Prolog
Nie do końca wiem kiedy to się zaczęło. I tym bardziej nie wiem kiedy to się skończy. Mam nadzieję, że nigdy. Chciałbym, aby miłość, którą mamy była na całe życie. To takie naiwne z mojej strony i gdyby Draco o tym usłyszał pewnie zacząłby się śmiać, rzucił mi rozbawione spojrzenie i komentarz o tym, że naprawdę jestem głupim Gryfonem z puchońskim sercem na dłoni. Może miałby racje. Ale byłem zakochany, a z tego co słyszałem miłość staje się wymówką dla wielu głupich rzeczy, które człowiek zrobił.
Kiedy po raz pierwszy powiedziałem mu, że go kocham, Draco wykrwawiał się z powodu zaklęcia, które na niego rzuciłem i patrzyłem jak jego krew miesza się z warstwą wody płynącą w łazience Jęczącej Marty. Miałem szesnaście lat i po raz pierwszy powiedziałem to komuś na kim mi zależało. Jednocześnie bardzo się tego bałem, że Draco umrze przeze mnie. Ludzie zbyt często umierali z mojego powodu, a ja nigdy nie potrafiłem się do tego przyzwyczaić. Nie wiem czy kiedykolwiek to zrobię. A jeśli tak się stanie, że czyjeś poświęcenie, nie zrobi na mnie wrażenia, będę wiedział, że gdzieś utraciłem samego siebie. Mam nadzieję, że gdyby do czegoś takiego doszło Draco będzie obok mnie i sprowadzi mnie na dobrą drogę. Pewnie zacząłby na mnie krzyczeć i mówić, że Złoty Chłopiec Gryffindoru tak się nie zachowuje.
Gdy zrobiłem to po raz drugi, Draco stał z wyciągniętą różdżką w kierunku Dumbledore'a i mówił, że musi go zabić. To był pierwszy raz, gdy ktoś inni niż Malfoy to słyszał. Draco się trząsł, a w jego oczach widziałem łzy. Wiedziałem, że muszę go przekonać do tego, żeby tego nie robił, że jest inna droga, którą może obrać i ja mu w tym pomogę. Myślałem wtedy o mojej mamie, która w imię miłości do mnie zmieniła losy wojny. Sądziłem, że jestem w stanie zrobić to samo w imię miłości do chłopca, który miał Mroczny Znak na przedramieniu i minuty dzieliły go od zostania mordercą. Udało mi się. Może to coś co płynie razem z krwią Evansów. Umiejętność przerobienia miłości w swoją największą broń.
Gdy powiedziałem to po raz trzeci, myślałem, że pęknie mi serce. Poczułem się jakbym znowu miał dwa lata i próbował przytulić ciotkę Petunię, bo widziałem, że Dudley zawsze przy tej okazji dostawał również pocałunek w głowę, a jedynie co ja z tego miałem to bolesny upadek na tyłek i syk kobiety, że nigdy więcej mam jej nie dotykać, bo jestem tylko małym dziwadłem. Draco mnie nie odepchnął, ale patrząc mi prosto w oczy powiedział, że mnie nie kocha. Stałem wtedy w jego tymczasowym pokoju na Grimmuald Place 12 i nie wiedziałem co zrobiłem źle. Płakałem potem ukryty w łazience i starałem się nie pokazać następnego dnia jak bardzo mnie to zabolało. Jednocześnie nie byłem w stanie zrezygnować z niego. Odsunięcie się od Draco nie wchodziło w rachubę i nie dlatego, że razem ukrywaliśmy się w domu Blacków, a po prostu gdybym z niego zrezygnował, miałem świadomość, że zostanie sam w miejscu gdzie nikt mu nie ufał i traktował jak zło konieczne. To było coś innego. Ja po prostu nigdy nie poddałem się w połowie. I byłem tylko Harrym – chłopcem z komórki pod schodami, który pragnął miłości.
Gdy mówię mu to po raz czwarty, jestem sam. Moje słowa słyszą tylko drzewa Zakazanego Lasu. Tak to wygląda dla osób, które nie widzą tego samego co ja. Gdy mówię, że kocham Draco moi rodzice się uśmiechają. Lupin kiwa głową, bo wiedział to już od dawna, a Syriusz jest naprawdę zaskoczony i mamrocze coś o charyzmie Blacków, której nawet krew tlenionego Lucjusza nie mogła zagłuszyć. Nigdy nie sądziłem, że będę żałować faktu, że Draco nie stoi koło mnie. Chciałbym, aby rodzice go zobaczyli i móc pokazać im, że jestem szczęśliwy. Nie chciałem umierać. Nie byłem gotowy pożegnać się z życiem. Nie byłem gotów pożegnać się z Draco. Gdy wypuszczam z dłoni Kamień Wskrzeszenia, szepczę te kilka ważnych słów i nie jestem pewien do kogo je kieruje. Może do wszystkich. Może tylko do niego.
Kocham cię.
****
Dzień dobry!
Oto Kocham cię czyli moje drugie opublikowane drarry. Mam nadzieję, że spodoba wam się historia i zapraszam do gwiazdkowania i komentowania :D
Do następnego,
Demetria1050
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro