Rozdział 4
Znam ten piskliwy głos. Znam go aż za dobrze. Odwróciłam się do tyłu i tak jak się spodziewałam, ujrzałam tam trzy szczerzące się jak głupi do sera, osoby. Łzy stanęły w moich oczach i niewiele myśląc po prostu rzuciłam się w ramiona tak, że prawie stracili równowagę.
-Tak bardzo za wami tęskniłam- wyszeptałam z trudem chamując łzy
Nie lubię płakać. Uważam, że to pokazuje moją słabość, a kiedy ktoś zauważy, że jesteś słaba zacznie to wykorzystywać. Dlatego od kilku lat po prostu udaję. Albo jak nazywa to Bethany, która jako jedna z nie wielu osób zna mnie tak naprawdę, zakładam maskę. Udaję pewną siebie, zabawną i zdystansowaną Ashely, która zawsze musi dowalić jakimś kompletnie beznadziejnym tekstem, z którego niektórzy mają ubaw. Tak właśnie jestem postrzegana. Jako córka słynnego Camerona i Rosalie Hood oraz siostra tych bliźniaczek, modelek.
-My też, młoda- zaśmiał się Jake- Cycki ci urosły
-A może tak najpierw powiedziałbyś, że schudłam, a nie?- zapytałam wywracając oczami
-On po prostu nadal uważa, że jest młody i może wszystko- westchnęła Kate i znowu mnie przytuliła- Zmieniłaś się. Gdzie zgubiłaś twój aparat na zęby?
-Już od dawna go nie noszę- burknęłam po czym przeszłam do przywitania trzeciej osoby- Emily....
-Ash...- szepnęła- Tak bardzo mi cię brakowało....
Nikt poza mną nie był zaskoczony ich przyjazdem czy też nie witał ich tak jak ja. Czyli dowiedziałam się, dlaczego wszyscy byli tacy tajemniczy. Każdy wiedział, że przyjadą tylko oczywiście nie ja.
-Na ile przyjechaliście?- zapytałam po chwili
-Zostajemy tu już- odparła z uśmiechem blondynka- Będziemy chodzić razem do liceum!
-O matko!- pisnęłam i rzuciłam się jej na szyję- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że ktoś poza mną będzie ktoś normalny w naszej paczce!
-Nie ma innej opcji- zaśmiała się
-Czekajcie- dopiero teraz sobie coś uświadomiłam- A gdzie jest Matt?
-Zaraz przyjdzie z Max'em- westchnął Jake
-To kiedy wy przyjechaliście?- zadałam pytanie zdezorientowana
-Kilka dni temu, ale to miała być niespodzianka dla ciebie- wyjaśniła mama
-Skandal!- krzyknęłam starając się być poważną, ale niestety zdradzał mnie uśmiech, który nawet na moment nie schodził mi z ust- Jak mogliście mi nie powiedzieć?!
I pewnie kontynuowałabym swój wywód, gdybym nie usłyszała śmiechów za swoimi plecami. Odwróciłam się do tyłu i ujrzałam mojego brata debila i mojego przyjaciela z dzieciństwa.
Przynajmniej tak mi się wydaje, bo cholera jasna. Ten Matt, którego pamiętam nie był taki..... przystojny. Znaczy był, ale kurwa. Ten wygląda jak jakiś pieprzony grecki nóg.
Jego ciemna karnacja idealnie komponuje się z białą koszulkę z dekoltem w serek i czarnymi jeansami z dziurami na kolanach. Idealnie ułożone włosy jedynie połyskują od słońca, a jego perfekcyjne proste, białe zęby, ukazane są w szerokim uśmiechu. Do tego ta koszulka tak idealnie opina jego umięśnioną klatkę piersiową....
Chyba potrzebny mi jest śliniak.
Nagle nasze spojrzenia się skrzyżowały. Spojrzał na mnie lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu, zagryzając przy tym dolną wargę.
I teraz wszystko powinno wyglądać jak w jakiejś taniej komedii romantycznej. Ja biegnę w jego stronę w zwolnionym tempie, od bierze mnie w swoje ramiona, obkręcając kilka razy dookoła.
Niestety, nie do końca tak to wygląda...
Rzecz jasna, ja biegnę w jego kierunku, bo cholera, nie widziałam go kilka lat i naprawdę cholernie za nim tęskniłam. A oprócz tego zawsze chciałam się tak z kimś przywitać, ale Bethy mówiła, że jestem za gruba i nikt mnie nie podniesie. A trzeci powód jest taki, że po prostu jestem idiotką i żyję w swoim własnym świecie fantazji, gdzie jednorożce zjeżdżają na sankach po trawie. Wiecie, w moim świecie to możliwe, nie wiem jak w waszym...Lecz nie kończy się to tak jak na filmach.
- Przestrzeń osobista- powiedział kiedy znajdowałam się zaledwie kilka kroków od niego i wystawił swoją rękę w znaku, że mam się zatrzymać
Ałć, zabolało. Naprawdę myślałam, że choć trochę ucieszy się na mój widok. W końcu nie widzieliśmy się osiem lat. Najwidoczniej on nie tęsknił za mną, tak jak ja za nim.
-Oh, przepraszam, wasza wysokość, że niechcący naruszyłam pańską barierę osobistą- odparłam kłaniając się przed nim teatralnie
Kompletnie inaczej wyobrażałam sobie nasze pierwsze spotkanie po tylu latach. Fakt, faktem nasz kontakt przez ostatnie kilkanaście miesięcy ograniczał się jedynie do ,,Hej, co tam?" raz w miesiącu, albo do lajkowania swoich fotek na instagramie. Jednak nie myślałam, że będzie aż tak źle. Niejednokrotnie słyszałam jak Emily mówiła, że Matt strasznie się zmienił i już nie jest tym samym chłopakiem, ale uparcie wierzyłam w to, że on nadal w jakimś stopniu będzie moim Matt'em. Nadzieja umiera ostatnia, prawda?
Już teraz mogę śmiało stwierdzić, że nasze kontakty już nigdy nie będą nawet w najmniejszym stopniu takie jak wcześniej.
-Gapisz się- stwierdził wyraźnie zirytowany- Zrób sobie zdjęcie. Zapewniam, że zostanie na dłużej
-Chyba ci się coś pomyliło- uśmiechnęłam się sztucznie
-Ja wiem, że jestem przystojny i nie można oderwać ode mnie wzroku, ale przynajmniej rób to trochę dyskretniej- westchnął teatralnie
Głupek, idiota, kretyn, osioł, skurwiel i skończony dupek! Rozmawiam z nim jedynie kilka minut, a najchętniej bym mu przywaliła i zdarła z twarzy ten głupi uśmiech. Jednak nie chce robić sceny przy rodzicach. Wiecie, tym nie wychowanym jest Max.
-A ta twoja skromność to nabyta czy wrodzona?- zapytałam z fałszywym uśmieszkiem
Myślałam, że może znowu będzie tak jak dawniej. Łudziłam się, że wreszcie odzyskam swojego najlepszego przyjaciela, ale jak to mówią ,,Ładny z wierzchu, pusty wewnątrz"....
--------------------------
Hejka!
Jak podoba Wam się nowa okładka? ❤️✨
Pierwszy rozdział w nowym roku!
Ten rozdział mi chyba jakoś nie wyszedł..... Nie leży mi....
Mimo wszystko mam nadzieję, że dotrwaliście jakimś cudem do końca...
Buziaki😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro