Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

-Przeżyłem!-krzyknął Leo, gdy tylko zaparkowałam samochód przed szkołą

-Już nie przesadzaj-wywróciłam oczami na jego dziecinne zachowanie, bo ja wcale nie jestem takim złym kierowcą!

-Przejechałaś na czerwonym i naprawdę cudem uniknęłaś zderzenia z jakimś samochodem-powiedział mój młodszy brat, który przez całą drogę odmawiał modlitwę

-Pff, było jechać autobusem-wywróciłam oczami po czym usiadłam na masce samochodu i odpaliłam papierosa

Leo kompletnie zignorował moje słowa i  popędził w stronę swoich znajomych, a Max jeszcze przysypiał w środku samochodu. Ja za to zaciągnęłam się dymem papierosowym co mnie nieco uspokoiło. 

Spoglądałam na ludzi znajdujących się na szkolnym dziedzińcu. Chyba jak w każdej szkole byli oni podzieleni na grupy. Miami High School w tym przypadku nie odróżniało się zupełnie niczym. Kujoni, sportowcy, szkolna elita, pierwszaki, komputerowcy. Sama nie należałam do żadnej z tych grup. Kiedyś owszem, ale teraz raczej starałam się nie być w centrum uwagi. Nie lubiłam, gdy ludzie o mnie mówili, nie lubiłam, gdy patrzyli na mnie jak przemierzałam szkolny korytarz. Kiedyś byłabym tym zachwycona, ale w obecnej chwili wolałabym wszystko tylko nie to.

Niegdyś uwielbiałam poznawać nowych ludzi i nie interesowało mnie to, że rozmawiają ze mną tylko dlatego, aby pochwalić się swoim znajomym albo po to aby dostać zaproszenie na imprezę. Fałszywość biła od nich z kilometra, ale przecież ja sama potem obgadywałam ich wspólnie z Kimberly, a następnie przypadkiem cała szkoła o nich plotkowała.

W obecnej chwili w pełni wystarcza mi moja mała grupka przyjaciół. Nie potrzebuję tych fałszywych. Betty i Alex, a teraz również i Emily są przy mnie zawsze. I choć tworzymy dość specyficzną grupkę, bo Bethany jest tą wredną szmatą, która żyje imprezami i alkoholem, Alex jest homo, a ja jestem tą nieco aspołeczną, oszukaną przez Kimberly i Caleb'a, siostrą kapitana drużyny piłkarskiej i najważniejsze, córka idealnej Rosalie i Camerona Hood, to nie zamieniłabym ich na nic w świecie.

Uwagę wszystkich zwróciło auto, które z zawrotną prędkością wjechało na szkolny parking, a następnie zatrzymało się tuż obok. Z czarnej tesli po chwili wysiadł Matt oraz Emily, która najwidoczniej niezbyt cieszyła się z tego, że dosłwonie wszyscy patrzyli się na nich. Czuła się niezręcznie co można było stwierdzić po jej wielkich czerwonych rumieńcach na policzkach. 

-Hej- przywitała się cicho

-Stary, to się nazywa wejście pierwsza klasa!- krzyknął mój przygłupi brat wysiadając z samochodu- Chodź, przedstawie cię reszcie!

Matt jedynie głośno się zaśmiał i razem z tym idiotą ruszyli w stronę stolika, który zajmowała elita szkoły. Mój brat, jako kampitan szkolnej drużyny piłkarskiej niestety znajodwał się w tej bandzie idiotów i cóż, zapewne w te ,,luksusy'' zamierzał również wciągnąć Matt'a.

-Chodź Ems, pójdziemy do sekretariatu po twoje klucze do szafki i plan zajęć- zeskoczyłam z maski swojego auta widząc jak dziewczyna jest skrępowana i nie wie co ze sobą zrobić

Byłam nieco zaskoczona, że dziewczyna jest tak bardzo wstydliwa. Patrząc na jej rodziców i brata byłam w szoku, ale najwidoczniej Emily była odmieńcem. Widać było, że stresuje ją pierwszy dzień w nowej szkole. Nie dziwiłam się jej. Nie znała tu nikogo oprócz nas.

Zaprowadziłam dziewczynę prosto do sekretariatu, a następnie aż pod same drzwi sali, w której odbywały się jej pierwsze zajęcia.

-Homer nienawidzi, gdy używa się telefonu podczas jego zajęć- powiedziałam dziewczynie- Lece na swoje lekcje Ems, zobaczymy się na następnej przerwie. Nie daj się im tam!

Dziewczyna w odpowiedzi jedynie pokiwała głową, a następnie wzięła jeszcze głęboki wdech i weszła do sali. Ja za to biegiem ruszyłam w kierunku kompletnie innej części szkoły, gdzie teraz miałam zajęcia. Lindford nie toleruje spóźnień, a nie uśmiechało mi się być odpytywaną z całego zeszłego roku. 

Do sali wbigłam równo z dzwonkiem. Limit mojej aktywności fizycznej na dziś został wyczerpany. Zmachana usiadłam w ostatnej ławce od okna, gdzie czekała już na mnie Bethany.

-Coś ty taka spocona?- zapytała ze śmiechem

-Zaprowadziłam Ems do sali, a ma lekcje z Homerem- powiedziałam na co blondynka jedynie pokiwała głową rozumiejąc od razu o co chodzi

Chwilę później do klasy weszła nauczycielka przez co wszystkie rozmowy ucichły. 

-Dzień dobry, klasa!- powiedziała radośnie na co otrzymała kilka mruknięć- Zaczniejmy od spraw....

Nie zdążyła dokończyć, ponieważ drzwi do klasy otworzyły się z głośnym hukiem, a w nich stanął roześmiany Max z Matt'em. Kto by się tego spodziewał...

-Hood- powiedziała nauczycielka- A ty pewnie jesteś tym nowym

-Świeżak!- krzyknął mój przyjeciel Alex przez co kilka osób w klasie się zaśmiało. Widząc jednak mordeczne spojrzenie mojego brata od razu ucichli. Kretyn...

-Siadaj Max- powiedziała Lindford- Poznacie dzisiaj moją dobroć i nie wpisze wam spóźnienia ani was nie zapytam, ale żeby mi to było ostatni raz. Powiedz coś o sobie...

-Matt- przerwał jej wywracając oczami- Mam na imię Matt i jestem tym cholernie znudzony

-Słownictwo- mruknęła nauczycielka, natomiast on zbył jej słowa machnięciem ręki, a następnie przybił usiadł koło mojego bliźniaka i przybił z nim ,,męską piątkę''.

Lindford zaczęła prowadzić lekcję, ale każdy bardziej zainteresowany był tym ,,nowym''. Szczególnie dziewczyny, które pożerały go wzrokiem. 

Dzień mijał zaskakująco szybko. Z Betty, Alex' em oraz Ems właśnie siedziałyśmy na stołówce obgadując ludzi, bo mój kochany przyjaciel jest największą plotkarą w szkole, kiedy nagle dosiadł się do nas mój braciszek z Matt'em. Szczerze mnie to zaskoczyło, ponieważ on zawsze siedział przy stoliku dla elity. 

Już wtedy wiedziałam, że nie będzie mi dane zjeść mojego hamburgera w spokoju, ponieważ Matt jest skończonym dupkiem. Choć jest w Miami dopiero od kilku dni to nikt, nawet Max, nie jest w stanie wyprowadzić mnie tak szybko z równowagi jak on.

-Cześć wam- powiedział Max, a Matt jedynie kiwnął głową- Jak pierwszy dzień w szkoły, Emily?

-Jest okej- uśmiechnęła się lekko dziewczyna

-Masz zamiar dołączyć do szkolnej drużyny cheerleaderek?- zapytała Betty

-Myślę, że jeśli byłaby taka szansa to mogłabym spróbować-powiedziała cicho Blondynka-A wy jesteście w drużynie?

-Niestety- przerwał głos osoby, której nienawidzę z całego serca

Kimberly wraz ze swoją świtą dosiadła się do naszego stolika. Od razu posłała mi swoje wyzywające spojrzenie na co jedynie wywróciłam oczami

-Maxi!-krzyknęła Kira i bębenki chyba tylko cudem mi nie pękły, bo nikt nie ma bardziej piskliwego głosu niż ona

-Ta, część Kira- mruknął mój brat na co czarnowłosa zareagowała pieskiem, a następnie usadowiła się na jego kolanach.

I tyle by było że spokojnego zjedzenia lunch'u... Starałam się ich ignorować i szczerze mi to wychodziło dopóki wszystkiego nie przerwała Kimberly.

-Powiedz mi Ashley, pozbierałaś już się po tym jak Caleb cię zostawił?- zapytała z szerokim uśmiechem

Obiecuję, że wyrwę jej te blond kudły, a następnie prawym sierpowym zetrę ten pewny siebie uśmieszek z jej wrednych i idealnie pomalowanych czerwoną szminką ust, ale to po tym jak uda mi się odezwać, bo chociaż to było wieki temu to nadal boli.

W oczach zebrały mi się łzy. Nie płacz, kretynko! Teraz wszystko wydawało mi się ciekawsze. Te pomarańczowe płytki są takie interesujące...

-Oj Ashley, mowę ci odebrało?- Kimberly nie zamierzała odpuścić, uwielbiała takie gierki i doskonale wiedziała jaki ból mi tym zadaje.

Po moim policzku niespodziewanie popłynęła pierwsza łza...

************************************
Hejka!

Mam serdecznie dość tych początkowych rozdziałów🙄Są nudneee, ale spokojnie, już powoli wkraczamy w te najlepsze, a wtedy obiecuję, że nudą nie zawieje😂😈
Od soboty startują te FAJNE rozdziały😂Dzisiaj wcześniej, bo jutro mam poprawę z fizyki i ta pani mnie nie lubi i jestem pewna, że zada pytania z kosmosu😂Ja i fizyka to dwa różne światy, więc czeka mnie spooooro nauki😘Trzymajcie kciuki!

Buziaki😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro