Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

#niesprawdzony

NOTATKA POD ROZDZIAŁEM

~Matthew~

Moim wymówkom nie było końca odkąd pamiętam. Zawsze czegoś było albo za dużo, albo za mało. Zawsze było źle. Małe słowa przeobrażały się w wielkie historie, które w nocy spędzały sen z powiek. Zawsze, gdy nie mogłem zasnąć, bo moje myśli krążyły wokół wspomnień, zastanawiałem się dlaczego nic jest taka niesprawiedliwa. Dlaczego nawet ona nie patrzy na nas wszystkich jednakowo? A potem byłem wściekły sam na siebie za tą słabość wewnątrz mnie, bo nawet noc obwiniałem za to, że nie mogłem wyrzucić z pamięci niektórych rzeczy, choć bardzo tego chciałem.

Cały czas się zastanawiam, czego tak naprawdę mi brakuje. Do wielu rzeczy nie potrafię przyznać się sam przed sobą. Oszukuję samego siebie. Ciągle za czymś gonię i tracę przez to tak wiele. Chciałbym żeby ktoś mnie do siebie przyzwyczaił. Żeby dał mi prawo do bycia niedoskonałym i polubił mnie takiego jakim jestem.

Patrzyłem na jej szerokie biodra, które seksownie poruszały się w rytm muzyki. Była przy tym taka beztroska. Na jej twarzy gościł szeroki uśmiech bez cienia sarkazmu, co w jej przypadku było nielada osiągnięciem.

Zatraciła się. Całkowicie odpłynęła. I nic mogłem się powstrzymać. Położyłem dłonie na jej biodrach przyciągając ją bliżej siebie. Ashley bezwstydnie zaczęła się ocierać o moje przyrodzenie.

Byłem tylko facetem.

Pragnąłem jej jak cholera. Jak tylko zobaczyłem ją na tej pieprzonej imprezie musiałem znaleźć jakąś chętną dziewczynę, bo w każdym innym wypadku rzuciłbym się na Ash. I może to była najgorsza decyzja w moim życiu, ale nie potrafiłem trzeźwo myśleć przy Ashy. Wiem, brzmię jak jakiś desperat. A ona była taka niewinna. Jestem pewnien, że nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo działała na facetów. Była naturalnie piękna.

Nawet nie jesteście w stanie pomyśleć w jak szoku byłem, gdy brunetka odwróciła się w moją stronę. Spojrzała na mnie spod tych swoich cholernie długich rzęs, uśmiechając się przy tym lekko, a następnie zarzuciła swoją dłoń na moją szyję, natomiast drugą ułożyła na mojej piersi. Moje dłonie od razu powędrowały na jej jędrny tyłek, który ściskałem od czasu do czasu.

Zwariuję przez nią kiedyś...

Przyciskam ją jeszcze bliżej siebie. Nasze ciała poruszają się w rytm muzyki. Uśmiecham się do niej delikatnie, a jej malutka dłoń ląduje na moim policzku. Zapewne wygląda to komicznie przez różnicę wzrostu między nami, ale w tym momencie nie potrafię oderwać wzroku od jej dużych, czekoladowych uczu.

Pochylam się nad nią delikatnie i wtedy zauważyłem siniaki na jej nadgarstku. Dokładnie widać odbite palce.

Mam ochotę coś rozpierolić. Chwyciłem Ash za łokieć i zacząłem przepychać się przez tłum. Byłem więcej niż pewny, że to ten skurwiel Caleb.

-Kto ci to zrobił?- warknąłem, gdy byliśmy już w ogrodzie przed domem

-Nikt- mruknęła-Przewróciłam się

Może i kupiłbym tę bajeczkę, gdyby nie to, że Ash jest okropną aktorką i kłamać to ona niepotrafi. Zagryza wtedy wargę i spuszcza wzrok. Zawsze.

-Nie kłam, Ashley- powiedziałem od razu, splatając ręce na piersi- Wiem, że to Caleb. Ty nie widzisz do czego prowadzi twoja relacja z nim?! Może następnym razem wrócisz z podbitym okiem?!

Wiedziałem do czego ten skurwiel jest zdolny. Nie mogłem pozwolić na to, aby Ash coś się stało. Była dla mnie kurewsko ważna i nie wybaczyłbym sobie, gdybym mógł zareagować, a bym tego nie zrobił.

-Nawet jeśli to nie jest twoja, pieprzona sprawa- wycedziła przez zaciśnięte zęby

Może to nie jest właściwy moment na takie spostrzeżenia, ale wściekła Ashy jest słodka. Zawsze mruży wtedy gniewnie oczy i mogłaby zabijać wzrokiem. I wygląda przy tym kurewsko seksownie.

-A właśnie, że jest, bo jakbyś niezauważyła to chce dla ciebie jak najlepiej!- krzyknąłem podchodząc bliżej niej tak, że czubki naszych butów się stykały- Próbuje chronić cię przed tym chorym psychicznie idiotą, ale ty jesteś tak cholernie uparta i robisz mi na przekór!

-Daj sobie spokój, Matt- mruknęła, będąc speszona moimi słowami

-Nie, nie dam sobie spokoju, a wiesz dlaczego?- zapytałem spoglądając w moje oczy- Bo mi na tobie kurewsko zależy, Ashy

Nie miałem zamiaru tego powiedzieć. Nigdy. Ash była poza moim zasięgiem. W końcu była tylko wkurwiającą siostrą mojego kumpla.

A przynajmniej tak sobie usilnie wmawiałem...

Była dla mnie niesamowicie ważna. Była moją pieprzoną pierwszą miłością, ale te czasy odeszły i nigdy nie wrócą. Mimo to miałem do niej pewnego rodzaju sentyment. W końcu to z nią spędziłem najlepsze chwile mojego życia. Nie kochałem jej. Nic nawet do niej nie czułem. Była tylko wkurwiającą znajomą z dzieciństwa.

Nie byłem o nią zazdrosny. Co prawda kurwica mnie brała, gdy widziałem te wszystkie spojrzenia w jej strony, a gdy ktoś tylko położył na niej swoje brudne łapska, miałem ochotę pozbawić go uzębienia.

Uwielbiałem jej uśmiech, jej śmiech, jej kojący głos i zacięte spojrzenie. Uwielbiałem jej wrodzoną niewinność i jej niezdarstwo. Uwielbiałem jej ogromne czekoladowe oczy i zdecydowanie miałem obsesję na punkcie jej tyłka. Uwielbiałem jej pełne malinowe usta. Uwielbiałem ją całą choć usilnie wmawiałem sobie coś innego.

Wiedziałem, że była zdziwiona moimi słowami. Zaskoczyły ją. Mnie też, ale nie musi o tym wiedzieć. Ona jedyna znała mnie lepiej niż ktokolwiek inny i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak trudno mi jest mówić o uczuciach.

I dlatego stała i uśmiechała się do niego delikatnie, gdy tja wpatrywałem się w jej oczy jak w obrazek i próbowałem doszukać się w nich prawdy. Bo oczy nigdy nie kłamią. Są zwierciadłem duszy i w nich zawsze znajdziemy odpowiedź.

Tylko pamiętajmy o tym, że życie zawsze będzie nam podrzucać kłody pod nogi...

-Mattiś, byłeś dzisiaj cudowny- zaświergotała wesoło Kimberly, wieszając się na moim ramieniu- Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy. Twoje usta potrafią zabrać do raju

Miałem ochotę jej pierdolnąć. Nie żartuję. Byłem w tamtym momencie w stanie złamać swoją żelazną, że kobiet się nie bije. A to tylko dlatego, że widziałem jak radość momentalnie ulatuje z Ashy. Widziałem jak zacisnęła oczy, hamując łzy i odeszła od naszej dwójki.

Zdawałem sobie sprawę z tego, że Kimberly zrobiła to specjalnie. Nienawidziła Ash, zresztą ze wzajemnością, i każda okazja do zrobienia jej przykrości i upokorzenia jej była dobra.

Wiedziałem, że ją tym kurewsko zraniłem, ale ona miała się o tym nigdy nie dowiedzieć. To w końcu była Kimberly. A ja wiedziałem jak bardzo Ash jej nienawidzi.

Ona nie była zazdrosna. Była wściekła, że to była akurat ona. Wiedziałem to. Znałem ją zbyt dobrze, aby nie wiedzieć o takich szczegółach. Uwierzyła w moje słowa, a ja ponownie ją zraniłem, choć obiecałem sobie, że już nigdy więcej tego nie zrobię.

-Ash, zaczekaj!- krzyknąłem za nią, gdy opuszczała moje podwórko

-Daj mi święty spokój, Matt- odkrzyknęła i szybkim krokiem zmierzała w kierunku swojego domu

-Ale Ash, ja mówiłem prawdę- powiedziałem, łapiąc ją za ramię i zatrzymując

-Ja tak samo, Matt- odpowiedziała, hamując łzy- Prawisz mi zakazania o Caleb'ie, a sam jesteś nie lepszy, więc z łaski swojej daj mi wreszcie spokój, bo nie wierzę w twoje puste słowa.

-Ashy... - zacząłem, ale gwałtownie mi przerwała

-Nienawidzę cię, Matt- odparła mocno zaciskając powieki- Nie chce cię w swoim życiu

Te słowa były niczym szpilki. Wbijały się w moje serce, a ja wiedziałem, że sam jestem sobie winny. Dziewczyna wyszarpała się z mojego uścisku, a następnie pobiegła w stronę swojego domu.

A ja stałem jak ten głupi na środku podwórka i wpatrywałem się w jej okno, dopóki nie zaświeciło się w nim świetło.

Musiałem mieć pewność, że jest bezpieczna...

Znowu zjebałem...

***

To co mówię nie zawsze pokrywa się z tym, co myślę. To co robię nie zawsze pokrywa się z tym, czego pragnę.

Łatwo jest wchodzić w relację. Wystarczy podać sobie prawą dłoń podczas pierwszego spotkania, pokazać jeden z wymuszonych uśmiechów i wyszeptać swoje imię.  Następnie spotkać się kilka razy w tych samych miejscach, wziąć numer telefonu i odpowiedzieć sobie nawzajem na te same pytanie, nie słuchając odpowiedzi.

Po kilku dniach wystarczy wejść wspólnie to mieszkania, wspólnie przygotować kolację i wypić wino, zdjąść z siebie nawzajem ubrania, a następnie wyjść nad ranem, blokując numer i nigdy nie wracając.

Właśnie tak do tej pory wyglądały wszystkie moje znajomości z kobietami, choć czasem obyło się nawet i bez tego. Wystarczył jeden uśmiech i jeden drink w klubie i już była moja. A czasem wystarczył jeden taniec i czułe słówko i już zmierzaliśmy w stronę ustronnego miejsca.

Ash nie była tego typu dziewczyną. Byłem pewien, że za coś takiego dostałbym co najwyżej w policzek, ewentualnie kopniaka w swojego przyjaciela.

Wiedziałem, że dużo ryzykowałem wchodząc do jej pokoju po wczorajszych wydarzeniach, ale musiałem zobaczyć jak się trzyma.

Nie potrafiłem wyrzucić z głowy widoku jej smutnych, załzawionych oczu. Nie mogłem zapomnieć jej słów, których ewidentnie chciała się mnie pozbyć, ale ze mną nie ma tak łatwo.

Stanąłem przed drzwiami do jej pokoju i lekko w nie zapukałem, ale gdy po dłuższej chwili nie otrzymałem odpowiedzi to wszedłem do środka.

Dziewczyna leżała na łóżku z laptopem na kolanach i słuchawkami w uszach. Podeszłem do niej i ściągnąłem jej je, uśmiechając się przy tym.

-Czy ty nie umiesz pukać?- zapytała ze złością wymalowaną na twarzy

-Umiem i to bardzo dobrze, kochanie- wyszczerzyłem się, a ona tylko prychnęła

-Czego chcesz?- zapytała ponownie

-Poćwiczyć na zawody- odpowiedziałem i widząc jej minę już wiedziełem, że się nie zgodzi, więc kontynuowałem- W poniedziałek mamy następny trening, a ty kompletnie nie umiesz choreografii. Jeśli zawalisz to Kimberly cię zastąpi, a uwierz mi, że to ty najseksowniej wyglądasz w tej króciutkiej spódniczce

-Dobra- mruknęła i podniosła się z łóżka

Zadowolony, stanąłem na środku jej pokoju i poczekałem aż brunetka włączy muzykę. Zaczęła wykonywać początkowe ruchy. Następnie odwróciła się w moją stronę, a ja złapałem ją za biodra. Spojrzałem na nią, a gdy skinęła, dając mi znak, że jest gotowa, podniosłem ją i starałem się unieść.

Jak narazie wszystko idzie zgodnie z planem...

Zamiast postawić jej z powrotem na ziemię, złapałem ją za uda, a ona zmuszona była zapleść nogi wokół moich bioder. Zarzuciła ręce na moją szyję, a ja uśmiechnąłem się do niej zwycięsko.

-W takiej samej pozycji byliśmy, gdy pierwszy raz cię pocałowałem- powiedziałem, zmniejszając odległość między nami

-Nie wypominaj mi tego- bąknęła, wywracając oczami

-Ja bym to chętnie powtórzył- mruknąłem i nie czekając na jej reakcję, moje usta spoczęły na jej słodkich wargach...

***

Uniakając waszych pytań: TAK, ZDAJE SOBIE SPRAWĘ, ŻE TEN ROZDZIAŁ JEST DO DUPY:)

Wybaczcie, ale szkoła mnie dobija ostatnio...

Ten rozdział miał być całkowicie inny

Mimo wszystko czekam na wasze opinie i teorie spiskowe, które swoją drogą uwielbiam czytać.

Ogólnie to mam taki pomysł, że dla osoby, która zostawi "najciekawszą myśl co do następnych rozdziałów" będzie dedykacja i tak co rozdział:D
Co wy na to?

Czekam na opinie haha

Ogólnie to opowiem wam historię z mojego życia, bo jestem w pierodolonym szoku.

Oglądam sobie taką serial-bajkę na Disney Channel, bo umieram z nudów i ogólnie w pewnym odcinku taki gość tam, że chyba zakochał się w swoim kumplu. No to ja takie XD, to na pewno nie to o czym myślę, za dużo watt się naczytałam. Ale w następnych oddcinkach on jest zazdrosny o taką dziewczynę i idzie na randkę z jeszcze innym chłopakiem, no więc ja takie WTF.

I doszłam do wniosku, że świat schodzi na psy xd. Za moich czasów (brzmię jak swoja babcia) to się Violette oglądało (kc Leon) czy nie wiem, Austina i Ally xd. Wzdychało się do Shane'a z Camp Rock czy do braci Sprouse. No kurde, walić mnie, bo nie jedno w swoim życiu widziałam, słyszałam czy kurde napisałam (pierwsza erotyczna scena w wieku 13 lat, nie żałuję ale haha) to co pomyślą sobie dzieci widząc to? Co mają powiedzieć rodzice, gdy zapytają o co chodzi? Czy tylko dla jest to jakieś nie wiem, niedopuszczalne?

Nie mam nic przeciwko temu, jestem w stanie zrozumieć wszystko, świat idzie do przodu, nie mam nic do homoseksualistów (w swojej książce mam jednego, a zapewniam że ten temat jeszcze niejednokrotnie będzie pojawiał się w moich książkach). Po prostu pozwólmy dzieciom być dziećmi. Na wszystko przyjdzie czas.

Disney schodzi na psy.

Jestem zawiedziona i jednocześnie w szoku.

Dusia❤️

PS Miłej majówki, misie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro