Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

Tym razem rozdział dedykuję Wiktria

Jest drugi, chwilowo daje radę, jeszcze tylko pięć haha

I dziękuję, bo dzięki wam zajęłam 3 miejsce w konkursie! Dzue9z całego serducha! Chyba nie muszę wspominać jak bardzo was kocham, bo powtarzałam to pierdyliard razy.

Szczerze mówiąc, druga część rozdziału nie była zaplanowana, ale tak jakoś przyszło mi to do głowy, a mówią, że najlepsze rzeczy to takie robione spontanicznie, więc mam nadzieję, że się spodoba.

***

Rankiem obudziły mnie głośne krzyki przyjaciół. Uchyliłam lekko oczy i skrzywiłam się czując bolące plecy. Spojrzałam przez ramię na miejsce za mną i poczułam lekkie ukucie w sercu. Nie było go. Miejsce, które wczoraj zajął Matt było puste i zimne, co oznaczało, że chłopak już dawno wyszedł. Może nie chciał ryzykować, że ktoś nas zobaczy? Niemożliwe, bo wczoraj jakoś nie miał zahamowań całując mnie przy całej reszcie.

Ubrałam się w luźne jeansy z przetarciami i szary t-shirt. Gdy wyszłam z namiotu zauważyłam jak chłopaków rozmontowujących namioty i Alex'a, który poszukiwał swoich butów, głośno przy tym krzycząc. Beth i Emily za to pakowały torby do samochodów. Wzrokiem szukałam ostatniej osoby, która beznamiętnie wpatrywała się znajdujące się nieopodal jezioro. Uśmiechnęłam się na sam jego widok i od razu postanowiłam do niego podejść.

-Dlaczego ty jeszcze nie gotowa?- zapytała mnie Beth, patrząc na mnie w uniesioną brwią, która mówiła „wiem wszystko, będziesz się tłumaczyć jak na spowiedzi".

-Dopiero wstałam- wywróciłam oczami i dalej zmierzałam w stronę chłopaka

-Ash, masz piętnaście minut!- krzyczał mój brat

-Moment!- odkrzyknęłam, a następnie podbiegłam truchtem do chłopaka- Cześć

-Cześć- odpowiedział nawet na mnie nie patrząc- Idź się pakuj, jak się tak na mnie patrzysz to czuję się nieswojo

Czyli wrócił stary Matt. Zrobiło mi się przykro, bo jednak myślałam, że po wczorajszych wydarzeniach coś się między nami zmieni, ale jak widać on serio był bipolarnym dupkiem.

-Nie pochlebiaj sobie- prychnęłam- Jakby było jeszcze na co patrzeć...

A potem odeszłam od niego szybko, bo wiedziałam, se dłuższa rozmowa nie doprowadzi do niczego dobrego. Szybko zebrałam swoje rzeczy i wepchnęłam je niedbale do plecaka, a potem przy pomocy Leo, który przez cały wyjazd był dziwnie cichy i nieobecny, złożyłam namiot.

Zmierzałam w stronę samochodu Matt'a, aby załadować do niego swoje rzeczy i po prostu iść dalej spać. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim.

-Emily, jedziesz ze mną!- krzyknął brunet, a ja zatrzymała się w półkroku patrząc na niego niezrozumiale- Wsiadaj

-Jechałam przecież z Max'em- odpowiedziała blondynka, spoglądając na mnie kątem oka

-Ale teraz pojedziesz ze mną- westchnął chłopak, a blondynka kiwając potulnie głową, zajęła miejsce pasażera w jego samochodzie

-A ja?!- krzyknęłam, ale on nawet nie uraczył mnie spojrzenien

-Masz brata!- odkrzyknął wsiadając do samochodu i odjeżdżając po chwili

Podreptałam do samochodu mojego brata, gdzie jedynym wolnym miejsce był to, pomiędzy Alex'em a Leo. Przciskając się usiadłam obok chłopaków i od razu położyłam głowę na ramieniu przyjaciela.

-Kutas- mruknął całując mnie w skroń i w uspokajającym geście gładząc po ramieniu

***

Poniedziałek przyszedł bardzo szybko. Pozostałą część weekendu spędziłam zamknięta w swoich czterech ścianach, oglądając Lucyfera. Od czasu do czasu zaglądali do mnie rodzice, uśmiechając się smutno na stan w jakim się znajdowałam i po prostu za każdym razem mówili jedno i to samo zdanie:

„Po każdej burzy zawsze wschodzi słońce"

Nie wiedzieli co dokładnie mi leżało na piersi, ale nie wypytywali. Domyślali się, że ma to związek z wyjazdem i zdawali sobie sprawę, że jeśli będę chciała im opowiedzieć o co chodzi to, to zrobię.

Z westchnięciem opuściłam swój samochód i od razu udałam się w kierunku drzwi wejściowych, unikając Matt'a i jego świty chłopaków z drużyny.

Byłam lekko zdziwiona tym, jak ludzie reagują na mój widok. Jedni się śmiali, drudzy szeptali, a jeszcze kolejni wytykali palcami. Nigdy nie wychodziłam przed szereg, dlatego było to dla mnie dość dziwne, ale postanowiłam to zignorować.

Do dzwonka miałam jeszcze kilka minut, więc skierowałam się do szafki, aby zabrać swoje rzeczy. Zawzięcie ignorowałam ludzi, którzy obgadywali mnie na korytarzach.

-Ej,  młoda Hood!- przystanełam, gdy usłyszałam, że woła mnie jakiś chłopak- Nie wiedziałem, że jesteś jedną z tych zdesperowanych lasek z fanclubu Matt'a

-Co ty pieprzysz?- zapytałam kompletnie nie rozumiejąc o co mu chodzi

Wokoł nas zebrało się już kółeczko gapiów. Chłopak śmiejąc się podobał mi kartkę, na której wydrukowane było zdjęcie moje i Matt'a. A dokładniej zdjęcie jak całujemy się w jeziorze. Tylko przerobione w taki sposób, że wyglądałam na pozbawioną jakiejkolwiek koszulki oraz stanika.

Zgniotłam kartkę i wyrzuciłam ją do najbliższego kosza, ignorując łzy cisnące się do oczu. Ruszyłam szybkim krokiem przed siebie, słysząc za sobą śmiech ludzi ze szkoły. Dopiero teraz zauważyłam, że cały korytarz był oblepiony tymi zdjęciami. Szłam przed siebie, czując, że nie dam rady hamować już łez.

Zrywałam je wszystkie i jeszcze chyba nigdy nie czułam się tak bezsilna. Biegiem rzuciłam się w stronę wyjścia ze szkoły, a następnie drżacymi rękami szukałam w torebce kluczyków od samochodu.

-Ashley?- usłyszałam głos mojego brata, ale jego też zignorowałam i po prostu, szybko wcisnęłam odpowiedni przycisk na pilocie, wsiadam do samochodu i odjechałam z głośnym piskiem opon.

I rozpłakałam się na dobre...

***

Czasem po prostu przychodziły takie dni, gdy wszystko wydawało się jedną wielką papką bezsensu, zbyt ciężką do udźwignięcia. Leżałam zwinięta w kłębek na łóżku i patrzyłam tępo w sufit. Nie płakałam. Już nie płakałam. Jestem pewna, że limit łez wykorzystałam już na jakieś najbliższe trzy lata.

Chciałam cofnąć się w czasie i nie dopuścić, aby Matt namieszał w moim życiu. Chciałabym cofnąć się w przeszłość i nigdy nie dopuścić do poznania go. Przynajmniej teraz nie musiałabym się zamartwiać jak pokażę się w szkole.

W życiu każdego z nas są takie chwile, że chcemy zapomnieć. A im bardziej chcemy zapomnieć, tym więcej sobie przypominamy. Przypomniałam sobie rzeczy, o których nie powinnam pamiętać, które już dawno usunęłam ze swojej pamięci.

A przynajmniej tak mi się wydawało...

Moje wspomnienia były tak wyraźne, że zaczęłam się martwić, iż nie starczy mi pamięci na zapamiętanie dalszej części mojego życia.

Te wszystkie rzeczy uświadomiły mi, że chciałam, aby Matt cierpiał. Żeby go bolało. Żeby ten ból był niedozniesienia. Nigdy nie byłam egoistką i mściwą suką, ale ta sytuacja była wyjątkiem.

Świat milczał. Godziny mijały. Świadomość się pogłębiała. A ja zaczęłam kruszeć. Wystarczył jeden jego głupi wybryk, aby złamać mnie dogłębnie. Żeby roztopić zalegający w nieświadomości lodowiec.

Od Dupek: To nie tak jak myślisz. Daj mi to wyjaśnić.

Odpisałam mu. Krótko. Może chciałam dać mu do zrozumienia, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego?

Do Dupek: Odpierdol się

Miałam wrażenie, że ta wiadomość będzie kropką nad i. Między nami najwidoczniej nie może być dobrze. Chciałam go raz na zawsze usunąć ze swojego życia. Ufałam mu. Byłam w nim zakochana. Łzy ponownie zaczęły napływać do moich oczy, usilnie starając się wydostać.

Po chwili spływały już po brudnych od rozmazanego tuszu do rzęs policzkach.

Idealną ciszę w domu i moją, kolejną już dzisiejszego dnia, chwilę słabości przerwały kroki na schodach, a po chwili delikatne pukanie do drzwi mojego pokoju.

***

Ale z tego Matt'a kretyn!

Co sądzicie o sytuacji, w której znajduje się Ashy?

I jak myślicie, kto zawitał w jej domu?





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro