Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

61


Pov Chloe.

- Maya też ma chore serce? - spytała mnie Chris jak weszliśmy do pokoju hotelowego. Nie rozumiałam jego toku myślenia, bo nie opusciliśmy nawet miasta. Tata i Niall mogą nas łatwo odnaleźć.

- Na szczęście nie.

- To dobrze. Twoje leki mam, więc nie powinno być żadnego kłopotu.

- Musisz iść do apteki po mleko dla Mayi. Zaraz powinna zgłodnieć - przez to zamieszanie zapomniałam zabrać mleka dla mojej córki.

- To nakarm ją, jest malutka powinna pić jedynie twoje mleko. Jeżeli ci bardzo przeszkadzam to mogę się odwrócić - no bardzo się dla mnie poświęca.

- Mam bardzo mało pokarmu. Nie naje się jedynie moim mlekiem. Proszę cię idź do tej apteki - dla siebie bym nie prosiła, ale moje dziecko jest najważniejsze.

- Dobrze, pójdę. Zamknę drzwi na klucz, ale jeśli tylko odważysz się kogoś zawiadomić że tu jesteś to zabiorę ci małą. Już nigdy więcej jej nie zobaczysz - po moim ciele przeszedł dreszcz. Nie mogłam stracić mojego dziecka. Ona jest dla mnie najważniejsza.

- Masz moje słowo, nic nie będę kombinować. Idź już - powiedziałam i usiadłam na łóżku. Maya znajdowała się w nosidełku. Była dość spokojna, nie udzielał się jej mój zły humor.

- Będę za dwadzieścia minut - oznajmił i wyszedł.

Chris wrócił jeszcze szybciej niż się spodzoewalam. Przyniósł także cztery różne mleka w proszku dla Mayi. Powinno starczyć jej na dość długo. Do tego zakupił też trzy nowe butelki.

- Zaraz zrobię jej jedzenie - zakominikował i podszedł do kuchenki.

- Może ja to lepiej zrobię.

- Poradzę sobie, jest tu też instrukcja - opuściłam, bo usłyszałam, że moja córka się obudziła. Podeszłam do niej i wyciągnęła z nią z nosidełku. Położyłam też na łóżku.

Na pierwszy rzut oka było widać, że zgłodniała.

- Pośpiesz się.

- Zaraz będę - po nie całej minucie wraca z butelką mleka. - Już sprawdziłem, nie jest ani za ciepłe ani za zimne. Podaj mi dziecko - tym razem to on mnie poprosił.

Nie poruszyłam się nawet na centymetr.

- Chcę nakarmić własną córkę, mam do tego prawo, i tak cię do tego zmusze - grozi mi na co ja powoli decyduje się oddać mu dziecko. Nie chodzi tu o mnie, a o nią.

Bierze ją delikatnie na ręce i zaczyna karmić butelką. Jak teraz na niego patrzę to przypomina mi się to jaki był kiedyś.

Kochany i opiekuńczy.

- Gdybyś wtedy ode mnie nie uciekła, a ja dowiedziałbym się o dziecku to na pewno bym się opamiętał.

- Prędzej byś ją zabił - jestem prawie pewna, że po dłuższym takim traktowaniu to pewnie bym poroniła.

- Jeszcze dziś dam ci kasę na taksówkę żebyś mogła wrócić do Louisa albo Horana - zaczęłam się zastanawiać czy nie mam przypadkiem omamów słuchowych.

- Żartujesz sobie?

- Nie. Chcę jedynie zatrzymać małą.

Jak pod tym rozdziałem będzie sporo konkretnych komentarzy to dostaniecie dziś przynajmniej dwa rozdzialy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro