Tradycja część 4
Od kiedy wyszłam z Alexem na plażę Derek nie opuszcza mnie na krok. Jak sobie tylko przypomnę jak się kłócił wtedy z Alex, to ciarki mnie przechodzą. Jestem, tu już szósty dzień i mam dość. Dzisiaj jest kolacja rodzinna czyli nasze przesłuchanie. Mam nadzieje, że wszystko pójdzie dobrze. Dzięki pobytowi tutaj zbliżyliśmy się z Derekiem. Derek jest dla mnie miły i opiekuńczy. Ciekawe czy będzie taki jak wrócimy? Z tych rozmyśleń wyrwał mnie głos Dereka.
-Gotowa?-spytał?
-Tak.
-Chcesz żebyśmy jeszcze raz wszystko powtórzyli.
-Raczej nie.
-To idziemy :)
Przejrzałam się w lustrze i znowu stwierdziłam, że te ciuchy do mnie nie pasują ale nie miałam nic do gadania. Zeszliśmy z Derekiem na dół do jadalni gdzie przywitał nas jego ojciec i wskazał nam nasze miejsca. Usiedliśmy, a ja wróciłam wspomnieniami do dnia w którym byłam tylko z damami, bo tak się tutaj nazywa kobiety. Jedna z dam nie za bardzo mnie lubi i zadaję mnóstwo pytań mam nadzieje, że dzisiaj będzie cicho. Kiedy wszyscy zebrali się w jadalni zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. Niestety już po chwili ojciec Dereka zadał swoje pytanie.
-Jak stałaś się dziewczyną Dereka kochanie?
Przybrałam uśmiech na twarzy i z uśmiechem odpowiedziałam.
-Derek miał odebrać zamówienie od mojego ojca i kazał mi mu je pokazać...żeby Derek je odebrał. Los chciał, że przypadliśmy sobie do gustu. No cóż osobiście przyznam, że Derek potrafi zrobić dobre pierwsze wrażenie na kobiecie. Derek przyjechał do mnie następnego dna i zaprosił mnie na kolacje. Może i było, to dość szybko ale się zgodziłam. Po paru tygodniach Derek przyjechał do mnie i zaprosił mnie wieczorem na spacer po plaży.-uśmiechnęłam się-Zgodziłam się i kiedy dotarliśmy na plaże Derek związał mi oczy, a potem zaprowadził mnie gdzieś i kazał nie otwierać oczu i odwiązał mi opaskę. Powiedział żebym policzyła do stu, a potem otworzyła oczy. Kiedy policzyłam do stu otworzyłam oczy i ujrzałam drogę z zapalonych świec. To był piękny widok. Na końcu drogi zobaczyłam Dereka, stał w środku świeć ułożonych w serce, a w radiu które tam stało leciała piosenka Eda Sheerana Lego House. Na piasku w środku serca gdzie stał Derek były ułożone kamienie które tworzyły pytanie.
Spojrzałam się na Dereka i złączyłam nasze dłonie. Musiałam jakoś grać, a to tym bardziej sprawi, że uwierzą i kiedy już miałam powiedzieć co tworzył napis. Derek spojrzał na mnie i się odezwał.
-Czy zostaniesz moją dziewczyną? Julka się uśmiechnęła w sposób jaki kocham najbardziej i rzuciła się w moje ramiona i odpowiedziała...
-Tak-uśmiechnęłam się.
-To był najszczęśliwszy dzień mojego życia.
-Nie wiedziałem synu, że jesteś takim romantykiem...ale muszę przyznać, ze jak na was patrze, to widać, że bardzo się kochacie.
-Nie mógł bym bez niej żyć, ona jest dla mnie wszystkim co mam.-Derek się do mnie uśmiechnął i pocałował mnie w policzek.
-To tak jak ja skarbie-odpowiedziałam-Ja też nie mogłabym bez ciebie żyć.
-Wiemy, że chcesz ją pocałować...nie wahaj się przecież nikt nic nie powie jak dasz jej całusa.-odezwał się Alex.
Derek
Tylko nie to. Co on robi spojrzałem na Julie która była zdziwiona.
-Nie lubimy tego robić przy ludziach, to jest niezręczne dla każdego.
-Jeden całus nie sprawi nikomu problemu, a widać, że oboje chcecie. Nie krępuj się synu.
-Muszę iść do łazienki, przepraszam- odezwała się Julia.
Uratowany. Nie, to żebym nie chciał...tylko nie wiem czy ona by chciała.
Ja też pójdę-Odezwał się Alex.
Co on znowu knuję? Nie mogę teraz wstać o stołu, bo pomyślą sobie, ze idę do Juli
Julia
Weszłam do łazienki, podeszłam do umywalki i się o nią oparłam. Spokojnie...o matko, jak dobrze, że uciekłam tego nie było w naszym planie. Mam nadzieje, że się nie domyślą i że Derek nie jest zły. Cała się trzęsę. Oddychaj...wdech i wydech...nie dobrze mi, to pewnie dlatego, że sie stresuję. Co ja teraz mam zrobić? Co będzie jak wrócę, a oni wciąż będą nalegać. Nie chce już tu być chce wrócić i zobaczyć się z Johnem.
-Wszystko dobrze?
W łazience stał Alex, a ja nawet nie usłyszałam jak wchodził.
-Nie.
-Nie dobrze mi.
-Cała się trzęsiesz.-Alex podszedł do mnie.-Tak bardzo się tym przejęłaś.
-Po co to powiedziałeś? Nie przypominam sobie żeby takie coś było w naszych planach.
-Wybacz nie powinienem był tego robić...przepraszam.
-To i tak teraz nic nie da. Co ja mam teraz zrobić?
-To tylko pocałunek.
Kiedy już miałam mu odpowiedzieć do łazienki wszedł Derek.
-Co ty tu robisz? Dlaczego zawsze kiedy spuszczę ją z oka, to widzę, że jest z tobą? Co ty knujesz Alex?
-Nic, przyszedłem ją przeprosić.
-To ty postawiłeś nas w takiej pozycji, a teraz pójdziesz tam i powiesz, że Julia się źle poczuła, a ja zabrałem ją na górę.
Alex spojrzał złowrogo na brata i wyszedł. Czemu się tak trzęsę? Przecież nic się nie stało. Derek podszedł i mnie przytulił, a ja jego dotyk sprawił, że zaczęłam się uspokajać. Staliśmy tak w ciszy przytuleni do siebie, aż w końcu on się odsunął i złapał mnie za rękę, a następnie poszliśmy do naszego pokoju. Kiedy weszliśmy do środka, Derek zamknął drzwi na klucz i podszedł do mnie.
-Wszystko okej?
-Tak, po prostu się wystraszyłam...przepraszam nie powinnam tak reagować.
-Nie przepraszaj, bo ja cie rozumie...na prawdę. Alex zrobił, to specjalnie i pewnie znowu zrobi. Ja nie chcę cie do niczego zmuszać. Po dzisiejszej kolacji uznałem, że jednak jutro wyjedziemy.
-Ale jutro jest ostatni bal.
-I ostatnia szansa dla Alexa żeby jeszcze bardziej wszystko poplątać.-Derek westchnął i spojrzał na mnie i złączył nasze dłonie i powiedział. -Nie chce żeby jutro coś zniszczył, a zrobi to na pewno. Co jeśli jutro uda się jego plan? Co jeśli nas pokłóci, a ja wtedy zrobię coś strasznego, coś czego nie chce zrobić ale jeśli chcesz zostać...zostaniemy. Ty decydujesz.
Pozwala mi decydować? Nie traktuje mnie jak niewolnice, bo niewolnicą nie daje się decydować.
-Wiem, że mnie nie skrzywdzisz ale widzę, że chcesz wyjechać, a więc wracajmy do...-to nie jest mój dom. Co ja mam teraz powiedzieć?-po prostu wracajmy.
-Chciałaś powiedzieć do domu ale to nie twój dom. Prawda?
-Przepraszam.
-Czy kiedyś go tak nazwiesz?
-Już go ta nazywałam po prostu teraz...sama nie wiem.
-Wtedy mówiłaś, to ze strachu, bo bałaś się, że coś ci mogę zrobić ja powiesz inaczej. Mam racje?
-Masz...Nie wiem czy kiedykolwiek nazwę twój dom moim...może kiedyś. Mogę ci zadać trudnę pytanie?
-Tak.
-Postarasz mi się na nie odpowiedzieć i nie zdenerwować?
-Tak.
Muszę go spytać, bo może jest choć trochę nadziei.
-Wypuścisz mnie kiedyś? W sensie uwolnisz żebym nie musiała już być twoją niewolnicą?-spytałam lekko przerażona.
-Nie potrafię odpowiedzieć na twoje pytanie. Może kiedyś, to zrobię ale nie wiem kiedy, to będzie.
-Jeśli kiedyś mnie wypuścisz, to z jakiego powodu, to będzie? Z dobroci serca czy...
-Dlatego, że się tobą znudzę? To chcesz powiedzieć prawda?
Kiwnęłam tylko głową.
-Z dobroci serca, bo jeszcze żadnej dziewczyny nie wypuściłem...ja zazwyczaj je...je...
-Zabijałeś.-ledwo przeszło mi to przez gardło.
-Tak...zabijałem...nie jestem z tego powodu teraz dumny.
W pokoju nastała cisza. Wiedziałam już o tym wcześniej ale to wciąż jest straszne. Myśl o tym, że zabił. Myśl o tym, że zabił tak młode dziewczyny i że z taką łatwością odbierał ludzkie życie.
-Julia...powiedz coś...cokolwiek.
-Ja...-Co ja mam powiedzieć?-Spakuje swoją walizkę.
Kiedy już chciałam odejść, Derek mnie zatrzymał.
-Proszę...powiedz coś.
-Nie wiem co mam powiedzieć. Nie chce ci mówić, że to est przerażające, że zabiłeś te dziewczyny. Nie powiem ci, że to nie jest straszne, bo jest i to bardzo. Te dziewczyny tak jak ja...miały rodzinę i były młode i na pewno żyły tylko dlatego, że miały nadzieje...że być może kiedyś ich pan je wypuści albo, że uciekną i skończy się koszmar i będą mgły wrócić do rodziny...Do prawdziwego życia i głupich problemów które towarzyszą każdemu człowiekowi, że ich największym zmartwieniem będzie nie zapłacony rachunek za prąd.-chyba przesadziłam- Przepraszam nie powinnam była tego mówić.
Już się wystraszyłam ale kiedy spojrzałam się na Dereka...on był spokojny i wcale nie zdenerwowany.
-Ty też tak myślisz?
-Czasami...Czasami chciałabym żeby moim największym zmartwieniem były rachunki i inne podobne problemy.
Derek tylko spojrzał na mnie i zmienił temat.
-Powinniśmy się spakować i położyć spać.
Kiwnęłam tylko głową i zaczęliśmy się pakować w ciszy, a kiedy skończyliśmy i wykąpaliśmy się i przebraliśmy, to spojrzeliśmy na siebie i w ciszy położyliśmy się do łóżka.
Hej wam, mam nadzieje ze rozdział się podobał, miał być wczoraj ale były problemy z wattpadem, a więc jest dzisiaj. Mam nadzieję, że miło się czytało i widzimy się w następnym rozdziale. Polecam wam przeczytać fajną książkę nie mojego autorstwa ale ma świetną fabułę i ogólnie jest fajna, a więc jak ktoś chce, to książka nazywa się Numer Nieznany, a autorka nazywa się NathalieLangdon.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro