Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

Rozdział dedykuję: SunbeaBaby

Czuję się już o wiele lepiej, dziękuję za troskę i te wszystkie piękne słowa

PS Pisząc ten rozdział zdałam sobie sprawę, że nazwisko Matt'a jest okropne haha

***

Kim był Matt Gomez? To zdecydowanie było pytanie, które zadawali sobie wszyscy, którzy go znali. I wiecie co w tym wszystkim było najgorsze? Że nikt tak naprawdę nie znał na to pytanie odpowiedzi.

Każdy go znał, lecz nikt naprawdę nie wiedział kim jest.

Cóż, był on naprawdę nie pojętym przypadkiem.

Zdecydowanie nie był już tym uroczym, małym chłopcem, który wyrywał kwiatki z ogródka naszej sąsiadki i przynosił mi je po każdej naszej sprzeczce. Nie był tym chłopcem, który potrafił spędzić ze mną cały dzień w naszym domku na drzewie. Nie był tym chłopcem, który dał mi swojego ulubionego misia, kiedy odjeżdżał.

Czasy dzieciństwa minęły, a słowo dorosłość, nabrało innego znaczenia dla każdego z nas.

Każdy próbował odnaleźć siebie. Jedni radzili sobie lepiej, inni gorzej, ale tak jest zawsze.

Czasem dochodziłam do wniosku, że nie znałam Matt'a tak jak zawsze mi się wydawało. Raz był miły, a za chwilę jego dupkowata część przejmowała nad nim kontrolę i nie można było się z nim dogadać.

To było przykre.

Ale właśnie takie sytuacje uświadamiają nam, jak bardzo ludzie są różni. Nie ma osób takich samych. Prosty przykład, uśmiechamy się z tak wielu różnych powodów, ale po naszych policzkach płyną takie same łzy. Każdy z nas ma inne upodobania, choroby, orientacje, ale miłość zdarza się każdemu. Nawet jeśli miałaby być to miłość do ulubionego serialu albo chociażby Mc'Donald'a.

Miłość to jedno ze zdecydowanie najtrudniejszych uczuć, bo poznajemy człowieka- kiedy jest lepszy i gorszy. Kiedy potrafimy być przy nim tylko wtedy, gdy się uśmiecha to tylko piękne zauroczenie. Jeżeli jednak znosisz go, gdy jest dupkiem do potęgi entej, albo gdy cierpi i nie chce nikogo widzieć, to jest miłość.

I może przeczę samej sobie, ale kiedy próbujesz się „odkochać" to docierają do ciebie właśnie tak proste, a zarazem trudne rzeczy.

Trening trwał już od dobrych kilkunastu minut. Wiedziałam, że Kimberly specjalnie umieściła mnie w parze właśnie z nim. I nic nie poradzę na to, że kompletnie nic nam nie wychodziło. Wszystko mnie rozpraszało. Jego dotyk na mojej skórze, jego oddech na moim karku, jego szepty wprost do mojego ucha. Nie umiałam się skupić na wykonywaniu poleceń Kimberly. Ale za wszelką cenę nie chciałam tego po sobie pokazać. Nie mogłam pozwolić, żeby zauważył, jak działa na mnie jego dotyk. Nasza współpraca była okropna. Wyzywaliśmy się, kłóciliśmy, do rękoczynów jeszcze nie doszło, ale to tylko dlatego, że są tutaj ludzie.

-Zabieraj te swoje brudne łapska- warknęłam, gdy zacisnął swoje duże dłonie na moich biodrach- Nie wiadomo co wcześniej nimi robiłeś

-Oh, Ashley, nie udawaj już- mruknął przejeżdżając nosem po mojej odkryte szyi- Przyznaj, że brakuje ci rozmów ze mną, że brakuje ci wkurzania mnie, że brakuje ci naszych zajebistych sms- ów. Dobrze wiesz, że ja nie zrobiłem tego, o co mnie posądzasz. Gdyby było inaczej już dawno sprzedałabyś mnie dyrektorowi

Wytrzymanie z nim kilku minut było niczym zdobycie Mount Everestu. Potrafił przekręcić absolutnie wszystko. Chyba nie ma drugiej osoby, która tak bardzo działaby mi na nerwy. Potrafił wytrącić mnie w równowagi samą swoją obecnością. Nie musiał się nawet wysilać, a ja miałam całkowicie dość jego osoby.

-Pierdol się- wycedziłam przez zaciśnięte zęby i wtedy poczułam jak moje ciało się unosi. Przez niego nie słyszałam co mówi Kimberly! Nie to, że nie mam dość jej przeraźliwie piskliwego głosu, ale i tak jestem kilka treningów do tyłu, więc dodatkowe zaległości nie są mi potrzebne.

Chłopak mocno trzymając mnie za biodra, uniósł mnie nad swoją głowę, a ja nie wiedząc co robić zaczęłam się rozglądać. Niestety, ten idiota nie zdawał sobie sprawy z tego, że olałam gadkę Kimberly i całkowicie nie wiedziałam co robić. Dlatego pozostałam w bezruchu, a ponieważ Matt nie był w stanie wytrzymać swojego ciężaru to odstawił mnie z powrotem na ziemię.

-Od zawsze wiedziałam, że jesteś łamgą Ashley, ale nie wiedziałam, że aż taką- zadrwiła Ashley, co zignorowałam- Koniec treningu na dzisiaj!

Od razu niemal biegiem udałam się w kierunku szatni, gdzie szybko przebrałam się w swoje ubrania. Wyjęłam z plecaka telefon od razu zauważając nową wiadomość.

Od Caleb: Czekam przed szkołą xx

Z uśmiechem na ustach przemierzałam szkolne korytarze, które swoją drogą świeciły pustkami. Wiedziałam, że jest to spowodowane przyjazdem Caleb'a, bo taka okazja do plotek nie mogła im umknąć, tymbardziej, że chłopak chodził jeszcze niedawno do naszej szkoły.

Przekroczyłam szkolny próg i z zadowolonym uśmieszkiem na ustach, wypatrywałam znajomej twarzy. W tłumie zauważyłam Betty stojącą przy samochodzie z Matt'em i Max'em, posyłającą mi pytające spojrzenie. Caleb stał opierając się o swój samochód. Wokół niego zgromadził się wianuszek dziewczyn, ale ten nie zwracał na nie uwagi uparcie wpatrując się w ekran swojego telefonu.

Wolnym krokiem ruszyłam w jego kierunku, a gdy nasze spojrzenie spotkało się gdzieś w połowie drogi, on również ruszył w moją stronę. Kątem oka spojrzałam na Matt'a, który nas obserwował i Beth, która z zaciśniętmi ustami zaczęła iść w naszą stronę.

-A ty nie masz czasem zajęć?- zapytałam unosząc jedną brew

-Ciebie też miło widzieć, kochanie- powiedział z sarkazmem, a ja zaśmiałam się, a następnie stanęłam na palcach i złożyłam na jego ustach krótki pocałunek. Jemu jednak on nie wystarczył i ponownie przyciągnął mnie do ciebie, wpijając się w moje usta.

-Skończcie się lizać, bo zaraz zwymiotuje- oderwałam się od chłopaka, kiedy usłyszałam za plecami głos mojego brata

-Max, przecież takie dziwki jak Ashley robią to tam, gdzie wszyscy mogą patrzeć, próbując w ten sposób zwrócić uwagę innych- zaśmiał się głupio Matt, posyłając mi kpiący uśmiech

Zacisnęłam usta na jego chamski komentarz. Szukałam w głowie jakiejś chamskiej odzywki, którą mogłabym się mu odpłacić, ale wyprzedził mnie Caleb.

-Nie mów tak o mojej dziewczynie, bo będziesz zęby z podłogi zbierał- warknął na niego

-Jedyną osobą, która będzie cokolwiek zbierać jesteś ty- odpowiedział chłopak ruszając w stronę Caleb'a- Dobrze wiem, dlaczego to robisz i nie pozwolę ci na to

Nie miałam pojęcia o czym mówią, ale wiedziałam, że jeśli zaraz nie zareaguję to nie skończy się dobrze.

-Zazdrosny?- zakupił Caleb, a Matt zacisnął mocniej pięści i napiął wszystkie swoje mięśnie

-Daj spokój, Cal- wtrąciłam się łapiąc chłopaka za rękę- Chodźmy już

Złapałam go za rękę i poprowadziłam w stronę jego samochodu. Nie wiedziałam nawet po co przyjechał, ale miałam zamiar się tego dowiedzieć. Tego, i o co chodziło Matt'owi.

-Jeden, jeden, frajerze!- krzyknął Caleb zanim wsiedliśmy do samochodu

Matt ponownie ruszył w naszą stronę, ale zatrzymał go Max. Wściekły chłopak ruszył w stronę szkoły, a zaraz na nim mój brat, posyłając mi wrogie spojrzenie.

***

Co sądzicie o zachowaniu Matt'a?

Jak myślicie, co kombinuje Caleb?

I przede wszystkim, czy Ashley dobrze robi?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro