Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wymarzony Dzień Cz.1

Hej wam moi kochani. Po pierwsze chciałam wam podziękować za wspieranie mnie, dużo to dla mnie znaczy. Dlatego dedykuje ten odcinek wszystkim, którzy mnie wspierali i byli ze mną w tych ciężkich dla mnie chwilach. O to kolejny odcinek Kochanie jesteś moja, życzę miłego czytania i mam nadzieje, że wam się spodoba. 

W tym czasie kiedy Julia się szykowała, zdążyłem się przebrać w czarne dżinsy i białą koszulę. Czekałem przed schodami i po chwili zobaczyłem schodzącą dziewczynę. Wyglądała pięknie, tak jak sobie wyobrażałem. Długie włosy opadały na odkryte ramiona, a pasek podkreślał jej talie. Uśmiechnąłem się do niej.

-Wyglądasz przepięknie.- Powiedziałem podając jej dłoń.

Chwyciła ją z widocznym ociąganiem i choć także się uśmiechała, to widziałem, że jest na mnie zła za to co powiedziałem Johnowi.

-Dziękuje.
-Możemy już iść?
-Tak.- odpowiedziała nie patrząc mi moje oczy.

Westchnąłem i ruszyłem z nią do drzwi. Była spięta, zachowywała między nami dystans. Wiedziałem, że nie powinienem okłamywać Johna ale poniosło mnie. Żałuję tego ale nie cofnę czasu i nie zmienię tego co zrobiłem. Zdawałem sobie sprawę, że nawaliłem i Julia prawdopodobnie wciąż będzie na mnie obrażona. Tymczasem ja naprawdę chciałem spędzić miło ten wieczór i zobaczyć jej szczery uśmiech.

Julia

Myślałam, że to będzie naprawdę przyjemny dzień. Czemu on musiał to zniszczyć? Wydawało mi się, że Derek zaczyna się zmieniać, a on zamiast starać się coś naprawić, to mówi mojemu bratu, że nie żyję. Co za wredny drań i egoista. Jak on w ogóle może patrzeć w lustro?

Kiedy wyszliśmy z domu wiatr delikatnie zaczął muskać moją skórę. Derek odsunął się ode mnie, by zamknąć drzwi, więc pozwoliłam sobie na uśmiech. Bardzo mi tego brakowało. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem. Niestety za chwilę koło mnie znów pojawił się mężczyzna i cały czar prysł. Ignorując go całkowicie skierowałam się w stronę jego samochodu. Chciał otworzyć mi drzwi ale zrobiłam to pierwsza i wsiadłam do środka. Niech sobie nie myśli. Odpalił silnik i w milczeniu ruszyliśmy w drogę.
Podobało mi się, że nie próbuje ze mną rozmawiać, bo nie miałam mu nic do powiedzenia. Potrzebowałam chwili spokoju by pomyśleć.

Derek

Nie podobała mi się ta cisza. Musiałem ją jakoś przeprosić. Nie chciałem, żeby całe popołudnie i wieczór tak minęły, bo miałem wszystko zaplanowane. Gdzie pójdziemy i jak spędzimy czas. Nie chciałem żebyśmy cały czas milczeli, a więc postanowiłem przerwać te ciszę.

-Julio... przepraszam cię. Nie powinienem był tego mówić i wiem, że zraniłem Johna i ciebie. Chce żebyśmy ten wieczór spędzili miło, żebyśmy rozmawiali, bo bardzo chce cię poznać i dowiedzieć się jaka jesteś.

Czekałem na jej odpowiedź. Usta miała ściśnięte w cienką linię i wpatrywała się w krajobraz za oknem.

- Nie złość się, proszę. Złość piękności szkodzi.

Widziałem, że lekko się uśmiechnęła, to był dobry znak.

-Ty lepiej patrz na drogę.- mruknęła. Przeczesała ręką włosy i chyba podjęła jakąś decyzję.-Nie mówię, że ci wybaczam, bo tego nie robię. Jedyne co mogę zrobić to przełożyć swojego focha na później, ale tylko dlatego, że przeprosiłeś.

Uśmiechnąłem się i przeniosłem swój wzrok na pustą drogę.

-Nawet nie wiesz jak się ciesze.
- A tak poza tym. Nie uważam, że złość szkodzi piękności- dodała po chwili- wręcz przeciwnie, czasem dodaje jej uroku.

Zaśmiałem się cicho i pokręciłem lekko głową.

Julia

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, Derek wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi. Na co mu tym razem pozwoliłam. Zawiązał mi oczy opaską, a ja zaczęła żałować, że się na to zgodziłam. Złapał mnie za rękę i poprowadził w nieznanym kierunku. W pewnym momencie potknęłam się o coś i upadłabym, gdyby nie silne ramiona mężczyzny obok mnie. Powiedziałam ciche 'dziękuję' i ruszyłam dalej, mając nadzieje, że moje policzki nie zrobiły się czerwone. Po jakimś czasie stanęliśmy.

-Poczekaj tu na mnie i nie podglądaj- dodał szybko, kiedy już miałam zdjąć opaskę.

Derek

Pobiegłem z powrotem do auta. Miałem dla Juli prezent. Podpytałem Johna o parę rzeczy dotyczących jej i myślę, że spodoba jej się to, co kupiłem. Wziąłem go i najszybciej jak to możliwe wróciłem do lekko zniecierpliwionej dziewczyny. Zdjąłem jej chustę i podałem koszyk.

-To prezent dla ciebie.- powiedziałem.
-Koszyk piknikowy?
-To co jest w środku jest twoim prezentem.- Uśmiechnąłem się i zachęciłem, żeby go otworzyła.

Posłała mi podejrzliwe spojrzenie ale ukucnęła obok kosza, który wcześniej postawiła na ziemi.

Julia

Zdziwiło mnie, że w prezencie zamiast biżuterii dostałam koszyk piknikowy i to w dodatku dosyć ciężki. Faceci są dziwni, a zwłaszcza Derek. Otworzyłam go chcąc dowiedzieć się co jest w środku. Osłupiałam kiedy zamiast spodziewanego jedzenia ujrzałam malutkiego i słodkiego labradora. Wzięłam go na ręce i zaśmiałam się kiedy polizał mnie po policzku.

-Kupiłeś go naprawdę dla mnie?- Spytałam z uśmiechem.
-Tak. Pomyślałem, że czujesz się trochę samotna i potrzebujesz przyjaciela, a w końcu pies, to najlepszy przyjaciel człowieka. Jak go nazwiesz?
-Nie wiem... chyba Oscar. Jak byłam mała zawsze chciałam tak nazwać psa.

Schowałam Oscara z powrotem do koszyczka. Od razu położył się ale jego niebieskie oczy pozostały wlepione we mnie i śledziły każdy mój ruch. Był przecudowny. W tym czasie Derek położył koc na piasku i usiedliśmy na nim. Znajdowaliśmy się na plaży. Woda była tak błękitna.

-Mówiłeś, że chcesz mnie poznać. Odpowiem ci na pytania pod warunkiem, że zrobisz to samo.
-Powiem ci tyle ile powinnaś wiedzieć, a resztę zachowam dla siebie.
-Zgoda.

Uśmiechnęłam się lekko i oparłam łokcie o ziemię.

-To...Co chciałabyś wiedzieć?- Spytał
-Na początek może... Ile było kobiet przede mną?
-Odpowiem ci szczerze, że było ich tyle, że nie pamiętam.

Słysząc to, mimowolnie zacisnęłam pięści. Więc jestem tylko kolejną nic nie znaczącą osobą? Zabawką którą wyrzuci, kiedy się już znudzi? Nie, niemożliwe. Przecież, to dla mnie chce się zmienić. Westchnęłam. Nie powinnam myśleć o takich rzeczach.

-Jak lubisz się ubierać?- Spytał wyrywając mnie z zamyślenia.
-Serio?
-To akurat muszę wiedzieć...w końcu u mnie mieszkasz.
-Krótkie dżinsowe spodenki lub obcisłe dżinsy i luźne bluzki. Lubię chodzić w trampkach. Następne pytanie?
-Dlaczego wierzysz, że się zmienię?
-Oglądałeś w dzieciństwie piękną i bestie?
-Chyba każdy oglądał ale co to ma do tego?

Spojrzałam na niego.

-Bo nawet w najgorszym potworze jest dobro. Dlatego warto dać mu szanse, żeby się zmienił.

Derek się do mnie uśmiechnął, a ja spytałam:

-Dlaczego się taki stałeś?
-Chciałbym ci powiedzieć ale jeszcze nie teraz. Obiecuje ci, że kiedy nadejdzie na to czas, to ci powiem.

Kiwnęłam głową. Chociaż taka odpowiedź mnie nie zadowoliła. Postanowiłam, że nie mogę na niego naciskać. Mógłby się znowu zdenerwować, a tego chciałam uniknąć.

-Ten dom w którym mieszkasz jest twojej rodziny czy go kupiłeś?-Spytałam.
-Należał do mojego ojca.

Derek złapał moje dłonie i powiedział.

-Wiem, że jestem potworem ale pragnę się dla ciebie zmienić. Pragnę się zmienić...tak jak bestia dla Belli, bo ty jesteś moją Bellą.

Przez chwile patrzyliśmy sobie w oczy. Po chwili jednak odwrócił głowę i spojrzał w niebo, które stało się jeszcze piękniejsze.

-Uwielbiam zachody słońca. Kiedy byłem mały tylko one mnie pocieszały. Teraz dają mi nadzieję na lepsze jutro.- Przerwał na chwilę- Kiedy na nie patrzę, czuję że mogę zakończyć stary rozdział, tak jak one kończą dzień. Aby rano zacząć od nowa.

Julia

Nigdy dotąd nie spojrzałam na zachód słońca z tej perspektywy. Teraz jednak i dla mnie nabrał nowego znaczenia. Patrząc na niego czułam, że jutro będzie lepiej, było mi lżej na sercu.
Kiedy tak siedzieliśmy, patrząc na chowające się słońce na moment zapomniałam, że Derek mnie porwał i że jestem jego niewolnicą. Czułam...jakbym siedziała tu z przyjacielem i po prostu spędzamy miłe chwile razem. Chciałabym żeby to mogło trwać wiecznie.

-Wracajmy do samochodu.- Szept Dereka przywołał mnie do rzeczywistości.

Pokiwałam głową, wstałam z koca i wzięłam koszyk piknikowy, w którym spał mój mały słodziutki Oscar.

Kiedy wsiedliśmy do samochodu...czułam, że nie chce wracać do domu. Jechaliśmy dość długo, trochę rozmawialiśmy, a ja czasami bawiłam się z małym Oscarkiem. Kiedy stanęliśmy rozejrzałam się i uświadomiłam sobie, że wcale nie wróciliśmy do domu, tylko stanęliśmy w środku miasta. Derek kazał mi zostawić Oscara w samochodzie. Pożegnałam się z pieskiem i wysiadłam z samochodu.Mężczyzna złapał mnie za rękę i poprowadził w nieznanym mi kierunku.

Mam nadzieje, że odcinek się podobał. Jak tylko znajdę trochę czasu napisze następny i jak tylko go sprawdzi moja kochana zlotowlosa, to go wstawię. Życzę cudownego popołudnia albo wieczoru oraz wysyłam całusy. Kocham was, pamiętajcie o tym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro