Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14



~Matt~

W pewnym momencie dociera do nas, że ludzie, których znamy całe życie są zupełnie inni niż nam się dotychczas wydawało. Zmieniają swoje zachowania wraz z otoczeniem i ludźmi, z którymi przebywają. Zauważamy wtedy jak bardzo fałszywi i dwulicowi są. Zgrywają przyjaciół, a gdy tylko się odwrócisz to zdolni są wbić ci nóż prosto w plecy.

Inni próbują znowu udawać kogoś kim nie są. Myślą, że zmieniając swoje zachowanie zdobędą przyjaciół czy może wręcz przeciwnie, stracą ich. Jeszcze inni maskują uczucia. Jedni udając wiecznych optymistów próbują odwrócić uwagę innych od tego jak bardzo ciężko jest im w życiu. Ludzie wredni próbują ukryć, że coś ich boli. Rzecz jasna, zdarzają się wyjątki. Wredni ludzie to najczęściej tacy, których serce zostało rozwalone na malutkie kawałeczki i nic ani nikt nie jest w stanie poskładać ich do kupy albo może jeszcze po prostu nie znaleźli w sobie takiej siły, żeby je odbudować. Jednak trzeba uważać z tym nazewnictwem, ponieważ niektórzy mogą okazać się wrażliwsi niż się na początku wydawało. Halloween w sumie niczym nie różni się od zwykłego dnia. I tak wszyscy udają kogoś kim nie są.

Kiedyś zastanawiałem się, do której grupy ja należę. Z czasem doszedłem do wniosku, że do każdej po trochu. Jedyną osobą, która tak naprawdę wie jaki jestem jest Ashy, a może raczej była. W końcu od czasów naszej przyjaźni minęło wiele czasu. Ona pewnie już dawno zapomniała jakie relacje mieliśmy. Obiecaliśmy sobie przyjaźń na wieki, a skończyło się tak jak się skończyło. Nie wiem ile znaczy ,,na zawsze'' w jej słowniku, ale dla mnie jest do czas aż do usranej śmierci. Dlatego śmieszą mnie ludzie, którzy mówią, że będą przy nas na zawsze. Przykra prawda jest taka, że odejdą przy pierwszej, lepszej okazji. Wolę być samotny niż patrzeć na te wszystkie fałszywe mordy.

Nie chcę by w moim otoczeniu byli ludzie, którzy mają mnie gdzieś, gdy tylko dzieje się u mnie coś złego, a pojawiają się tylko wtedy, kiedy sami będą czegoś potrzebować. Nie wszyscy ludzie na tym świecie zasługują na takie miano, ale muszę przyznać, że w dzisiejszych czasach ciężko jest o PRAWDZIWEGO przyjaciela.

Każdy z nas ma taką osobę, przy której smutek odchodzi w zapomnienie. Przy której zawsze możesz być sobą, a ona nigdy cię nie oceni, której możesz powiedzieć, że zabiłeś człowieka, a ona zapyta się jedynie o to, gdzie zakopiemy ciało.

Choć minęło już tyle czasu to dla mnie zawsze będzie takim przyjacielem właśnie Ashley. Oboje się zmieniliśmy, a może raczej oboje próbujemy udawać, że się zmieniliśmy. Ona pod tą grubą warstwą ironii, sarkazmu i ciętego języka, ukrywa ogromną wrażliwość, a ja to ja. Sam nie wiem jaki jestem.

Moje słowa mogą wydawać się jednym, wielkim paradoksem, ale mimo, że tęsknię za nią kurewsko mocno to nie mogę zmienić swojego zachowania wobec niej. Z upływem lat jakoś nauczyłem się żyć bez niej choć przyszło mi to niezwykle ciężko, dlatego nie chcę znów się do niej przywiązać. Nie mogę pozwolić sobie na zburzenie muru, jaki wokół siebie wybudowałem. Niedługo oboje wyjdziemy na studia i każde z nas pójdzie w swoją stronę. Choć mam ochotę zachować się jak cholerny egoista to wiem, że ona zasługuje na kogoś o wiele lepszego niż ja. Nigdy nie byłem w prawdziwym związku, a jedynym sposobem, żeby dała sobie ze mną spokój jest taki, że musi mnie znienawidzić. Muszę zrobić wszystko, żeby ona nie cierpiała, nie zasługuje na to.

Za każdym razem, gdy ją widzę mam ochotę całować te jej pełne, malinowe usta, chcę przytulać jej drobne ciało do swojej piersi i nigdy jej nie wypuszczać z moich objęć. Chce spędzać z nią wolny czas i szeptać jej do ucha te wszystkie czułe słówka. Mam ochotę wpierdolić każdemu facetowi, który położy na niej swoje brudne łapska czy chociażby na nią spojrzy.

Ona jest moja.

Jej obecność zabiera mi zdolność racjonalnego myślenia. Powtarzam, nie jestem w niej zakochany. Ja nie wiem co to miłość,  a tym bardziej nie potrafię kogoś pokochać. Po prostu czuję dziwną potrzebę bycia blisko niej i bronienia jej przed całym złem tego cholernego świata. Mimo to ona zasługuje na kogoś lepszego. Nie mogę być egoistą, bo nie chcę, aby cierpiała.

Moją prawdziwą miłością pozostanę ja sam. W końcu gdzie znajdę drugą tak cholernie idealną osobę?

Już ją znalazłeś, cwelu.

-Czemy tak się w nią wpatrujesz?- z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka, którego pierwszy raz widzę na oczy- Chcesz ją przelecieć czy co?

To prawda, odkąd tylko Bethany siłą wyciągnęła ją z pokoju to nie mogę oderwać od niej wzroku. Mam ochotę strzelić sobie mentalnego plaszczaka, ale chęć obserwowania jej jest o wiele większa

Jej wygląd różnił się od wyglądu zdecydowanej większości dziewczyn na tej imprezie. Ubrana była w szare dresy, idealnie opinające jej zgrabny tyłek i czarną za dużą bluzę, która sięga jej prawie do kolan. Jest o wiele niższa od reszty, ponieważ na nogach nie ma tych wysokich butów, a uwaga, uwaga, kapcie jednorożce. Na twarzy nie ma ani grama tego mazidła dla dziewczyn, a włosy ma związane w niechlujnego koka na czubku głowy. Sprawia wrażenie jakby w ogóle nie chciała tu być. Co prawda, Betty szantażem wyciągnęła ją z pokoju, w którym się zabarykadowała. Siedzi na kanapie w salonie, popijając piwo z butelki i obserwując tłum tańczących ludzi

-Nie twój zasrany interes- burknąłem starając się zignorować obecność chłopaka, który niesamowicie działał mi na nerwy, bo ciągle patrzał się na moją brunetkę

-Lecisz na nią- powiedział po chwili namysłu- A tak w ogóle to Caleb jestem

-Matt- warknąłem- I nie, nie lecę na nią. Nie jest w moim typie

-Skoro niby ci na niej ani trochę nie zależy to udowodnij, chłoptasiu- rzekł z chytrym uśmieszkiem na twarzy- Załóż się ze mną

~Ashley~

Zawsze byłam nieco inna niż moi rówieśnicy. Nie była to jakaś bardzo widoczna różnica, ale zazwyczaj miałam inne plany niż oni. Dorastając w blasku fleszy od zawsze musiałam pilnować się, żeby nie zrobić nic głupiego i choć wszyscy dookoła powtarzali mi, że nie powinnam się tym przejmować, miałam inne zdanie. W ten sposób nie często chodziłam na imprezy, a jeśli już to wracałam w nich w przyzwoitym stanie tak, aby moje zdjęcia nie znalazły się następnego dnia na pierwszych stronach gazet.

Zawsze uważałam, że zamiast upijać się i ćpać na imprezie, a potem kończyć z przypadkowym facetem w łazience, można zrobić wiele ciekawszych rzeczy, na przykład pooglądać netflixa i powzdychać do przystojnych aktorów.

Nie byłam przyzwyczajona do imprezowania co tydzień. Nie lubiłam tego. Mdliło mnie od zapachu papierosów, a patrząc na te wszystkie laski, które właśnie swoimi szpilkami wysokości London Eye rysowały moje biedne panele w salonie, miałam ochotę zacząć krzyczeć. W takich momentach włączają się we mnie geny rodziców, które uparcie ignoruję przez całe swoje życie.

W tym momencie ktoś zrzucił ulubiony wazon mamy, który przywiozła sobie z wakacji w Europie.

Boże, daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę to ich wszystkich pozabijam.

Na domiar złego nadal paradowałam w swoich zajebistych kapciach i jakże bardzo adekwatnym stroju na imprezę. Nienawidzę cię, Beth.

W dalszym ciągu przemierzałam swój dom, modląc się żeby nie było w nim większych zniszczeń. Max i tak będzie miał wystarczająco przejebane.

Bethany właśnie wyrywała jakiegoś przystojniaka na jedną noc, Max zabawiał towarzystwo, Leo skutecznie podrywał Cheryl, Emily wlewała w siebie hektolitry alkoholu, Alex śpi na leżaku w ogrodzie, nie mam bladego pojęcia gdzie jest Matt i nawet nie chce wiedzieć, a mi ktoś właśnie wylał piwo na bluzę.

Trzymajcie mnie w pięciu, a zabiję dziesięciu.

-Będziesz to lizał, kretynie!- krzyknęłam głęboko oddychając

-Mogę ci wylizać coś innego- powiedział chłopak, a mnie sparaliżowało

Nie widziałam go odkąd skończył liceum. Cholera, co on tu robił? Nie chciałam go widzieć. Za bardzo mnie zranił. Nienawidzę go najbardziej na całym świecie, więc co on robi w moim domu?

-Kolego, chyba za dużo Grey'a się na oglądałeś- powiedziałam starając się nie wybuchnąć i nie uciec

-Mam lepsze pornosy- zaśmiał się gardłowo- No co ty, Ash, nie przywitasz się?

-Spieprzaj Caleb- syknęłam przez zęby

-Kochanie, zabawa dopiero się rozpoczyna- odparł uśmiechając się tajemniczo

***

Mam nadzieję, że dzięki temu rozdziałowi wybaczycie mi, że tak długo.

Mamy nowego bohatera! Jakie zrobił na was pierwsze wrażenie?

Następny tradycyjnie nie wiem kiedy, ale postaram się szybciej

Buziaki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro