Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Zacznę od wiadomości, której już zapewne wszyscy macie dość, ale czuję potrzebę powiedzenia tego po raz setny.

Kochani, liczba zarażonych koronawirusem w Polsce wzrasta błyskawicznie. Zamknięto szkoły i widziałam już mnóstwo różnych memów z tym związanych, ale kochani, te ,,koronaferie'' w rzeczywistości nie są wolnym, a kwarantanną, dlatego apeluję o pozostawanie w domu. Z tego co wiem, mają być rozdawane mandaty osobom, które w godzinach szkolnych będą w miejscach publicznych. Myjcie ręce i uważajcie na siebie, kochani<3 Nie bagatelizujmy tego, przykład macie patrząc na Włochy....

PS Zapraszam na SHADOWS:)

PS2 Rozdział troszkę do dupy na początku, ale potem nie jest najgorszy. Nie umiałam inaczej przebrnąć przez tę scenę. Następne będą lepsze, obiecuję.

***

Dni mijały coraz szybciej. Wrzesień już powoli się z nami żegnał, ale pogoda za oknem wciąż sięgała niemal trzydziestu stopni. Uroki Miami.

Moje relacje z Matt'em nie zmieniły się. Nadal dogryzamy sobie na każdym kroku, kłócimy się o każdą najmniejszą głupotę i skaczemy sobie do gardeł. 

Jego ostatnie wyznanie odeszło w zapomnienie. Znaczy, on o nim najprawdopodobniej zapomniał, nie ja. Przykro mi, że najpierw zdecydował się na takie wyznanie, a kilka dni później wylądował z jakąś laską w kiblu. Zabolało mnie to w pewien sposób. Nie byłam w nim zakochana, ale kurde! Zyskał miano ,,szkolnego ruchacza'' niczym mój brat. 

Rozkoszowałam się słońcem siedząc w ogrodzie z rodzicami. Ciszę, która panowała przerwał mój dzwoniący telefon, który odebrałam z wielką niechęcią.

-Jedziemy do skateparku- w słuchawce rozbrzmiał głos Bethany- Zbieraj Matt'a i przyjeżdżajcie

-Nie chce mi się, Beth- jęknęłam- Jest gorąco, a poza tym, nie umiem jeździć

-To się nauczysz?- zapytała sarkastycznie i byłam pewna, że w tym momencie wywróciła oczami- Czekamy

Potem usłyszałam tylko dźwięk przerywanego połączenia i aż krzyknęłam z irytacji.

-Wszystko w porządku, kochanie?- zapytał tata spoglądając na mnie zza okularów przeciwsłonecznych

-Zmuszając mnie do wyjścia do skateparku- mruknęłam przeciągając się

-Idź i baw się dobrze- zaśmiał się mężczyzna- Nie bądź leniwa jak twoja mama

Właśnie zaczęła się kłótnia małżeńska ala Rosalie i Camerona Hood, która zapewne skończy się na łóżkowych igraszkach. Nie zdążę iść po popcorn....

-Mówi osoba, która spędza całe popołudnia przed telewizorem popijając piwo- uśmiechnęła się słodko kobieta- Niedługo ci brzuch od tego piwa urośnie

-Jakoś ci to nie przeszkadza, gdy uprawiamy....- zaczął mężczyzna, ale przerwałam mu gwałtownie

-STOP!- krzyknęłam na co oboje się zaśmiali- Wychodzę!

Szybko wyszłam z ogrodu, słysząc za plecami ich głośne śmiechy. Po drodze do pokoju napisałam jeszcze szybko wiadomość do Matt'a.

Do Dupek: Umiesz jeździć na desce?

Odpowiedź przyszła niemal natycmiastowo. Uzależnienie od telefonu na sto procent.

Od Dupek: Zazwyczaj to deski jeżdżą na mnie

Mimowolnie wybuchłam głośnym śmiechem na jego wypowiedź.

Do Dupek: Za piętnaście minut idziemy do parku. Czekaj na mnie przed domem

Od Dupek: Oczywiście kochanie. Specjalnie dla ciebie pójdę bez koszulki

Parsknęłam pod nosem, ale mimo wszystko zrobiło mi się gorąco na samą myśl o tym sekswnym widoku.

Ubrałam czarne krótkie spodenki z poszarpanymi nogawkami i krótki crop tego samego koloru. Na stopy wsunęłam czerwone conversy za kostkę, a na głowę założyłam czerwoneg full cap'a z czarnym daszkiem. 

Z szafy wyjęłam swoją deskorolkę i przygotowując się mentalnie na zaczepki przyjaciół wyszłam z domu. Przed wejściem czekał Matt i cholera, moje policzki od razu zaczęły płonąć. Miał na sobie białą koszulkę bez rękawów z logo jakiegoś rockowego zespołu i wielkimi wycięciami pod pachami, które idealnie eksponowały jego umięśnione ramiona. Jeansowe poszarpane spodenki przed klano dopełniały jego outfit i jak zwykle wyglądał jak model wzięty prosto z okładki jakiegoś czaspisma dla nastolatek. Włosy miał tradycyjnie roztrzepane we wszystkie strony świata, a na nosie spoczywały czarne Ray Bany.

Bez słowa przeszłam koło niego i zaczęłam iść wzdłuż drogi w stronę skateparku. Chłopak postawił nogę na desce i odepchnął się mocno przez c od razu znalazł się koło mnie.

-Mieliśmy jechać- powiedział

-Nie umiem- burknęłam- Możesz się już śmiać

-Nie mam takiego zamiaru- odparł, a następnie gwałtownie się zatrzymał- Postaw deskę na ziemi

-Co ty opierdalasz?- zapytałam zdziwiona

Spodziewałam się, że chłopak wybuchnie śmiechem i do końca dnia będę musiała słuchać jego głupich zaczepek, a nie, że będzie próbował mnie, jak przypuszczam, nauczyć jeździć.

-Postaw deskorolkę na ziemi- powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu, a ja z wielkim ociąganiem wykonałam jego rozkaz- Teraz postaw na niej lewą nogę, a prawą się mocno odepchnij

-Nie jestem aż taką idiotką- mruknęłam i wykonałam jego polecenie, ale zaraz straciłam równowagę i runęłam tyłkiem na twardy chodnik

-Jesteś taką pokraką, Ashley- westchnął chłopak stojąc nademną, a następnie wyciągnął rękę w moją stronę i pomógł mi wstać

Chwilę później ponownie stałam na deskorolce tylko z tą różnicą, że tuż za mną znajdował się Matt i mocno zaciskał swoje palce na moich biodrach.

Nie powiedziałam mu, że jego dotyk jeszcze bardziej mnie rozprasza ani, że gdy szeptał wskazówki wprost do mojego ucha to całe moje ciało przechodził dreszcz.

Tak spędziłam resztę tego dnia. Niestety sądzę, że nawet gdyby chłopak stanął na głowie to nie nauczyłby mnie jeździć na tym cholerstwie.

Choć jemu powiedziałam, że jest po prostu chujowym nauczyciel, a od oczywiście odpowiedział, że to ja jestem okropną uczennicą.

Do domu wracałam ze zbitym tyłkiem i poobdzieranymi kolanami, a ponieważ bolał mnie każdy mięsień to zmusiłam chłopaka, żeby mnie niósł. Tym oto sposobem, przy zachodzącym słońce, siedziałam na ramionach chłopaka, układając podbródek na jego głowie i bawiąc się jego włosami.

Są takie miękkie w dotyku...

Za to on trzymał mnie za uda masując ich wewnętrzną część kciukiem. Co jakiś czas spoglądał na mnie z uśmiechem i puszczał oczko.

A ja poczułam się wreszcie we właściwym miejscu.

Niestety, nie na długo...

***

Tak wiem, wieje nudą, ale kolejny mam już napisany i tylko od was zależy kiedy on się pojawi

Nasza Ash chyba nie jest obojętna Matt'owi.

Mash? Maschley? Mashy? Jakiś pomysł na ship? A może to wcale nie będzie ship, a kit?

Dusia


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro