Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

3/3

Olewacie moje notatki, więc proszę jeszcze raz. Wbijajcie na profil OgrodRozany, gdzie przepowadzam wywiady! A dwa są już nawet opublikowane!

Uwaga: Rozdział zawiera sceny 18+. Czytasz na własną odpowiedzialność. Nie wiem po jaką cholerę to pisze, skoro wy tylko na to czekaliście😂

Liczę na dużo komentarzy po takim maratonie haha

***

Kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy. Jesteśmy otoczeni ludźmi, którzy są nam całkowicie obcy. Wstajemy zmęczeni, choć dzień się nawet nie rozpoczął. Zasypiamy zestresowani, bojąc się tego, co przyniesie następny dzień. Oddychamy, nie łapiąc powietrza.

Boimy się. Cały czas. Non stop. Bo ktoś powie, że nie wypada. Bo spojrzy nie tak, zwróci uwagę, skrytykuje. W kółko widzimy cień KOGOŚ. Kogoś, kogo milczenie jest głośniejsze od naszego krzyku. I ślepo spoglądamy na kogoś większego od nas samych.

Etatowi znawcy świata, biorą oddech w poniedziałek, aby przetrwać cały tydzień. We wtorek ubierają modny garnitur i pędzą do pracy przez czarno-białe miasto. Zmęczeni w czwartek, marzą o piątku, aby w sobotę śmiać się ponownie z tak samo suchych żartów, które w rzeczywistości wcale nie są śmieszne. I znów niedziela. Dzień, w którym obiecujesz sobie, że tym razem będzie inaczej. Choć i tak doskonale zdajesz sobie sprawę, że nie masz na tyle odwagi, aby zrezygnować z tej monotonii.

Bo wszystko robimy nie do końca. Przez całe życie jedziemy z nogą na hamulcu, jakbyśmy tego właśnie chcieli.

Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Choć wprawdzie bolało mnie absolutnie wszystko. Łącznie z duszą. Nie byłam w stanie unieść nawet palca. Przez dobre kilka godzin wpatrywałam się pusto w biały sufit, bo każdy najmniejszy ruch, sprawiał mi niewyobrażalny ból. Czułam się okropnie. Chciało mi się wymiotować. Nigdy więcej nie dotknę alkoholu.

Niestety, tym razem pamiętałam wszystko. Każdy jeden szczegół. Moje krzyki. Jego brutalny dotyk. Mój płacz. Jego wargi na moich. Na samą myśl miałam ochotę płakać, ale obiecałam sobie, że nie uronię już ani jednej łzy przez niego. Zacisnęłam mocno powieki i szczękę, tocząc walkę z samą sobą.

Kac morderca nie ma serca...

Podniosłam się, przez co pulsowanie w skroniach od razu się nasiliło. Zignorowałam je jednak i przytrzymując się ściany ruszyłam do łazienki. Potrzebowałam zimnego prysznica. Musiałam zmyć jego dotyk ze swojego ciała. Czułam się brudna. Dlatego, gdy tylko znalazłam się pod prysznicem i włączyłam lodowatą wodę to zaczęłam szorować swoje całe ciał gąbką do momentu aż nie było zaczerwienione i podrażnione od gąbki. Następnie kilka razy pożądnie wyszczotkowałam zęby, a na koniec wysmarowałam się płynem antybakteryjnym.

Nigdy nic nie wiadomo, okej?

Przebrałam się w świeże ubrania, zostawiając jednak czerwoną bluzę Matt'a. Była cieplutka. I pachniała nim. Nawet nie wiecie w jakim byłam szoku, gdy po opuszczeniu łazienki zobaczyłam Matt'a. W moim pokoju. Na moim pieprzonym łóżku. Spojrzałam na niego z uniesioną brwią, a on spojrzała na mnie z uśmiechem.

Mój szok był jeszcze większy, gdy spojrzałam na jego twarz. Zmasakrowaną twarz. Wczoraj na pewno tego nie miał, Caleb go nawet nie dotknął.

-Jak się czujesz?- zapytał wstając i podchodząc bliżej mnie

-Co ci się stało?- zapytałam, dotykając jego posiniaczonego policzka. Nie mogłam się powstrzymać. Serce mnie bolało, gdy widziałam go w takim stanie.

-Pierwszy zapytałem- prychnął, na co wywróciłam oczami

-A jak może czuć się prawie zgwałcona osoba?- zaironizowałam, uśmiechając się kpiąco- A tak naprawdę to jest okej

-Pojechałem dzisiaj na plażę, bo Emily zostawiła tam wczoraj jakiś kapelusz i panikowała, że go nie ma dzisiaj- zaczął, spoglądając w moje oczy- Kumple Caleb'a tam byli i mi się trochę oberwało

-Trzeba cię opatrzyć- mruknęłam, mając wyrzuty sumienia

-Nie trzeba- odpowiedział mi tak lodowatym tonem, że aż mnie to zabolało. Był całkowicie wyprany z emocji.

-Proszę cię- poprosiłam cicho, na co westchnął i ruszył w stronę pomieszczenia

-Nienawidzę cię- wymamrotał, siadając na pralce

-I vice versa, kochaniutki- zaśmiałam się, maszerując za nim. Wyjęłam z szafki pod zlewem apteczkę, a następnie wysypałam jej zawartość. Wylałam trochę wody utlenionej na wacik i przyłożyłam go do jego rozciętego łuku brwiowego, na co cicho syknął.

-Dziękuję- szepnęłam, zaklejając rozcięcie plastrem, a następnie zabrałam się za wycieranie zaschniętej krwi z jego wargi.

-Nie masz za co- odpowiedział łapiąc mnie za tył ud i wyciągając na swoje kolana tak, że siedziałam na nim okrakiem- Wiesz, że masz najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałem?

-Nie mów tak- szepnęłam, zaciskając mocno powieki. Nie potrafiłam go zrozumieć. Przed chwilą był oziębły, a teraz zebrało go na romantyczne, nic nie znaczące wyznania- Ktoś, kto jest zepsuty, nie może być piękny

-To jesteś, kurwa, pieprzonym wyjątkiem- westchnął, a następnie pocałował mnie czule. Każdy nas pocałunek był inny. Ten przepełniony był żalem, strachem i czymś, czego nie potrafiłam rozszyfrować, ale było to kurewsko dobre. Westchnęłam, gdy nasze języki odnalazły siebie i rozpoczęły wspólny taniec. Matt podniósł się, przez co musiałam opleść go nogami w pasie, i zaczął iść do pokoju. Położył mnie delikatnie na łóżku, zawisając nade mną.

-Pozwól mi pokazać jak bardzo wyjątkowa jesteś- szeptał pomiędzy pocałunkami, które składał na mojej szyi- Jesteś piękna. Wręcz idealna. Proszę, pozwól mi.

-Jeśli miałabym komuś na to pozwolić to byłbyś to tylko ty- wyjęczałam, gdy jego język odnalazł czuły punkt tuż nad moim obojczykiem i zaczął robić mi tak malinkę

Chłopak rozsunął moją, znaczy swoją, bluzę, tworząc na moim brzuchu gęsią skórkę. Odetchnęłam, gdy jego ręka wślizgnęła się pod moje dresy, a następnie bieliznę. Jego usta musnęły mój nos, potem wargi, podbródek, szyję, a następnie zsuwały się coraz niżej. W między czasie chłopak pozbył się mojego stanika, aby poświęcić więcej uwagi moim piersiom, na których widok zaświeciły mu się oczy. Może to było dziwne, że wczoraj prawie mnie zgwałcono, a dzisiaj pozwalam na coś takiego innemu chłopakowi, ale to był Matt. Ufalam mu. Bezgranicznie.

Ściągnął mi spodenki, wpatrując się w moje oczy, jakby szukając w nich zgody. Pokiwałam twierdząco głową, a on pozbył się również moich kolorowych majtek w jednorożce, uśmiechając się przy tym szeroki, na co ja społonęłam burakiem.

Matt oblizał usta, a jego palce przebiegły po mojej kobiecości. Wzdrygnęłam się na ten kontakt, na co chłopak musnął moje wargi. Przygryzłam dolną wargę, gdy jego środkowy palce otarł się o moje wejście, przez co poczułam dreszcze na całym ciele. Ostatni raz spojrzał mi głęboko w oczy, a następnie jego środkowy palec znalazł się w moim wnętrzu na co jęknęłam głośno.

To było zajebiste uczucie...

-Tak dobrze pieprzyć cię swoimi palcami- wymruczał, przyśpieszając swoje ruchy- Tak kurewsko ciasna... Idealna...

Jego usta muskały moje wargi i policzki, gdy jego palec poruszał się w moim wnętrzu. Spojrzałam na niego przestraszona, gdy wyszedł ze mnie swoim palcem, ale on tylko go oblizał, patrząc prosto w moje oczy. I aż, kurwa, przeciekałam... To był kurewsko gorące...

Następnie ponownie wszedł w moje wnętrze, tym razem dokładając drugi palec.

-Matt- westchnęłam głośno, ale on ucieszył mnie pocałunkiem. Poruszał coraz szybciej swoimi palcami, sprawiając, że mój żołądek kilkakrotnie zacisnął się i fiknął koziołka. Wygięłam plecy w łuk, czując, że jestem coraz bliżej krawędzi.

-Matt... - jęknęłam ponownie, zginając nogi w kolanach. Chłopak po raz ostatni poruszył swoimi palcami, a ja doszłam dzięki jego palcom, mocno wyginając plecy w łuk. Chłopak pocałował mnie w czoło, a następnie uśmiechając się łobuzersko zaczął ssać swoje palce.

-Tak, kurewsko, słodka- mruczał przy tym, gdy ja płonęłam z zażenowania. Chwilę później chłopak położył się na moim łóżku, wciągając mnie na swoją klatkę piersiową- Śpij, kochanie

Wtuliłam twarz w jego szyję, gdy on objął mnie ramieniem w pasie. Wdychałam jego gorący i męski zapach, czując jak moje powieki robią się coraz cięższe.

Rozleciałam się na drobne kawałki.

I wiedziałam, że tym razem jedyną osobą, która będzie mogła te kawałki ze sobą poskładać był właśnie on... 

***

Gdy się obudziłam słońce już zachodziło. Matt'a oczywiście nie było. Nie wiem, czego się spodziewałam, ale zrobiło mi się lekko przykro. Liczyłam jednak, że traktował mnie inaczej niż wszystkie swoje sex przyjaciółki.

Musiałam z kimś pogadać. Przez ten nadmiar zgromadzonych wewnątrz emocji powoli wariowałam. Nie wiedziałam co myśleć ani co robić. Byłam rozdarta pomiędzy uczuciami a rozsądkiem. Bethany...

Zerwałam się z łożka, w biegu wciągając na siebie ubrania. Całe szczęście, że rodzice nie weszli do mojego pokoju. Tata by chyba na zawał padł... Przejrzałam się szybko w lusterku, ale widząc, że wielkiej tragedii nie ma, ruszyłam biegiem w stronę drzwi wyjściowych. Zignorowałam pytające spojrzenie taty i wybiegłam z domu w klapkach jednorożnach. Przebiegłam szybko przez ulicę, a następnie wparowałam do domu Betty.

-Beth!- krzyknęłam z salonu, ale nikt nie odpowiedział. To było dziwne. W tym domu zawsze był głośno. - Via?

Znowu nikt nie odpowiedział. Wbiegłam po schodach na górę, od razu kierując się do pokoju mojej przyjaciółki.

-Betty, musimy pogadać- powiedziałam stanowczym głosem, wchodząc do środka bez pytania.

I to był wielki błąd.

Ogromny.

Widok gołego tyłka własnego brata, gdy pieprzy twoją najlepszą przyjaciółkę do najprzymniejszych nie należy. Chciałam stracić wzrok.

Wyczyście mi pamięć. Proszę.

-O kurwa- mruknęłam, wpatrując się w ich zszokowane miny.

Ja pierdole...

***

Jak tam zboczuszki moje kochane?

Spodziewaliście się tego?

Jakie wrażenia po ostatnim rozdziale?

Następny pewnie dopiero w przyszłym tygodniu.

Kisski, Lovki, Foreverki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro