Tak, mogę cie nauczyć.
-Nie zawsze. Widzisz...kiedy dziewczyna za bardzo przypominała mu Alice, to nie był w stanie jej zabić, a więc wtedy zlecał, to komuś innemu.
Trudno mi było w to wszystko uwierzyć ale widziałam, że Alex nie kłamał i z resztą po co miałby to robić.
-Opowiesz mi coś jeszcze o Emily?
-Z wielką chęcią ale co powiesz żebyśmy to zrobili spacerując na zewnątrz?
-Z przyjemność.
Wstaliśmy i otworzyłam drzwi i z chwila kiedy to zrobiłam Bob się odezwał.
-Gdzie panienka idzie?
-Na spacer. Derek powiedział, że mogę spacerować na zewnątrz.
-Tak panienko ale pójdziemy razem z panią. Będziemy szli za panienką w takiej odległości żeby nie słyszeć waszej rozmowy.
Skinęłam tylko głową i ruszyliśmy na zewnątrz spacerowaliśmy powoli i rozmawialiśmy o Emily.
-Jak już mówiłem Emily była bardzo odważna i nigdy nie patrzyła na siebie. Zawsze kiedy pytałem ją dlaczego nigdy samej siebie nie wybiera, to odpowiadała że...te dziewczyny nie mają tyle siły w sobie ile ona i że sobie nie radzą. Wiele dziewczyn udało nam się uratować z Emily, a że pracuje w policji, to było o wiele łatwiej wszystko tuszować. Nie chciałem żeby brat wylądował za kratami dlatego zawsze, to ja odwoziłem dziewczyny do ich domu mówiliśmy zmyślona historyjkę i nic o nic więcej nie pytał, bo jedyne co się liczyło, to to...że ich dziecko jest bezpieczne w domu. Nadszedł moment kiedy Emily poprosiła mnie żebym nauczył ją samoobrony, bo bała się...że jeśli Derek się dowie, to nie będzie wstanie się obronić. Zgodziłem się i zawsze kiedy nie było Dereka, przychodziłem i uczyłem ją. Jednak te zdolności których ją nauczyłem nigdy jej się nie przydały, bo z biegiem czasu Emily była traktowana zupełnie inaczej niż inne niewolnice. Derek od pewnego momentu nie odważył się uderzyć Emily...ona nigdy mi nie powiedziała dlaczego...chociaż przypuszczam, że znała powód. Jedyne co wiem, to że chodziła do niego co rocznice i zostawała z nim do rana, to wszystko co dowiedziałem się dzięki Rickowi.
-Dlaczego Rick pracował u Dereka? On wiedział, że Rick jest jest od ciebie?
-Nie. Rick pracował u Dereka, bo musiałem mieć na niego oko. Pilnowałem, żeby nie przesadził ale ciężko mi to wychodziło jak widać.
-Co takiego jest w ostatnim pamiętniku Emily?
-Jej ostatnia rozmowa z Derekiem, bo następnego dnia jak już mówiłem, to wsiadła z nim do samochodu. Zostawiła wszystkie swoje pamiętniki i ubrania. Emily nie chciała mi powiedzieć o czym rozmawiała z Derekiem. Mówiła, że mi dziękuje za wszystko i że nigdy nie będzie mi wstanie się za to wszystko odwdzięczyć. Powiedziała, że rozmowę z Derekiem zabierze ze sobą do grobu, tak jak nasze spotkania. Wyglądała na lekko wystraszoną po rozmowie ale rozumiałem ją. Następnego dnia dowiedziałem się, że wsiadła z nim do samochodu i nie wróciła z Derekiem. Nie wiem co jej zrobił.
-Nie sądzisz chyba, że ją gdzieś wywiózł i zabił?
-A ty tak nie myślisz? Derek zabijał i jedna dziewczyna więcej chyba nie robiła mu różnicy.
-Mówisz, że uczyłeś Emily samoobrony. Możesz mnie nauczyć?
Alex spojrzał na mnie podszedł bliżej, złączył obie nasze dłonie i spojrzał w moje oczy.
-Tak, mogę cie nauczyć.-uśmiechnął się
Uśmiechnęłam się i go przytuliłam i kiedy tak byłam w jego ramionach, to wyszeptałam mu na ucho.
-Dziękuje ci.
Alex
Kiedy Julia mnie objęła, to nie wiedziałem co zrobić. Dopiero po chwili ją objąłem, a kiedy mi podziękowała, to uświadomiłem sobie...że chce...tak bardzo chce...żeby ona była moja. Jest podobna do Alice ale nie tak bardzo jak Derekowi się wydaje...ona jest inna.
-Zrobię wszystko...żebyś nie cierpiała nigdy więcej.
Julia
Spacerowaliśmy jeszcze jakiś ale Alex powiedział, że musi iść. Odprowadził mnie do drzwi wejściowych, a ja nie wiedziałam jak będzie mnie uczył...skoro Derek nie pozwoli mu się ze mną widywać.
-Mogę cię o coś spytać za nim pójdziesz?
-O co tylko chcesz.
-Jak chcesz nie uczyć? Derek nigdy się na to nie zgodzi.
-Zostaw to mnie. Derek nie jest głupi i zgodzi się prędzej czy później.
Skinęłam tylko głową, a Alex na pożegnanie złożył pocałunek na moim policzku. Stałam przed drzwiami i patrzyłam jak samochód Alex odjeżdża. Nie ruszyłam się z miejsca nawet kiedy samochód odjechał, bo nie byłam pewna czy dobrze zrobiłam. Derek od dawna nie podniósł na mnie ręki...wiem że może to zrobić i to przy pierwszej lepszej okazji jak się zdenerwuje i wtedy przydało by się umieć obronić ale czy ja nie powinnam wspierać Dereka który próbuje się zmienić. Alex ma racje żeby nie zaślepiało mnie to...że Derek jest miły i muszę brać to pod uwagę ale nie che też skreślać Dereka tylko dlatego, że Alex tak mówi. Każdy popełnia jakieś błędy i myślę...że jeśli ktoś żałuje swoich win, to zasługuję na danie mu szansy. Da szanse Derekowi ale nauczę się samoobrony chodź by dlatego, że ten Jack wrócił i może i z Bobem i Paulem jestem bezpieczna ale nie zaszkodzi mi się tego nauczyć nic nie stracę, a tylko skorzystam. Poczułam naglę rękę na moim ramieniu i lekko się przestraszyłam ale był to tylko Bob za którym stal Paul.
-Wszystko dobrze panienko?
-Tak...tak Bob.
-Niech panienka wejdzie do domu, zimno się robi.
Weszłam do domu i wtedy odezwał się Paul.
-Powinna panienka coś zjeść. Jest już południe, a panienka nawet śniadania nie zjadła. Zrobić coś panience do jedzenia, to na prawdę nie będzie żaden problem, bo ja uwielbiam gotować.
-Z chęcią spróbuję czegoś twojego.
-Lubi panienka barszcz czerwony z uszkami nadziewanymi grzybami?
-Ja nigdy czegoś takiego nie jadłam ale z chęcią spróbuje.
-Jak to nie...ała. Czemu to zrobiłeś Bob?
Bob uderzył lekko Paula w tył głowy. Było widać, że Paul był młodszy od Boba ale nie wiem czemu Bob go uderzył.
-Nie zadawaj takich pytań panience Juli, bo zrobisz jej przykrość. Panienka mu wybaczy on od niedawna tu pracuje. Przeproś panienkę Julie, bo przypomniałeś jej okropne chwile
Dopiero wtedy zrozumiałam, że Bob nie chciał żebym wspominała czasy kiedy byłam zamknięta i jedyne co jadłam to suchy chleb, a pytanie dlaczego nie jadłam tego przypomniało by mi te chwile.Oni Traktowali mnie jak jakąś królewnę...Co było dość dziwne i lekko nie komfortowe dla mnie.
-Bardzo panienkę przepraszam.
-Nic się nie stało i nie obchodźcie się ze mną jak z jakąś księżniczką, bo jestem tylko niewolnicą która chwilowo ma i tak lepiej niż jakakolwiek niewolnica. Mówcie mi po imieniu dobrze?
-Nie możemy panienko. Szef wyraził się bardzo jasno jak mamy się do panienki zwracać.
Paul zaczął przygotowywać obiad.
-Zjecie ze mną? Nie chce jeść sama, a przecież starczy dla każdego. Nie mylę się Paul?
-Tak panienko.
-Skoro panienka nalega, to z wielką chęcią zjemy razem z panienką.
-Mogę zadzwonić do Johna. Derek powiedział, że mogę.
-Oczywiście.
Bob wybrał numer do Johna i podał mi telefon.
-Czego chcesz Bob?
-John, to ja Julia.-powiedziałam uśmiechając się.
-Julia? Skąd masz telefon Boba? Coś się stało?
-Nie, nic takiego się nie stało. Mógłbyś mnie odwiedzić? Dereka nie ma...jest tylko Bob i Paul.
-Jasne, dla ciebie zawsze znajdę chwilkę. Będę u ciebie za godzinę.
-To widzimy się za godzinę. Pa.
Rozłączyłam się i oddałam telefon Bobowi. Już nie mogłam się doczekać spotkania się z bratem. Czuję się tak jakbyśmy się nie widzieli już z jakieś...dwa lata, a prawda jest inna. Mam mu tyle do opowiedzenia.
Hejka kochani :) Mamy drugi dzisiaj odcinek i mam nadzieje, że się cieszycie :) Mam nadzieję, że rozdział nie był nudny i jak zawsze...widzimy się w następnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro