Kochany Braciszku
Kroczyłam brukowaną dróżką. Wokół mnie wirowały kolorowe liście, niesione przez jesienny wiatr. Zatrzymałam się przy czarnej płycie, pod którą leżysz. Grafit lśnił w blasku listopadowego słońca. Moja onyksowa sukienka łopotała przez podmuchy zefiru. Tak bardzo nie lubiłeś, jak nosiłam ciemne kolory. Mówiłeś, że wyglądam w nich blado. Mocniej ścisnęłam w dłoni bukiet chryzantem, Twoich ulubionych. Położyłam je na nagrobku i spojrzałam na zdjęcie. Taki szczęśliwy. Kiedy odchodziłeś, również się uśmiechałeś. Choć nie słyszałam słów mówiłeś, że mnie kochasz i dlatego uratowałeś mnie przed śmiercią. Pamiętam.
Do zobaczenia!
Wymigałam, a samotna łza spłynęła po policzku. Tęsknię za Tobą, braciszku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro