potrawy na stół, a po kilku minutach wszyscy zasiadli do stołu, obserwowani przez czujne oczy kucharza, które oczekiwał na ich opinie. Jednak zanim rozpoczęli posiłek rozległ się kolejny dzwonek do drzwi, wszyscy zdziwieni popatrzyli na siebie. Pan domu wstał i ruszył do drzwi, wrócił po chwili prowadząc za sobą trójkę nieco zmieszanych nastolatków, piękną dziewczyną i dwójkę miło wyglądających chłopaków.
- Nie martw się kochanie, nie kłamią – powiedziała Lucretia, jeszcze zanim mąż podał jej zaproszenie, które otrzymali nowo przybyli gości od tajemniczej osoby podpisanej jako „ryba". – Miło mi was poznać, jestem Lucretia i potrafię czytać w myślach – kobieta uśmiechnęła się i zaprosiła ich do stołu. – Drzwi otworzył wam mój mąż Tetsuya, który jest człowiekiem, podobnie jak Makary i Błażej. Moje dzieci Hana i Hiroshi mają podobną moc jak ja, obok nich siedzi Camilla, która jest medium, a tam... – Wskazała puste miejsce obok ostatniej wymienionej osoby. – Musicie wierzyć mi na słowo, jest chłopak Camilli, Tristan, który jest duchem. Jak widzicie trafiliście do ciekawego towarzystwa.
- Z nimi jest jeszcze bardziej skomplikowana sytuacja niż z tamtą dwójką wcześniej – wyszeptała Hana do brata.
- I to bardzo – mruknął Hiroshi.
Trójka młodych ludzi spojrzała po sobie i również podali swoje imiona oraz to czym są, ku niezadowoleniu mężczyzn, którzy liczyli, że drużyna zwykłych ludzi zdobędzie przewagę. Chłopacy Olivier i Robbie okazali się wilkołakami, a ich towarzyszka Athena, czarownicą.
Początkowo po przybyciu nowych gości atmosfera zaczęła być nieco niezręczna, ale już przy późniejszej kawie wszyscy znaleźli wspólny język, chwaląc wypieki Lucretii i potrawy przygotowane wcześniej przez Makarego. Przy dźwięku kolęd słychać było gwarne rozmowy i śmiech, za oknem zaczął padać śnieg, dodając jeszcze bardziej świątecznej atmosfery do tej sceny. W powietrzu wciąż jeszcze unosił się zapach piernika pieczonego jeszcze tego ranka oraz goździków.
Szczególnie wszystkich rozbawił Tristan, którego Camilla przebrała w strój Świętego Mikołaja, co było dziwnym widokiem, bo właściwie był to tylko lewitujący kostium. Duch i dzieci byli jednak zachwyceni, bo duchowi szczególnie spodobała się ta tradycja, a ze świadomością, że on nigdy nie będzie mógł zrobić tego dla własnego potomstwa, chciał doświadczyć tego choć raz. Bliźnięta była zachwycone prezentami od wszystkich, ale Lucretia zauważyła, że ich uwaga jest skupiona na czym innym, zwłaszcza, że przez cały wieczór szeptali dużo między sobą i pilnowali się, gdy tylko czuli, że sięga swoją mocą w stronę ich umysłów.
W końcu oboje stanęli przed choinkę i poprosili wszystkich o uwagę, domyślili się już, że mama spodziewa się kolejnego dziecka, kiedy nieświadomie chwilę o tym myślała i wykonywała ochronny gest w kierunku swojego brzucha.
- Zebraliśmy niemal wszystkie głosy – oznajmił Hiroshi. – Za dziewczynką poza mną są Tristan, Makary, Robbie i mama.
- Natomiast w drużynie, która głosowała za chłopcem są Camilla, Błażej, Olivier i Athena. Ostateczny głos należy zatem do taty.
- Ale o co chodzi? – zapytał nieco zbity z tematu Tetsu.
- Głosowaliśmy, czy urodzi się nam braciszek czy siostrzyczka – odpowiedziała Hana, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Lucretia?
- Tak, to miał być jeszcze jeden prezent dla ciebie – powiedziała kobieta, nieco zmieszana i zła, że nie upilnowała się z własnymi myślami przed starszymi dziećmi. – Potwierdziłam to kilka dni temu u lekarza... – Mąż wstał, chwycił ją w ramiona i zaczął okręcać wokół siebie. – Wesołych Świąt – zawołała jeszcze i kazała się postawić.
- Zatem głosuję na chłopca – oznajmił Tetsu. Hana wykonała gest zwycięstwa, na co wszyscy się zaśmiali i pośpieszyli z oficjalnymi gratulacjami dla najstarszej pary.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro