Rozdział 36
Zastanawiam się tylko czy za ten maraton będziecie mnie wielbić, czy może będziecie szli na mnie z widłami...
TRZYDNIOWY MARATON CZAS START! ROLLERCOSTER EMOCJI CZAS START! NASTĘPNY JUTRO, CHYBA ŻE DAM RADĘ DZISIAJ :)
Pod rozdziałem będzie dość ważna notatka i ogłoszenie, dlatego proszę, aby każdy poświęcił wolną chwilkę i ją przeczytał. Dziękuję! Jest tam spioler (przy nominacjach) i bardzo ważne informację!
***
Czasem wydaje nam się, że jeśli chcemy kogoś zranić to musimy go uderzyć. Jest to zdecydowanie jedno z najbardziej mylnych stwierdzeń. Bo słowa ranią o wiele bardziej. Ból fizyczny z czasem mija. Jak to mówią, poboli, poboli i przestanie. Natomiast ten psychiczny zawsze będzie z tyłu głowy. W tych najgorszych momentach naszego życia, pojawi się ten upierdliwy głosik z tyłu głowy, który będzie dobijał nas o wiele bardziej. Bo życie jest cholernie ciężkie. Słowa ranią drugiego człowieka o wiele bardziej niż mocny prawy sierpowy.
Czas dosłownie uciekał mi między palcami. Krążyłam pomiędzy domem, szkołą a firmą rodziców. Myślę, że każdy rodzic czasem zmusza nas do czegoś, czego wręcz nienawidzimy robić. I choć staramy się jakoś z tego wywinąć to nasi rodziciele zawsze muszą postawić na swoim. Dlatego właśnie dałam się wrobić w uczestniczenie w balu charytatywnym w firmie rodziców. Zazwyczaj udawało mi się przekonać rodziców, abym została w domu. Wymyślałam jakąś wymówkę i spędzałam cały wieczór, oglądając seriale. Tym razem jednak Rosalie Hood była nieugięta.
Nie lubiłam tego typu imprez. Nie pasowałam do takich miejsc. Ani ja, ani Max, ani Leo. Niestety, tym razem i oni zostali zmuszeni. Spędzania czasu w towarzystwie tych wszystkich obrzydliwie bogatych ludzi nie było dla mnie. Limit moich sztucznych uśmiechów wyczerpywał się jeszcze przed wejściem na salę. A potem przez kilka trzeba było udawać idealną, wybitnie kulturalną i uzdolnioną córkę. Rodzice tego ode mnie nie wymagali, ale ja nie chciałam przynieść im wstydu swoim zachowaniem. Dodatkowo na owym balu miał być Matt razem z rodzicami. I chyba to dobijało mnie jeszcze bardziej. Bo sytuacja między nami była co najmniej niezręczna.
Za nic w świecie nie potrafiłam rozgryźć tego człowieka. Jego bipolarność powinno się leczyć. Najgorsze jest jednak to, że po naszym ostatnim spotkaniu na plaży, nie odezwał się do mnie ani słowem. Wykorzystał mnie i zostawił, jak te swoje panienki na jeden raz. I chyba właśnie to bolało mnie najbardziej. Bo o ile potrafiłam pogodzić się z faktem, że on nic do mnie nie czuje, to jego zachowanie względem mnie było za każdym razem o wiele bardziej bolesne.
Wysiadłam z samochodu, jednym uchem słuchając paplaniny Bethany o balu. Bo ona była do niego nastawiona o wiele lepiej niż ja. Dla niej bycie w centrum uwagi było czymś całkowicie normalnym. Ta cała przesadna elegancja była po prostu w jej stylu. Naprawdę starałam się słuchać o jej trudnym wyborze sukienki, ale gdy słuchasz o czymś trzeci dzień z rzędu, to staje się to powoli nudne. Dlatego teoretycznie słuchałam i potakiwałam głową co jakiś czas, gdy Beth buzia nie zamykała się już od dobrych trzydziestu minut, natomiast praktycznie, myślami byłam daleko stąd.
Odruchowo spojrzałam w kierunku stolików pod drzewem, gdzie zawsze przed lekcjami siedział Matt i mój brat. I kolejny dzień z rzędu na jego kolonach siedziała rozanielona Kimberly, obejmując jego kark rękoma. Jej głośny śmiech słyszeli zapewne wszyscy na dziedzińcu. Pomalowane na różowo usta rozciągnięte były w szerokim uśmiechu, a duże niebieskie oczy wpatrzone było prosto w jego. On też się uśmiechał. I chyba fakt, że był to szczery uśmiech dobijał mnie dwukrotnie. Mnie zazwyczaj raczył tylko tymi prześmiewczymi lub ironicznymi uśmieszkami. A do niej uśmiechał się szczerze. I pięknie. Fakt, faktem nie miałam się czemu dziwić. Kimberly była śliczna. Kręcone blond włosy spływały jej luźno na odkryte ramiona. Wyglądała cholernie dobrze w dżinsowej spódniczce i białej koszulce z dekoltem w szpic. Na długich i szczupłych nogach miała czarne, klasyczne sandałki na słupku, przez co jej nogi wydawały się jeszcze dłuższe niż były w rzeczywistości. Makijaż miała mocny, ale był zrobiony tak cholernie idealnie, że wyglądał przy tym wręcz naturalnie. Oni razem wyglądali perfekcyjnie. Ona śliczna, szczupła i on, kurewsko przystojny.
Patrzyłam na nich katując się ich wspólnych widokiem. Nawet Bethy obok mnie na chwilę zamilkła obserwując stolik. Nie byłam tylko do końca pewna czy jej spojrzenie padło na mojego brata, który ewidentnie flirtował z nieznajomą blondynką, czy jednak obserwowała poczynania swojego kuzyna i znienawidzonej przez nas Kimberly. I wtedy moje serce ponownie rozleciało się na kawałki. Matt pochylił się w jej kierunku, co ona z ochotą oczywiście wykorzystała, aby złączyć wargi w namiętnym pocałunku.
Bo serce bije nawet jeśli jest złamane...
***
Czasem każda z nas lubi poczuć się kobieco. Czasem lubimy spędzić godziny przed lustrem, aby wyglądać perfekcyjnie. Choć mi zdarzało się to cholernie rzadko, niemal nigdy, to dzisiaj, siedząc na fotelu od dobrych kilku godzin, zapragnęłam się tak poczuć. Nie protestowałam, gdy prywatne stylistki mamy, zaproponowały wystylizować i mnie. Mama do tej pory spogląda na mnie, jakbym co najmniej urwała się z księżyca. Sama się sobie dziwiłam. To nie było w moim stylu. Jeansy i luźne bluzy- to właśnie byłam ja. Sukienki i inne eleganckie stroje do mnie nie pasowały. Nie czułam się w tym komfortowo.
Mimo to, za każdym razem, gdy spoglądałam w lustro, nie mogłam się nadziwić. To już nie byłam ja. Moje zazwyczaj niesforne loki były teraz spięte w eleganckiego, aczkolwiek luźnego koka z tyłu głowy, z którego wypadało kilka kosmyków. Moja twarz, na której zazwyczaj niebyło ani grama makijażu była teraz idealnie wykonturowana. Powieki zdobiły beżowe cienie i idealna kreska narysowana eyeliner'em. Brwi zostały potraktowane pomadą, a naturalnie długie rzęsy były o wiele gęstsze. Usta pomalowane miałam pudrową, matową szminką. I choć w tym wszystkim nie czułam się do końca sobą to podobało mi się. Wyglądałam tak jak chciałam- kobieco.
Sukienka w moim przypadku okazała się być najbardziej problematyczną rzeczą. Przymierzyłam ich co najmniej kilkanaście, ale w każdej z nich coś mi nie pasowało. Ta była za długa, a tamta znowu za krótka, ta miała za duży dekolt, a ta gryzący materiał, następna brzydki kolor, a kolejna źle na mnie leżała. Stylistki i mama miały mnie już po dziurki w nosie. Stylistki co chwila proponowały mi co rusz to nową kreację, ale żadna z nich nie była tym czymś. I wtedy Rosalie Collins zniknęła w swojej ogromnej garderobie, wracając z jedną ze swoich sukienek. I to było to. Czarny materiał sięgał aż do samej ziemi. Była na grubych ramiączkach, a dekolt kończył się niedużo przed pępkiem. Na lewej nodze posiadała rozcięcie, które ciągnęło się aż do górnej części uda. Na nogi założyłam klasyczne, lakierowane szpilki mamy z czerwoną podeszwą.
-Wyglądasz ślicznie, córeczko- wyszeptała mama, wachlując twarz ręką, gdy w jej oczach zebrały się łzy. Sama usilnie powstrzymywałam je, aby nie popsuć sobie makijażu. Uśmiechnęłam się delikatnie, a następnie trzymając się barierki zeszłam na dół, gdzie czekała na nas już męska część rodziny.
Zaśmiałam się na widok miny taty, który patrzył na mnie przez kilka minut z otworzoną buzią. Ja sama byłam w szoku. Po chwili dołączyła do nas mama, która wygląda obłędnie w granatowej sukience za kolano. Ale Rosalie Collins to po prostu pasowało. Wszyscy szybko zapakowaliśmy się do czekającego już przed domem samochodu, a następnie ruszyliśmy w stronę firmy. Przed nią tradycyjnie czekało pełno dziennikarzy, którzy za wszelką cenę starali się zrobić komuś jakieś upokarzające zdjęcie, które wywołałoby sensację. Szłam po rozciągniętym przed wejściem dywanie z wysoko uniesioną głową. Po jednej mojej stronie szedł Max z beznamiętną miną, a po drugiej dumnie kroczył Leo z delikatnym uśmiechem na ustach. Przed nami szli rodzice uśmiechając się do aparatów co jakiś czas. I to było dla mnie tak kurewsko abstrakcyjne... To nie było w moim stylu.
Recepcja na dzisiejsze wydarzenie została przekształcona w ogromnych rozmiarów salę bankietową. W centrum stała prowizoryczna scena, na której stał zespół. Po prawej stronie stało mnóstwo okrągłych stolików, między którymi bez przerwy krążyli kelnerzy. Natomiast po lewej był prowizoryczny parkiet. Wszystko utrzymane było w biało-złotej kolorystyce. Było elegancko, ale nie przesadnie, czyli dokładnie tak, jak życzyła sobie mama. Nasz stolik znajdował się niemal pod samą ścianą. Wyszukałam szybko karteczki ze swoim imieniem i nazwiskiem i niemal dostałam zawału, gdy zobaczyłam, że znajduje się ona tuż obok Matt'a, który siedział już na miejscu, śmiejąc się z jednego z żartów Luke'a. Wyglądał niesamowicie w granatowym garniturze i śnieżnobiałej koszuli z rozpiętymi dwoma górnymi guzikami. Włosy tradycyjnie roztrzepane miał we wszystkie strony, a na jego palcach znajdowały się nieodłączne sygnety. Jednak nie mogłam usiąść obok niego. Nie po tym wszystkim.
-Siadaj, Ashely- powiedziała moja mama, patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Spojrzałam szybko spanikowanym wzrokiem na Leo, który od razu załapał o co mi chodzi
-Zamienimy się miejscami?- zapytał, puszczając mi oczko, na co z ochotą przytaknęłam, a następnie zamieniłam karteczki i zajęłam miejsce pomiędzy Bethany a Max'em.
Między tą dwójką ostatnio również panowała napięta atmosfera. Unikali się jak ognia. Gdzie była Bethy, tam nie mogło być Max'a, a gdzie był Max, tam nie mogło być Bethy. Mimo to, teraz patrzyli się na siebie, jak dziecko na wymarzoną zabawkę. I czułam się co najmniej niezręcznie, gdy nie odrywali od siebie wzroku przez dłuższą chwilę. Nie chciałam wtrącać się w ich sprawy. Znajdowałam się dosłownie między młotem a kowadłem. Dlatego odwróciłam wzrok od ich dwójki, spoglądając z udawanym zainteresowaniem na Vi i mamę, które rozpoczęły właśnie oceniać sukienki kobiet znajdujących się na sali. Niestety, uniemożliwiło mi to pewne natarczywe spojrzenie. Obróciłam głowę w kierunku Matt'a, który spoglądał na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Siedziałam przy naprawdę niezręcznym stoliku. Z jak największą gracją, odsunęłam krzesło, a następnie uśmiechając się delikatnie do taty, wstałam, nadal czując na swoich plecach, wypalające dziury spojrzenie.
Przemierzałam salę w niemal zabójczym tempie, co w tych cholernie wysokich butach było nie lada wyzwaniem. Zabrałam kieliszek szampana z tacki kelnera i wypiłam do duszkiem, odstawiając z hukiem z powrotem na tacę. Po czym chwyciłam następny kieliszek i razem z nim udałam się na balkon, aby odetchnąć świeżym powietrzem. Znowu nie potrafiłam rozszyfrować zachowania Matt'a. Nie było Kimberly, więc teraz nagle przypomniał sobie o moim istnieniu? Przez pięć dni nie uraczył mnie nawet jednym spojrzeniem, teraz patrzy na mnie takim wzrokiem, od którego robi mi się gorąco? Nie ze mną te numery, Matthew. Korzystając z okazji, że na balkonie byłam sama, rzuciłam opróżnionym już kieliszkiem, który z głośnym pluskiem wpadł do pobliskiego stawu.
-Co takiego zrobił ci ten kieliszek?- usłyszałam za sobą głoś, przez co podskoczyłam. Obróciłam głowę w kierunku białowłosego chłopaka, który opierał się nonszalancko o drzwi balkonowe.
-Wybacz, powiedzmy, że to nie jest mój dzień- mruknęłam nieco speszona, a następnie oparłam się plecami o kamienną barierkę. Uniosłam głowę do góry spoglądając na białowłosego, który był widocznie rozbawiony moim zachowaniem. Sama delikatnie uniosłam kąciki ust do góry, wyobrażając sobie, jak musiała wyglądać ta sytuacja z jego perspektywy. Białowłosy odepchnął się od drzwi, podchodząc bliżej mnie i stając w ten sam sposób co ja. Wtedy zobaczyłam stojącego niedaleko drzwi balkonowych Matt'a, który wpatrywał się wprost we mnie i nieznajomego chłopaka.
-Adam Pierce- powiedział białowłosy, wyciągając do mnie rękę. Posłałam ostatnie spojrzenie Matt'owi, który teraz wpatrywał się we mnie ostrzegawczym spojrzeniem. Uśmiechnęłam się kpiąco do niego, a następnie z szerokim i szczerym uśmiechem odwróciłam się w kierunku Adama, oddając uścisk dłoni.
-Ashley Hood- odpowiedziałam, spoglądając na uśmiechniętego chłopaka- Miło poznać
***
Ten rozdział jest tak strasznie niewinny, ale hej! Zabawa dopiero się rozkręca. Ja naprawdę boję się o własne życie po tym maratonie!
OGŁOSZENIA PARAFIALNE!
1. Mówiłam już to kilka razy, aczkolwiek powtórzę to jeszcze raz. Jakiś czas temu dołączyłam do składu Ogrodu Różanego, gdzie przeprowadzam wywiady. Dodatkowo dziewczyny piszą recenzje do książek, poradnik dla pisarzy, robią okładki i aktualnie organizujemy konkurs. Wszystko wam podlinkuję w komentarzach obok poszczególnych kategorii. W konkursie jestem jedną z jurorek także zachęcam do zgłoszenia się do konkursu i napisania mi o tym gdzieś! A może chcesz żebym to właśnie z Tobą przeprowadziła wywiad!
*WYWIADY
*KONKURS
*RECENZJE
*OKŁADKI
2. Zachęcam do częściejszego odwiedzania mojego profilu, bo przed każdym rozdziałem będzie pojawiał się tam SPOILER! Dziękuję osobą, które śledzą moją tablicę i odpowiadają na wszystkie moje wiadomoście, które tam zamieszczam, jest mi niesamowicie miło!
3. Chciałabym Wam z całego serca podziękować za ponad 30 tysięcy wyświetleń! Jejku, ja nadal jestem w szoku. Jeśli jesteście ze mną od dłuższego czasu to pewnie bardzo dobrze zdajecie sobie sprawę, że ja nigdy nie zwracam szczególnej uwagi na liczby, a raczaj uważam to za jako miły dodatek dla autora. Z calutkiego serca dziękuję DOKŁADNIE 34 osobom, które dodają gwiazdkę pod moim rozdziałem. Jest nas już ponad 500, ale te 34 osoby zawsze klikają gwiazdkę pod rozdziałem, co jeszcze bardziej motywuje mnie do działania! Dziękuję wszystkim osobom czytającym moje opowiadanie. Znaczy to dla mnie tak kurewsko wiele, że nawet nie jesteście w stanie sobie tego wyobrazić:) Każdego dnia, gdy widzę Wasze komentarze i coraz to większe odzewy pod rozdziałami, mam siłę i ochotę siedzieć przy laptopie i wymyślać coraz to nowe przygody i historię. Kocham Was i dziękuję, że jesteście ze mną. Bo gdyby nie WY, nie byłoby mnie tutaj teraz. Love you so much<3
4. Zostałam nominowana! Oczywiście dziękuję za wszystkie nominację z całego serduszka.
Jestem na laptopie, więc nie będę dawała screeanów.
Pierwsza nominacja jest od
1. Kolor oczu?
Brązowy:)
2. Ulubione zwierzę?
Panda!
3. Książki czy filmy?
Nie umiem wybrać :D
4. Masz kanał na YT?
Niee, to nie w moim stylu
5. Umiesz śpiewać?
Niestety, nie. Szyby zaczynają pękać, gdy tylko otworzę buzię i chce zacząć śpiewać :)
6. Podaj kilka ulubionych filmów
*Zmierzch (wszystkie części)
*Igrzyska Śmierci (wszystkie części)
*Niezgodna (wszystkie części)
*Czerwień rubinu (wszystkie części)
*50 twarzy Greya (wszystkie części)
*365 dni (KOCHAM!)
*The Kissing Booth
*Do wszystkich chłopców, których kochałam (wszystkie części)
* Dary Anioła: Miasto Kości
*Trzy kroki od siebie
*Trzy metry nad niebem (wszystkie części)
*Dirty Dancing (wszystkie części)
7. Jesteś Potterhead?
Uwielbiam Harrego Pottera, ale nie jestem pewna czy aż tak
8. Zmierzch czy Narnia?
Zmierzch :)
9. Dawid Kwiatkowski czy Szymon Choydecki?
Dawid Kwiatkowski
10. Ulubiona marka butów?
Jeżeli powiem, że ważne by były ładne to będzie płytkie?
11. Ulubiony rodzaj książek?
Romans i fantasy
12. Kot czy pies?
Pies
13. Jaki masz telefon?
Huawei
14. Książki papierowe czy elektroniczne?
Szczerze to nie wiem:) Oba rodzaje czytam
15. Co myślisz o emotkach?
Chyba, że są okej hah
16. Czekolada czy żelki?
Słodyczomaniak check! Nie wybiorę, zbyt kocham żelki i czekoladę :)
17. Ulubiony kolor?
Biały i czarny
18. Wstaw 10 zdjęć z galerii
Wolałabym raczej nie pokazywać tak prywatnych rzeczy, zwłaszcza, że są tam zdjęcia z przyjaciółmi i dużo screeanów
19. 20 faktów o sobie
Muszę to sobie odpuścić, w jednej z moich książek było coś takiego. Niewiele się zmieniło od tamtej pory :)
20. Nominuj dwadzieścia osób
Nigdy nikogo nie nominuję, ale jeśli ktoś chce to może czuć się nominowany haha
Dwie kolejne nominacje są od
1. Masz crusha?
Mam :D
2. Do kogo ostatnio napisałaś?
Pisałam z psiapsi<3
3. Rozmiar buta?
37 zazwyczaj
4. Wzrost
162 ;/
5. Kiedy ostatni raz płakałaś?
Przed chwilą, gdy zobaczyłam, że KD ma ponad 30 tysięcy wyświetleń :)
6. Herbata czarna czy zielona?
Nie piję herbaty :/ Only czarna kawa, niesłodzona hah
7. Co ostatnio kupiłaś?
Lepiej nie będę odpowiadać na to pytanie :D
8. Nominuj 15 osób
Nie nominuję nikogo, ale jeśli ktoś chce to bardzo proszę :)
1. Oznacz, kto cię nominował
@Craz_ybrunette Dziękuję!
2. Zrób to w trzy dni
Chyba zdążyłam!
3. Napisz 10 faktów o sobie
Odsyłam to 19 pytania z pierwszej nominacji :)
4. Opowiedz jakiś żart
Nie umiem opowiadać żartów :/
5. Napisz spoiler do jakiejś Twojej książki
O kurcze, już jeden dzisiaj dałam, ale okej, będzie do dalszych rozdziałów. To będzie mocne hah
CZASAMI DOCENIAMY PEWNE RZECZY DOPIERO PO ICH STRACIE
6 Wklej/ przepisz zasady te zasady do swojej książki z nominacjami
Nie mam takiej książki hah
7. Nominuj 28 osób
Nikogo nie nominuję, ale jeśli ktoś chce to proszę
To już chyba wszystko. Jeszcze raz wszystkim dziękuję! Przede wszystkim moim kochanym czytelnikom za to, że ze mną są!
PS Cały maraton miał być dzisiaj, ale Wattpad usunął mi 2 rozdziały i pisałam od nowa.... Udało mi się dzisiaj odtworzyć tylko jeden, więc do zobaczenia jutro!
Dusia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro