Rozdział 5
Po kilku godzinach bezczynnego siedzenia i znoszenia kąśliwych uwag Matt'a na temat, tak właściwie wszystkiego co robiłam, nadszedł czas szykowania się na imprezę. Nie to, że w ogóle mam ochotę tam iść. Najchętniej spędziłabym ten wieczór w swoim wygodnym łóżku w towarzystwie jakiegoś dobrego filmu, ale niestety Bethany Cooper nie bierze nawet takiej opcji pod uwagę i jeżeli będzie trzeba to siłą mnie tam zaciągnie.
Nie to, że nie lubię imprez. Lubię, tylko po prostu jestem leniwa i o wiele bardziej wolę spędzić ten czas, najzwyczajniej w świecie, śpiąc.
Beth od razu rzuciła się na moją szafę szukając czegoś odpowiedniego na wieczór, a chwilę później do jej poczynań dołączyła również Emily.
Ja za to przyglądałam się jak próbują odnaleźć cokolwiek w moim bałaganie. Już po chwili obie znalazły coś co przykuło ich uwagę i z głośnym piskiem pognały w stronę łazienki. Teraz moja kolej.
Jednak ja postanowiłam się nie stroić i przebrałam się w zwykłe czarne jeansy z dziurami na kolanach, tego samego koloru bokserkę, a na to zarzuciłam czerwono-czarną koszulę w kratę. Na stopy włożyłam moje kochane, również czarne, vansy.
Szpilki w ogóle nie wchodzą w grę. Dzisiaj mam jeden z tych dni, gdzie nie chce robić mi się absolutnie nic, więc chodzenia kilka godzin na wysokich obcasach od razu zostało przekreślone.
Rozczesałam włosy, poprawiłam szybko makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Jestem pewna, że dziewczyny będą się jeszcze szykować przez dłuższą chwile, więc po prostu pozwoliłam sobie na krótką drzemkę.
Obudziłam się dopiero, gdy ktoś zaczął mną potrząsać. Pieprzona Bethany Gryzelda Cooper.
-Jak wyglądam?- zapytała szczerząc się głupio
No cóż, wyglądała zajebiście. Miała na sobie czerwoną, dopasowaną sukienkę, która idealnie eksponowała jej wcięcie w talii i długie nogi. Na to zarzuciła krótką, skórzaną kurtkę w kolorze czarnym, natomiast na stopach miała czarne, wysokie szpilki. Skąd takie rzeczy w mojej szafie? Czarne cienie na powiekach i krwistoczerwone usta idealnie pasowały do całej reszty.
-Jak zwykle genialnie- uśmiechnęłam się do niej szczerze
-A ja?- zapytała blondynka- Chce zrobić dobre wrażenie. To w końcu moja pierwsza impreza w Miami
Emily miała na sobie skórzaną, rozkloszowaną spódniczkę i różowy, neonowy crop top. Na stopach również miała czarne szpilki. Burza laków opadała jej na ramiona, a delikatny makijaż dopełniał całą stylizację. Wyglądała naprawdę dobrze.
-Obie wyglądacie świetnie- powiedziałam sennie- Możemy już jechać?
-A ty masz zamiar jechać w takim stroju?- zapytała mocno zaskoczona Emily
-Tak- odparłam- Ja stawiam na wygodę
-O nie, nie, nie- do rozmowy wtrąciła się Bethany- To impreza na zakończenia lata! Nie ma mowy, że pójdziesz tak ubrana!
-Ja wybieram strój, ty robisz makijaż i włosy- rzekła Em i dosłownie sekundę później siedziałam na krześle, a Betty pozbywała się mojego wcześniejszego makijażu.
Co im się nie podoba w moim wyglądzie?!
-Ubierz to- blondynka dała mi jakieś ubrania i siłą wepchnęła mnie do łazienki.
Nie chcą się z nimi kłócić po prostu ubrałam się w przygotowane ubrania. Najwyżej posiedzę na tej imprezie godzinę, a później wrócę do domu pod pretekstem złego samopoczucia
Ubrałam się w bordową sukienkę sięgającą do połowy ud. Była ona na cieniutkich ramiączkach i miała dość głęboki dekolt w kształcie serca. Natomiast dół był lekko rozkloszowany. Na stopy wsunęłam czarne szpilki na wysokiem obcasie. Już czuję jak mnie będą jutro nogi bolały.
Wyszłam znudzona z łazienki i usiadłam na krześle przed toaletką. Bethany od razu zabrała się do pracy.
Po jakiś czterdziestu minutach mojego ciągłego marudzenia, wreszcie byłam gotowa. Włosy opadały mi na odkryte ramiona delikatnymi falami. Beżowe cienie zdobiły moje powieki, a mocno bordowe usta dodawały wszystkiemu efektu.
-Wyglądasz cudownie!- pisnęła blondynka rzucając mi się na szyję
-Nie chce wam nic mówić, ale jesteśmy już spóźnione, a w dodatku taksówka czeka przed domem- powiedziała Bethany
Zrobiliśmy ostatnie poprawki i byłyśmy gotowe do wyjścia.
Na mój widok mama zrobiła wielkie oczy, przeżegnała się, ucałowała mnie w czoło, życzyła udanej zabawy i przypomniała, że jest za młoda, aby zostać babcią. Nie widziałam czy mam się śmiać, czy płakać, więc wybrałam po prostu trzecią opcję. Popukałam się w czoło i wyszłam z domu.
Po kilkunastu minutach wreszcie byliśmy na miejscu. Wszędzie, ale to dosłownie wszędzie, zaparkowane były samochody. Nie wiem czy na sąsiedniej ulicy można by było znaleźć wolne miejsce parkingowe. Już stąd mogłam usłyszeć głośną muzykę.
Spóźniłyśmy się zaledwie pół godziny, a niektórzy są już kompletnie zalani, co mogę stwierdzić, widząc jak wymiotują wszędzie, gdzie popadnie i ledwo trzymają się na nogach.
Szłam przed siebie od czasu do czasu witając się ze znajomymi. Zaraz za mną podążała Beth, której ludzie schodzili z drogami, a tuż za nią maszerowała Emily, zbierając ukradkowe spojrzenia.
Ogród, gdzie było najwięcej osób, był ślicznie oświetlony. W basenie pływały jakieś dwie gołe laski, a chłopaki oczywiście jarali się tym niesamowicie, przez co wkoło basenu zebrał się całkiem spory tłum. Wreszcie spostrzegłam Max'a i Matt'a w miejscu, w którym się umówiliśmy.
Mój brat, debil, właśnie podrywał w żenujący sposób jakąś dziewczynę, a obok nich siedział Matt powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
-Lubisz może Sherlocka Holmesa? Bo mogę ci pomóc w dochodzeniu- powiedział z łobuzerskim uśmiechem na twarzy Max. Jeżeli on tak podrywa wszystkie laski, to ja już wiem, czemu nie ma dziewczyny.
-Braciszku, pogorszyło ci się?- zapytałam z udawanym współczuciem w głosie
-Nie, siostrzyczko, czuję się świetnie- mruknął ponownie skupiając na dziewczynie siedzącej obok
Ja za to zlustrowałam wzrokiem Matta. Jak można być tak przystojnym?
Miał na sobie czarny t-shirt, który idealnie opinał jego szerokie ramiona i eksponował wszystkie mięśnie. Jeansy tego samego koloru opinały jego nogi i cholera, on ma lepsze nogi niż ja. Włosy miał w nie ładzie i te cudowne dołeczki... Mam słabość do chłopaków z dołeczkami.
-Napatrzyłaś się już?- zapytał wyrywając mnie tym z zamyślenia
Już chciałam odpowiedzieć mu jakąś kąśliwą uwagą, ale niestety ktoś mi na to nie pozwolił.
-Ash!- krzyknął mój najlepszy przyjaciel i od razu mocno mnie przytulił- Tęskniłem, idiotko!
-Ja też, ciołku- zaśmiałam się- Alex to Emily- wskazałam na blondynkę- i Matt. Wspominałam ci kiedyś o nich
-Miło mi- chłopach uśmiechnęł się czarująco w stronę Em, a z Matt'em przybił "męską piątkę"
-Emily, Matt, a to jest Alexander Hyde mój...- i niestety nie mogłam dokończyć, pobieważ przerwał mi w tym czarnowłosy
-Chłopak- dopowiedział wprawiając mnie, Beth i Max'a w osłupienie- Przepraszam, kochanie, ale muszę sprawdzić czy dom jest cały. Spotkamy się potem- cmoknął mi szybko w usta, a następnie odszedł
Co tu się właśnie odpierdoliło?! Nie wypiłam jeszcze ani kropli alkoholu, a mam już chyba jakieś omamy.
-Czemu nie mówiłaś, że masz chłopaka?!- zapytała z wyrzutem Ems
-Bo nie mam?- zachichotałam- Alex jest moim przyjacielem, a w dodatku jest homo. Nie wiem, co mu odwaliło- wytłumaczyłam
-Chodźmy zatańczyć- rzuciła Beth i ruszyliśmy w stronę prowizorycznego parkietu
Ja ostatni raz jeszcze spojrzałam w stronę baru, gdzie nie było już mojego brata, a Matt całował właśnie jakąś uroczą blondynkę...
----------
Hejka!
W sumie nie dzieje się tu nic ciekawego, ale wyjątkowo lubię ten rozdział😘
Buziaki💝
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro