Rozdział 8
-Przeżyłem!-krzyknął Leo, gdy tylko zaparkowałam samochód przed szkołą
-Już nie przesadzaj-wywróciłam oczami na jego dziecinne zachowanie, bo ja wcale nie jestem takim złym kierowcą!
-Przejechałaś na czerwonym i naprawdę cudem uniknęłaś zderzenia z jakimś samochodem-powiedział mój młodszy brat, który przez całą drogę odmawiał modlitwę
-Pff, było jechać autobusem-wywróciłam oczami po czym usiadłam na masce samochodu i odpaliłam papierosa
Leo kompletnie zignorował moje słowa i popędził w stronę swoich znajomych, a Max jeszcze przysypiał w środku samochodu. Ja za to zaciągnęłam się dymem papierosowym co mnie nieco uspokoiło.
Spoglądałam na ludzi znajdujących się na szkolnym dziedzińcu. Chyba jak w każdej szkole byli oni podzieleni na grupy. Miami High School w tym przypadku nie odróżniało się zupełnie niczym. Kujoni, sportowcy, szkolna elita, pierwszaki, komputerowcy. Sama nie należałam do żadnej z tych grup. Kiedyś owszem, ale teraz raczej starałam się nie być w centrum uwagi. Nie lubiłam, gdy ludzie o mnie mówili, nie lubiłam, gdy patrzyli na mnie jak przemierzałam szkolny korytarz. Kiedyś byłabym tym zachwycona, ale w obecnej chwili wolałabym wszystko tylko nie to.
Niegdyś uwielbiałam poznawać nowych ludzi i nie interesowało mnie to, że rozmawiają ze mną tylko dlatego, aby pochwalić się swoim znajomym albo po to aby dostać zaproszenie na imprezę. Fałszywość biła od nich z kilometra, ale przecież ja sama potem obgadywałam ich wspólnie z Kimberly, a następnie przypadkiem cała szkoła o nich plotkowała.
W obecnej chwili w pełni wystarcza mi moja mała grupka przyjaciół. Nie potrzebuję tych fałszywych. Betty i Alex, a teraz również i Emily są przy mnie zawsze. I choć tworzymy dość specyficzną grupkę, bo Bethany jest tą wredną szmatą, która żyje imprezami i alkoholem, Alex jest homo, a ja jestem tą nieco aspołeczną, oszukaną przez Kimberly i Caleb'a, siostrą kapitana drużyny piłkarskiej i najważniejsze, córka idealnej Rosalie i Camerona Hood, to nie zamieniłabym ich na nic w świecie.
Uwagę wszystkich zwróciło auto, które z zawrotną prędkością wjechało na szkolny parking, a następnie zatrzymało się tuż obok. Z czarnej tesli po chwili wysiadł Matt oraz Emily, która najwidoczniej niezbyt cieszyła się z tego, że dosłwonie wszyscy patrzyli się na nich. Czuła się niezręcznie co można było stwierdzić po jej wielkich czerwonych rumieńcach na policzkach.
-Hej- przywitała się cicho
-Stary, to się nazywa wejście pierwsza klasa!- krzyknął mój przygłupi brat wysiadając z samochodu- Chodź, przedstawie cię reszcie!
Matt jedynie głośno się zaśmiał i razem z tym idiotą ruszyli w stronę stolika, który zajmowała elita szkoły. Mój brat, jako kampitan szkolnej drużyny piłkarskiej niestety znajodwał się w tej bandzie idiotów i cóż, zapewne w te ,,luksusy'' zamierzał również wciągnąć Matt'a.
-Chodź Ems, pójdziemy do sekretariatu po twoje klucze do szafki i plan zajęć- zeskoczyłam z maski swojego auta widząc jak dziewczyna jest skrępowana i nie wie co ze sobą zrobić
Byłam nieco zaskoczona, że dziewczyna jest tak bardzo wstydliwa. Patrząc na jej rodziców i brata byłam w szoku, ale najwidoczniej Emily była odmieńcem. Widać było, że stresuje ją pierwszy dzień w nowej szkole. Nie dziwiłam się jej. Nie znała tu nikogo oprócz nas.
Zaprowadziłam dziewczynę prosto do sekretariatu, a następnie aż pod same drzwi sali, w której odbywały się jej pierwsze zajęcia.
-Homer nienawidzi, gdy używa się telefonu podczas jego zajęć- powiedziałam dziewczynie- Lece na swoje lekcje Ems, zobaczymy się na następnej przerwie. Nie daj się im tam!
Dziewczyna w odpowiedzi jedynie pokiwała głową, a następnie wzięła jeszcze głęboki wdech i weszła do sali. Ja za to biegiem ruszyłam w kierunku kompletnie innej części szkoły, gdzie teraz miałam zajęcia. Lindford nie toleruje spóźnień, a nie uśmiechało mi się być odpytywaną z całego zeszłego roku.
Do sali wbigłam równo z dzwonkiem. Limit mojej aktywności fizycznej na dziś został wyczerpany. Zmachana usiadłam w ostatnej ławce od okna, gdzie czekała już na mnie Bethany.
-Coś ty taka spocona?- zapytała ze śmiechem
-Zaprowadziłam Ems do sali, a ma lekcje z Homerem- powiedziałam na co blondynka jedynie pokiwała głową rozumiejąc od razu o co chodzi
Chwilę później do klasy weszła nauczycielka przez co wszystkie rozmowy ucichły.
-Dzień dobry, klasa!- powiedziała radośnie na co otrzymała kilka mruknięć- Zaczniejmy od spraw....
Nie zdążyła dokończyć, ponieważ drzwi do klasy otworzyły się z głośnym hukiem, a w nich stanął roześmiany Max z Matt'em. Kto by się tego spodziewał...
-Hood- powiedziała nauczycielka- A ty pewnie jesteś tym nowym
-Świeżak!- krzyknął mój przyjeciel Alex przez co kilka osób w klasie się zaśmiało. Widząc jednak mordeczne spojrzenie mojego brata od razu ucichli. Kretyn...
-Siadaj Max- powiedziała Lindford- Poznacie dzisiaj moją dobroć i nie wpisze wam spóźnienia ani was nie zapytam, ale żeby mi to było ostatni raz. Powiedz coś o sobie...
-Matt- przerwał jej wywracając oczami- Mam na imię Matt i jestem tym cholernie znudzony
-Słownictwo- mruknęła nauczycielka, natomiast on zbył jej słowa machnięciem ręki, a następnie przybił usiadł koło mojego bliźniaka i przybił z nim ,,męską piątkę''.
Lindford zaczęła prowadzić lekcję, ale każdy bardziej zainteresowany był tym ,,nowym''. Szczególnie dziewczyny, które pożerały go wzrokiem.
Dzień mijał zaskakująco szybko. Z Betty, Alex' em oraz Ems właśnie siedziałyśmy na stołówce obgadując ludzi, bo mój kochany przyjaciel jest największą plotkarą w szkole, kiedy nagle dosiadł się do nas mój braciszek z Matt'em. Szczerze mnie to zaskoczyło, ponieważ on zawsze siedział przy stoliku dla elity.
Już wtedy wiedziałam, że nie będzie mi dane zjeść mojego hamburgera w spokoju, ponieważ Matt jest skończonym dupkiem. Choć jest w Miami dopiero od kilku dni to nikt, nawet Max, nie jest w stanie wyprowadzić mnie tak szybko z równowagi jak on.
-Cześć wam- powiedział Max, a Matt jedynie kiwnął głową- Jak pierwszy dzień w szkoły, Emily?
-Jest okej- uśmiechnęła się lekko dziewczyna
-Masz zamiar dołączyć do szkolnej drużyny cheerleaderek?- zapytała Betty
-Myślę, że jeśli byłaby taka szansa to mogłabym spróbować-powiedziała cicho Blondynka-A wy jesteście w drużynie?
-Niestety- przerwał głos osoby, której nienawidzę z całego serca
Kimberly wraz ze swoją świtą dosiadła się do naszego stolika. Od razu posłała mi swoje wyzywające spojrzenie na co jedynie wywróciłam oczami
-Maxi!-krzyknęła Kira i bębenki chyba tylko cudem mi nie pękły, bo nikt nie ma bardziej piskliwego głosu niż ona
-Ta, część Kira- mruknął mój brat na co czarnowłosa zareagowała pieskiem, a następnie usadowiła się na jego kolanach.
I tyle by było że spokojnego zjedzenia lunch'u... Starałam się ich ignorować i szczerze mi to wychodziło dopóki wszystkiego nie przerwała Kimberly.
-Powiedz mi Ashley, pozbierałaś już się po tym jak Caleb cię zostawił?- zapytała z szerokim uśmiechem
Obiecuję, że wyrwę jej te blond kudły, a następnie prawym sierpowym zetrę ten pewny siebie uśmieszek z jej wrednych i idealnie pomalowanych czerwoną szminką ust, ale to po tym jak uda mi się odezwać, bo chociaż to było wieki temu to nadal boli.
W oczach zebrały mi się łzy. Nie płacz, kretynko! Teraz wszystko wydawało mi się ciekawsze. Te pomarańczowe płytki są takie interesujące...
-Oj Ashley, mowę ci odebrało?- Kimberly nie zamierzała odpuścić, uwielbiała takie gierki i doskonale wiedziała jaki ból mi tym zadaje.
Po moim policzku niespodziewanie popłynęła pierwsza łza...
************************************
Hejka!
Mam serdecznie dość tych początkowych rozdziałów🙄Są nudneee, ale spokojnie, już powoli wkraczamy w te najlepsze, a wtedy obiecuję, że nudą nie zawieje😂😈
Od soboty startują te FAJNE rozdziały😂Dzisiaj wcześniej, bo jutro mam poprawę z fizyki i ta pani mnie nie lubi i jestem pewna, że zada pytania z kosmosu😂Ja i fizyka to dwa różne światy, więc czeka mnie spooooro nauki😘Trzymajcie kciuki!
Buziaki😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro