Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

Sporo dialogów, ale takie też muszą być...

Czekam na teorie co do dalszego ciągu w komentarzach i opinie<3

Uprzedzając wszystkie pytania: NASTĘPNY W CZWARTEK ZA TYDZIEŃ! Ktoś wie dlaczego akurat wtedy? Kto zgadnie ten dostanie dedykację❤️

***

~Matt~

Nigdy nie wierzyłem w coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia. Wtedy musielibyśmy zakochać się tylko w czyimś wyglądzie, a to było dokładnie tak samo, jak powiedzenie, że książka jest dobra po zobaczeniu samej okładki. A dla mnie wygląd był tylko miłym dodatkiem. Uważałem, że najpierw trzeba kogoś polubić. Z czasem "lubienie" zamieniało się w uwielbianie, a jeśli była to ta właściwa osoba to miłość sama przyszła w tym najmniej spodziewanym momencie.

Sam nie wiedziałam co tak właściwie łączyło mnie i Ashley. Kiedyś byliśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi. Teraz było inaczej. Potrafiliśmy pokłócić się kilkadziesiąt razy w ciągu doby, wyzywaliśmy się na każdym kroku, a chamskie docinki były na porządku dziennym. Mimo to za każdym razem, gdy ją widziałem serce zaczynało mi szybciej bić. Nie kochałem jej. Nie potrafiłem kochać, ale była bardzo ważną osobą w moim życiu choć nigdy nie powiedziałbym tego na głos zwłaszcza w jej towarzystwie. Zależało mi na niej cholernie mocno i szczerze mnie to przerażało. Byłem też o nią kurewsko zazdrosny, tego nie da się ukryć. Rozpierdalało mnie od środka, gdy tylko widziałem jakiegoś skurwiela w jej pobliżu. Ale przede wszystkim zależało mi na jej bezpieczeństwie. Wariowałem na samą myśl, że mogło jej się coś stać. Ona była zbyt delikatna, zbyt krucha i miałem wrażenie, że najdelikatniejszy cios jest w stanie ją połamać.

Dlatego, gdy Caleb zbliżał się w naszym kierunku ze wściekłą miną i dłońmi zaciśniętymi w pięści, zasłoniłem Ash swoim ciałem, a ona chwyciła moją koszulkę z tyłu, jakby miało ją to uchronić.

-Co ty robisz, suko?- warknął w jej kierunku, a ona zadrżała

-Nie mów tak do niej, skurwielu- wycedziłem przez zaciśnięte zęby, ale on całkowicie mnie zignorował i szarpnął Ashley

-Nie. Dotykaj. Jej- warknąłem, a gdy zobaczyłem jej przerażoną minę coś we mnie pękło

Rzuciłem się na niego z pięściami, upewniając się, że Ash nie oberwała. Złapałem do za koszulkę, a następnie rzuciłem nim o ścianę znajdującą się obok nas. Wokół zebrało się już sporo gapiów, ale miałem to gdzieś. Byłem jak w amoku. Oddawałam cios za ciosem. Łuk brwiowy i warga piekły mnie po jego uderzeniu, ale mimo to nie przestawałem. W pewnym momencie to on zyskał przewagę przewracając mnie i siadając na mnie okrakiem. Z mojego nosa również polała się krew. Byłem pewien, że nabawiłem się siniaków. Obróciłem nas i teraz to znowu ja byłem na wygranej pozycji. Słyszałem tylko głośny szloch Ashley proszący, abym przestał. Po chwili poczułem jak ktoś odciąga mnie od chłopaka, ale jego zmasakrowana twarz mi nie wystarczyła. Szarpnąłem się w jego kierunku.

-Stary, co ty odpieralasz?- zapytał Max, który trzymał mnie mocno za barki- Chodź, trzeba cię ogarnąć zanim dyrektor się tutaj pojawi

Pociągnął mnie za ramię na co lekko syknąłem i zaczął prowadzić mnie w stronę budynku szkoły. Widziałem zapłakaną twarz Ashley, którą w objęciach trzymała moja siostra. Caleb odjechał z parkingu z pieskiem opon, a Bethany starała się rozgonić widowisko.

Płakała. Przeze mnie.

***

Wyszedłem z gabinetu pielęgniarki, bo jak się okazało, oberwałem o wiele mocniej niż mi się wydawało. Rozcięty łuk brwiowy i nos, opuchnięta warga, limo pod okiem, stłuczony bark. Czy żałowałem tego co zrobiłem? Ani trochę. Najchętniej powtórzyłbym to jeszcze raz. Wiedziałem, że jeśli nie zareaguję to zrobi coś Ash, na co pozwolić nie mogłem. Ostatnio skończyła z posiniaczonymi nadgarstkami z byle powodu. Nie chciałbym wiedzieć co zrobiłby jej teraz.

Gdy otworzyłem drzwi, zauważyłem niską brunetkę, która chodziła z tę i z powrotem po korytarzy, obgryzając paznokcie. Była wściekła. Wiedziałem to już po samym sposobie jej chodzenia. Gdy tylko usłyszała dźwięk zamykanych drzwi, zatrzymała się i spojrzała w moją stronę z mordem w oczach. Zacisnęła swoje małe rączki w piąstki i śmiesznie zmarszczyła brwi i nos, co miała w zwyczaju.

Wyglądała jak wściekły chomik.

Ruszyła w moją stronę, wbijając mi swój długi paznokieć w klatkę piersiową, na co cicho jęknąłem. W jej oczach na chwilę pojawiło się coś na wzór współczucia i wyrzutów sumienia, ale zaraz znowu zapłonęły ogniem.

-Co ty sobie do, kurwy nędzy wyobrażałeś?!- zaczęła krzyczeć, wymachując rękami na co miałem ochotę się roześmiać, ale wiedziałem, że tym tylko pogorszę swoją sytuację- Ty wiesz jak ty wyglądasz?! Jak gówno, Matt!

-Dzięki za szczerość- mruknąłem cicho, na co westchnęła łapiąc się za skronie

-Po co zrobiłeś?- zapytała spokojniej- Na cholerę się z nim biłeś.

-Wtedy zrobiłby coś tobie- ponownie mruknąłem, bo ta warga naprawdę piekła

-Dałabym sobie radę- odpowiedziała, spoglądając na mnie z dołu tymi swoimi wielkimi, czekoladowym oczami, w którym teraz było widać współczucie- Porządnie oberwałeś i nawet mówić nie możesz

-Wolę cierpieć samemu niż pozwolić, aby tobie coś się stało- powiedziałem, delikatnie unosząc kącik ust

Między nami zapanowała cisza. Spoglądaliśmy w swoje oczy, jakby szukając w nich odpowiedzi na wszystkie nasze pytanie. Położyłem dłoń na jej aksamitnym policzku, delikatnie masując go kciukiem. Nie mogłem się powstrzymać i schyliłem się, a następnie musnąłem jej wargi. A ona oddała pocałunek. W tamtym momencie nie zwracałem uwagi na bolącą wargę. Liczyła się tylko ona.

Zawsze.

-Nie możesz całować mnie kiedy tylko ci się podoba- odparła, odpychając mnie lekko od siebie

-Nie spotykaj się z Caleb'em- powiedziałem pewnie

-Dlaczego?- zapytała marsząc brwi na co miałem ochotę prychnąć. Czasami była kretynką.

-Bo mi się to nie podoba- odpowiedziałem

-Nie masz w tej kwestii nic do powiedzenia- prychnęła, zakładając ręce na piersi

-Tak?- szepnąłem, podchodząc bliżej niej

-Tak- odpowiedziała pewnie

-Jesteś tego pewna?- ponownie zapytałem, a ona hardo uniosła głowę na co miałem ochotę się roześmiać. Nie zdążyła jednak odpowiedzieć, bo położyłem dłoń na jej plecach i przyciągnąłem ją do siebie ponownie całując.

Tym razem mnie nie odpechnęła...

***

~Ashley~

Miłość to najbardziej skomplikowane uczucie jakie znam. Nie wiedziałam co mam myśleć o tym wszystkim. Matt zachowywał się dzisiaj... inaczej. I zdecydowanie podobała mi się ta jego wersja. Ta troskliwa i czuła. Miałam przez niego jeden, wielki mętlik w głowie. Gdy tylko coś sobie postanowiłam to pojawiał się on i wszystko psuł. Byłam na niego wściekła o tą akcję a Caleb'em. Najchętniej wyprowadziłabym jego jedynki na spacer, ale widok jego zmasakrowanej twarzy łamał mi serce.

Weszłam do domu z ulgą stwierdzając, że rodziców jeszcze nie ma. Rzuciłam kluczyki na komodę znajdującą się przy wejściu, a buty odrzuciłam w kąt. Rzuciłam się na kanapę w salonie, układając głowę na kolanach Leo, który grał w jakąś grę.

-Ciężki dzień?- zapytał na co tylko skinęłam i ukryłam twarz w dłoniach- Chcesz pogadać?

-Nie wiem o co chodzi Matt'owi- mruknęłam, a Leo zaśmiał się perliście

-Wiedziałem, że kiedyś będziesz chciała o nim pogadać- zatrzymał grę, a następnie spojrzał z góry na moją twarz- O co dokładnie chodzi?

-Nie rozumiem go, Leo- zaczęłam, starając się w odpowiedni sposób dobierać słowa- Raz zachowuje się jak skończony dupek, a za chwilę będzie mega kochany

-Wiem o tej dzisiejszej akcji- mruknął gładząc mnie po włosach- Nie sądzisz, że jest zazdrosny?

-Uderzyłeś się w głowę, braciszku?- zapytałam, unosząc wysoko brwi

-Ash, nie zgrywaj idiotki- westchnął, jakby był zmęczony- Odwala mu, gdy tylko widzi cię z Caleb'em, może i czasem jest chujem, ale taki jego charakter

-Nie rozumiesz... - powiedziałam, podnosząc się z jego kolan i siadając po turecko na przeciw niego

-Nie, to ty nie rozumiesz, Ashley- przerwał mi, spoglądając na mnie poważnie- On patrzy na ciebie tak, jakby w każdej sekundzie chciał się upewnić, że nic ci nie jest. Oczy świecą mu się, gdy tylko pojawisz się w pobliżu

-Ale Leo... - zaczęłam ponownie, gdy Leo podniósł się z kanapy i zaczął iść w stronę schodów

-Nie okłamuj samej siebie i zacznij dostrzegać szczegóły- powiedział tym swoim wszystkiwiedzącym tonem- Przed uczuciami nie uciekniesz, Ashley

***

Co sądzicie o mowie Leo?

Czekam na opinie!

NASTĘPNY ROZDZIAŁ BĘDZIE GORĄCY, KOCHANI!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro