Rozdział 12
Znacie to uczucie, kiedy wszystko po kolei wali wam się na głowę? Gdy wszystko wydaje być się inne? Pozory mogą nas mylić. Osoby, które uważamy za złe stają nam się najbliższe, a z kolei, te które są nam bliskie, łamią serce. Bywa, że granica między nienawiścią, a przyjaźnią jest bardzo cienka do przekroczenia.
Aczkolwiek nie w przypadku Matt'a. Dupek na zawsze pozostanie dupkiem i to niestety niezbyt często ulega zmianie. Po prostu my, dziewczyny, musimy pamiętać, że w tych czasach trudno o przystojnego chłopaka, któremu nie chodzi tylko o zaliczenie nas. Tego kwiatu jest pół światu, a trzy czwarte chuja warte, drogie panie.
-Oh kurwa, on jest tak zajebiście przystojny, że gdyby istniało coś takiego jak orgazm oczny to już dawno bym doszedł- moje zamyślenie przerwał rozmarzony głos Alex'a
-Muszę cię zasmucić, ale jestem w stu procentach pewna, że on jest hetero- powiedziałam z rozbawieniem
-Tsa, wiem- mruknął ze zdecydowanie mniejszym entuzjazmem- Dlatego muszę zrobić wszystko, żebyście to wy się pieprzyli
Co, kurwa, proszę?
Przysięgam, że moje oczy prawie wypadły z oczodołów, a brwi powędrowały prawie pod same włosy. Alex od zawsze leżał do szczerych osób, które nie owijały w bawełnę i mówiły od razu to co leży im na serduszku.
-No co się tak patrzysz jakbyś co najmniej zobaczyła Ducha Świętego- wywrócił oczami- Taka prawda, jakbyś ty widziała jego minę, wtedy jak mu powiedziałem, że jestem twoim chłopakiem. Suko, myślałem, że on mnie tam wzrokiem zabije. Choć muszę stwierdzić, że jest strasznym dupkiem.
-Wyobrażasz sobie zbyt wiele- powiedziałam pewnie- Ja i Matt jesteśmy jak ogień i woda, my nie potrafimy ze sobą normalnie porozmawiać, a ty wyskakujesz z czymś takim. Poza tym, był dla mnie jak trzeci brat, nigdy nie patrzyłam na niego w inny sposó
-Oszukujesz sama siebie, Ash- odparł z poważną miną- Prawda jest taka, że przyciągacie się jak magnesy, ale jesteście zbyt uparci, aby cokolwiek z tym zrobić
-Daj spokój, Alex- rzekłam tonem nie znoszącym sprzeciwu- Twoje teorie spiskowe nie mają najmniejszego sensu i szans na spełnienie. Zakończmy ten temat. Pomożesz mi czy nie?
-Ajjj, suko, oczywiście, że ci pomogę- zaśmiał się ukazując swoje proste zęby- Chcę zobaczyć minę tego przystojniaka, gdy zobaczy jak szczęśliwa po wygranej wpadasz w moje ramiona
Kompletnie zignorowałam jego słowa, bo wiedziałam, że nie ma sensu się z nim kłócić. Jeżeli Bethany była uparta to Alex był jakimś pieprzonym osłem. Z nim nie warto było dyskutować, bo on i tak by postawił na swoim. To taki typ osoby, która nie odpuszcza choćby nie miała racji. Warto też wspomnieć o tym, że jest cholernie pewny siebie i akurat tego mu zazdrościłam, bo moje zdanie o sobie było raczej poniżej krytyki, a tym bardziej dzisiaj.
Doskonale wiedziałam, że mam małe szanse na wygraną, ponieważ mój układ nie był jakoś szczególnie skomplikowany, a jego poziom podnosiła jedynie figura, którą wykonam z Alex'em. Dodatkowo największy wpływ na decyzję mają uczniowie naszej szkoły, a Kimberly znajduje się w elicie, więc nie mam z nią szans.
***
Czas płynął nieubłaganie szybko. Zdążyłam jedynie raz wykonać z Alex'em figurę, a już byłam wzywana na salę razem z Kimberly.
Wzrok wszystkich padł na nas i choć dziewczyna idąca obok mnie zdawała być się tym zachwycona to ja szłam niczym na skazanie. Serce waliło mi jak oszalałe i nie wiedziałam czy to z powodu stresu czy aktywności fizycznej jaką wykonałam chwilę wcześniej.
Spojrzałam na grupkę osób stojących obok trenera i dostrzegłam tam Leo, który uśmiechnął się pokrzepiająco, Bethany, która pokazała dwa kciuki uniesione w górę, a zaraz potem zrobiła minę kozy przez co mimowolnie się zaśmiałam. Max skinął jedynie głową, ale wiedziałam, że mocno trzyma za mnie kciuki.
Chyba każdy z nas ma tak ze swoim rodzeństwem, że pomimo setek kłótni, najróżniejszych wyzwisk pod adresem drugiego i rzucaniem w niego wszystkim co ma się pod ręką, gdy znajdziesz się w ciężkiej sytuacji to zawsze możesz na niego liczyć. I w tym momencie nie ważne są wszystkie różnice między wami. Liczy się to, że choćby nie wiem co w nim znajdziesz wsparcie.
Za to Matt, który stał koło nich, zachowywał swój kamienny wyraz twarzy. Nie mogłam nic wyczytać z jego spojrzenia. Nie spuszczał ze mnie wzroku nawet na sekundę i nie byłam do końca pewna czy on w ogóle mrugał. Dziwny typ.
~Matt~
Patrzyłem na jej śmieszne krótkie nóżki i szerokie biodra, na których zwisała zdecydowanie za krótka spódniczka. Nie była jak te wszystkie dziewczyny z długimi nogami, wąską talią i kobiecymi kształtami. Nie miała na twarzy tony makijażu ani doczepianych włosów. Nie była dziewczyną, na którą zwróciłbym uwagę, ale to była Ashely, a Ashely to Ashely. Jej nie ogarniesz.
Może nie była taka, jak zdecydowana większość dziewczyn na tej sali. Nie zwracała uwagi swoim wyzywającym ubiorem i szpilkami wysokości London Eye. Ona tego nie potrzebowała.
Nie ważne czy miała na sobie dresy i za dużą bluzę, czy strój cheerleaderki, bo i tak wyglądała wręcz olśniewająco.
Nie musiała mieć sztucznych piersi, bo choć jej nie należały do największych to były po prostu idealne jak ona cała.
Gdy ją zobaczyłem po tylu latach przerwy pierwsze trzy słowa jakie przyszły mi na myśl to, że jest drobna, urocza i niewinna, ale już po paru minutach zorientowałem się, że pozory mylą i nie należy oceniać książki po okładce. To niesamowite jak zróżnicowana była ta dziewczyna. Jej charakter w ogóle nie pasował do jej wyglądu. Była zadziorna i jednocześnie wrażliwa. Po prostu niezwykła.
Miałem ochotę zajebać głową pożądnie o beton, bo moje zachowanie wobec niej było delikatnie mówiąc chujowe. Nie potrafiłem reagować jednak inaczej. Jeszcze przed przyjazdem tutaj obiecałem sobie, że nie dam się jej omamić. Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale taka była prawda. Ashely może nie do końca zdawała sobie z tego sprawę, ale z pozoru niewinny gestem potrafiła doprowadzić faceta na skraj. Musiałem się kontrolować, a każde dopuszczenie jej za blisko mogło skończyć się dla mnie tragicznie.
Pierwsze kilka lat zaraz po przeprowadzce do Anglii było trudne nie dlatego, że to był obcy kraj, a dlatego, że nie miałem jej koło siebie. Najtrudniejszą rzeczą jaka spotykała mnie każdego dnia była tęsknota za nią. Myślałem o niej każdego pieprzonego dnia. Była jak narkotyk, a ja wyjeżdżając udałem się na odwyk.
Dopiero po kilku latach jakimś cudem udało mi się ją wyrzucić ze swojej głowy i właśnie wtedy musieliśmy tu wrócić. Nie mogłem pozwolić by cała moja ciężka praca poszła na marne. Zbyt długo budowałem ten mur wokół siebie, żeby ona mogła go po prostu zniszczyć. Nie mogłem się znowu uzależnić, a uwierzcie mi, ona była jeszcze gorsza niż najbardziej uzależniający narkotyk.
Miałem ochotę podejść i wpieprzyć każdemu facetowi, który zbyt długo patrzył na jej odkryte nogi i płaski brzuch. Nie byłem zazdrosny. Co to, to nie. Ashley była mi całkowicie obojętna, ale po prostu gdzieś bardzo głęboko w środku czułem potrzebę chronienia jej.
Trener coś do niej powiedział, a ona w odpowiedzi tylko skinęła głową i przybrała odpowiednią poze. Chwilę później z głośników zaczęła lecieć popowa piosenka, a Ash zaczęła wykonywać swój układ i ponownie nie mogłem oderwać od niej wzroku.
Każdy ruch wykonywała z gracją i pasją. Skupiła się na tym całkowicie tak jakby wszystko inne przestało się w tym momencie liczyć. W pewnym momencie obok niej stanął, z tego co pamiętam z imprezy, jej chłopak. Uśmiechnął się do niej szeroko co ona od razu odwzajemniła, a chwilę później wykonali figurę, którą ja dzień wcześniej wykonywałem z dziewczyną.
Po sali rozeszły się gromkie brawa, a Ash po prostu wskoczyła w ramiona Alex'a, owijając nogi wokół jego bioder. Wcale nie strzela mnie kurwica.
Chłopak spojrzał na mnie ze zwycięskim uśmieszkiem, a następnie złożył na czole dziewczyny długi pocałunek ciągle patrząc na mnie.
No kurwa, trzymajcie mnie.
***
Heejka
Kochani, przepraszam was, że wieje nudą, ale rozchorowałam się i nie mam siły dokończyć tego rozdziału🔥
Dlatego nie wiem też czy w sobotę pojawi się rozdział, bo chwilowo naprawdę nie potrafię złożyć jednego sensownego zdania. Potem wam to wynagrodzę maratonem❤️
Buziaki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro